Geopolityka
Ekspert ONZ żąda globalnego embarga dla wojska Mjanmy
Ekspert ONZ ds. Mjanmy Thomas Andrews, badający przypadki łamania praw człowieka w tym kraju, zażądał w czwartek od Rady Bezpieczeństwa ONZ wprowadzenia globalnego embarga na sprzedaż broni dla rządzącej tym krajem junty wojskowej i objęcia jej ukierunkowanymi sankcjami. W piątek zmarł postrzelony młody mężczyzna, który protestował przeciwko władzy.
Aktualnie trwa sesja RB ONZ na temat sytuacji w Mjanmie. Ponadto w piątek, w Mandalaj kontynuowano protesty, z hasłem "epoka kamienia się skończyła, nie boimy się waszych gróźb", przeciwko juncie, która 1 lutego przejęła władzę w kraju.
Również i tym razem policja otworzyła ogień do protestujących. Według agencji Reutera został postrzelony młody mężczyzna, przez co w konsekwencji zmarł on po trafieniu w szyję. Dzień wcześniej nad miastem przelatywały wojskowe myśliwce, mieszkańcy określili ten przelot jako pokaz siły wojskowego reżimu.
Thomas Andrews ocenił, że ze względu na brutalne tłumienie protestów sprawa łamania praw człowieka w Mjanmie przez wojsko, które przeprowadziło zamach stanu, powinna trafić do Międzynarodowego Trybunał Karnego.
Ekspert zarekomendował też nałożenie sankcji na kontrolowany obecnie przez armię birmański koncern naftowy Oil and Gas Enterprise, który stał się źródłem największych dochodów junty.
Spółka Alphabet Inc. poinformowała o usunięciu z serwisu YouTube birmańskich kanałów telewizyjnych znajdujących się obecnie pod kontrolą armii. Była to reakcja na wojskowy zamach stanu w Mjanmie i brutalne represje policji i wojska wobec pokojowych demonstrantów.
Mimo zagrożenia przeciwnicy puczu w dalszym ciągu manifestują na ulicach, strajkują i wzywają do uwolnienia demokratycznie wybranej przywódczyni kraju Aung San Suu Kyi.
Łącznie w toku antywojskowych protestów zginęło już ponad 50 osób, a wiele zostało rannych – podkreśliła w środę wieczorem emisariuszka ONZ ds. Mjanmy Christine Schraner Burgener.
Aung San Suu Kyi i jej Narodowa Liga na rzecz Demokracji (NLD) odniosły wysokie zwycięstwo w listopadowych wyborach parlamentarnych. Armia twierdzi, że wybory były sfałszowane, choć komisja wyborcza nie dopatrzyła się nieprawidłowości.
Po puczu przywódca junty gen. Min Aung Hlaing zapowiedział kolejne wybory, ale nie ogłosił konkretnej daty. Wielu Birmańczyków nie wierzy w te zapowiedzi i obawia się, że zamach stanu będzie początkiem długotrwałej, opresyjnej dyktatury wojska.
"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie