Reklama

Siły zbrojne

Przeciwokrętowe LRASM dla US Navy. Trafią również do Polski?

Fot. Lockheed Martin
Fot. Lockheed Martin

Koncern Lockheed Martin poinformował o pierwszym teście wersji naziemnej rakiety przeciwokrętowej LRASM. Jednocześnie opublikowano informację o rozpoczęciu wstępnej produkcji seryjnej tych pocisków, które najprawdopodobniej staną się jednym z następców powszechnie wykorzystywanych w amerykańskich siłach morskich pocisków przeciwokrętowych Harpoon. Mogą więc też się stać uzbrojeniem polskiej Marynarki Wojennej.

Pocisk LRASM został wystrzelony na poliginie rakietowym White Sands Missile Range w Nowym Meksyku z zamontowanego na lądzie, pochylonego kontenera startowego. Kontener ten został jednak tak zaprojektowany, by jak najlepiej oddawać warunki istniejące również na wyrzutni pionowego startu Mk41 VLS (Vertical Launch System) – dopasowując np. silnik startowy Mk-114 do stosowanej tam sekwencji strzelania.

Dzięki temu nowe pociski będzie można montować na różnego rodzaju amerykańskich okrętach nawodnych bez względu na rodzaj zastosowanego systemu startowego. Dodatkowo integracja rakiet LRASM będzie tak naprawdę polegała jedynie na dodaniu odpowiedniego oprogramowania w okrętowym systemie walki.

Przedstawiciele koncernu Lockheed Martin podkreślają, że „Udany test w locie pokazuje gotowość Lockheed Martin do spełnienia oczekiwań amerykańskiej marynarki wojennej jeżeli chodzi o zabijające uzbrojenie przeciwokrętowe dalekiego zasięgu".

Precyzyjnie naprowadzany pocisk przeciwokrętowy LRASM ma według producenta bardzo dobrze wpisywać się w koncepcję działań sieciocentrycznych „Distributed Lethality”. Zakłada ona m.in. wykorzystanie broni dalekiego zasięgu naprowadzanej według danych otrzymanych z „chmury informacyjnej”. W ten sposób ma nastąpić znaczące zwiększenie siły uderzeniowej amerykańskiej marynarki wojennej. Z punktu widzenia kosztów, ważne jest również to, że produkcja okrętowych rakiet LRASM realizowana będzie na tej samej linii produkcyjnej, jaka jest wykorzystywana dla lotniczych rakiet „powietrze-ziemia” dalekiego zasięgu typu JASSM-ER.

Czytaj więcej: Super Hornet odpala przeciwokrętowy pocisk przyszłości

Było to możliwe, ponieważ LRASM został zbudowany na bazie pocisków JASSM-ER (Joint Air-to-Surface Standoff Missile-Extended Range), które są już we wczesnej fazie wprowadzania do amerykańskich sił zbrojnych. Koncern Lockheed Martin przypomina przy tym, że zakres stosowania tych rakiet będzie się z roku na rok zwiększał. Mają być one m.in. zintegrowane do 2018 r. na bombowcach B-1B oraz do 2019 r. na samolotach lotnictwa morskiego Super Hornet F/A-18E/F. LRASM mają być używane w pierwszej kolejności na niszczycielach Arleigh Burke i krążownikach Ticonderoga, ale niewykluczone jest ich użycie na innych okrętach. Oprócz LRASM Amerykanie zamierzają pozyskać inny, lżejszy pocisk przeciwokrętowy dla mniejszych okrętów - przypuszczalnie np. typu LCS.

Omawiany test LRASM zbiegł się w czasie ze złożeniem przez centrum Air Force Life Cycle Management z bazy lotniczej sił powietrznych Eglin na Florydzie na 23 pociski LRASM serii próbnej (Lot 1) w wersji dla statków powietrznych. Kontrakt ma wartość 86,5 miliona dolarów, co oznacza, że jeden pocisk kosztuje około 3,7 miliona dolarów. Cena ta jednak niewątpliwie spadnie, gdy ruszy rzeczywiście produkcja seryjna dla całych sił zbrojnych Stanów Zjednoczonych. 

Zamówienie to może się jeszcze zwiększyć, gdy Amerykanie zdecydują się zbudować wersję LRASM dla okrętów podwodnych. Jest to tym bardziej prawdopodobne, że nowe rakiety były budowane wspólnie z rządową, amerykańską Agencją Zaawansowanych Projektów Badawczych w Obszarze Obronności DARPA (Defense Advanced Research Projects Agency).

Lockheed Martin wygrał np. w 2017 r. kontrakt za 321,8 miliona dolarów od US Navy m.in.: na zakończenie testów pocisków LRSAM, skończenie prac je integrujących z systemami okrętowymi oraz nad dopasowaniem linii produkcyjnej lotniczych pocisków JASSM-ER do produkcji ich okrętowej wersji. Udane strzelanie na poligonie w Nowym Meksyku pokazały, ze zadanie to zostało wykonane.

Potwierdziła to wstępna ocena amerykańskich wojskowych, którzy już teraz uważają, że LRASM to rzeczywiście nowoczesny pocisk przeciwokrętowy z wielofunkcyjną głowicą radiolokacyjną (potrafiącą wyróżnić cel ataku z grupy wielu jednostek pływających), z system transmisji danych (pozwalającym na przekazywanie danych do pocisku i zmianę np. koordynat celu) oraz nowoczesnego wysokościomierza (zapewniającego lot na bardzo małej wysokości). Ta niska wysokość oraz fakt, że cała rakieta została zaprojektowana i wykonana w technologii stealth, powoduje, że LRASM jest trudno wykrywalny, a więc pozostawia mały czas na reakcji dla okrętowych systemów obrony.

Czytaj też: Działo elektromagnetyczne strzela „seriami” [WIDEO]

Ważną zaletą nowego pocisku jest zasięg przekraczający nawet 200 Mm (370 km). Zakłada się, że standardowy schemat ataku będzie polegał na locie w kierunku celu na średniej wysokości z trwającym cały czas procesem uaktualniania położenia obiektu ataku przez pokładowe łącze danych lub samodzielnym wyszukiwaniem celu za pomocą pokładowych sensorów (korzystając przy tym z systemu nawigacji satelitarnej GPS). W końcowej fazie lotu pocisk będzie schodził na bardzo małą wysokość (sea skimming) - by utrudnić działanie antyrakietowym systemom samoobrony na okrętach. W porównaniu do rakiet Harpoon, LRASM ma być dodatkowo bardziej odporny na zakłócenia i przenosić głowicę bojową o masie ponad dwukrotnie większej niż Harpoon (450 kg).

Zamówienie na 28 pocisków lotniczej wersji LRASM oznacza, że ostatecznie rozwiązano wszystkie problemy techniczne, które wstrzymywały uruchomienie produkcji pomimo udanego testu rakiety, jaki przeprowadzono już w 2014 r. Pocisk zrzucony wtedy przez bombowiec B-1B nad poligonem Point Mugu w Kalifornii leciał zmieniając trasę w zaprogramowanych punktach, bez problemów odbierał dane przez system łączności, by później działając w pełni autonomicznie odszukać i zidentyfikować cel, obniżyć wysokość, odszukać obiekt ataku i w niego trafić.

Podobnie udane testy przeprowadzono w 2016 r. odpalając rakietę LRASM z wyrzutni pionowego startu MK 41 VLS i korzystając ze zmodyfikowanego systemu kontroli uzbrojenia Tactical Tomahawk Weapon Control System. Pocisk wykonał lot według zaplanowanej trasy (uwzględniającej również zmiany wysokości), zbierając dane aerodynamiczne i spadając w wyznaczonym punkcie.

Decyzja amerykańskich sił zbrojnych może mieć wpływ na sposób modernizacji technicznej polskich Sił Zbrojnych. Programy budowy Okrętów Obrony Wybrzeża „Miecznik” i okrętów podwodnych nowej generacji „Orka” zakładają bowiem pozyskanie wraz z tymi jednostkami pływającymi rakiet przeciwokrętowych. Jak dotąd brano pod uwagę trzy typy pocisków tej klasy: NSM, Exocet i RBS-15. LRASM może okazać się kolejnym kandydatem, bazującym na konstrukcji zakupionych już przez Siły Powietrzne pocisków JASSM-ER. Naturalnie na eksport pocisków zgodę wydać musiałaby administracja amerykańska, a same LRASM - zostać zintegrowane z okrętami, jakie trafią na wyposażenie polskiej floty.

Czytaj też: Najnowsza Virginia odpala Tomahawki

Reklama

Rok dronów, po co Apache, Ukraina i Syria - Defence24Week 104

Komentarze (12)

  1. Maro

    Nie mamy okretow, systemów naprowadzania i zgody władz USA ale bicie piany jak zwykle na najwyższym światowym poziomie !!!

  2. rozczarowany

    Albo rybki albo akwarium, czyli tłumacząc na jęz. polski: albo stealth albo radar i radiowysokościomierz - nie jest możliwe jedno i drugie. LRASM to nic specjalnego, bo ma poddźwiękową prędkość i jest przez to łatwe do zestrzelenia.

    1. Senkju

      LRASM nie posiada radaru ani radiowysokościomierza. Wszystkie systemy naprowadzania na cel to GPS/INS dwuzakresowe łącze przesyłu danych, termowizyjny czujnik podczerwieni IIR umożliwiający autonomiczne rozpoznanie terenu/celu oraz pasywne czujniki wsparcia elektronicznego ESM.

    2. Davien

      Żeby cos zestrzelic to trzeba to najpierw wykryc a tu rosyjskie radary maja minimalna szansę . Dodatkowo LRASM nawet nie musi uzywac radaru bo ma głowicę IIR o wystarczającej skuteczności by wybrac nawet punkt trafienia wiec niezła wpadka.

    3. gts

      Uderz w stol. Gosc dobrze wpisuje sie w ogolna niewiedza ruskich na temat, zaawansowanej techniki. Liczy sie tylko predkosc pocisku. Mozna go naprawodzac na cele wielkosci Moskwy bo w nic mniejszego nie trafi, ale przeciez do nich to nigdy nie dotrze. A oprocz radaru masz tez inne "szepczace" technologie w glowicy dlatego jest tak zaawansowana. Predkosc to nie wszystko, wiedza o tym nawet 3 latki.

  3. Obserwator

    Polska posiada około 100 nowoczesnych przeciwokrętowych pocisków rakietowych zatem nie potrzeba nam więcej maczug, nam trzeba dalekodystansowego rozpoznania, czyli nowych samolotów MPA z datalinkiem!!

  4. Cynik

    Piękna reklama nowych rakiet made in USA.

  5. WP1

    Tak już Polska zakupi pociski przeciwokrętowe o zasięgu 370 km (chociaż są amerykańskie to być może i zakupi) my nie mamy czym naprowadzać pocisków które mamy na 200 km a co mówić o 370.Podobnie jak to jest u nas z JASSM.Kupujemy coś czego w pełni nie możemy wykorzystać,Polska na dalekich dystansach to taki ślepy bokser,ma pięści ale nie widzi i nie wie gdzie uderzyć

    1. Marek

      Producent podaje co najmniej 370 km, zaś szacunki wskazują że LRASM ze zacznie większego dystansu przerabia okręt na pychówkę. No i fakt, że na razie nie ma czym naprowadzać NSMów. Tyle że nic nie stoi na przeszkodzie, coby się o taką możliwość postarać.

  6. Stelle

    "a same LRASM - zostać zintegrowane z okrętami, jakie trafią na wyposażenie polskiej floty" przepraszam, ale o jakich statkach z polskiej floty mówimy?

    1. gol

      O tych, które w odległej przyszłości będą budowane z pajkrytu.

  7. PiotrEl

    Jeszcze nie przyjęty do produkcji a już przestarzały...

    1. Senkju

      Pocisk LRASM to obecnie najbardziej zaawansowany przeciwokrętowy pocisk manewrujący z możliwością atakowania celów lądowych. Wykonany w technologii utrudnionego wykrycia i wyposażony w zaawansowane systemy naprowadzania z sensorami IIR oraz bezwładnościowo-satelitarną nawigację podąża do celu po zaprogramowanym kursie lub może zmieniać trasę lotu dzięki dwukierunkowemu łączu danych. System sensorów IIR plus elementy sztucznej inteligencji opracowanej przez DARPA pozwalają na wysoce autonomiczne działanie. Takimi możliwościami nie dysponuje żaden inny pocisk na świecie.

  8. Marek1

    Jasne, zafundujmy sobie KOLEJNY, 4-ty już typ rakiet p.okrętowych. Coraz bardziej polityka MON zaczyna przypominać działanie dziecka, które z kasą rodziców(podatników)w rączce wpadło do wielkiego sklepu z drogimi zabawkami ...

    1. Marek

      W przypadku LRASM nie ma się czego czepiać. Jeśli prawdą jest to, co o nich można wyczytać, to najrozsądniejszym bojowym działaniem rosyjskiej nawodnej floty, były postój w Kronsztadzie. No i manie kilku pocisków o różnych charakterystykach, to nie tylko sam wady.

    2. Mac

      gdzie tu pisze, że MON chce je kupić ?

  9. Przemek

    Rbs-15mk3 jest już używany na polsich okrętach rakietowych a NSM jest w Nadbrzeżnym Systemie Rakietowym, więc stawiałbym, że wybór będzie między tymi dwoma.

  10. Marek

    Gdyby trafiły, to komuś we Flocie Bałtyckiej zrobiłoby się bardzo przykro.

  11. PolakEuropejczyk2017

    Polska radarów do Narwii i Wisły i Nadmorskiej Jednostki Rakietowej latami sama i kupna nie ogarnia. Gawron czy Gowin ciągle w budowie, a tego na tratwach do obserwacji celów lornetkami nie ustawią.

  12. dim

    Mk41 VLS... zaraz zaraz... foty są w Wiki... Ależ to spokojnie można (a więc i należy !) ukryć przed wywiadem satelitarnym w "zwykłym" 40-stopowym kontenerze. Zwykłym z wyglądu zewnętrznego oczywiście ! Zamiast budować w tym celu bardzo drogie, ale wrażliwe na wykrycie i zatopienie okręty marynarki wojennej, pod samym nosem Bałtijska ! Kiedy wreszcie wojskowe wrażliwe systemy przestaną być w Polsce "maskowane" w ten sposób, że każdy z daleka rozpoznaje je, rozróżnia od dziesiątków/setek tysięcy cywilnych ?

    1. m

      Baza MW z Gdyni już dawno powinna zostać przeniesiona. Oczywiście jedyna mozliwość na dziś, to Świnoujście - też nie najlepiej ze względu na Niemiaszków i jednak dość daleko. Skoro jednak myśli się o okrętach podwodnych, jako trzonie MW, to należy znaleźć dla nich odpowiednią lokalizację. Wydaje się, że na środkowym wybrzeżu np. Ustka byłaby odpowiednia. Wymagałoby to naturalnie rozbudowy tego portu, ale jest to stosunkowo blisko Rynny Słupskiej, gdzie mogłyby się początkowo schronić okręty na wypadek wojny. Brak maskowania i organicznej OPL w MJR to rzeczywiście błąd, podobnie zresztą, jak naiwna wiara, że 12 wyrzutni posiadającej 1-1,5 jednostki ognia obroni polskie wybrzeże. Skoro zaś tak już się w MJR wierzy, to jego lokalizacja powinna być niejawna, a tymczasem na dziś, to rosyjskie lotnictwo zniszczy bazę w Siemirowicach zanim w ogóle wybuchnie konflikt.

    2. hh

      Skąd wiesz, że nie są maskowane? Jeżeli są to ich nie zobaczysz i nie ma o tym informacji, a jeżeli nie są to skąd tak pewność, bo może są tak dobrze schowane, że ich nie widać?

    3. Akula

      A od kiedy to Konwencje zezwalają na ukrywanie się żołnierzy i sprzętu wojskowego wśród cywilów i cywilnej infrastruktury?

Reklama