Siły zbrojne
Defence24 DAY: Marynarka Wojenna z koncepcjami [RELACJA]
Z konferencji Defence24 DAY wynika, że w programie modernizacji technicznej Marynarki Wojennej RP cała uwaga decydentów skupiła się obecnie na zakupie fregat w ramach programu „Miecznik”. Panel „Marynarka Wojenna w nowych warunkach bezpieczeństwa” potwierdził, że kwestia znalezienia następców dla pozostałych klas okrętów jest jak na razie odsuwana w czasie i ogranicza się do prowadzenia prac koncepcyjnych.
Problem stanu sił okrętowych Marynarki Wojennej był poruszany w czasie konferencji Defence24 DAY wielokrotnie. O potrzebie modernizacji polskich siłach morskich mówił nawet Minister Obrony Narodowej Mariusz Błaszczak w czasie swojego wystąpienia wprowadzającego. Zarówno minister Błaszczak jak i inni rozmówcy skupiali się jednak głównie na realizowanym obecnie postępowaniu dotyczącym zakupu trzech fregat dla Marynarki Wojennej w ramach programu „Miecznik”.
„Wysiłku modernizacyjnego wymaga także Marynarka Wojenna. Dlatego w lipcu tego roku podpisano umowę pomiędzy Inspektoratem Uzbrojenia a konsorcjum PGZ Miecznik na dostawę trzech fregat dla Marynarki Wojennej. Kontrakt ten jest największym w historii zamówieniem dla krajowego przemysłu zbrojeniowego . W ramach programu Miecznik Marynarka Wojenna Rzeczypospolitej otrzyma trzy okręty wyposażone w nowoczesne systemy radiolokacyjne, artyleryjskie i rakietowe. Nowe fregaty będą realizować szeroki zakres zadań na polskich obszarach morskich i we współpracy z sojusznikami w ramach wspólnych misji, operacji i ćwiczeń”.
Unikano natomiast dyskusji na temat zakupu innych klas jednostek pływających, a szczególnie, gdy trzeba było udzielić informacji na temat okrętów podwodnych. Nie podjęto jej nawet w pierwszym, wspólnym dla wszystkich, wprowadzającym panelu konferencji Defence24 DAY, który miał odpowiedzieć: „jak zaangażować polski przemysł obronny w realizację Planu Modernizacji Technicznej do 2035 roku”.
Organizatorzy konferencji, doceniając wagę problemu, już w pierwszym bloku dyskusyjnym zaplanowali specjalny panel poświęcony siłom morskim RP: „Marynarka Wojenna w nowych warunkach bezpieczeństwa”. Był on o tyle ważny , że w dyskusji wzięli udział specjaliści z Marynarki Wojennej o dużej wiedzy i doświadczeniu: wiceadmirał Krzysztof Jaworski (dowódca COM-DKM), kmdr Tomasz Czapczyński, Szef Oddziału Morskich Systemów Walki w Inspektoracie Marynarki Wojennej Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych (DG RSZ), kmdr Przemysław Karaś, Dowódca Morskiej Jednostki Rakietowej (reprezentujący 3. Flotyllę Okrętów) oraz kmdr por. Jarosław Zbytniewski, z Oddziału Gestorstwa i Rozwoju Inspektoratu Marynarki Wojennej DG RSZ.
Dyskusję tę moderował kmdr por. rez. Maksymilian Dura – dziennikarz portalu Defence24.pl.
Zagraniczny przemysł dla programu „Miecznik”
Wprowadzeniem do polemiki o Marynarce Wojennej RP było sześć prezentacji, z których trzy były poświęcone samym fregatom, a kolejne dwie wyposażeniu, jakie przemysł zagraniczny (firmy Rafael i Rohde & Schwarz) proponuje na przyszłe „Mieczniki”. Propozycje dotyczące okrętów zaprezentowali przedstawiciele dwóch z trzech zagranicznych firm stoczniowych, które na obecnym etapie pozostały w programie „Miecznik”: hiszpańska stocznia Navantia oraz niemiecki holding stoczniowy tkMS (thyssenkrupp Marine System).
Jose Alfonso Cardona Peral – dyrektor ds. handlowych hiszpańskiego koncernu stoczniowego Navantia przedstawił w ogólnym zarysie propozycję budowy „Miecznika” w oparciu o projekt znanego okrętu przeciwlotniczego typu F100/F110. Na bazie tej jednostki zbudowano nie tylko pięć fregat dla sił morskich Hiszpanii, ale również trzy niszczyciele typu Hobart wykorzystywane obecnie przez Australię. Navantia uczestniczyła dodatkowo w budowie pięciu fregat przeciwlotniczych typu Fridtjof Nansen dla norweskich sił morskich.
Cardona Peral podkreślił jednak, że hiszpańskie portfolio jest o wiele szersze i obejmuje dodatkowo inne, bardzo skomplikowane jednostki pływające jak: śmigłowcowce desantowe/lekkie lotniskowce, okręty podwodne, oraz mniejsze okręty: klasy korweta (budowane np. dla Arabii Saudyjskiej) lub pełnomorski okręt patrolowy.
Hiszpanie są w stanie zapewnić dużą część wyposażenia dla tych okrętów. Jest to widoczne również w przypadku fregat przeciwlotniczych, pomimo że bazą kompleksu uzbrojenia tych jednostek jest amerykański system AEGIS z radarem AN/SPY-1 i wyrzutniami pionowego startu Mk41. Hiszpański przemysł w międzyczasie zbudował jednak własne zdolności i do produktów opracowanych m.in. przez koncern Lockheed Martin dołożył własne rozwiązania (w tym wchodzące w skład okrętowego systemu walki). Jest to bardzo duże osiągnięcie, ponieważ sprawa dotyczy fregat przeciwlotniczych, zdolnych do zwalczania celów powietrznych na średnich i dalekich dystansach, jak również rakiet balistycznych. Polskie okręty zbudowane w oparciu o projekt Navantii mogłyby więc stać się częścią europejskiego systemu obrony antybalistycznej.
Propozycję holdingu stoczniowego tkMS przedstawił niemiecki kontradmirał w stanie spoczynku Jonathan Kamerman. Ujawnił on nowe szczegóły budowy okrętów typu MEKO A-300 oraz potwierdził, że oparta na nich niemiecka oferta na budowę fregat w ramach programu „Miecznik” spełnia wszelkie wymagania Marynarki Wojennej, a dodatkowo jest wsparta propozycją współpracy „przemysł-przemysł” i „marynarka wojenna – marynarka wojenna”.
Zwracała uwagę przede wszystkim elastyczność projektu, który bez problemu można dopasować do potrzeb zamawiającego, jak również być modernizowany w przyszłości, w miarę zmieniających się zadań i zagrożeń. Osiągnięto to nie tylko dzięki koncepcji MEKO, ale również przez wprowadzenie pokładu zadaniowego na rufie – pod pokładem lotniczym. To właśnie tam znajduje się miejsce dla czterech standardowych kontenerów TEU z dodatkowym wyposażeniem oraz slip dla co najmniej dwóch łodzi motorowych (lub dronów nawodnych) o maksymalnej długości 11 m.
Cechą tkMS jest bardzo duże doświadczenie tego holdingu w budowaniu zakupionych okrętów w kraju zamawiającego. Tylko w przypadku rodziny fregat MEKO w sumie zbudowano 50 okrętów w 12 wyróżnianych typach dla 10 różnych marynarek wojennych (w tym dla 4 krajów NATO). Co ważne, ponad połowa z wyeksportowanych fregat tej klasy (56%) została zbudowana lub jest budowana w stoczni klienta.
W sumie holding stoczniowy tkMS wyprodukował lub uzyskał zamówienie w ostatnich latach na 116 okrętów nawodnych 22 typów z których 89 stanowiły jednostki pływające na eksport. Zostały one dostarczone lub zamówione przez 19 krajów tym 6 krajów NATO. Aż 48 z 89 eksportowanych okrętów (52 proc.) zostało zbudowanych lub jest budowanych w stoczniach państwa zamawiającego. Co więcej sześć z tych stoczni powstało od podstaw lub z pomocą Niemców zostało gruntownie zmodernizowane.
Trzeci prelegent - przedstawiciel Biura Projektów Morskich Polskiej Grupy Zbrojeniowej S.A. Antoni Pieńkos skupił się głównie na programie „Miecznik” tym bardziej, że występował w imieniu dyrektora tego projektu - Cezarego Cierzana. Przypomniał ogólne założenia programu oraz postępy prac nad konfiguracją zintegrowanego systemu walki.
Z prezentacji Antoniego Pieńkosa wynikało, że jak na razie to nie Marynarka Wojenna, ale PGZ dokonuje wyboru wyposażenia dla polskich fregat. Zamawiający (Inspektorat Uzbrojenia) ma bowiem dopiero otrzymać do wyboru w grudniu 2021 roku. trzy projekty koncepcyjne platform okrętowych. Równolegle z przygotowywaniem projektu platform w PGZ S.A, mają trwać prace nad jedną koncepcją zintegrowanego systemu walki. Koncepcja ta ma zostać dostarczona zamawiającemu również w grudniu 2021 roku.
„Zespół, który działa w ramach konsorcjum PGZ-Miecznik pracuje nad konfiguracją zintegrowanego systemu walki dla tych okrętów, ten proces trwa równolegle z wyborem i pracami z dostawcami platform”.
W pierwszym kwartale 2022 roku ma nastąpić wybór przez zamawiającego docelowej konfiguracji okrętu przygotowanej przez PGZ i zatwierdzenie Założeń Taktyczno-Technicznych, a po nim ma się zacząć etap projektowania. Zgodnie z harmonogramem w kwietniu 2023 roku ma się rozpocząć tworzenie dokumentacji technicznej i mają być wysyłane zapytania kooperacyjne do podwykonawców.
Obecnie zakłada się, że prace nad pierwszym okrętem mają się rozpocząć w 2023 roku i zakończyć w 2028 roku. Dwie kolejne fregaty mają zostać oddane do sierpnia 2033 roku i do sierpnia 2034 roku. Jeżeli chodzi o „system zarządzania walką”, to konsorcjum PGZ-MIECZNIK po zawężeniu liczby dostawców do czterech (Thales, Saab, Leonardo, Navantia) „prowadzi w tej chwili dialog z szerokim gronem podmiotów będących w stanie dostarczać rożnego typu systemy i podsystemy walki na te okręty”.
PGZ postanowiła przy tym zmienić swoje podejście do współpracy ze środowiskiem eksperckim oraz ze środowiskiem mediów branżowych i chce zacząć budować „pełne zrozumienie i pełną transparentność, jeżeli chodzi o program Miecznik”. Już pod koniec października 2021 roku ma dojść do pierwszego spotkania ze środowiskiem eksperckim i mediów w PGZ Stoczni Wojennej w Gdyni. Spotkania takie mają się odbywać cyklicznie.
W pewien sposób kontynuacją wystąpienia przedstawiciela PGZ były prezentacje dwóch kolejnych panelistów, reprezentujących dostawców systemów i podsystemów walki na „Miecznika”.
Pierwszym z nich był Capt. (rez. NAVY) Yoram Israeli z izraelskiej firmy RAFAEL, który przedstawił szeroki zakres produktów zwiększających według niego możliwości bojowo-obronne polskich fregat.
Wśród tych rozwiązań zwrócono szczególnie uwagę na:
- rodzinę zdalnie sterowanych wieżyczek artyleryjskich typu TYPHOON, na których można montować różnego rodzaju małokalibrowe systemy artyleryjskie i karabiny maszynowe;
- rodzinę morskiej wersji rakiet przeciwpancernych SPIKE (typu SPIKE NLOS o zasięgu ponad 32 km i SPIKE ER o zasięgu ponad 10 km);
- okrętowe systemy optoelektroniczne (w tym system obserwacyjno-celowniczy Sea Spotter oraz głowica Toplite),
- system przeciwlotniczy C-Dome (ze sprawdzonymi w obronie miast izraelskich pociskami Tamir, które działając z zestawu lądowego Iron Dome odnotowały już tysiące bojowych przechwyceń);
- okrętowe systemy walki elektronicznej (w tym aktywne, wystrzeliwane zakłócacze radioelektroniczne C-GEM oraz okrętowe urządzenia zakłócające z aktywnymi antenami ścianowymi).
Niewątpliwą zaletą Rafaela jest jego przygotowanie do szerokiej współpracy z innymi, zagranicznymi firmami na całym świecie. W Polsce dobry przykładem tej zdolności jest spółka Mesko i podjęta tam, licencyjna produkcja przeciwpancernych pocisków kierowanych SPIKE.
W przypadku niemieckiej firmy Rohde & Schwarz jej przedstawiciel Michael Niewöhner skupił się przede wszystkim na okrętowym systemie Walki Elektronicznej. Nie jest to jednak jedyny produkt, jaki jest proponowany dla „Mieczników”. Firma Rohde & Schwarz dostarcza bowiem od ponad 20 lat urządzenia łączności na polskie okręty, które są przez załogi bardzo dobrze oceniane.
System Walki Elektronicznej jest rozwiązaniem Rohde & Schwarz mniej znanym, tym bardziej, że Polsce proponuje się najnowszą wersję urządzenia, które jest już przygotowane na działanie w środowisku, gdzie występują najnowszej generacji stacje radiolokacyjne, z nieregularnym przeszukiwaniem przestrzeni (elektronicznie kształtowaną i sterowaną wiązką) oraz o bardzo małej mocy nadawanej (radary LPI). Te systemy radiolokacyjne ze względu na cenę są coraz bardziej dostępne i dzięki temu trzeba je już uważać za zagrożenia występujące bardzo często.
Trudności w ich wykryciu zmniejszają przewagę zasięgową, jaką wcześniej miały urządzenia rozpoznawcze nad radarami aktywnymi. Dlatego stworzono system, który może działać w środowisku o dużym zagęszczeniu emisji elektromagnetycznych, zdolny do wczesnego wykrywania bardzo „słabych” sygnałów (do odległości 80 km), o bardzo szybkim skanowaniu szerokiego pasma częstotliwości.
Wszystkie te rozwiązania mogą być z łatwością integrowane w dowolnym, okrętowym systemie walki będąc nie tylko urządzeniem ostrzegawczym, ale również pełnowartościowym sensorem (dostarczając informacje o miejscu i rodzaju wykrytych źródeł promieniowania elektromagnetycznego) i efektorem (pozwalając na pasywne i aktywne zakłócanie urządzeń elektronicznych przeciwnika, w tym głowic naprowadzających rakiet przeciwokrętowych). Zaletą niemieckiego systemu jest również zintegrowany system antenowy urządzeń Walki Elektronicznej, który z łatwością można zamontować na okręcie i w którym są nie tylko łączone urządzenia rozpoznania radiolokacyjnego, ale również łączności.
Marynarka Wojenna to nie tylko duże okręty bojowe i MJR
Debata podsumowująca panel: „Marynarka Wojenna w nowych warunkach bezpieczeństwa” była o tyle trudna, że ocena MW oraz szczegółowe plany modernizacji MW są niejawne. Obecni na panelu oficerowie nie mogli również występować w imieniu Marynarki Wojennej, dlatego odpowiadając na pytania moderatora mogli jedynie wyrażać swoje opinie w oparciu o własne doświadczenie i wiedzę. Wstępem do dyskusji miała być prezentacja na temat aktualnego stanu i rozwoju polskich sił morskich przygotowana przez Inspektorat Marynarki Wojennej Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych. Wykład przedstawiony przez kmdr Tomasza Czapczyńskiego, Szefa Oddziału Morskich Systemów Walki w IMW DG RSZ dotyczył jednak samej filozofii tworzenia planów modernizacyjnych, a nie ich obecnej zwartości.
Kmdr Czapczyński wyjaśniał więc, jak zmieniała się sytuacja geopolityczna od czasów Zimnej Wojny, dwadzieścia i dziesięć lat temu, podkreślił, że Rosja jest zagrożeniem nie tylko dla Polski, ale i całego świata i przypomniał, że w tym czasie okręty przechodziły metamorfozę: inne jednostki pływające były bowiem potrzebne w latach osiemdziesiątych, a inne są przydatne obecnie.
Kmdr Czapczyński przedstawił również jak wygląda cykl życia okrętu. Wskazał, że pierwsze dziesięć lat to sam proces pozyskiwania jednostki (do zakończenia badań kwalifikacyjnych), natomiast w Polsce okres eksploatacji trwa dłużej niż 30 lat. Przypomniał przy tym, że w międzyczasie zachodzą zmiany w technice.
„Strategia budowy sił okrętowych w oparciu o aktualne uwarunkowania bezpieczeństwa lub nawet zdefiniowane w perspektywie najbliższych 10 lat, jest podejściem nie do końca odpowiednim, krótkowzrocznym… Jedynym rozsądnym rozwiązaniem jest budowanie sił morskich o zrównoważonych zdolnościach, które pozwolą na stopniowe zwiększanie odpowiedzi na drabinę eskalacyjną przeciwnika poprzez stopniowe zwiększanie użytego potencjału odstraszania”.
W całej tej prezentacji zwracał szczególną uwagę wywód na temat sposobu stopniowego zwiększania „potencjału odstraszania”. Kmdr Czapczyński podkreślił, że potencjał ten zapewniają nie tylko silnie uzbrojone elementy, takie jak Morska Jednostka Rakietowa, okręty podwodne lub okręty rakietowe. Według przedstawiciela IMW DGRSZ są to rzeczywiście jednostki na „szczycie drabiny” i gotowe do użycia na etapie „gorącego konfliktu”. Jednak potrzebne są również elementy działające poniżej progu wojny, „które można użyć gdy ten konflikt narasta”.
Kmdr Czapczyński podkreślił, że ważny jest również „koszt-efekt” w konflikcie o niskim poziomie zagrożenia. „Nie wydaje się to zasadne używanie Morskiej Jednostki Rakietowej, tudzież okrętów rakietowych do zwalczania jednostek o niższej wartości, typu trałowiec, jednostka patrolowa, tudzież jeszcze mniejsze kutry i łodzie hybrydowe. Na tym poziomie będziemy używać adekwatnych środków ażeby pomimo wszystko przeciwnika odstraszać, ale i nie eskalować tego konfliktu do wysokiego poziomu”.
„Rozbudowa Marynarki Wojennej to nie tylko okręty podwodne, to nie tylko jednostki duże rakietowe, z dużym potencjałem bojowym… To również te drobne jednostki i o tym cały czas powinniśmy myśleć. To nie znaczy, że powinny być one stawiane na pierwszym planie podczas modernizacji technicznej, czy rozbudowy floty. One powinny być w odpowiednim czasie rozwijane” - powiedział komandor.
W planach zakupów są nie tylko fregaty
Cały ten wywód łączył się silnie z dwuslajdową prezentacją, przedstawioną przez moderatora, która miała być wstępem do faktycznej debaty. Prezentacja ta zawierała najważniejsze założenia koncepcji rozwoju Marynarki Wojennej i wskazywała na potrzebę pozyskania o wiele większej liczby jednostek pływających różnych klas niż tylko fregaty. Oba zaprezentowane slajdy zostały opracowane w marcu 2012 roku przez Sztab Generalny WP i zawarto w nich najważniejsze zamierzenia z planu zakupu okrętów i innego sprzętu dla polskich sił morskich.
Z prezentacji tej wynikało, że z wyznaczonych wtedy jako priorytet, pięciu zdolności (zdolność do rażenia, zdolność do przetrwania i ochrony wojsk, zdolność do rozpoznania, zdolność do wsparcia działań MW, zdolność do przerzutu i mobilności) jak na razie wykonuje się tylko dwa i to też nie w pełnym zakresie (4 z 10 zamierzeń). Celem prowadzonej później dyskusji miało być wyjaśnienie: z czego zrezygnowano i w jaki sposób zamierza się zapewnić wymagane zdolności bez zakupów - wskazywanych przed ośmiu laty za koniczne.
Teoretycznie najlepiej jest w przypadku „Zdolności do rażenia”. W 2012 roku zamierzono ją osiągnąć poprzez wprowadzenie trzech Okrętów Obrony Wybrzeża w ramach programu „Miecznik”, trzech okrętów patrolowych z funkcją zwalczania min w ramach programu „Czapla”, trzech okrętów podwodnych w ramach programu „Orka”, czterdziestu ośmiu wyrzutni rakiet nadbrzeżnych oraz sześciu śmigłowców zwalczania okrętów podwodnych (ZOP).
W czasie dyskusji nie odpowiedziano na pytanie, co poza fregatami byłoby potrzebne do realizowania zadań nie tylko w czasie konfliktu, ale również w czasie pokoju i kryzysu. Wskazano za to, że polskie siły morskie powinny być efektywne, powinny być zdolne do bycia wiarygodnymi na arenie międzynarodowej, zdolne do permanentnej, długiej obecności na różnych akwenach (w tym poza Bałtykiem) oraz zdolne do ochrony portów i linii komunikacyjnych. „Idziemy w dobrym kierunku, robimy to krok po kroku, to trwa”
Potwierdzono, że w planach są również małe okręty rakietowe, ale i obecne kutry rakietowe typu Orkan są zdolne do wykonywania zadań, czego dowiodły wykonując na początku września 2021 roku por raz pierwszy strzelanie rakietami RBS-15.
Czytaj też: Orkany odpaliły rakiety przeciwokrętowe [FOTO]
Kolejnym tematem dyskusji był sposób pozyskiwania fregat i związanego z nimi wyposażenia. Z prezentacji przedstawionych w czasie panelu wynikało, że wszystkie proponowane przez firmy Navantia, Babcock i TKMS okręty będą spełniały wymagania Marynarki Wojennej. Dlatego przy wyborze powinny liczyć się nie tylko właściwości bojowe samych platform, ale również to, co zostanie zaoferowane razem z nimi dodatkowo: w ramach współpracy z przemysłem i polskimi siłami morskimi. Reprezentujący gestora kmdr Czapczyński potwierdził, że rzeczywiście nie chodzi tylko o sam okręt (chociaż jest on bardzo ważny), ale również o „rozbudowę naszego potencjału stoczniowego, o rozbudowę i wzmocnienie potencjału intelektualnego, o zatrudnienie rzeszy pracowników, inżynierów, wysoko wykwalifikowanej kadry”.
Nie określono jednak konkretnie, w jaki sposób i kto będzie dokonywał ostatecznego wyboru. Z jednej strony wskazuje się bowiem, że „okręt jako platforma” będzie wybierany przez szeroko pojęte „wojsko” („wojsko określało bowiem warunki, wymagania, opisało je i przesłało do jednostki zamawiającej – czyli Inspektoratu Uzbrojenia”). Z drugiej jednak strony informuje się, że „przygotowane, wstępne założenia taktyczno-techniczne przedstawiały, co chcemy dostać, mniej więcej… na tych trzech projektach będą skonfigurowane te wszystkie systemy i będą nam zaprezentowane i wtedy my będziemy podejmowali decyzję”. Wskazuje się też, że „na pozostałe elementy kontraktu będzie miało znaczący wpływ Ministerstwo Rozwoju, Ministerstwo Finansów, itd.”.
Sprawą otwartą pozostaje zakup trzech okrętów podwodnych w ramach programu „Orka”. Na pytanie, czy w ogóle jest możliwa odbudowa sił podwodnych, gdy tak duże środki idą na fregaty odpowiedziano jednak, że tak. W przypadku okrętów podwodnych admirał Jaworski stwierdził wyraźnie: „Wiemy, że okręty podwodne będą”. Wyjaśnił również, że „my dalej myślimy o gap filerze, my z tego nie zrezygnowaliśmy”.
W czasie dyskusji wskazano dodatkowo, że pomimo wycofania okrętów podwodnych typu Kobben, nie zrezygnowano z utrzymywania ich załóg. Kmdr Karaś pełniący obecnie obowiązki szefa sztabu 3. Flotylli Okrętów wyjaśnił, że załogi wycofanych okrętów podwodnych nie znikną. „Są już tworzone dwa zespoły organizacyjne, w których będą skupieni specjaliści z obu Kobbenów, również specjaliści którzy przyszłościowo powinni obsadzić okręty, niezależnie od tego, jakie okręty byłyby pozyskane… Pozyskanie okrętów pomostowych jest na razie wstrzymane, ale na pewno będą sformowane dwa zespoły, w których członkowie załóg okrętów będą oczekiwali, będą się szkolić i będą oczekiwali na nowe okręty”. Te zespoły mają być przygotowywane także „pod gap-fillera”.
W czasie panelu nie udało się wyjaśnić, w jakim systemie będą działały zakupione cztery śmigłowce AW101. Moderator przypomniał, że zasięg pokładowych sensorów jest na tych statkach powietrznych na tyle mały, że powinny być one wykorzystywane bardziej do odszukiwania okrętów podwodnych, niż ich szukania. Tak właśnie działało kilkanaście śmigłowców ZOP typu Mi-14PŁ, których uzupełnieniem (teoretycznie) miały być kutry ZOP projektu 918M oraz dwie linie stacjonarnych pław MG-409, rozwijane z brzegu, prostopadle do linii brzegowej (tworząc bariery).
Przedstawiciele MW wyjaśnili jedynie, że jak na razie wsparciem dla tych śmigłowców mają być obie fregaty typu Oliver Hazard Perry, które zdolności ZOP mają bardzo dobrze rozwinięte. Przypomniano również, że: „trwa postępowanie na wyłonienie dostawcy śmigłowców pokładowych. Miejmy nadzieję że ono zakończy się niebawem i śmigłowce te może nawet wejdą wcześniej na wyposażenie, niż powstaną Mieczniki”. Potencjał tych śmigłowców na pewno będzie o wiele większy niż na tych, które obecnie wykorzystujemy. Na pewno będą pławy hydroakustyczne, na pewno będą nowoczesne stacje hydro opuszczane, nowoczesne radary, głowice optoelektroniczne”.
Kmdr Czapczyński wskazał też, że trwają prace nad koncepcją „autonomicznych, bezzałogowych jednostek, które w przyszłości mogłyby też uczestniczyć w zwalczaniu okrętów podwodnych”.
W przypadku „zdolności do rozpoznania”, w 2012 roku planowano ją utrzymać poprzez wprowadzenie dwóch nowych okrętów rozpoznawczych, trzech kompletów bezzałogowych dronów pionowego startu (dla okrętów) oraz trzeciego kompletu dronów powietrznych działających z lądu. Admirał Jaworski wyjaśnił, że „drony już mamy. Nawet były pierwsze próby w tym roku zaadoptowania ich do wskazywania celów. Mamy cały system i ten system działa. W tej chwili mówimy tylko o wymianie na nowsze. Mamy system, który jest sprawny i zapewnia rozpoznanie”.
Kmdr Czapczyński potwierdził również, że w planie modernizacji technicznej znajdują się drony powietrzne przeznaczone na pokłady okrętów nawodnych. Stwierdził jednak, że „nie dotyczą one konkretnie odpowiedzialności Marynarki Wojennej, bo jednak pozostają one w domenie Sił Powietrznych… Rozmowy są bardzo zaawansowane”. Wskazał dodatkowo, że przydatne by było, by takie drony pojawiły się wcześniej niż „Mieczniki”. Obecnie wykorzystywane fregaty typu OHP mają bowiem pokład lotniczy i mogłyby takie systemy wykorzystywać bez problemu.
Z kolei kmdr Karaś wskazał, że osobiście nie uważa za słuszne wprowadzenie w strukturę MJR bezzałogowych statków powietrznych. Uważa on bowiem, że dane dla nadbrzeżnych dywizjonów rakietowych dalekiego zasięgu powinny być przekazywane z wyższych szczebli dowodzenia. Potwierdził jednak, że badania nad możliwością wskazywania celów morskich dla rakiet w MJR już były prowadzone (w kraju i podczas międzynarodowych ćwiczeń w Estonii i na Litwie) i „to jest jeden z kierunków, który chcielibyśmy rozwijać. Widzimy pozytywne aspekty takiego wykorzystania dronów”.
Według dowódcy MJR współpraca obecna z sekcjami operatorów dronów jest tylko „taką protezą” do budowy właściwego systemu, który zabezpieczyłby nadbrzeżne dywizjony rakietowe w pełną informację w zakresie morskiej świadomości sytuacyjnej. Do otrzymania takiego rozpoznanego obrazu sytuacji nawodnej MJR jest gotowa: „jesteśmy sieciocentryczni, jesteśmy w stanie odebrać taką sytuację od dowództwa szczebla nadrzędnego, od jednostki, instytucji, która takie zobrazowanie mogłaby nam przekazać… Moim oczekiwaniem byłoby otrzymanie pełnej informacji bojowej np. od dowództwa wyższego szczebla, a informacja co do konkretnego wskazania celu, to jest coś co możemy zabezpieczyć właśnie przez współdziałanie z sekcjami Wojsk Specjalnych”.
W przypadku zdolności do przetrwania i ochrony wojsk przedstawiciele Marynarki Wojennej nie potwierdzili, by był plany rezygnacji przez polskie siły morskie z wykorzystania śmigłowców SAR. Nie wyjaśniono jednak, dlaczego nie planuje się zakupu takich helikopterów podkreślając, że jest to w gestii Inspektoratu Sił Powietrznych, że obecny system działa – głównie w oparciu o zmodernizowane śmigłowce W-3 oraz że cztery zakupione już AW101 będą śmigłowcami uniwersalnymi.
Brak czasu nie pozwolił na przedyskutowanie działań związanych z pozyskaniem zdolności do przerzutu wojsk (ze względu na zapowiadane osiem lat temu plany wycofania do 2022 roku okrętów transportowo-minowych), jak również nowych zdolności związanych ochroną platform wiertniczych, morskich farm wiatrowych i wydobywaniem zatopionej w Bałtyku amunicji i broni chemicznej.
Wyjaśniono jednak, że Marynarka Wojenna jest przygotowana na nowe zagrożenia, jakie pojawiły się np. po rozbudowaniu przez Rosjan portu w Primorsku nad Zalewem Wiślanym i przebazowaniu tam dwóch szybkich kutrów desantowo-szturmowych projektu 02510 typu BK-16 oraz pond piętnastu szybkich łodzi motorowych. „Bez szczegółów, ale mamy takie plany, jesteśmy pod tym względem zabezpieczeni…. Mówimy o systemie, który nas zabezpiecza przed tego typu działaniami” - poinformowano.
Rok dronów, po co Apache, Ukraina i Syria - Defence24Week 104