Reklama

Geopolityka

Autonomia strategiczna UE Cz. I - czym jest i w jakim kierunku zmierza?

Fot. Lt. Col. Travis Dettmer / domena publiczna
Fot. Lt. Col. Travis Dettmer / domena publiczna

Henry John Temple (brytyjski Premier w latach 1855–1858 oraz 1859–1865) stwierdził; „Anglia nie ma wiecznych wrogów ani wiecznych przyjaciół, ma tylko wieczne interesy”. Czy mając na uwadze Brexit, można stwierdzić „UE nie ma wiecznych wrogów ani wiecznych przyjaciół, ma tylko wieczne interesy?”. Czy patrząc na własne podwórko możemy stwierdzić „Polska nie ma wiecznych wrogów ani wiecznych przyjaciół, ma tylko wieczne interesy.”? Czy Unia Europejska (UE), wie w którym kierunku zmierza? – pyta na łamach Defence24.pl płk. rez. Jacek Dankowski, były zastępca Attache Obrony RP w Republice Włoskiej.

Głównym celem projektu jest określenie roli UE w procesie realizacji Europejskiej Autonomii Strategicznej (EAS). Pierwsza koncepcja EAS pojawiła we francusko-brytyjskiej deklaracji wydanej w 1998 r. i odnosiła się do ambicji Unii w polityce zagranicznej i bezpieczeństwa (w skrócie chodziło o zbudowanie zdolności do prowadzenia operacji militarnych w sposób niezależny). Z bieganiem lat EAS została rozszerzona o kwestie dotyczące przemysłu i technologii. W 2013 r. EAS znalazła odzwierciedlenie w konkluzjach Rady Europejskiej jako cel działań UE w ramach Wspólnej Polityki Bezpieczeństwa i Obrony (WPBiO).

W 2016 r. nowa Strategia Globalna UE wskazała EAS jako nadrzędny poziom ambicji dla działań Unii w obszarach: polityka zagraniczna, obronna, kosmiczna, cyberbezpieczeństwo, polityka cyfrowa, nowe technologie, przemysł, łańcuchy dostaw, zdrowie publiczne i farmaceutyka, handel i bezpośrednie inwestycje zagraniczne, dyplomacja i pozostałe polityki zewnętrzne. Według Josepa Borrella, autonomia nie powinna zakładać całkowitej niezależności ani izolacji od reszty świata. Powinna się raczej wiązać ze zdolnością do samodzielnego myślenia oraz do działania zgodnie z własnymi wartościami i interesami. Unia Europejska musi osiągnąć ten rodzaj autonomii, a zarazem wzmocnić swoje sojusze i nie rezygnować z przywiązania do multilateralizmu i otwartości.

Reklama
Reklama

Wydaje się, że dyskusja nt. autonomii strategicznej UE jest co najmniej złożona. Złożoność ta jest wynikiem konfliktu interesów narodowych podmiotów wewnętrznych wspólnoty oraz czynników zewnętrznych, mających znaczny wpływ na podmiotowość UE w świecie. W coraz bardziej turbulentnej sytuacji międzynarodowej, w tym przy  pogłębianiu się rywalizacji geopolitycznej pomiędzy mocarstwami oraz wzroście konkurencji, UE stoi przed poważnymi wyzwaniami strategicznymi. UE działa na kilku frontach, m.in. podejmując wysiłki odtworzenia na nowo partnerstwa transatlantyckiego z USA. Oficjalnie podejmuje wysiłki w ramach stałej współpracy strukturalnej (PESCO), jednocześnie rozmawiając z NATO w zakresie wzajemnego eliminowania luk w zdolnościach obronnych Sojuszu i UE. UE kładzie nacisk na rozwijanie nowego Europejskiego Funduszu Obronnego (EFO), który ma zwiększyć zdolności europejskiego przemysłu wojskowego, w tym w zakresie badań i zakupu uzbrojenia.

Wydaje się, że pożądaną sytuacją byłoby, gdyby UE jako całość była na tyle silna, stabilna i kompatybilna wewnętrznie, że w momencie pojawiania się wszelkich zagrożeń bezpieczeństwa, nie tylko tych militarnych, jak najszybciej i najskuteczniej była w stanie dokonać wymiany informacji i udzielić wsparcia, w tym także transgranicznego. Do zapewnienia kompatybilności i interoperacyjności niezbędne są jednak wspólne standardy, które na dzień dzisiejszy nie zostały wyraźnie zdefiniowane oraz równe traktowanie wszystkich państw członkowskich. W wymiarze choćby wojskowym inne standardy mają europejskie grupy bojowe, a inne NATO, czy też poszczególne państwa zarówno UE jak i NATO.

Skala i zasięg wyzwań jakie stoją przed UE, w tym w zakresie bezpieczeństwa nie zawsze mieszczą się w zakresie działania NATO (Sahel, Libia, wschodnia część Morza Śródziemnego). Wyzwania te wymagają stanowczej reakcji ze strony Europy. Zatem zadaniem UE jest określenie wspólnego stanowiska, które będzie podstawą do działań na rzecz utrzymania regionalnej stabilności, przy jednoczesnym wychodzeniu naprzeciw potrzebom i interesom poszczególnych państw członkowskich. W tym kontekście UE powinna dążyć do opracowania własnych ram monitorowania i analizowania zagrożeń, które będą wspierały podejmowanie efektywnych działań w czasie i przestrzeni. Do tego ma służyć Strategiczny Kompas UE. Dyskusja o UE to nie tylko obronność i bezpieczeństwo. To również zdrowie publiczne, edukacja, systemy podatkowe, współzależność gospodarcza, wspólny przemysł obronny, przeciwdziałania terroryzmowi i cyberprzestępczości, pozyskiwanie surowców, wspólna komunikacja strategiczna, w tym media społecznościowe i innych platformy medialne i cyfrowe, a także technologie 5G.

Osiągnięcie autonomii strategicznej powinno zmierzać również do równego i partnerskiego korzystania z siły europejskiego jednolitego rynku. Dzięki ogromnemu rozmiarowi i zasięgowi oferuje on wiele możliwości chronienia europejskich interesów (ale czy wszystkich państw na równi?) w obszarze infrastruktury krytycznej, inwestycji zagranicznych, państwowych dotacji (z których korzystają niektórzy inwestorzy zagraniczni), czy też eksportu produktów podwójnego zastosowania (wojskowego i komercyjnego). To też dążenie do wzajemności w relacjach gospodarczych z Chinami, pomimo zauważenia nierówności w stosunkach gospodarczych pomiędzy UE i Państwem  Środka. Z zastrzeżeniem, że międzynarodowa ekspansja Chin nie może odbywać się kosztem interesów i wartości UE per se, oraz państw członkowskich.

Wydaje się zatem, że nadrzędnym celem UE, płynącym z Koncepcji EAS, musi być wzmocnienie roli i wpływu UE w świecie, tak aby wspólnota była postrzegana jako preferowany partner, realizujący swoje ambicje. Wewnętrznie natomiast, aby wszystkie podmioty tworzące Wspólnotę Europejską były traktowane na równi i z poszanowaniem ich wartości, stanowiących kompilację wartości UE (oddolnie nie odgórnie). W kontekście powyższego należy odnotować, że tegoroczna wizyta Josepa Borella w Rosji, w chwili ogromnych napięć na linii UE – Rosja, pokazała unijną niedojrzałość w prowadzeniu twardych rozmów z agresywnym przeciwnikiem i nadszarpnęła wizerunek całej Unii. Należy również odnotować ważne stanowisko w debacie nt. EAS jaki zajęła minister obrony Niemiec Annegret Kramp-Karrenbauer, która podkreśliła, że „pełna autonomia strategiczna UE jest nierealna.” (czyżby ta myśl wpisywała się w ewentualne interesy Niemiec?). Należy też zwrócić uwagę, że zakładano, iż w 2020 r. w operacjach prowadzonych w ramach unijnej WPBiO będzie uczestniczyć 44,7 tys. żołnierzy. Wiadomym jest, że było ich ok. 3 tys. Ponadto należy odnotować, że UE planowała wyłożyć 13 mld euro na Europejski Fundusz Obronny w perspektywie lat 2021-27. Rzeczywistość pokazała, że może to być jednak tylko 7,95 mld euro. Czynniki te dają argumenty przeciwnikom autonomii strategicznej UE.

Zatem jak to przeważnie bywa, ścierają się poglądy zwolenników i przeciwników, w tym wypadku UE. Być może więc (była) kanclerz Angela Merkel ma rację mówiąc: „My, Europejczycy, musimy naprawdę wziąć swój los w swoje ręce. Musimy stanąć na własnych nogach”. Pamiętać należy, że innego zdania była Margaret Thatcher (premier Wielkiej Brytanii w latach 1979-1990 z ramienia Partii Konserwatywnej) mówiąc: „Zwyczajowo mówi się, że to niewyobrażalne, aby WB wystąpiła z UE. Ale unikanie tego typu rozważań to nędzna namiastka własnych sądów.”, i dodając: „Powołanie do życia UE było największą głupotą naszych czasów.”

Obecnie Unia Europejska prowadzi szeroką debatę nt. autonomii strategicznej UE, innymi słowy by Unia była niezależna i zjednoczona. Niezależna od innych aktorów międzynarodowych jak Stany Zjednoczone (przy jednoczesnej współpracy z USA), Chiny czy Rosja. Zjednoczona, czyli mówiąca jednym głosem i odporna na rozgrywanie państw europejskich między sobą przez czynniki zewnętrzne. Tylko, czy to ma szansę się powieść w sytuacji, kiedy EAS jest rozumiana rozmaicie w różnych państwach członkowskich UE. Nie wszystkim ten termin przypadł do gustu, niemniej mimo wszystko zwrot autonomia strategiczna jest coraz swobodniej używana na forum UE. Należy zaznaczyć, że w trakcie sesji Rady Europy, wszyscy przywódcy zgodzili się, że „osiągnięcie strategicznej autonomii przy zachowaniu otwartej gospodarki jest jednym z kluczowych celów Unii”. Idąc dalej europosłowie uznali, że COVID-19 dał sygnał ostrzegawczy dla Europy, która potrzebuje silniejszej, bardziej zjednoczonej, asertywnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa.

image
Fot. Eurocorps

 

Przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel mówiąc o autonomii strategicznej UE podkreślił: „EAS. Czy suwerenność? Różne koncepcje i słowa przyjmują inne znaczenie w zależności od kontekstu. Ale przede wszystkim chciałbym wyprzedzić oskarżenia: autonomia to nie protekcjonizm. A jest dokładnie odwrotnie”.

W tym kontekście Polska zwraca uwagę, że słowa przyjmują inne znaczenie w zależności od punktu siedzenia, a niektóre państwa unijne stosują podwójne standardy (nota bene jeszcze nie uzgodnione). Premier Mateusz Morawiecki podczas Rady Europejskiej mówił, że „wszyscy zgadzają się, iż należy poszerzać obszary uwspólnotowienia, tymczasem później z Brukseli płyną sygnały ograniczające konkurencje w sektorze usług (pakiet mobilności)”. Premier RP zauważył, że „jeśli koncepcja autonomii strategicznej zostanie źle zrozumiana przez naszych sojuszników, może to negatywnie wpłynąć na stosunki transatlantyckie z USA. Zaznaczył, że europejska autonomia strategiczna w dziedzinie bezpieczeństwa i obronności jest trudnym zagadnieniem nie tylko dla Polski.”

Warto zauważyć, że w rocznym sprawozdaniu z realizacji Wspólnej Polityki Zagranicznej i Bezpieczeństwa w 2020 roku podkreślono, że UE "musi bronić swoich interesów, wartości i porządku międzynarodowego gwarantującego multilateralizm, demokrację i respektowanie praw człowieka. Istnieje zasadnicza potrzeba zintensyfikowania wysiłków UE na rzecz uzyskania większej autonomii strategicznej”. Zdaniem europarlamentarzystów Unia „może aktywnie przyczyniać się do przezwyciężania i rozwiązywania konfliktów na całym świecie poprzez misje i operacje WPBiO, zwłaszcza w sąsiedztwie UE". Parlament wezwał przy tym KE do „przedstawienia i wdrożenia ambitnego, strategicznego programu prac Europejskiego Funduszu Obronnego, który ma na celu zintensyfikowanie wspólnych działań i współpracy transgranicznej w całej UE". Przypominając, że „skuteczna międzynarodowa kontrola zbrojeń, rozbrojenie i nieproliferacja są kamieniem węgielnym globalnego i europejskiego bezpieczeństwa i stabilności",

Europarlamentarzyści zwrócili uwagę na „niepokojącą tendencję do nieprzestrzegania lub nieprzedłużania globalnych traktatów dot. kontroli zbrojeń" (INF). Zauważa się jednak, że zwiększenie roli UE w zapewnianiu bezpieczeństwa i dobrobytu w sąsiedztwie, będzie możliwe tylko wtedy, gdy państwa członkowskie wniosą niezbędne zasoby i siłę w ramach WPBiO. Oznaczałoby to, że Unia powinna nadal rozwijać swój autonomiczny potencja i wzmacniać swoją odporność na liczne zagrożenia, w tym hybrydowe i cybernetyczne.

W samej UE istnieją znaczne różnice w kwestii postrzegania autonomii. Nie jest wiadomym, jak bardzo mają być powiązane kwestie bezpieczeństwa i obrony w ramach UE z NATO. W jakim zakresie i czy w ogóle powinny być autonomiczne od USA. Wiadomym jest, że niektórym państwom UE zależało na wyborze Joe Bidena na prezydenta USA z powodu wsparcia Europu przez USA (np. NS2). Inni wolą, aby powrócił Donald Trump, szczególnie te państwa graniczące z Rosją. Prezydent Litwy Gitanas Nauseda twierdzi, że „jako UE musimy wykorzystać prezydenturę Joe Baidena do ożywienia transatlantyckich stosunków. Starać się do zaangażować USA w unijne inicjatywy w zakresie bezpieczeństwa i obrony”.

Wśród Europejczyków słychać też głosy, że autonomia strategiczna Unii Europejskiej to aspiracje bez pokrycia. Biorąc pod uwagę, że autonomia strategiczna to termin w którym UE miałaby prerogatywę do podejmowania decyzji wobec innych krajów (Bliskiego Wschodu, Rosji, Chin, Afryki), a decyzje te są uwzględniane przez państwa, wątpliwości te mogą być zrozumiałe. Żeby do tego jednak doszło musi zaistnieć możliwość zademonstrowania realnej i wiarygodnej siły militarnej. W innym wypadku nikt nie będzie UE traktował poważnie. Natomiast realna siła wojskowa, to nie tylko struktury wojskowe zbudowane według ustalonych standardów i zdolności, ale też koordynacja sektorów technologicznych, badań naukowych oraz jedność gospodarcza i finansowa.

Wydaje się jednak, że na dzień dzisiejszy żadna z tych kwestii nie istnieje realnie w UE, co poddaje pod wątpliwość jej sprawność działania. Eksperci europejscy zauważają przy tym, że USA będą słuchać Unii, ale na pierwszym planie będą interesy USA, które muszą mierzyć się z globalnymi wyzwaniami (Chiny, Rosja, Azja, mniej Bliski Wschód) z punktu widzenia interesu USA. Zauważono jednocześnie, że międzynarodowy handel działa, gdyż normy i zasady, na których się opiera, są pod kontrolą amerykańskich sił zbrojnych. Pomimo tego, że USA prowadzą rywalizację wielkich mocarstw, Europa nie straciła zainteresowania USA. Jednak wsparcie udzielane przez Waszyngton Europie będzie determinowane relacjami z Chinami i Rosją.

USA same w sobie nie twierdzą jednoznacznie, że UE i Stany będą miały zawsze takie same interesy polityczne i bezpieczeństwa. Mogłoby to oznaczać, że UE musi być w stanie sama wziąć odpowiedzialność za swoje szeroko pojmowane bezpieczeństwo. Z drugiej strony USA są jednak zdeterminowane, by pozostać kluczowym graczem w kwestii bezpieczeństwa UE, Polski i wschodniej flanki NATO. Wydaje się zatem konieczne, aby europejscy politycy i urzędnicy wyraźnie stwierdzili, że idea autonomii strategicznej nie jest wymierzona w USA, a integrację europejską w sferze bezpieczeństwa należy rozumieć jako unijny filar NATO. W przeciwnym razie, Europa może doświadczyć sytuacji, kiedy to USA zmniejszą swoją obecność wojskową w regionie, a Unia nie będzie w stanie samodzielnie się obronić.

O suwerenności europejskiej mówi z naciskiem prezydent Francji Emmanuel Macron, z którego słów wynika (interpretacja Oliviera de France, dyrektora ds. badań w paryskim Institut de Relations Internationales et Stratégiques), że „Francja rozumie autonomię jako zdolność do wyboru własnych ograniczeń przez państwo zgodnie z własną wolną wolą. W tym rozumieniu, europejska autonomia strategiczna oznaczałaby wybór przez państwa członkowskie ograniczeń wynikających z ram instytucjonalnych Unii Europejskiej w miejsce ograniczeń narzuconych przez USA lub innych graczy, z którymi niekoniecznie muszą mieć zgodne interesy i postrzeganie świata”. Macron otwarcie stwierdza, że „dzisiejsze NATO jest strukturą, która w swoich fundamentach jest już nieaktualna”. Pomimo tego, że próbował łagodzić swoje stanowisko, niesmak pozostał (być może wyrażony przy okazji AUKUS).

Idąc dalej niektórzy europosłowie wskazali na konieczność bliskiej współpracy Unii z jej sojusznikami, a także nawiązania "bardziej strategicznej współpracy z krajami trzecimi, opartej na zaufaniu i wzajemnych korzyściach". Jak się jednak okazuje aktualna wspólna polityka zagraniczna i bezpieczeństwa ma swoje deficyty z uwagi na niekorzystny potencjał UE. Zauważa się przy tym, że wzmocnienie przywództwa UE na arenie międzynarodowej jako preferowanego partnera z wyboru, może nastąpić jedynie w wypadku większego zjednoczenia i współpracy państw członkowskich. Zdaniem europarlamentarzystów niezbędna jest ściślejsza współpraca UE z ONZ i NATO, wspólne stawianie czoła regionalnym i globalnym wyzwaniom w zakresie bezpieczeństwa, takim jak sytuacje konfliktowe, kryzysy zdrowotne, zagrożenia hybrydowe, cyberataki i dezinformacja. PE wezwał państwa członkowskie, by rozważyły, czy decyzje w kwestiach związanych z prawami człowieka i sankcjami powinny być podejmowane większością głosów czy jednomyślnie.

Z praktycznego punktu widzenia stojące przed UE wyzwania sprowadzają się do przeciwdziałania uzależnieniu od strategicznych produktów, w tym chińskich i innych zagranicznych dostawców strategicznych w obszarach jak np. surowce, baterie, produkty medyczne i farmaceutyczne, półprzewodniki i narzędzia technologiczne. Kryzys pandemiczny ujawnił m.in. problemy z dostawami substancji potrzebnych do produkcji leków, których wiele jest produkowanych poza granicami UE z uwagi na niższe koszty. W tym wypadku UE musi bronić firmy przed nieuczciwą konkurencją spoza Wspólnoty, w tym przed wrogimi przejęciami. KE dokonując aktualizacji strategii przemysłowej zastrzegła, że środki unijne mogłyby obejmować „dywersyfikację podaży i popytu w oparciu o różnych partnerów handlowych, gdy tylko jest to możliwe, ale także gromadzenie zapasów i autonomiczne działanie, gdy zajdzie taka potrzeba". Idąc dalej celem zmniejszenia zależność od importu, kraje UE powinny łączyć zasoby na ważne projekty będące przedmiotem wspólnego europejskiego zainteresowania (IPCEI). Według agencji Reuters, IPCEI pozwoliłby rządom krajów UE na finansowanie przedsięwzięć w ramach łatwiejszych zasad pomocy państwa, a firmom na współpracę nad całym projektem, od pomysłu po produkcję.

Kwestie dotyczące autonomii strategicznej UE inaczej wyglądają z perspektywy USA, gdzie padają słowa, że UE straciła szansę na koordynację współpracy transatlantyckiej z uwagi na podpisanie umowy z Chinami. Według ekspertki waszyngtońskiego think tanku Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych Heather Conley, porozumienie dotyczące umowy inwestycyjnej (CAI) z Chinami osłabia UE jako podmiot oparty na wartościach. Jej zdaniem działania Unii w tej sprawie, to „bardziej pusta strategiczna symbolika niż strategiczna autonomia". Sprawa CAI odbiła się w Waszyngtonie szerokim echem nie tylko ze względu na rosnącą rywalizację amerykańsko-chińską, ale także dlatego, że porozumienie ogłoszono na kilka tygodni przed wprowadzeniem się do Białego Domu Joe Bidena. Conley dowodzi jednak, że umowa mimo wszystko nie wyrządzi nieodwracalnych szkód we współpracy USA-UE, to jednocześnie po oby stronach Atlantyku powinno się pamiętać o ryzyku dla relacji Bruksela-Waszyngton w przypadku braku koordynacji polityki wobec Pekinu. Dodaje, że sama Umowa nie jest zagrożeniem dla USA, ale to stracona szansa na koordynację. CAI jest manifestacją strategicznej autonomii UE, ale za jaką cenę?

By zawrzeć w dużej mierze symboliczną i słabą umowę inwestycyjną – której Chińczycy prawdopodobnie nie dotrzymają – osłabia się UE jako podmiot, oparty na wartościach, ale potrzebującej pilnej odbudowy stosunków transatlantyckich. Conley ostrzega przy tym, że umowa – jeśli zostanie wdrożona – może w niezamierzony sposób skutkować dalszym wewnętrznym podziałem UE, również w relacjach z Chinami. Chinami, które grają na podziały w UE. Conley wskazując na aspekt ekonomiczny, zauważa, że wszystkie państwa członkowskie UE, a zwłaszcza Niemcy, muszą pilnie zająć się konsekwencjami chińskich nieprzyjaznych działań gospodarczych i budować na nie odporność. W przeciwnym razie konkurencyjność gospodarcza Niemiec i UE może być w przyszłości zagrożona. Ekspertka CSIS ocenia, że gdy USA i UE są w takich sprawach jak CAI podzielone, to jedynymi, którzy na tym korzystają są Chiny i Rosja. Wyraża jednak nadzieję na szybką poprawę relacji transatlantyckich. W kontekście wypowiedzi Heather Conley należałoby jednak mieć na uwadze trójstronne porozumienie AUKUS (Australia, Wielka Brytania i USA).

„Armia Unii Europejskiej” – mrzonka czy realne wyzwanie?

Istotny głos w debacie nt. EAS zabrał Szef NATO Jens Stoltenberg, który wymienił listę wyzwań, z którymi żaden kraj ani kontyngent nie może się zmierzyć. Do wyzwań zaliczył: rosyjską agresję, międzynarodowy terroryzm, cyberataki, wzrost znaczenia Chin i zmiany klimatu. Dodał, że nie sama Europa, nie sama Ameryka Północna, ale Europa i Ameryka Północna razem, tym bardziej, że ponad 90% obywateli UE mieszka w państwach sojuszniczych z NATO.

W grudniu 2020 r. przewodniczący Komitetu Wojskowego Unii Europejskiej gen. Claudio Graziano wezwał do zwiększenia autonomii strategicznej Europy i zaapelował o rozbudowę potencjału militarnego Wspólnoty.

image
Fot. Eurocorps

Jednym z najważniejszych wątków debaty ścierających się wśród państw UE jest udzielenie odpowiedzi na co Unia powinna postawić, tj. europejska autonomia strategiczna, czy też europejski filar w NATO? Nie trudno wnioskować, że chodzi o dwóch głównych rozgrywających w UE, tj. Niemcy i Francję.

Prezydent Francji Emmanuel Macron  przedstawia wizję EAS w polityce zagranicznej i bezpieczeństwa oraz przemyśle zbrojeniowym (inicjatywy PESCO i Europejski Fundusz Obronny, w tym m. in. FCAS i MGCS), opartą o francuskie odstraszanie nuklearne w obronie zbiorowej Europy. Paryż uznaje, że Europa powinna rozwijać pełną podmiotowość w polityce międzynarodowej w związku z nasilającą się rywalizacją mocarstw (USA, Chin i Rosji) oraz rosnącymi rozbieżnościami w postrzeganiu „wartości i interesów” pomiędzy Europą a Stanami Zjednoczonymi. Francja za największe zagrożenie dla swojego i europejskiego bezpieczeństwa uznaje islamski terroryzm w Afryce i na Bliskim Wschodzie. Dlatego też Paryż dąży do rozwijania, w ramach autonomii strategicznej, samodzielnych zdolności operacyjnych do reagowania kryzysowego i odpowiadania na zagrożenia ze strony południa. W związku z tym Paryż mówi o Europejskiej Inicjatywie Interwencyjnej (EII), której deklarowanym celem jest wypracowanie „wspólnej kultury strategicznej, umożliwiającej zwiększenie zdolności państw europejskich do prowadzenia misji i operacji wojskowych w ramach UE, NATO, ONZ czy koalicji chętnych”. W konsekwencji Francja w coraz większym stopniu zaczęła włączać partnerów europejskich w prowadzone przez siebie operacje wojskowe w południowym sąsiedztwie UE (operacje Barkhane i Takuba w Sahelu, operacja morska EMASOH w cieśninie Ormuz). Nie należy zapominać, że francuska wizja autonomii strategicznej przewiduje w przyszłości nawet partnerstwo z Rosją. W tym kontekście Francja postuluje przeniesienie dyskusji (brak konkretów) dotyczących konsekwencji końca traktatu INF z forum NATO na forum UE-Rosja, przy ewentualnym uwzględnieniu moratorium Moskwy, wzywającego do zobowiązania do nierozprzestrzeniania systemów średniego i pośredniego zasięgu w Europie. Z polskiego punktu widzenia, nie ma co do tego wątpliwości, że takie podejście niewątpliwie zmarginalizowałoby politykę obronną i odstraszania na wschodniej flance.

Idąc dalej, Prezydent Macron podkreśla, że chodzi nie tyle o wzmocnienie wymiaru obrony zbiorowej wobec Rosji, ile o podkreślenie suwerenności i autonomii Europy jako równoprawnego gracza na arenie międzynarodowej. Co istotne, proponowany przez Paryż format strategicznego dialogu oraz kontekst międzynarodowy zyskuje na znaczeniu i popularności w Europie Zachodniej. Należy przy tym zauważyć, że w celu uzyskania strategicznej autonomii od Stanów Zjednoczonych, a przez to dążenie do utrzymania samodzielności w obszarze odstraszania nuklearnego, Francja pozostaje poza Grupą Planowania Nuklearnego w NATO, w skład której wchodzą wszystkie pozostałe państwa Sojuszu.

Inny głos, choć nie zawsze, płynie ze strony Niemiec. Berlin widząc konieczność wzmocnienia europejskiej podmiotowości w polityce zagranicznej i bezpieczeństwa, co wynika z przekształceń środowiska międzynarodowego (rosnąca pozycja Chin i Rosji),a przez to w obliczu zmian w polityce amerykańskiej (np. AUKUS), uznaje wprawdzie Paryż za najważniejszego partnera w tym obszarze. Daje jednak do zrozumienia, że zamiast budowy europejskiej autonomii strategicznej pod francuskim przywództwem, woli wzmacnianie polityki bezpieczeństwa w UE i europejskiego filaru w NATO. Tym samym nie chce, aby wzmacnianie potencjału obronnego Europy podważało Sojusz Północnoatlantycki. To, jak Berlin podejdzie do (neutralizacji) francuskiej propozycji dialogu strategicznego, stanowi tylko część wyzwania, przed którym obecnie stoją Niemcy.

Dla Berlina o wiele ważniejsza dla przyszłości odstraszania nuklearnego w Europie będzie decyzja w sprawie zastąpienia niemieckich myśliwców Tornado, służących obecnie do przenoszenia amerykańskiej broni jądrowej w ramach porozumienia nuclear sharing w NATO. Niemcy podkreślają jednocześnie, że odstraszanie nuklearne Europy gwarantuje NATO (amerykański potencjał nuklearny i porozumienie nuclear sharing). W kwestii odstraszania nuklearnego, Niemcy idą w „zeuropeizowanie” francuskiego potencjału nuklearnego – przeniesienie odpowiedzialności za podejmowanie decyzji o użyciu broni jądrowej na poziom unijny, utworzenie odpowiednich struktur w UE lub NATO i europejskie finansowanie.

Oczywiście takie rozwiązanie nie zostanie zaakceptowane przez Francję. Być może w tej kwestii decydujący głos będzie jednak miała Francja, wspierana przez niemiecki przemysł i związki zawodowe ostrzegające przed utratą miejsc pracy w Niemczech i negatywnymi konsekwencjami dla kompetencji technologicznych niemieckich firm w przypadku wyboru amerykańskiej oferty. Decyzja dotycząca zakupu następcy samolotów Tornado będzie raczej polityczna niż stricte wojskowa. W praktyce sprowadza się bowiem do wyboru pomiędzy koncepcją europejskiej autonomii strategicznej a europejskim filarem w NATO i utrzymaniem bliskich relacji z USA w dziedzinie bezpieczeństwa. Ale tu głos zabiera szefowa niemieckiego ministerstwa obrony Annegret Kramp-Karrenbauer, która zauważa, że muszą się skończyć „złudzenia co do europejskiej autonomii strategicznej, gdyż Europejczycy nie będą w stanie zastąpić kluczowej roli Ameryki jako dostawcy bezpieczeństwa”.

Dla Berlina głównym jednak formatem wzmacniania europejskiej polityki bezpieczeństwa jest Unia Europejska. Warto zauważyć, że dla Niemiec nadrzędną zasadą w europejskiej polityce bezpieczeństwa jest inkluzywność, co oznacza m.in., że perspektywa państw Europy Środkowo-Wschodniej nie powinna być wykluczana w procesie wzmacniania europejskiego bezpieczeństwa. Berlin opowiada się za szerokim, integracyjnym podejściem do współpracy wojskowej w UE. Tym samym Berlin krytykując francuskie podejście do wojskowego reagowania kryzysowego, opowiada się za całościowym podejściem do problemów płynących z Afryki, w oparciu o aspekty polityczne i gospodarcze. Niemcy nawołują do uzyskania mandatu Rady Europejskiej (zgodnie z traktatami UE) dla formowania europejskich koalicji chętnych w sytuacji konieczności oddziaływania w rejonie zainteresowania UE. Ponadto Niemcy nie godzą się na dominację Francji przy współpracy przemysłów obronnych (np. projekty FCSA i MGCS). Berlin jest wstrzemięźliwy w oficjalnych wypowiedziach na temat francuskich propozycji dotyczących przeglądu europejskiej architektury bezpieczeństwa i dialogu strategicznego z Rosją. Z drugiej jednak strony współpraca Niemiec i Rosji przy North Stream 2 jest oczywista i niepodważalna, przez co Berlin ma problem z własną wiarygodnością w odniesieniu do promowanej narracji o konieczności wzmocnienia europejskiego potencjału. Wygląda na to, że z politycznego punktu widzenia rząd federalny nie jest i nie będzie w stanie zwiększyć niemieckiego zaangażowania wojskowego za granicą. Z wielu powodów wewnętrznych, w tym wieloletnich zaniedbań w Bundeswehrze, Berlin raczej nie jest w stanie sprostać znacząco większym zobowiązaniom międzynarodowym. Inną kwestia pozostaje potężny przemysł obronny Niemiec o ogromnym potencjale produkcyjnym.

Przywódcy Unii uważają, że UE powinna zwiększać swą zdolność do działania w scenariuszach, w których nie uczestniczy NATO, jak np. misje ONZ. Unijni dyplomaci zobowiązują się do zwiększania wydatków na obronność, a także do dalszego inwestowanie w ramach Unii w dziedziny na pograniczu NATO i UE. Chodzi m.in. o cyberbezpieczeństwo, walkę z niektórymi bardziej „cywilnymi” zagrożeniami hybrydowymi (przykładowo operacjami dezinformacyjnymi) czy też polepszenie mobilności wojskowej na terenie Unii. Bruksela podejmuje wysiłki na rzecz współfinansowania z funduszy UE rozbudowy infrastruktury zwiększającej mobilność wojskową, jak np. strategiczne przeprawy przez rzeki, drogi spełniające wymogi nośności dla przejezdności ciężkich czołgów. Ponadto KE wdraża plany budowania synergii, czyli współzależności inwestycyjnych między przemysłem cywilnym, obronnym, kosmicznym. Do planów należy zaliczyć prace nad technologiami dronowymi (przydatne dla cywilów i wojskowych) oraz unijny system nawigacji satelitarnej Galileo. W ramach Europejskiego Funduszu Obronnego zapewniającego synergię, przewidziano blisko 8 mld euro z budżetu UE na lata 2021-27, a na mobilność wojskową około 1,5 mld euro.

W kwestii budowania europejskiego przemysłu obronnego pojawiają się jednak wątpliwości co do zwiększania konkurencyjności europejskich rynków zbrojeniowych i potrzeby koordynacji zakupów wojskowych. Nie jest tajemnicą, że państwa członkowskie dążą do ochrony krajowych producentów uzbrojenia. W tym kontekście należy zauważyć silne powiązania przemysłu zbrojeniowego Wielkiej Brytanii z licznymi firmami europejskimi. Może to oznaczać, że autonomia strategiczna UE jest niemożliwa bez ścisłej współpracy z Wielką Brytanią, której siły zbrojne i jej wkład w badania i rozwój w dziedzinie wojskowości odgrywają ważną rolę w tych obszarach. Z drugiej jednak strony Londyn zawsze zwalczał pomysły na tworzenie nowych struktur obronnych w UE, bo widział w nich niepotrzebną konkurencję dla NATO i podważanie więzi Europy z USA. Idąc dalej, to właśnie Wielka Brytania wespół z USA (i Australią) zawarły trójstronne porozumienie i skierowały się na Indo-Pacyfik, gdzie dbają o swoje cele strategiczne. W kontekście rozbudowy europejskiego przemysłu obronnego (PESCO, EFO) pojawiają się jednak głosy, że dominujące miejsce odgrywa przemysł kontrolowany i zarządzany przez Niemcy, Włochy, Francję, Hiszpanię, nie pozostawiając pola manewru dla państw chcących zbudować swoją pozycję w tym złożonym środowisku. Nietrudno zgadnąć, że grę wchodzi potężny rynek pracy i wpływy do budżetów państwowych.

W drugiej części artykułu zostaną przedstawione poglądy polskich decydentów oraz podsumowanie dotyczące kierunków rozwoju autonomii strategicznej.

Reklama
Reklama

Komentarze (14)

  1. Dalej patrzący

    Podstawa długofalowej strategii Polski to zbudowanie sojuszu REALNEGO państw strefy zgniotu - od Arktyki i GIUK - przez Bałtyk i Morze Czarne - nawet Kaspijskie. Na każdym szczeblu drabiny eskalacyjnej. NATO winno zostać przeformułowane - z jednej strony do działań w czasie rzeczywistym poniżej art.5 (cyberprzestrzeń, wojna EW na sensory, wojna narracyjna względem agentur wpływu, ochrona infrastruktury strategicznej) - z drugiej strony do działań natychmiastowych lotnictwa, rakiet, dronów, ale także natychmiastowej gotowości sił jądrowych USA i UK, a nawet przymuszonej Francji. Dla Polski kwestią na wczoraj jest pozyskanie NATO Nuclear Sharing i relokacja sił USA na prawy brzeg Wisły.

    1. fern

      nigdy historycznie się to nie udało i sie nie uda. To mżonka ... interesy poszczególnych krajów, optymalne kierunki ich wyborów oraz spore historyczne zaszłości to uniemożliwaja. Realnymi wyborami są: a) strefa cywilizacji zachdniej (atlantyckiej) b) strefa Rosji c) "czarna dziura" kończąca się w pkt b) I tyle z tych możliwości. Inne to mżonki i inspiracja Putina (czasem za jego pieniądze, czasem z głupoty)

  2. andys

    Sprawa autonomii to nie tylko problemy wojskowe, ale i gospodarcze. Słusznie pisze autor "Osiągnięcie autonomii strategicznej powinno zmierzać również do równego i partnerskiego korzystania z siły europejskiego jednolitego rynku. " Ten rynek to połowa rynku chińskiego i dwa razy wiecej niz USA (licząc w mieszkańcach) . Dochód narodowy porównywalny z Chinami , mniejszy prawie dwa razy od USA. Cała infrastruktura skoncentrowana w Europie. Żyć w takiej strukturze , to bezpieczeństwo i sukces ekonomiczny.

  3. Wojmił

    tak jak przewidziałem w pracy magisterskiej ponad dwie dekady temu: dopiero jak będzie się robiło źle, Europa się bardziej będzie musiała zjednoczyć i bardziej zadziałać w sferze bezpieczeństwa i obrony... i dzieje się...

    1. Qwertyuiop

      Nie nie musi się jednoczyć! Wystarczy tylko, że każdy kraj zacznie wykorzystywać swój potencjał ludnościowy i ekonomiczny na kontynencie europejskim.

  4. Autor

    Coraz bardziej mnie denerwuje ten unijny fanatyzm! Międzynarodowa organizacja nie potrzebuje żadnych autonomii a Polska jako kraj większy niż Włochy i cała Wielka Brytania z blisko 40 mln ludności sama musi i powinna określać swoją politykę międzynarodową wobec tych najwiekszych partnerów.

    1. Dudley

      Coraz bardziej denerwuje mnie ten antyunijny fanatyzm i najzwyklejsza głupota tutaj piszących! Polska jako kraj "większy" niż Włochy i GB. O czy ma to niby świadczyć? Mongolia jest większa od Włoch, GB i Polski razem wziętych, czy to znaczy że ma większy potencjał i zdolności kreowania geopolityki w dowolnym wymiarze? Ty wiesz o czym piszesz? Gdyby Polska miała 150mln ludności i PKB per capita takie jak Niemcy i była na podobnym poziomie rozwoju naukowo-technologicznego, to pewnie bym się zgodził. Zejdź na ziemie człowieku, i wróci do szkoły, bo kłujesz w oczy brakiem podstawowej wiadomości o świecie.

    2. Tak czyli nie

      Czlowieku, w UE jest odpowiedzialna za 4.5% unijnej gospodarki, czyli drobne. Wez pod uwage, ze przed brexitem ten procent byl sporo mniejszy. Sama Unia na dzien dzisejszy to zaledwie 15% swiatowego PKB. W skali swiata wypracowujemy mniej niz 1% dobr. W porownaniu z Italia, UK, czy Turcja jestesmy... tym kim jestesmy. Troche pokory i trzezwego spojrzenia na swiat zycze.

    3. Azz

      Człowieku! Ty żyjesz w jakiejś ideologicznej bańce o pseudo europejczykach walczących z wrogami w postaci U.S.A, Rosji czy Chin. Nie ma najmniejszej potrzeby posiadania armii przez międzynarodową organizację.

  5. wizjoner

    UNIA w prostej linii zmierza do dna. Sztuczna waluta, otwarte granice, postępujący proces islamizacji kontynentu, mieszanie kultur, terroryzm, pakiety klimatyzacyjne powodujące poważne kryzysy, gender, LGBT i podobne dziwactwa, podwójne standardy. Wszystko źle się skończy, źle wróży Europie i rodowitym Europejczykom.

  6. AlS

    Żadnej "autonomii strategicznej UE". Wszelkie próby stworzenia "armii UE" to nic więcej, tylko próba wyjęcia struktur Bundeswehry z NATO, gdzie podlegają amerykańskiej kontroli. Zachodni alianci, godząc się w czasie Zimnej Wojny na remilitaryzację RFN, wmontowali jej struktury dowodzenia w struktury NATO. Ten bezpiecznik istnieje do dzisiaj - na czele niemieckiej armii stoi de facto dowódca SACEUR NATO, obecnie amerykański generał Tod Wolters. Kiedy ten bezpiecznik zostanie usunięty.. z historii aż nadto wiemy, jak za każdym razem kończył się mariaż silnych Niemiec z silną armią. Zasada jest jedna - Niemcy zawsze używali swojej armii, kiedy tylko stawała się odpowiednio silna. Nie ma żadnego powodu aby sądzić, że kolejnym razem nie stałoby się tak samo. Zatem nie ma sensu psuć tego, co działa dobrze od 70 lat. NATO, jako kaganiec na niemieckim militaryzmie, nigdy się nie zestarzało. Chcemy być silniejsi w zjednoczonej Europie - zamiast budować "armię UE", budujmy własną silną gospodarkę i własną armię. Tylko pas silnych gospodarczo państw, od Nordkapp do Stambułu, zapewni Europie trwały pokój i pozwoli na rozwój gospodarczy, pozwalający zrównoważyć konkurencję z Dalekiego Wschodu. Niemieckie pomysły na Unię, będące wciąż wariantami Planu Mitteleuropa sprzed ponad wieku, są krótkowzroczne i na końcu prowadzą do recesji w samych Niemczech. Widać to już dziś - wprowadzenie euro spowodowało gwałtowny wzrost produkcji przemysłowej w Niemczech i jej ograniczenie w innych częściach kontynentu. Wystarczy spojrzeć na wykresy publikowane w takich mediach jak np. Trading Economics. Jaki jest tego efekt? Brak rąk do pracy w Niemczech, obecnie jeszcze dający się jakoś rozwiązać, ale ten problem będzie narastać, w miarę jak pogłębiać się będą dysproporcje na kontynencie. Wcześniej dysproporcje łagodziła niemiecka marka, której cena, rosnąca wraz siłą gospodarki kraju, ograniczała popyt na niemieckie towary. To z kolei dawało innym krajom szansę na rozwój produkcji i równoważenie poziomu. Tego bezpiecznika obecnie nie ma, więc w całą Euro-zonę wmontowany jest mechanizm autodestrukcji. Europejska armia, oczywiście pod kontrolą najsilniejszego kraju kontynentu, w takim scenariuszu stałaby się "elementem utrzymania integracji". To bardzo ponury scenariusz, więc mówię grzecznie - nein, danke.

    1. Piotr II

      Pełna zgoda, euro jest walutą polityczną,położyła lub osłabiła Włochy,Hiszpanię, Grecję, chociaż w tym przypadku są i inne sprawy , Słowacy też nie są zadowoleni, Austriacy też przez parę lat mieli kłopoty,Niemcy tęsknią za DM, natomiast projekt euro miał według niezależnych ekonomistów spełniać zupełnie inne kryteria i ten projekt nie spełnia ich, ekonomia przegrała z polityką.

    2. wert

      ekonomia nic nie przegrała. To ekonomia mówi że wspólna waluta to cos co jednoczy obszary będące na tym samym poziomie rozwoju gospodarczego. Dlaczego wessi wyssali ossich? Dlaczego warsiafka wysysa okolice? Centrum zawsze dąży do dominacji a niemce doskonale wiedzieli jak skończy się wspólna waluta. W ossich wpompowali miliardy marek a mimo to nie wyrównali poziomu. Bo wymienili po kursie 1:1. Ten sam numer chcieli POwtórzyć na Polsce, gdyby nie zmiana rządu mielibyśmy wymianę po kursie 1:3 czyli kursie promującym polską konsumpcję i niemiecką produkcję. Kurs promujący polską produkcję widać dziś na rynku NIEZALEŻNEJ waluty

  7. T-info

    UE to utopia która finalnie przyniesie burze i nie jest to wina Polski UK czy Węgier a Niemiec i Francji oraz wszystkich którzy ich w tym popierają

    1. ...

      Trzymajmy kciuki za Le Pen i Zemmura w wyborach prezydenckich we Francji.

    2. qwe

      Puki co to ta Unia dała Europie spokój i dobrobyt od 1945 roku. Sam brak wojny w na tym kontynencie to już olbrzymi sukces. I trudno mówić o utopi która trwa prawie 70 lat

    3. AlS

      To nie żadna unia przyniosła Europie pokój, tylko obecność wojsk USA. Amerykanów zbytnio w Europie nie widać, ale trzymają Niemcy mocno w ryzach, a przy tym szachują również Rosję. W ten sposób nie dają im szansy na kolejny pakt Ribbentrop - Mołotow. Co do UE, to obecnie na kontynencie europejskim pogłębia się recesja, wywołana wprowadzeniem euro, którą póki co, pudruje ekspansja gospodarcza Niemiec. Ale ludzie mają już dość, w takiej np Hiszpanii bezrobocie wśród młodych, wykształconych ludzi wynosi niemal 50 procent. Te rzeczy są mi znane z osobistych kontaktów. Polacy nie czują tej recesji, bo są nauczeni ciężkiej pracy za niewielkie stawki, oprócz tego są mobilni. Ale nawet już Francja zaczyna robić bokami, również znam ten temat osobiście, mieszkałem w tym kraju wiele lat i mam tam rodzinę. W całą euro-zonę wbudowany jest mechanizm autodestrukcji. Polega on na tym, że w całej tej strefie dzięki euro istnieje łatwy i tani kredyt, napędzający konsumpcję i inwestycje w infrastrukturę pozaprodukcyjną, ale nie poparty wzrostem lokalnej produkcji w regionach. To prowadzi do zadłużania się ludzi, samorządów i rządów, bez szans na spłatę kredytów. Z kolei konkurencja z Niemiec, które korzystając z euro, sprzedają swoje towary na kredyt na całym kontynencie, eliminuje lokalnych producentów. Kiedyś, przy drogiej marce, na niemieckie towary stać było nielicznych, dziś ma je każdy. Euro jest niczym czarna dziura, która wysysa produkcję z innych krajów i kieruje ją do Niemiec. To się nie może dobrze skończyć, a Niemcy już niejednokrotnie udowodniły, że mimo całej swojej doskonałości organizacyjnej, nie umieją należycie przewidywać skutków swoich działań.

  8. Autor

    Ten unijny fanatyzm robi coraz bardziej uciążliwy. Międzynarodowa organizacja nie potrzebuje żadnych autonomii a Polska jako kraj większy niż Włochy i cała Wielka Brytania z blisko 40 mln ludności i zamykający 10% najpotężniejszych gospodarek na świecie sama musi i powinna określać swoją politykę międzynarodową i starać się naprowadzać ją na obopólne korzyści z tymi najwiekszymi partnerami.

  9. www

    dobry artykuł, jeden wniosek; budujmy autonomię strategiczną Polski

  10. Sternik

    Autonomia strategiczna UE to siły zbrojne podległe Berlinowi i unijnej biurokracji utzrymywane w celu dyscyplinowania państw zaleznych takich jak Polska czy Węgry.

    1. Fanklub Daviena i GB

      Teraz mamy siły zbrojne podległe USA. Okupacja niemiecka jak widzę, wypadłaby taniej od okupacji amerykańskiej... :D

    2. Sternik

      Niestety nie. Amerykanie chociaż pozwalają pracować i zarabiać bo w końcu z czegos trzeba te zakupy robić. U Niemca będziesz wyrobnikiem na polu szparagów a w Polsce bedą Kartofeln i Zwiebel. I nic więcej.

    3. Fanklub Daviena i GB

      A w Amazon Polacy są paniskami? Szumnie świętowana przez Tuska pseudoibwestycja Della skończyła się na dugi dzień po ustaniu dotacji i ulg podatkowych... Wspomnij przekazanie za frico polskich złóż kopalin amerykańskim firmom... :D

  11. Jan z Krakowa

    Artykuł super! Panie Autorze, dobrze byłoby go umieścić w Foreign Affairs lub podobnym, na stronach internetowych angielskojęzycznych. Jak widać, wcześniej i obecnie, tak zwana Europa używana w sensie ,,Unii Europ.” budująca imperium socjalistyczne (i biurokratyczne) -- bez zaangażowania się USA -- w niczym, polsce ani innym krajom Europy Śr.-Wsch. nie pomoze (ani moralnie, ani politycznie, ani militarnie). Jej rola gospodarcza -- pozytywna wynika wyłącznie z z tej części ,,Unii” którą tworzą porozumienia o wolnym handlu. Zeby chociaż ta organizacja, która zresztą o własne interesy zadbać nie potrafi, nie przyłaczała się synchronicznie do kampanii ze Wschodu.

  12. Juras

    Juz przed 1wojna swiatowa, bylo strategiczne porozumienie o autonomi europejskich marxistow.Szczegolnie we Francji byl podnoszony wrzask ze, robotnicy francji nie beda walczyli z robotnikami niemiec… a skonczylo sie jak skonczylo ! 2Wojna Swiatowa i znowu marxisci brunatno/czerwono/czarni , wrzeszczeli o pokoju i podpisywali rozne papierki…!!! A skonczylo sie jak zwykle. !!! Teraz, ktoz by inny , marxisci znowu dra sie o pokoju swiatowym …???

  13. Piotr II

    Czym więcej ośrodków decyzyjnych ,tym większy chaos, forsowanie wspólnej armii przez UE to zapędy na centralistycznie zarządzaną UE jako superpaństwo pod zarządem Niemiec i Francji,a okupacyjny status Niemiec dalej obowiązuje, do tego należy dodać silną pozycję przemysłu zbrojeniowego obu państw w stosunku do pozostałych, Brytyjczycy to zauważyli, należy również zwrócić uwagę na sprawy wewnętrzne w UE bo są bagatelizowane, armia UE,a nie europejska jak starają się nam wmówić politycy i niektóre media,bo żeby mówić o EU Army to wszystkie państwa musiały by być członkami UE, a tak się nie stanie, więcej w tym działaniu widać ideologii, pychy niż myślenia, NATO nie jest idealne, ale potrzebuje przebudowy o której mówiło kilku polityków, ale nikt nie podjął dyskusji do chwili obecnej.

  14. DDR

    Im większa integracja tym więcej do gadania będą mieć takie Timmermansy Spurki i cała reszta tego cyrku