Reklama

Geopolityka

Afgańskie problemy nowej administracji Joe Bidena [KOMENTARZ]

Fot. Combined Joint Task Force 1 - Afghanistan, US Army, domena publiczna
Fot. Combined Joint Task Force 1 - Afghanistan, US Army, domena publiczna

Pentagon naciska na Talibów, grożąc im brakiem realizacji planów wycofania wszystkich własnych sił oraz wojsk sojuszniczych w okresie do maja tego roku. Takie sygnały mają być pochodną, zdaniem Amerykanów, nie wywiązywania się Talibów z założeń procesu pokojowego. Jednakże, dla Talibów nie ma innej możliwości niż wycofanie zagranicznych wojsk, a jeśli to nie nastąpiłoby pojawiły się wprost groźby przed ponownymi atakami na zagranicznych żołnierzy, na czele z Amerykanami. Joe Biden i jego administracja są teraz w pułapce zaakceptowania polityki przymykania oczu na postawę Talibów i opuszczenia Afganistanu za każdą cenę albo kontynuowania działań, bazując na bardzo ograniczonych zasobach wojskowych.

Strona amerykańska podkreśla, że wspomniani Talibowie zgodzili się zredukować poziom przemocy w kraju, a także odciąć się od Al-Kaidy. Jednakże, według rzecznika prasowego Pentagonu Johna Kirby, Waszyngton nie dostrzega realizacji wspomnianych zapowiedzi drugiej strony. To właśnie one leżały u podstaw, dość szeroko dyskutowanego, porozumienia osiągniętego przez administrację Donalda Trumpa z Talibami w Katarze, na początku zeszłego roku. Zauważano wówczas, że w sposób bardzo czytelny Trump i administracja chcą jedynie zrealizować plany polityczne względem wycofania żołnierzy z afgańskiego konfliktu (czyli mówiąc językiem ówczesnej administracji - zakończyć niekończące się wojny na całym świecie z udziałem amerykańskich żołnierzy).

Robiąc to nawet kosztem relacji z pomijaną stroną rządową w Kabulu. Rodziły się również obawy, co do przejrzystości amerykańskiej polityki wobec Talibów w kontekście natowskiej misji w tym państwie (Resolute Support). Co więcej, administracja Trumpa niejako jednostronnie, bez patrzenia na jakiekolwiek reakcje Talibów, dokonywała szybkiej redukcji własnych wojsk w Afganistanie. Jeszcze, w ostatnich dniach urzędowania Trumpa dokonano zmniejszenia liczebności amerykańskiego kontyngentu do poziomu 2500 żołnierzy. Można wskazać, że w Stanach Zjednoczonych porównywano ten poziom dyslokacji wojsk z 25 tys. wojskowych z Gwardii Narodowej zaangażowanymi tylko do ochrony samego Waszyngtonu w okresie inauguracji prezydenckiej.

Obecnie, Joe Biden i jego zaplecze zamierzają dokładnie przyjrzeć się umowie z Talibami. Dając do zrozumienia, iż polityka nowej administracji może być o wiele bardziej asertywna w tym zakresie. Co ważne, jak na razie utrzymana ma być rola Zalmaya Khalilzada w roli kluczowego architekta rozmów pokojowych. Przy czym, wspomniany amerykański wysłannik dyplomatyczny musi w pierwszej kolejności niejako odbudować nadwyrężone relacje z prezydentem Afganistanu Ashrafem Ghanim. Jednak ten ostatni już teraz miał wskazywać, że ujęcie systemowe nowej administracji prezydenckiej względem problemów Afganistanu będzie sprzyjało refleksji również względem postępowania samego Khalilzada. W końcu, jak podkreśla się, obaj mieli kilka wspólnych epizodów w zakresie bezpośredniej znajomości, zarówno w trakcie studiów w Libanie, jak i później w Stanach Zjednoczonych. Sygnałem możliwej rewizji, w sferze postępowania Amerykanów względem Talibów i ich polityki, miała być m.in. rozmowa telefoniczna ministra spraw zagranicznych Mahmood Qureshi z Sekretarzem Stanu Antonym J. Blinkenem.

Nowa postawa administracji Bidena jest naturalnie bardzo dobrze odbierana przez władze w Kabulu. Szczególnie, że również strona rządowa w Afganistanie ostrzega coraz wyraźniej, iż rozmowy z Talibami są prowadzone przy ciągłym łamaniu przez tych ostatnich zasad zmniejszenia poziomu przemocy w kraju. Negocjatorzy afgańscy zauważają też, iż reprezentanci Talibów nie chcą podejmować żadnych kluczowych decyzji, używając argumentacji, że nie są do tego uprawnieni. Stałym zabiegiem Talibów, paraliżującym rozmowy, jest także używanie jednoznacznego hasła w postaci ustanowienia w całym Afganistanie emiratu islamskiego. Talibowie niejednokrotnie zrywają kolejne rozmowy, odchodząc od stołu negocjacyjnego.

Powoduje to jałowość licznych rund rozmów i frustrację strony rządowej. Jednak cały czas przewodniczący Wysokiej Rady ds. Pojednania Narodowego (BNA) Abdullah Abdullah ma napominać swoich negocjatorów, żeby ci starali się kontynuować proces pokojowy. Oczywiście, sami Talibowie twierdzą, że jest odwrotnie i to właśnie rządzący w Kabulu prowokują starcia. W dodatku, w odpowiedzi na zarzuty z Waszyngtonu, Talibowie mieli stwierdzić, iż takie insynuacje amerykańskiej administracji nie znajdują potwierdzenia w faktach. Zaś Talibowie wykonują całość swoich zobowiązań, a na Twitterze można dostrzec już rozbudowaną wojnę informacyjną wokół wewnętrznych rozmów pokojowych w Afganistanie.

Trzeba w tym kontekście wskazać, że od dłuższego czasu uwidoczniła się strategia Talibów, żeby nie razić wojsk międzynarodowych i nie wywoływać strat wśród nich, a przede wszystkim wśród Amerykanów. To zaś było wyraźnym narzędziem w przymykaniu oka przez administrację Donalda Trumpa na działania eskalacyjne Talibów względem rządowych formacji sił bezpieczeństwa i wojska (ang. Afghan National Security Forces). Jednakże, oecnie Talibowie nie obawiają się również wprost grozić samym Amerykanom. Zrobił to chociażby Mohammad Abbas Stanikzai, który w trakcie wizyty w Moskwie miał w dość jednoznaczny sposób skierować uwagi do wojsk zagranicznych. Podkreślając, że bez kontynuacji ich planowanej ewakuacji z Afganistanu nie będzie zapewnienia dalszego bezpieczeństwa dla nich. Odnosząc się również do oskarżeń, że to być może rosyjskie pieniądze płynęły do Afganistanu jako wynagrodzenie za zabijanie amerykańskich żołnierzy. Przedstawiciel Talibów stwierdził, że nie potrzebują oni zewnętrznych motywacji finansowych jeśli chodzi o eliminację „najeźdźców” w kraju. 

Nie da się jednak ukryć, że kolejne ataki, w tym również te samobójcze, są przede wszystkim pochodną działań struktur podlegających lub sprzyjających Talibom. Zaledwie dziś pojawiła się informacja, że terrorysta zaatakował afgańskie służby bezpieczeństwa i zadał im znaczne straty (mowa nawet o kilkunastu zabitych). Według doniesień agencyjnych, pojazd (mowa jest nawet o Humvee) VBIED – załadowany materiałami wybuchowymi staranował jeden z punktów kontrolnych w prowincji Nangarhar. Według lokalnych władz, udało się jednocześnie powstrzymać kolejny przygotowywany zamach za pomocą VBIED. Według propagandy Talibów miała to być odpowiedź za operacje kontrpartyzanckie (COIN) prowadzone w tym rejonie Afganistanu przez siły rządowe. Skalę przemocy w Afganistanie, od czasu porozumienia Talibów z Amerykanami, mają obrazować chociażby dane prezentowane przez Afghanistan Independent Human Rights Commission (AIHRC) według których tylko ponad 3000 straciło życie w walkach.

Trzeba do tego oczywiście dołożyć trudne do ustalenia całościowe straty wśród wojskowych, policjantów oraz samych Talibów. Niezmiernie niepokojące są również informacje, że wojenną zawieruchę w Afganistanie wykorzystując w coraz większym stopniu zwolennicy tzw. Państwa Islamskiego (Da`ish). Nie należy zapominać, że także Al-Kaida ma odzyskiwać grunt w przypadku Afganistanu, znajdując się pod opieką Talibów. O czym miały świadczyć informacje przekazywane pomiędzy Departamentem Skarbu a Pentagonem w styczniu tego roku. Trzeba zauważyć, że sprawy śledzenia kwestii finansów organizacji terrorystycznych są przy tym jednym z najlepszych probierzy ich stanu w danym miejscu świata.

Reklama
Link do produktu: https://sklep.defence24.pl/produkt/zasadzka-w-dzialaniach-lekkiej-piechoty/
Reklama 

Warto zwrócić uwagę, że afgański wywiad ma obserwować przygotowania Talibów do szerokiej ofensywy w kraju, planowanej co naturalne w warunkach terenowych i klimatycznych Afganistanu, wraz z nastaniem wiosny. Jednocześnie, afgański szef sztabu Yasin Zia podkreśla, że wojsko i siły bezpieczeństwa będą przygotowane do reakcji. Chociaż, jak wskazali przedstawiciele władz w Kabulu wypełniano założenia procesu pokojowego i dążono do zakończenia krwawego konfliktu zbrojnego. Podobne zapewnienia o przygotowaniu państwa do obrony przed możliwą ofensywą Talibów płyną od ministra spraw wewnętrznych Massoud Andarabi. Podkreślił on, że poziom koordynacji sił bezpieczeństwa jest obecnie wysoki, jak również poczyniono nowe przygotowania do obrony państwa.

Stany Zjednoczone są obecnie w nader trudnej sytuacji, bez dobrych rozwiązań. Forsowanie wycofania za wszelką cenę może dość szybko być uznane za powielenie słabości państwa i porównywanie tego z tragiczną ewakuacją z Republiki Wietnamu. Będzie to niewątpliwy sukces nie tylko samych Talibów, ale też Rosji, Chin czy Iranu skrupulatnie dążących do wyrzucenia Amerykanów z pobliża swoich stref wpływów w Afganistanie. Jednak pozostanie w tym państwie będzie wiązało się z dość problematycznym, pod względem politycznej strony oraz wojskowej, balansowaniem pomiędzy wspieraniem rządu w Kabulu małymi środkami na lądzie i być może ponownym zwiększeniem obecności wojskowej. To ostatnie zapewne nie spotka się z dobrym przyjęciem w amerykańskim społeczeństwie, które jest rzeczywiście zmęczone i zagubione względem rozumienia lat zaangażowania się w działania zbrojne w Afganistanie. 

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (3)

  1. war

    zapomnieli że tacy spece jak Aleksander Macedoński już o angolach cynicznych nie wspomnę połamali sobie zęby jak to mówią historia jest nauką która nikogo niczego nie nauczy szkoda tylko polskich żołnierzy

    1. lckljckxjvkclxzjkl

      Amerykanie, nie walczą z Afganistanem, ale wspierają jedną ze stron w konflikcie wewnętrznym, drugą stronę wspiera Pakistan, to jest różnica.

  2. gliwiczanin

    Najlepsze to dogadanie się z każdym kto może wysłać tam jakieś oddziały, a następnie całkowite unicestwienie talibów. Obojętnie czy to z dronów czy samolotów. Talibowie używają tylko argument siły i drwią sobie z rozmów nie chcąc iść na kompromis. Skoro rozumieją siłę to może zmiękną gdy i wobec nich użyje się siły nie pacząc na poprawność polityczną itp. Przez tydzień będą o tym trąbić w TV, ale potem wszyscy o tym zapomną. Inną sprawą jest że Trump zaprzepaścił szansę na utworzenie nowego kraju pokroju Izraela. Przecież Kurdowie mogliby stać się kolejnym ważnym sojusznikiem na bliskim wschodzie. Nawet Izrael by przyklasnął i pomógł, by mieć niedaleko świecki kraj z którym może się dogadać. Z pogrążonej w wojnie północno-wschodniej części Syrii i niestabilnej części Iraku utworzyć państwo Kurdyjskie. Skoro powstało Kosowo to czemu nie może powstać Kurdystan? Kurdowie to największy naród bez swojego państwa tak jak my kiedyś. Oni są w stanie zaprowadzić spokój na terenie który kontrolują co pokazały walki z terrorystami i bandytami w Syrii. A jeśli ludziom da się spokój i bezpieczeństwo oraz stabilne życie to reszta w postaci pomocy w budowaniu kraju poprzez uzdatnianie wody, drążeniu studni, budowy domów, szkolnictwa i służby zdrowia przyjdzie z czasem. To nic trudnego jeśli przyjmie się pomoc i zapewni bezpieczeństwo. My kiedyś też odbudowywaliśmy kraj po wojnie gdy nie było prądu i bieżącej wody, bo wszystko było zniszczone.

    1. W punkt

      Bardzo rozsądnie. Wolny Kurdystan byłby znaczącym elementem wsparcia normalności w tym rejonie.

    2. Hydaspes

      Co Kurdowie w Syrii, Turcji i Iraku, mają wspólnego z Talibami w Afganistanie? A co do używania rozwiązań siłowych, to życzę powodzenia. Raz, że Afganistan nie ma dostępu do morza, więc cała potęga morska może tylko stać i rdzewieć. Dwa, chcesz prowadzić kampanię z powietrza? Którędy? Przez Iran? Chiny? Rosję? Pakistan? To nie jest 2001, gdzie Waszyngton mógł sobie jeździć palcem po mapie, i gdzie nie wskazał, tam się pojawiały ich siły. Od tego czasu był kryzys ekonomiczny, klasa średnia dorżnięta, kręgosłup moralny złamany, uzbrojenie coraz droższe, dług coraz większy, zamiast przyciągać rekruta to zastanawiają się ile dodatkowych płci może mieć wkładka mięsna, a Ty chcesz znowu bombardować jaskinie i cywili, miesiącami, może latami?

  3. Ernst Stavro Blofeld

    Rząd Afganistanu spokojnie sobie da rade z talibanem to że wojska NATO się wycofują to dobrze bo nie będą przeszkadzać, jeszcze należało by pogonić reporterów, jedynie co by się należało zrobić to Afganistan uzbroić w odpowiednią broń, ze 3 baterie MLRS z przeszkolonym personelem trochę dronów odpowiednio duży zapas rakiet, kilka samolotów o sensownym udźwigu z bombkami burzącymi i napalmowymi i taliban z zapleczem szybko wyginie.

Reklama