Geopolityka
Bliski Wschód znów na pierwszym planie [KOMENTARZ]
Nowe zasady w obecnej bliskowschodniej architekturze bezpieczeństwa budzą liczne wątpliwości, co do stabilności w kolejnym roku tego krytycznego dla świata regionu. Kluczowe jest bowiem zauważenie dynamiki wydarzeń oraz ich złożoności, dawno już wykraczającej poza utarte schematy opisu Bliskiego Wschodu.
Przede wszystkim w ostatnich dwunastu miesiącach zaobserwować można było przeciągające się konflikty zbrojne w Gazie oraz Libanie. Izrael, po atakach terrorystycznych Hamasu, przeprowadzonych jeszcze z 7 października 2023 r., rozpoczął zmasowane uderzenie na Hamas. Dokonując przy tym pełnoskalowej operacji na kierunku Gazy, z użyciem zasobów w de facto wszystkich domenach prowadzenia walki. Po wielu miesiącach działań zbrojnych i zniszczeń przede wszystkim przestrzeni miejskiej w Gazie, Cahal (Izraelskie Siły Obronne) de facto nie osiągnął podstawowego celu. Nie doszło więc do uwolnienia wszystkich zakładników przetrzymywanych przez terrorystów.
Czytaj też
Decydująca siła rażenia wyboru Trumpa
Coraz więcej wskazuje na to, że ratunek dla pozostających przy życiu Izraelczyków zostanie nie tyle wywalczony, co raczej wynegocjowany przez dyplomatów. Przede wszystkim, przy niejako umownej „sile rażenia” nowej amerykańskiej administracji Donalda Trumpa. Zauważając, że prezydent elekt oraz jego nominaci na kluczowych stanowiskach (jeszcze przed radą i zgodą Senatu) w mocny sposób popierają Izrael. Zaś nowa administracja wręcz grozi reakcją wobec Hamasu, jeśli wspomniana organizacja terrorystyczna nie zaakceptuje uwolnienia żywych zakładników (zapewne również dostarczy informacji o osobach, które zginęły od czasu porwania). I już w grudniu 2024 r. dało się zauważyć zbliżanie się do tego punktu krytycznego. Pamiętając jednocześnie, że właśnie w 2024 r. Amerykanie byli ważnym ogniwem niesienia pomocy dla Gazy poprzez stworzenie i nadzorowanie sztucznego portu. Gdzie nawet odnotowali stratę niebojową wśród swoich wojskowych, gdy młody żołnierz doznał obrażeń prowadzących ostatecznie do jego zgonu.
Lecz analizując całą sytuację regionalną nie da się również pominąć pracy dyplomatów z Jordanii, Egiptu czy też chociażby kluczowej roli Kataru. To ostatnie państwo pozwala bowiem na moderowanie szeregu relacji, także w obliczu rozwiązań dyplomatycznych z podmiotami niepaństwowymi w stylu właśnie Hamasu. Podkreślając ważne spostrzeżenie, że Bliski Wschód nie powinien być już definiowany tylko i wyłącznie za pomocą utartych, zimnowojennych schematów. USA są kluczowe, analogicznie inne zewnętrzne mocarstwa, ale w regionie jest szereg państwowych aktorów, którzy cieszą się coraz większą zdolnością do prowadzenia samodzielnej polityki. Co więcej, w przypadku działań w Gazie część z nich, chociażby Turcja, wykazują wręcz regionalne aspiracje w kontekście kształtowania układu sił.
Czytaj też
Cele operacyjne w Gazie
Należy zastanowić się nad realizacją innych celów Izraela, już bardziej operacyjnych, względem Hamasu w Gazie. Na pewno udało się dokonać znacznego osłabienia zdolności produkcji systemów rakietowych (wątpliwie czy Hamas utracił całość zasobów rakietowych), poprzez rajdy na miejsca wpięte w system podziemnych i naziemnych miejsc konstrukcji pocisków, wykorzystywanych do rażenia celów w Izraelu (lub samej Gazie, gdyż wielokrotnie pociski Hamasu czy też innych organizacji terrorystycznych spadały nim przekroczyły granicę).
Czytaj też
Hamas będzie odczuwał również starty powiązane z uderzeniem w ich logistykę, od niszczenia bezpiecznych baz szkoleniowych w Gazie, aż po straty wśród zapasów materiałów niezbędnych do walki. Szczególnie, że jednocześnie Cahal wspierany przez służby wywiadowcze miał dokonać szeregu ataków na linie zaopatrzeniowe, koordynowane przez Irańczyków w całym regionie. Duża operacja w Gazie musiała wpłynąć także na zasoby ludzkie Hamasu. Oczywiście nie można działaniami bojowymi dokonać całkowitego zniszczenia organizacji terrorystycznej, szczególnie przy możliwości czerpania nadal ze znacznej populacji. Lecz rekrutacja (która była już widoczna w toku walk) nowych osób, nawet mocno nastawionych ideologicznie, nie będzie pozwalała na szybkie zapełnienie luki po najbardziej doświadczonych i wyszkolonych terrorystach z Hamasu.
Szczególnie, że część z nich przecież korzystała z baz szkoleniowych poza samą Gazą, a obecna sytuacja regionalna to utrudnia. Pytania pojawiają się także względem komunikacji i synchronizacji działań różnych szczebli wierchuszki Hamasu, zarówno w Gazie, jak i poza nią, w tym w skali Bliskiego Wschodu. I ostatecznie, najtrudniejsze do oszacowania jest uznanie skali uzyskanego urobku wywiadowczego o Hamasie. W domach członków tej organizacji terrorystycznej, w tunelach, schronach, miejscach szkolenia, etc. Cahal oraz Szabak (Szin Bet, służba bezpieczeństwa) musiały zdobyć znaczne ilości danych o wszelkich aspektach działania Hamasu. Nie mówiąc o przechwytywaniu nawet środków pieniężnych. Pamiętając też, że zniszczeniu uległo wiele elementów kosztownej infrastruktury Hamasu, na czele z ich kompleksami podziemnych schronów oraz fabryk. Ich odtworzenie będzie możliwe, ale wymaga czasu i przede wszystkim pieniędzy. Zaś ciągłe rajdy Cahalu nie dają szansy na rozpoczęcie tego rodzaju prac w ogniu walk. Wiele będzie zależało od efektywności pozyskiwania pieniędzy przez Hamas na całym świecie, a szczególnie w państwach sprzyjających tej organizacji terrorystycznej. Hamas może również, co czynił wcześniej, kraść i defraudować środki na odbudowę Gazy.
Czas rozliczeń
Dla Izraelczyków wejście do Gazy to przede wszystkim nierozwiązany problem polityczno-wojskowego wyjścia z obecnej sytuacji wojennej. Polityczny, gdyż rządząca koalicja ma w sobie mocno radykalne środowiska, których głos de facto może wpływać na opóźnienie lub storpedowanie rozmów o zawieszeniu walk. Co więcej, trudno jest zatrzymać walki mając przed sobą rosnące pytania o brak przygotowania wywiadowczo-wojskowego względem zamachów z 7 października 2023 r. Zauważano bowiem, że rozliczenia mają nastąpić, gdy w sposób przysłowiowy umilkną działa. Zaś dla wojska i jego dowódców, koniec walk to pytania o ich koszty. Definiowane analizą zastosowanej doktryny walk w bardzo wymagającym obszarze (na ziemi, pod ziemią). Jak również warunkowane stratami ludzkimi (bojowymi, niebojowymi) i sprzętowymi, generującymi wymóg dokonania oceny skutków działań bojowych. Pamiętając, że w toku prowadzenia operacji bojowych zastosowane są przecież narzędzia osłony informacyjnej względem tego rodzaju aspektów działania własnych wojsk.
Czytaj też
Jednocześnie, zauważmy, że Cahal dokonał ograniczonej operacji na pograniczu z Libanem, a wymierzonej w Hezbollah. I w tym przypadku uwidoczniła się kwestia lepszego przygotowania się na wypadek walki z silniejszym przeciwnikiem niepaństwowym. Mówiąc wprost, Izrael od wielu lat wskazywał właśnie na Hezbollah jako podmiot potencjalnie o wiele bardziej zagrażający jego bezpieczeństwu. Przede wszystkim z racji większej swobody zbrojeń, którą miała ta organizacja terrorystyczna w samym Libanie, ale i poprzez kanały syryjskie. Bazując oczywiście na ścisłej relacji z regionalną polityką Iranu. Ostatecznie, udało się uwypuklić braki w osłonie kontrwywiadowczej Hezbollahu, wskazując na sprawę lokowania przez izraelskie służby ładunków wybuchowych w urządzeniach do komunikacji. I co najważniejsze, przeprowadzenia szeregu uderzeń powietrznych na zasoby Hezbollahu, od zaawansowanych systemów rakietowych, po kluczowych dowódców. Podkreślając, że dokonana została analiza zachowań tej organizacji terrorystycznej, ale i targetowanie w warunkach libańskich. To ostatnie jest skomplikowanym procesem, m.in. z racji wspomnianej swobody działania Hezbollahu na obszarze Libanu, bez przeciwakcji ze strony władz libańskich, a nawet lokowania części obiektów w pobliżu instalacji wykorzystywanych przez UNIFIL (jak pokazywały później izraelskie źródła). Najwięcej pytań jest wobec efektywności uderzenia lądowego, które jednak nie przypominało w żadnym razie operacji z 2006 r.
Zablokowany kierunek północny
Co więcej, Cahal uzyskał przede wszystkim zdolność do porażenia najbliższych granicy z Izraelem obiektów (w tym podziemnych) Hezbollahu. Najprawdopodobniej eliminując na pewien czas zagrożenie związane ze zdolnością do infiltracji własnego terytorium przez terrorystów. Oczywiście, na razie trudno jest ostatecznie ocenić czy model udaremnionej operacji miał być skoncentrowany na zabijaniu ludności cywilnej, jak to zrobił Hamas, czy uderzeniom na cele wojskowe. Jednakże, Hezbollah znalazł się w pozycji struktury operacyjnie zepchniętej do defensywy i wymagającej gruntownego przegrupowania się w wielu obszarach. Zachowując jednak niestety nadal pewne zdolności do wyprowadzania ostrzałów rakietowych terytorium Izraela oraz wykorzystywania systemów bezzałogowych. Lecz należy przypomnieć, że przed wejściem do Libanu szacowano, iż właśnie Hezbollah jest w stanie dokonać na tyle zmasowanego uderzenia na Izrael za pomocą zgromadzonych zasobów rakietowych, że koszt ataku Cahalu będzie zbyt wysoki. Padł więc jeden z mitów tworzonych wokół Hezbollahu. Analogicznie do tego, że jego były lider jest celem, którego nie można zaatakować. Oczywiście był on (Hasan Nasr Allah) celem o wysokim znaczeniu (HVT) od lat, ale miała go chronić synergia obawy przed odwetem Hezbollahu, Iranu, a także osłony kontrwywiadowczej i lokowania w bezpiecznym miejscu. Jednemu z najważniejszych aktorów niepaństwowych w regionie zadano więc szereg strat, które znacząco osłabiły jego zdolności polityczno-wojskowe. Przekłada się to również na jego narzędziowe wykorzystywanie przez Iran w niedalekiej przyszłości.
Analizując działania zbrojne w Libanie, a wcześniej Gazie, należy teraz zauważyć sprawę bezpośredniej konfrontacji między Iranem i Izraelem. Pojawiła się ona dwukrotnie (kwiecień i październik 2024 r.), a oba państwa przeprowadziły uderzenia za pomocą zróżnicowanych systemów napadu powietrznego. To właśnie tego rodzaju przekroczenie umownej granicy może być kluczowym elementem wymagającym zmiany podejścia do systemu architektury bezpieczeństwa bliskowschodniego. Przede wszystkim, Iran zdecydował się na użycie swoich krytycznych zasobów, a więc systemów rakietowych. To właśnie ich rozwój, obok tajnego programu jądrowego, miał od lat stanowić podwaliny pod pozycję regionalnego mocarstwa. Pozwalającą na wywieranie presji zarówno na poszczególne państwa bliskowschodnie, jak również aktorów zewnętrznych.
Czytaj też
W wymiarze strategicznym użycie umownej karty rakietowej zwiększa prawdopodobieństwo wzmocnionego poszukiwania innych narzędzi odstraszania. Raz, dlatego, że niejako saturacyjne uderzenia na Izrael wymogły reakcję innych państw (kwietniowe) – tworzących de facto dość luźną koalicję. Dwa, dały szansę samemu Izraelowi na przetestowanie w jednak ograniczonym zakresie własnych zdolności obrony przeciwrakietowej. Z całą premedytacją wskazano pojęcie „ograniczonym”, gdyż nie mówiliśmy o uderzeniach angażujących np. zdecydowaną większość systemów uzbrojenia będących na wyposażeniu strony irańskiej (nie wchodząc w dywagacje o podziale kompetencji między siły zbrojne oraz formację Strażników Rewolucji).
Irańska lekcja
Izraelczycy mają więc sporą przestrzeń do analizy swoich własnych braków i przygotowania się już bezpośrednio na inną skalę ataków. Analogicznie do ekspertów z chociażby amerykańskiego Dowództwa Centralnego (CENTCOM), którzy przecież również muszą dokonywać mapowania złożoności swojej strefy odpowiedzialności (AoR). Innym ważnym aspektem wspomnianych dwóch bezpośrednich konfrontacji, stało się wyprowadzanie izraelskich uderzeń odwetowych. Szczególnie istotną zmianą mogła być reakcja na październikowy kryzys. Albowiem z jednej strony miało dojść do porażenia części, ważnych zasobów obrony powietrznej Iranu, a z drugiej strony pojawiły się sugestie, iż jednak zaatakowano jakieś obiekty powiązane z irańskimi pracami nad bronią jądrową. Wykorzystując fakt ich utajnienia, stąd też strona irańska nie mogła o tym wprost poinformować. W wymiarze praktycznym, wojskowym, Cahal przetestował również własne zdolności do prowadzenia działań połączonych przeciwko Iranowi. Same ataki np. na Jemen, nie dawały dowódcom, analitykom, etc. obrazu złożoności nawet skalowanego poniżej progu wojny konwencjonalnej. Tutaj urobek jest nie do przecenienia i możliwe, że będzie owocował kolejnymi zdolnościami do działań w przyszłości. Jednocześnie był w stanie w jakimś stopniu uzyskać osłonę dyplomatyczną do takiej operacji, której rdzeniem były siły powietrzne.
W 2024 r. cały czas tlił się również kryzys związany z aktywnością Huti (Al-Husiun) w Jemenie, angażujący znaczne siły zachodnie w misjach eskortowych oraz uderzeniowych. Jemen wykazał w przeciągu ostatnich dwunastu miesięcy, że państwo biedne i pogrożone w licznych problemach systemowych może stanowić wielkie wyzwanie dla najważniejszych graczy na świecie. Muszą zostać jednak spełnione dwa kryteria, a więc niezbędne ulokowanie – w przypadku Jemenu to pobliska trasa żeglugowa; a także dostawy zewnętrzne wyposażenia. Nie ma co ukrywać, że samodzielnie Huti nie mogliby kontynuować wielomiesięcznej kampanii, znajdując się również pod ciągłym ostrzałem ze strony amerykańskich i koalicyjnych sił. A świadczą o tym chociażby oznaczenia na samolotach amerykańskich, które raz po raz rotują z AoR CENTCOM właśnie z symboliką odnoszącą się do przeprowadzania kolejnych misji bombowych. Co też jest skorelowane z kolejnymi, pojawiającymi się przestrzeni publicznej, komunikatami prasowymi. Jemen nie może pochwalić się zdolnością do produkcji systemów rakietowych oraz platform bezzałogowych (również stosowanych do działań wymierzonych w żeglugę oraz Izrael).
Co dalej z Jemenem?
W tym miejscu pojawia się ważne pytanie, na ile nowa administracja prezydencka w USA będzie chciała kontynuować model operacji zapoczątkowany jeszcze przez obecnie rządzących w Białym Domu. Bazujący na kombinacji działań eskortowych i osłonowych na morzu, a więc odpieraniu prób ataków z użyciem różnych systemów rakietowych oraz latających i pływających systemów bezzałogowych oraz ograniczonej formuły uderzeń z powietrza. Można postawić hipotezę, że najprawdopodobniej ten wyniszczający scenariusz może być zmieniony w oparciu również o kombinację dwóch czynników, dokładniej dyplomację oraz kinetyczne porażenie zdolności Huti.
Czytaj też
Mówiąc o dyplomacji oczywiście chodzi o wywarcie wpływu na głównego sojusznika Huti, a więc Iran. Bez strony irańskiej niemożliwym byłoby prowadzenie tak zmasowanych działań z wykorzystaniem przestrzeni kontrolowanej przez Huti w Jemenie. Co więcej, zniesione mogą być pewne ograniczenia dla dowódców w sferze targetowania w Jemenie. Już w tym roku Cahal wykazał, że można uderzać w Huti w sposób o wiele bardziej bolesny dla nich, ale także ryzykowny, jeśli chodzi o reperkusje polityczne. Być może wraz z Donaldem Trumpem jako prezydentem zobaczymy powielenie modelu izraelskiego. Mianowicie uderzenie w system wsparcia dla reżimu Huti, bazujący na przestrzeni energetyczno-surowcowej. Istnieje również możliwość, że wykonane zostaną efektywniejsze i bardziej agresywne działania w zakresie blokowania dostępu do części Jemenu kontrolowanej przez Huti drogą morską.
Podkreślając znaczenie przemytu kontrabandy do Jemenu szlakami wykorzystującymi różne słabości regionalnej architektury bezpieczeństwa. Nie zaskoczyłoby więc np. uznanie Somalilandu (quasi państwa, które boryka się z uznaniem międzynarodowym chociaż mniej lub bardziej sprawnie funkcjonuje de facto od zakończenia wojny domowej na początku lat 90tych XX w.). Innym możliwym czynnikiem sprzyjającym zdławieniu (niewyeliminowaniu zupełnie) zagrożenia ze strony przeciągającej się kampanii Huti może być amerykańska praca nad uzyskaniem szerszego wsparcia wśród partnerów arabskich, na czele z Królestwem Arabii Saudyjskiej. Przypominając, że to był istotny kierunek dla agendy polityki zagranicznej pierwszej administracji prezydenta Trumpa. Tak czy inaczej, analizując tylko wystąpienia kluczowych nominatów Trumpa można uznać, że mogą oni nie akceptować swoistego dalszego wiązania się w przeciągające się walki z Huti, bez jasnego celu końcowego. Tym, samym sami Huti mogą już niedługo poprosić o coś w rodzaju zawieszenia walk i sondować sprawy wyjścia z całej sprawy z twarzą. Podobnie, jak to ma miejsce w przypadku terrorystów z Hamasu, którzy rzeczywiście chyba odczytali zmianę władzy w USA jako bezpośrednie zagrożenie dla własnych interesów.
Mocny koniec roku w Syrii
Zaś podsumowaniem tej strategicznej bliskowschodniej niepewności w 2024 r. stało się obalenie władzy Baszszara al-Asada w Syrii, zaistniałe niemalże pod koniec roku. Przy czym, należy podkreślić, iż dokonało się to w iście ekspresowym tempie. Generując również pytania o dalsze stacjonowanie wojsk rosyjskich w tym strategicznie położonym państwie o czym szerzej pisaliśmy wielokrotnie na łamach Defence24. Jest to wielka zmiana, gdyż utrzymywanie się słabego, ale istniejącego reżimu al-Asada (lub Asadów, biorąc pod uwagę wcześniejszą historię tego państwa) uznawano za pewien punkt odniesienia dla efektów końcowych tzw. Arabskiej Wiosny. Wskazując na sprawczość regionalną przede wszystkim aktorów państwowych, takich jak Iran i Rosja. Lecz również akcentując znaczenie regionalne Hezbollahu oraz milicji proirańskich z Iraku. Wraz z kampanią Hajat Tahrir asz-Szam (HTS), obalającą reżim al-Asada pojawiła się szansa na nowe rozdanie polityczne w tym państwie, przy założeniu stworzenia rzeczywistych warunków do koncyliacyjnej relacji w bardzo rozbudowanym środowisku społeczno-politycznym współczesnej Syrii.
Czytaj też
Aczkolwiek, pewnego rodzaju zagrożeniami strategicznymi są sprzeczne interesy różnych aktorów wewnętrznych i ich istniejące zdolności paramilitarne. Jak i możliwość kreowania rzeczywistości przez aspiracje strony tureckiej, potencjalnie chcącej wejść w próżnię po tandemie irańsko-rosyjskim. Najlepiej niepewność strategiczną wokół Syrii podkreślają kolejne izraelskie (i po części amerykańskie) uderzenia z powietrza. Zauważmy, że są one skierowane na unieszkodliwienie jak największych zasobów dawnej armii al-Asada. Stąd też można wnioskować, iż w kręgach izraelskich analityków istnieje realna obawa, iż obecny swoisty karnawał wolności w Syrii nie musi doprowadzić do stabilizacji państwa w kolejnym roku. Nawet przy wszystkich szumnych zapowiedziach liderów HTS.
Podsumowując, Bliski Wschód jak region w 2024 r. wykazał niejako klasyczny dla tej przestrzeni świata element dynamiki w relacjach międzynarodowych. Kluczowe stało się przede wszystkim:
- doprowadzenie do bezpośredniej wymiany uderzeń kinetycznych między Iranem i Izraelem, gdzie dotychczas stosowano metody bardziej zakamuflowane (wywiad, ataki w domenie cyber) i bazujące, co najwyżej na aktorach pośrednich (proxy);
- podkreślenie znaczenia kooperacji sojuszniczej w regionie w przypadku pierwszego ataku Iranu na Izrael, kiedy to wiele państw zaangażowało swoje siły de facto w osłabienie skali uderzenia na cele izraelskie;
- nieuzyskanie pełnego zwycięstwa Izraela w działaniach w Gazie, które zdefiniowane byłoby kombinacją elementów realizacji celów polityczno-wojskowych, co stworzyło przestrzeń do działań dyplomatycznych;
- zaskoczenie w zakresie skali uderzenia Izraela na Hezbollah, od jego zasobów kadrowych i sprzętowych po wtargnięcie w sam pas przygraniczny, bez prognozowanej zmasowanej odpowiedzi tej organizacji terrorystycznej, szczególnie w masowych atakach rakietowych;
- szybkości i sposobu upadku al-Asada w Syrii, a także postawy rosyjskiej i irańskiej względem postępów HTS w tym państwie.
Nowy rok stawia za to pytania o chociażby następujące kwestie:
- stabilność władzy w Autonomii Palestyńskiej, w momencie, gdy Hamas będzie starał się uzyskać większe wpływy w celu odbudowania własnego wizerunku;
- przyszłość obecnej izraelskiej koalicji rządzącej w dobie wysoce prawdopodobnych rozliczeń za ataki z 7 października 2023 r. oraz nieuzyskania przełomu w Gazie, a także wygenerowanych w toku operacji wojskowych strat osobowych i ekonomicznych;
- możliwości wystąpienia napięć społeczno-politycznych w Iranie, w związku z polityką wewnętrzną państwa, ale i możliwymi reperkusjami w zakresie przestrzeni oddziaływania regionalnego i szeroko pojmowanej sfery ekonomicznej;
- rozwoju wypadków w Syrii oraz wygenerowania platformy porozumienia między wysoce sprzecznymi w swych celach aktorami wewnętrznymi, biorąc pod uwagę również czynniki zewnętrzne, takie jak polityka innych państw (zajęcie przez Izrael części terytorium Syrii, przyszłość amerykańskiej obecności wojskowej w tym państwie, przyszłość obecności rosyjskiej, irańskiej – w różnych postaciach oraz przede wszystkim politykę Turcji);
- kierunki deeskalacji lub eskalacji wydarzeń w Jemenie oraz na akwenie Morza Czerwonego.
Wideo: Rok dronów, po co Apache, Ukraina i Syria - Defence24Week 104