Reklama

Geopolityka

Czy Ukrainie jest potrzebna "legia cudzoziemska"? [OPINIA]

Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne
Autor. Ukraińskie siły zbrojne

Władze Ukrainy ogłosiły powstanie swego rodzaju własnej legii cudzoziemskiej, w której znajdzie się miejsce dla ochotników z różnych części świata. Warto zastanowić się więc nad realnymi możliwościami oraz ograniczeniami takiej formacji, szczególnie w kontekście specyfiki i dynamiki obecnego konfliktu zbrojnego. Lecz na wstępie będzie trzeba się zmierzyć z obrazem propagandy rosyjskiej, dla której taka idea stanie się zapewne jednym z podstawowych celów zmasowanych uderzeń.

Reklama

Już na wstępie trzeba podkreślić, że przede wszystkim najważniejsze jest w rozważaniach o nowej inicjatywie ukraińskiej, że mamy do czynienia z formacją najemną. Czyli strukturą stworzoną przez państwo i jemu podległą, w żadnym razie nie jest to próba wykorzystania rozbudowanego segmentu współczesnych usług wojskowych. Rekrutowani mają być bowiem rzeczywiście obywatele spoza Ukrainy, ale z zapewnień władz ukraińskich będą oni włączeni do struktury obronnej tego państwa, precyzyjniej rzecz ujmując sił obrony terytorialnej. Będą więc z natury rzeczy posiadali oznaczenia państwa walczącego czyli w tym przypadku ukraińskie i co także kluczowe znajdą się w systemie dowodzenia legalnych władz Ukrainy. Trzeba też zauważyć, że władze ukraińskie nie oferują temu zagranicznemu zaciągowi żadnych specjalnych gratyfikacji finansowych. Nie ma więc przestrzeni do formułowania zarzutów, iż Ukraina będzie posługiwała się najemnikami. Co więcej, członkowie formacji sił zbrojnych są chronieni lub raczej powinni być. Lecz przy postępowaniu Rosji w Ukrainie i generalnie sposobie działania strony rosyjskiej pod rządami Putina decyzja o zaciągnięciu się do sił zbrojnych Ukrainy jest obarczona większym ryzykiem dla obywateli innych państw. Rosjanie mogą bowiem nie bawić się w kwestie prawne i traktować takich żołnierzy jak najemników czy szpiegów. W najgorszym razie polować na nich, aby stali się oni kartą przetargową w formach nacisku na ich państwa, skąd pochodzą.  

Reklama

Czytaj też

Reklama

Zarzut wykorzystywania „najemników", tak jak zostało już powiedziane wcześniej, pojawi się z pewnością w propagandzie rosyjskiej. Zaś podobne hasła będą rezonować wśród zwolenników Rosji w innych państwach. Jednakże, pamiętajmy, że to raczej właśnie strona rosyjska usankcjonowała po agresji z 2014 r. klasyczny zaciąg najemników. Trafiali oni do formacji paramilitarnych należących do kontrolowanych przez Moskwę struktur tzw. separatystów. Działając zarówno na linii frontu i dopuszczając się licznych zbrodni, ale też działając w przestrzeni informacyjnej, gdzie prowadzili aktywność propagandową. Kilku z rosyjskich najemników sprowadzonych do Donbasu stało się później niejako symbolami rosyjskich działań propagandowych i kimś w rodzaju nadwornego kremlowskiego głosu krytyki własnych państw, najczęściej też całego Zachodu. Przy okazji działań Moskwy z wykorzystaniem najemników nie zapominajmy o używaniu kontraktorów z prywatnych firm wojskowych w stylu słynnej Grupy Wagnera. Jednakże, iformnapalm.org wskazywał, że po stronie separatystów walczyli również przedstawiciele firm RSB-Group, MAP, ATKGroup, SlavCorps, E.N.O.T czy Cossacks. Ich działanie względem watażków z Ługańska i Doniecka bazowało bezpośrednio na kontraktach możliwych jednie za pieniądze płynące z Kremla.

Co ważne, nawet przy obecnej pełnoskalowej inwazji Rosjanie posługują się także najemnikami, którzy kamuflują swoją przynależność państwową, działają na tyłach i zapewne otrzymują większe wynagrodzenie niż żołnierze służący na podobnych stanowiskach w siłach zbrojnych Rosji. Więc jak już, to Rosja jest raczej państwem wysyłającym klasycznie definiowanych najemników do walki. Ukraina może będzie miała za to własną formację najemną, w konstrukcji sił zbrojnych. Pamiętajmy o tym rozróżnieniu, bo próby zacierania tego rozdziału są niemal pewne jeśli chodzi o kanały szerzenia propagandy rosyjskiej.

Wracając do Ukrainy, to odwołuje się przy tym do doświadczeń słynnych formacji najemnych, istniejących od lat w siłach zbrojnych wielu poważanych państw świata. Najsłynniejsze to oczywiście formacje zintegrowane z siłami zbrojnymi Francji – Legia Cudzoziemska, ale również chociażby wśród brytyjskich sił zbrojnych lecz w tym przypadku mowa o rekrutowaniu jedynie Nepalczyków (Gurkhowie). Na dzień dzisiejszy trudno przesądzać czy taka ukraińska konstrukcja będzie utrzymana po wojnie, ale szczerze mówiąc to jest chyba najmniejszym problemem zaatakowanego państwa w obecnej chwili. Można i trzeba więc zadać pytanie skąd taki pomysł władz politycznych i wojskowych Ukrainy. Odpowiedź może być niejednorodna.

Na wstępie, próbując zmierzyć się z motywami i celami władz ukraińskich, należy zakładać, że decydenci nie chcą mieć niekontrolowanego napływu ochotników do strefy walki. Wszystkich, przygotowanych wojskowo lub zupełnie nieprzygotowanych pod tym względem, którzy jednak chcieliby włączyć się do walki niejako na własną rękę lub podczepić się pod jakieś struktury ochotnicze. Ukraina zdaje sobie sprawę, że wśród wielu obywateli innych państw jej dramatyczny opór przeciwko rosyjskiemu agresorowi wyzwolił wielkie emocje. Część z nich jest przelewana właśnie na pomoc humanitarną, aktywność społeczno-polityczną, ale znajdują się osoby, które chcą wejść do działania i włączyć się do oporu przed najeźdźcą. W tym przypadku, szczególnie cenni są oczywiście byli wojskowi, szczególnie operatorzy sił operacji specjalnych, specjaliści od systemów uzbrojenia, mechanicy, ale zapewne też analitycy wywiadu, funkcjonariusze służb mundurowych, etc. Wszyscy ci, którzy mogą zaoferować wyjątkowe kompetencje dla walczących oraz ich zaplecza i przede wszystkim są w stanie np. o wiele lepiej integrować systemy uzbrojenia z pomocy zachodniej dla Ukrainy z potrzebami ich liniowego zastosowania.

Powiedzmy bowiem wprost, na obecną chwilę nie ma bowiem czasu na ich długotrwałe szkolenie i wdrażanie w specyfikę współczesnego pola walki. Można jednocześnie ich wyizolować od grupy ludzi nieprzygotowanych do walki i jedynie motywowanych wolą działania przeciwko Rosji. Pamiętajmy, że nawet mimo dość szerokiej mobilizacji w samej Ukrainie amatorów bez żadnego doświadczenia wojskowego, których trzeba pilnie szkolić i to niemal w warunkach frontowych, jest wielu. I nie da się ukryć, że przy napaści rosyjskiej to oni jak już stanowią priorytet szkoleniowy dla wojska ukraińskiego. Więc inne narodowości mogłyby być bardzo obciążające skromne zaplecze szkoleniowe, które nadal jest aktywne w Ukrainie.

Czytaj też

Jednak, już pojawienie się w ukraińskich szeregach byłych wojskowych, częstokroć ostrzelanych i wyszkolonych na poziomie zachodnich sił zbrojnych byłaby znacznym wzmocnieniem. Nawet, gdyby pojawiły się problemy językowe. Istniałoby coś w rodzaju zrozumienia się za pomocą uniwersalnego kodu znaków i sposobów działania sił zbrojnych. Co więcej, dotychczasowa styczność Ukrainy z instruktorami zachodnimi pozwala sądzić, że przynajmniej wśród kadry oficerskiej wzrosła zdolność do posługiwania się w pierwszej kolejności językiem angielskim. Stąd też nawet małe jednostki najemne wzmacniające siły zbrojne Ukrainy są w pewnym sensie bardzo interesującym rozwiązaniem. Nawet jeśli te formacje nie stanowiłyby czegoś w rodzaju sił szybkiego reagowania QRF, to mogłyby być nawet we wstępnej fazie ich integrowania z wojskiem Ukrainy elementem wspierającym procesy szkoleniowe. Odciążając rezerwy kadrowe dla wojsk operacyjnych i ukraińskiej Gwardii. Stąd też działanie z zaciągiem chętnych z innych państw może odgrywać ważną rolę chociażby wypełniając lukę po zachodnich instruktorach wojskowych. Lecz dynamika walk nakazuje stwierdzić, że np. doświadczeni wojskowi również z formacji najemnej mogliby szybko być potrzebni na jakimś z kierunków obrony. Oczywiście zachowując pewien dystans do takiego stwierdzenia i traktując go w kategorii daleko idącej spekulacji.

Zupełnie inaczej jest z formacjami tworzonymi przez narody napadnięte przez Rosję – Legion Gruziński oraz ochotników Białoruskich, walczących tak naprawdę z Rosją i jej sojusznikiem czyli Łukaszenką. W ich przypadku problemy językowe nie są problemem i można ich włączyć do działań bojowych, co miało mieć miejsce. Są oni także wykorzystywani do prowadzenia operacji psychologicznych, podkreślając chęć wspólnej walki narodów zmagających się z rosyjskim neoimperializmem. Stąd też, należy założyć, iż oferta zinstytucjonalizowanego zaciągu jest raczej czymś skierowanym do obywateli innych państw świata. Szczególnie przestrzeni państw NATO, które mocno zaznaczają, że nie włączą się w wojnę z własnymi jednostkami wojskowymi. Ukraina wysyła więc de facto kontrofertę, aby włączyć tylko chętnych spoza sił zbrojnych na własnych zasadach.

Trzeba założyć, że taka decyzja władz ukraińskich o możliwości zaciągu z innych państw do jej sił zbrojnych jest też drogą dla diaspory z tego państwa. Stając się niczym innym jak możliwością wsparcia obrony państwa z którym wiążą kogoś więzy tożsamości narodowej, ale dana osoba nawet już od pokoleń nie jest formalnie obywatelem Ukrainy. Daje się w ten sposób szansę prawną dla tych osób, aby po powrocie z walk nie spotkały ich reperkusje ze strony obecnych państw zamieszkania. Niezmiernie istotne staje się pozycjonowanie takiej jednostki międzynarodowej z punktu widzenia pewnej perspektywy historycznej. Zauważmy, że wielokrotnie państwa napadnięte, w tym napadnięte przez Sowietów i Rosjan uzyskiwały pomoc od osób z innych narodów, które chciały się zaciągnąć do walki. My w Polsce możemy znaleźć takie piękne karty pomocy naszej walce z agresorem, sami jej też udzielaliśmy. Jednak w Europie nadal silna jest chociażby refleksja nad walką Finów z Sowietami w wojnie zimowej i ochotnicy idący na pomoc temu narodowi z innych państw. Można się jednak pokusić o dygresję, że takie elementy przekazu będą wymagały od Ukrainy swoistej ochrony informacyjnej. Albowiem, naturalnie rosyjska propaganda będzie żonglować na swoje potrzeby elementami kremlowskiej polityki historycznej i tego możemy być pewni.

Czytaj też

Tak czy inaczej, nawet skromny udział obywateli innych państw w wojnie po stronie napadniętej Ukrainy ukazywałby idealnie różnicę między państwem zaatakowanym oraz państwem atakującym. Gdzie właśnie to pierwsze może bowiem liczyć nie tylko na poparcie instytucjonalne ze strony innych krajów, ale też indywidualne ze strony ich obywateli. Zaś Rosja może tylko liczyć na kupowanie sobie posłuszeństwa wśród najemników oraz grup paramilitarnych, utrzymywanych za jej pieniądze. W końcu obecna obrona Ukrainy jest wręcz idealnym przykładem realizacji prawa do samoobrony i wpisuje się w debatę o tzw. wojnie sprawiedliwej.

Istnieje pewien problem w interpretacji postaw poszczególnych rządów. Niejako pozytywny sygnał wobec włączania się tego rodzaju inicjatywy popłynął chociażby ze strony Danii i premier Mette Frederiksen. Można też odnotować głos w tym samym tonie ze strony minister spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii Liz Truss. Jednocześnie część władz przypomina o przepisach prawnych, które penalizują służbę w obcych siłach zbrojnych. Zaś taka postawa jest podbudowana niechęcią do niejako efektów późniejszych uczestniczenia własnych obywateli w walkach, w których dane państwo nie jest stroną. Trzeba jednak zaznaczyć, że wielkie znaczenie ma kwestia emocji wśród poszczególnych osób chętnych dla takiej formy służby w formacji najemnej. Lecz również postaw społeczeństw, szczególnie w państwach demokratycznych, gdzie istotne są one z punktu widzenia nastrojów poparcia politycznego.

Nie zmienia to jednak tego, że Ukraina uzyskała narzędzie zarówno w ograniczeniu zagrożenia niekontrolowanego napływu nieprzygotowanych ochotników i możliwość wyłuskiwania cennych rekrutów. Ich późniejsza służba i powrót do danego państwa po zakończeniu walk może być tym samym sprawnie kamuflowany, np. poprzez systemowe anonimizowanie tożsamości oraz ukraińską ochronę kontrwywiadowczą. Tych dwóch elementów w żadnym razie nie byłoby można osiągnąć bez de facto skanalizowania nastrojów walki wśród obywateli innych państw. Pytaniem otwartym pozostaje liczebność takiej jednostki, którą szacuje się na nawet do 400 żołnierzy. Trzeba jednak na sam koniec stwierdzić, że materiały foto sugerują to, iż zagraniczni ochotnicy już teraz bronią Ukrainy z karabinkiem szturmowym w ręku.

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (8)

  1. Lek

    Brawo! Francuzi "pozwolili" "niektórym" żołnierzom Legi Cudzoziemskiej jechać na Ukrainę i wziąść wyposażenie. Z wyposażenia wzięli wozy pancerne, czołgi i samoloty. Nie są na terenie Ukrainy ale powiedzieli Białorusinom, że jak Białorusini uderzą w kierunku Lwowa to nie zostawią żywego ani jednego. I jest to prawda. Efekt obrażenia Macrona przez Putina. No i ta legia cudzoziemska działa i przydała się.

    1. andys_2

      Francuzi mogliby te umiejetnosci pokazać w Afryce, np Mali!

  2. Gulden

    Ciekawe,jak ci ukraińcy to swoje pospolite ruszenie poskładają w jedną całość?Bo raz,mają niby regularną armię.Mają jakiejś ochotnicze bataliony,Bóg raczy wiedzieć,przez kogo wyposażone,dowodzone.Mają właściwe pospolite ruszenie,czyli cywili którym rozdają broń,skolko ugodno.I teraz dochodzi do tego jeszcze grupa z Legii Cudzoziemskiej...To wcale nie takie łatwe,zrobić z tych elementów sprawnie działające,dowodzone jednostki.Pewnie zanim się zorganizują,zapłacą z doświadczenie krwią.Bo bądż co bądz walczą z regulanym wojskiem.I coś mi się widzi,ze powolutku,rosjanie się rozkręcają,pomimo oficjalnej wersji ukraińskiej(na szej narracji,przy okazji),że strat im zadją tyle,że głowa mała.W krótszej,dalszej perpektywie,tak czy siak Kijów tą wojnę przegra.Zresztą tam nie będzie zwycięzcy...po zawieszeniu broni,to będzie beczka prochu,na lata.I o to chyba głównie chodzi...

    1. fifi

      Słyszałem o pomyśle z wypuszczenien i uzbrojeniem więźniów. Cóż, jak tu ktoś napisał, broń łatwo rozdać, trudniej ja później odebrać. Rysuje się obraz Dzikich Pól do kwadratu.

    2. mick8791

      @Gulden 1/2 można wypisywać straszne pierdoły jak Ty w każdym poście tutaj ale można też użyć mózgu, zdobyć trochę orientacji w temacie i się nie ośmieszać na forum publicznym! "jakiejś ochotnicze bataliony,Bóg raczy wiedzieć,przez kogo wyposażone" - to sięgnij sobie do danych historycznych z 2014, a dowiesz się kto sfinansował ich wyposażenie. To co jest istotne w tym przypadku to fakt, że te jednostki funkcjonują w ramach sił zbrojnych Ukrainy i podlegają naczelnemu dowództwu armii Ukraińskiej (czyli są jednostkami regularnymi!), a nie żadnymi prywatnymi bojówkami!! "pospolite ruszenie"? Chłopcze tak informacyjnie - to, że mobilizacja obejmuje mężczyzn w określonych widełkach wiekowych nie oznacza, że oni wszyscy nagle zostaną powołani do wojska! W pierwszej kolejności powołania dostają ludzie po odbytej służbie wojskowej czyli UWAGA rezerwiści, a nie chłopcy tuż po maturze oderwani od odrabiania lekcji!

    3. mick8791

      @Gulden 2/2 "Bo bądż co bądz walczą z regulanym wojskiem." - co Ty powiesz? Jakbyś choć trochę uważnie śledził doniesienia to być być może wiedział, że po stronie rosyjskiej do walki zostali skierowani w dużej mierze poborowi, po raptem kilku miesiącach szkolenia. Co więcej co niektórzy z nich mieli do tej pory okazję trzymać broń w ręku tylko w pojedynczych przypadkach. Oczywiście walczą tam też żołnierze kontraktowi ale bez odpowiedniego wsparcia w logistyce i jak pokazuje praktyka użycia rosyjskich sił zbrojnych po raz kolejny nieprzygotowani taktycznie. Ta grupa z Legii Cudzoziemskiej to akurat elita - wierz mi, chciałbym żeby tacy kozacy mogli być w naszej armii w razie W! Nawet w małych ilościach... A co do rozdawania broni cywilom... na tym polega obrona powszechna! Co nie znaczy (bo tak nie jest), że ci ludzie są w strukturach armijnych. To jest faktyczne pospolite ruszenie, które na własne ryzyko może podejmować walkę z wrogiem.

  3. AdSumus

    Myślę że tytuł jest zły. Powinniśmy się zapytać czy Polsce jest potrzebna legia cudzoziemska. Czy Polska powinna mieć odziały prywatne, których działania nie będą obciążały odpowiedzialnością Polskę. Coś w rodzaju Lisowczyków. Odpowiadam, Lisowczycy są konieczni Polsce.

  4. Waldemar Marszałek

    Taka ciekawostka . Listy i paczki na Ukrainę idą teraz przez lotnisko Okęcie i Pocztę Polską, węzeł ekspedycyjno-rozdzielczy Warszawa. Są wyładowywane w Polsce z samolotów i ładowane na samochody i jadą na Ukrainę, nasi polscy kierowcy, tak, jadą na wojnę. To, że Putin zwariował nie znaczy, że Ukraińcy mają się cofać cywilizacyjnie, poczta tam działa.

  5. easyrider

    Jeżeli ktoś był w wojsku, to tydzień wystarczy na zgranie. Resztę zweryfikuje front. Kto ma instynkt i opiekę z góry, ten przeżyje.

  6. Andrzej B.

    Propaganda rysuje obraz ukraińskiego zwycięstwa, ale realnie nie jest tak fajnie. Myślę, że dostawy i wsparcie militarne są po prostu spóźnione.

  7. Autor Komentarza

    Na wstępie trzeba podkreślić, że mowa o formacji zaciężnej, a nie najemnej. Najemnicy to zewnętrzna firma przyjmująca zlecenie (rządowe lub innej firmy) na konkretne działania, np ochronę obiektu, i sama troszcząca się o personel, sprzęt i sposób wykonania. Wojska zaciężne to ludzie, którzy podpisali kontrakt bezpośrednio z państwem. Najprościej tłumacząc: policjant to odpowiednik żołnierza zaciężnego, a ochroniarz z zewnętrznej firmy to odpowiednik żołnierza najemnego.

  8. mc.

    Jak przymknąć mordy Rosjanom ? Nazwać grupę "Anty Wagnerowcy"

Reklama