Reklama

Geopolityka

To deal or not to deal? Francuska propozycja porozumienia z Iranem [KOMENTARZ]

Fot. Shealah Craighead/The White House/Flickr.com
Fot. Shealah Craighead/The White House/Flickr.com

Temperatura wokół porozumienia z Iranem, wzrasta wraz ze zbliżaniem się terminu, w którym Donald Trump podejmie decyzję o dalszym przestrzeganiu przez USA porozumienia z Iranem. Przekonanie amerykańskiego prezydenta do pozostania przy uzgodnieniach z 2015 r. było jednym z celów wizyty Emmanuela Macrona. Wyjściem z sytuacji ma być szersze porozumienie obejmujące m.in. irański program rakietowy.

„Nie ma planu B dla kwestii nuklearnej” – powiedział francuski prezydent w piątkowym wywiadzie dla telewizji FOX News. Macron krytykuje władze w Teheranie. W obecności saudyjskiego księcia Muhammada ibn Salmana, czyli obok Izraela głównego rywala Iranu w regionie, mówił o irańskim ekspansjonizmie, i niejednokrotnie krytykował Iran za wspieranie sił Baszara al.-Asada w Syrii. Mimo szeregu zastrzeżeń Paryż chce utrzymania porozumienia i nie jest osamotniony w tym stanowisku.

Popierają je także Wielka Brytania i Niemcy, czyli pozostali sygnatariusze porozumienia o kontroli irańskiego programu nuklearnego (ang. Joint Comprehensive Plan of Action, JCPOA). Przedstawiciele władz w Berlinie i Londynie wielokrotnie apelowali o jej zachowanie. W ubiegłym tygodniu brytyjscy, francuscy i niemieccy parlamentarzyści wystosowali do członków Kongresu list z apelem o pozostanie przy umowie z 2015 r., przekonując, że wycofanie podpisu przez Donalda Trumpa miałoby fatalne konsekwencje.

Nowe JCPOA wciąż niewystarczające dla Trumpa

Tymczasem rozmowy między przedstawicielami USA i europejskich sygnatariuszy umowy trwają. Według informacji niemieckiego dziennika „Süddeutsche Zeitung” negocjatorzy mieli zgodzić się, co do niezmieniania treści dokumentu przy jednoczesnym zmodyfikowaniu interpretacji części zapisów. Zawarty kompromis odnosi się do takich elementów jak irańska aktywność w regionie, rozwój programu rakietowego, możliwości monitorowania irańskiego programu jądrowego przez przedstawicieli Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej (MAEA) oraz długofalowej kontroli programu.

Podczas wtorkowej konferencji prasowej Macron przyznał, że choć JCOPA pozwala utrzymać kontrolę nad irańskim programem jądrowym, to należy wypracować nowe porozumienie obejmujące cztery obszary, które pokrywają się ze ustalaniami europejskich i amerykańskich negocjatorów. Francuski prezydent proponował utrzymanie JCPOA do 2025 r., kiedy kończy się część tzw. klauzul wygaśnięcia (ang. sunset clauses) dotycząca możliwości wzbogacania uranu, które został ograniczone jedynie do instalacji w mieście Natanz, a potem wypracowania narzędzi blokujących potencjalne plany rozwoju programu jądrowego.

Kolejną kwestią jest „zakończenie rakietowej aktywności Iranu w regionie”, czyli rozwijania programu budowy rakiet średniego i dalekiego zasięgu, a także „polityczne rozwiązanie dla powstrzymania Iranu w regionie”. Chodzi przede wszystkim o wsparcie Teheranu dla Hutich w Jemenie, sił Baszara Al.-Asada w Syrii oraz Hezbollahu w Libanie.

Amerykańscy przedstawiciele uczestniczący w negocjacjach nad przyszłością porozumienia twierdzą, że wszystko zależy od decyzji prezydenta, a ta – co wynikałoby ze słów francuskiego prezydenta – będzie raczej negatywna. „Nie wiem, jaka będzie amerykańska decyzja, ale racjonalna analiza wszystkich wypowiedzi prezydenta, nie prowadzi mnie do przekonania, że zrobi wszystko, aby pozostać w JCPOA” – powiedział dziennikarzom Macron.

Murem za nową umową?

Wygląda zatem na to, że Macronowi nie udało się osiągnąć jednego z celów swojej wizyty. Propozycja nowego porozumienia z Iranem spotkała się jednak ze sceptycyzmem pozostałych sygnatariuszy. Niemiecki MSZ zwraca uwagę, że umowa została podpisana przez siedem stron (Chiny, Francja, Iran, Niemcy, Rosja, UE, USA i Wielka Brytania), a więc nowa umowa powinna być negocjowana również z nimi. Natomiast Chiny i Rosja deklarują wsparcie dla utrzymania istniejącej umowy i nie jest jasne jak zareagują na propozycje przedstawione przez Macrona.

Ponadto istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że nowe warunki byłyby nie do zaakceptowania przez Teheran. Rezygnując z programu rakietowego oraz wspierania sojuszników w regionie Iran straciłby wpływy na rzecz państw sunnickich oraz argumenty w relacjach Zachodem. W wywiadzie dla Associated Press irański szef dyplomacji zaznaczył, że wycofanie USA z porozumienia nuklearnego będzie oznaczało ten sam krok ze strony Teheranu, a także możliwe wycofanie się z traktatu o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej (NPT). Jeśli irańskie władze zdecydowałyby się na ten krok, zwiększałoby to ryzyko destabilizacji w regionie.

Na horyzoncie są także zbliżające się negocjacje z Pjongjangiem. Choć Macron zaznaczył, że porozumienie z Iranem nie jest idealne, to alternatywą jest powtórka scenariusza z Korei Północnej, gdzie program nuklearny znajduje się poza kontrolą Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej i jest wykorzystywany przez jako karata przetargowa w politycznej grze regionalnej, stanowiąc jednocześnie poważne zagrożenie bezpieczeństwa. O ile północnokoreański program nuklearny jest wyzwaniem globalnym, to Francja w mniejszym stopniu partycypuje w jego rozwiązaniu niż USA. Gdyby jednak irański program nuklearny wymknął się spod kontroli, Paryż jako państwo europejskie w największym stopniu zaangażowane w politykę na Bliskim Wschodzie stanęłaby przed realną groźbą destabilizacji regionu.

Francja – partner USA na Bliskim Wschodzie

Testem dla partnerstwa USA i Francji na Bliskim Wschodzie było wspólne uderzenie na Syrię. Macron pokazał, że ubiegłoroczne deklaracje o działaniu w przypadku przekroczenia „czerwonej linii”, jaką miało być ponowne użycie broni chemicznej, nie pozostają bez pokrycia. To z pewnością uwiarygodniło francuskie zaangażowanie w stabilizację sytuacji w Syrii, a dla USA to sygnał, że wśród państw europejskich ma sojusznika, który w krytycznej sytuacji jest gotów podjąć natychmiastowe działania.

Kwestią, która dzieli prezydentów jest tempo wycofania amerykańskich wojsk z Syrii. Paryż, zdaje sobie sprawę z tego, że fizyczna obecność żołnierzy w regionie daje realny wpływ na kierunek wydarzeń w Syrii. Jednak Donald Trump pozostaje nieugięty w swojej decyzji o jak najszybszym powrocie żołnierzy USA do kraju.

Jego zdaniem nadszedł czas, aby to sojusznicy USA w regionie wzięli na siebie większą odpowiedzialność za stabilizację sytuacji w Syrii. „Krajów regionu - niektóre z nich są niezwykle bogate - nie byłoby tam, gdyby nie USA i w mniejszym stopniu Francja. (…) Chronimy je. Teraz muszą stanąć na wysokości zadania i zapłacić za to, co się dzieje” – powiedział Trump. O ile większe zaangażowanie państw Bliskiego Wschodu w stabilizację sytuacji w regionie byłoby pożądane przez Paryż, to Francję niepokoić może chęć ograniczenia amerykańskiej obecności. W ten sposób Francja, jako najbardziej zaangażowane w politykę bliskowschodnią państwo Europy, traciłaby wsparcie ważnego sojusznika.

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (1)

  1. Jurek

    Efekt będzie taki że nikt już nie będzie wierzył w papierowe zapisy i zapewnienia zachodu

Reklama