- Analiza
- Wiadomości
- Opinia
- Polecane
Ukraina na zakręcie: straty, korupcja i niespełnione obietnice [KOMENTARZ]
Tekst gen. Załużnego, Naczelnego Dowódcy Sił Zbrojnych Ukrainy dla The Economist, w którym stwierdził, że obecnie wojska ukraińskie i rosyjskie znalazły się „w impasie, a trwająca od pięciu miesięcy kontrofensywa realnie spowodowała przesunięcie frontu o 17 kilometrów rozbił dotychczasową bańkę narracyjną na temat wojny na Ukrainie. Sprowadzała się ona do opowieści, że wkrótce armia ukraińska odzyska większość utraconych terenów i nastąpi kres rządów Putina. Momentami przypominała ona kolejne jakoby „pewne” informacje o jego chorobie lub śmierci.

Zobacz też
Przedłużająca się wojna jest przede wszystkim korzystna dla Rosji, która ma trzykrotnie większą populację niż Ukraina i dziesięciokrotnie większą gospodarkę. Okazało się, że powszechna euforia z jesieni ubiegłego roku wywołana wyzwoleniem obwodu charkowskiego i prawego brzegu obwodu chersońskiego z założeniem dalszej szybkiej ofensywy w kierunku do Morza Azowskiego i w efekcie przerwaniem korytarza lądowego Rosji na Krym pod koniec 2023 roku, była niestety mrzonką.
Wojna na wyczerpanie - Rosja ma wyższy próg bólu
Opinia przedstawiona przez gen. Załużnego niejako koresponduje z wywiadem Aleksieja Arestowicza, byłego doradcy Kancelarii Prezydenta Ukrainy dla Gordon.ua, opublikowanym miesiąc temu w serwisie YouTube. Jego zdaniem obecna ukraińska strategia dotycząca prowadzenia kontrofensywy staje się niezrozumiała dla zachodnich sojuszników. Zaczyna ona przypominać rosyjską doktrynę prowadzenia wojny na wyczerpanie, w której Ukraina nie ma najmniejszych szans. Podaje tu przykład prowadzenia operacji w kierunku Bachmutu i nazywa ją wręcz „szturmowaniem gruzów”, przynoszącym jedynie krwawe i niepotrzebne straty wśród ukraińskich żołnierzy. Efektem tego jest narastający strach przed mobilizacją i powołaniem do armii.
Według Arestowicza atakowanie w dwóch kierunkach nie ma sensu, a zwłaszcza w miejscu, gdzie Rosjanie mieli wiele czasu do przygotowania się do obrony. Jest to marnowanie potencjału militarnego i dostarczanej przez sojuszników broni.
O wiele skuteczniejsze byłoby prowadzenie kontrofensywy w kierunku południowym co spowodowałoby przecięcie rosyjskich linii komunikacyjnych zapewniających łańcuchy dostaw. Tam w odległości 18 km od linii frontu, w obwodzie zaporoskim znajduje się strategiczny kolejowy węzeł komunikacyjny w miejscowości Tokmak, ze stacją zwaną Wielki Tokmak. Przebiega przez nią linia kolejowa Ługańsk – Tokmak – Melitopol – Symferopol oraz krzyżują się w niej drogi krajowe: Kamenka-Dnieprowska - Wasiljewka - Tokmak - Berdiańsk i drogi regionalne: Nowonikołajewka - Orechow - Tokmak - Melitopol i Hulajpole - Połogi - Tokmak - Melitopol.
Jedynie zajęcie Tokmaka może w pewien sposób odwrócić obecną sytuację militarną poprzez co droga na Krym będzie otwarta. Jeśli nie zostaną podjęte ku temu stosowne działania to cała ofensywa w kierunku Bachmutu pójdzie na marne i będzie oznaczać wykrwawienie się ukraińskiej armii.
Zobacz też
Niedocenianie frontu południowego Arestowicz uważa za strategiczny błąd. Rosjanie według niego wkrótce dokonają umocnienia linii obronnych i z racji nadchodzącej zimy będą starali się zniszczyć infrastrukturę energetyczną Ukrainy co może się okazać katastrofą. W każdej chwili też może jednak dojść do kontruderzenia Rosjan a wojska ukraińskie nie przygotowały potencjalnej umocnionej linii obrony. Pyta wręcz „gdzie jest nasza „linia Surowikina”?”. Arestowicz zwraca również uwagę na brak sił odwodowych. Jedyną nadzieją jest to, że Rosjanom nie udało się jeszcze uruchomić zakładów produkujących drony Shahed i nie są jeszcze gotowi, aby rozpocząć kolejną ofensywę.
Według portalu Politico ukraińskie wojsko twierdzi, że NATO wyszkoliło ich do innego rodzaju wojny, a szkolenie nowych brygad byłoby lepsze, gdyby instruktorami byli sami Ukraińcy, mający doświadczenie bojowe. Weterani z pierwszej linii frontu twierdzą, że przygotowano ich do niewłaściwego rodzaju wojny a program szkolenia nie był dostosowane do realiów panujących na terenie Ukrainy. Oparty był on na tym, do czego siły NATO były najbardziej przyzwyczajone w ostatnich latach – walce z rebeliantami a nie do prowadzenia wojny z wyraźnymi liniami frontu.
Strategia nieadekwatna do możliwości
Ukraińcy z jednej strony chwalą ćwiczenia podstawowej piechoty, taktykę, rozpoznanie i sposoby zbliżenia się niezauważenie do wroga, a także metody szturmu na okopy i budynki. Z drugiej wskazują na brak szkolenia w zakresie używania dronów, min i walki obronnej. W kwestii współdziałania z dronami oraz sposobów ich zwalczania, otrzymali skąpe porady – najprawdopodobniej dlatego, że siły NATO nie dostosowały własnego szkolenia piechoty do tej technologii. Oficerowie NATO wg Ukraińców nie rozumieją rzeczywistości działań wojennych na Ukrainie.
Zobacz też
Sposób prowadzenia wojny przez NATO wymaga masowych przygotowawczych nalotów, ostrzału artyleryjskiego i rozminowywania przed natarciem piechoty, a Siły Zbrojne Ukrainy – bez nowoczesnych samolotów bojowych, rakiet dalekiego zasięgu i sprzętu do rozminowywania nie są w stanie prowadzić takich połączonych działań w zachodnim stylu. Stąd muszą walczyć w zupełnie inny sposób, niż narzuca to standardowa doktryna NATO.

Autor. Sztab Generalny Ukrainy/Facebook
Także The New York Times już w sierpniu br. pisał, że według urzędników amerykańskich i europejskich w ciągu pierwszych dwóch tygodni kontrofensywy, aż 20% broni wysłanej przez Ukrainę na pole bitwy zostało uszkodzonych lub zniszczonych. Wśród nich było wiele zachodnich pojazdów bojowych – czołgów i transporterów opancerzonych – na które Ukraińcy liczyli, że odepchną Rosjan.
„Dostali trudny rozkaz” – powiedział Rob Lee ekspert wojskowy od spraw rosyjskich w Instytucie Studiów Polityki Zagranicznej w Filadelfii i były oficer amerykańskiej piechoty morskiej. „Mieli mało czasu na szkolenie z nowego sprzętu i wypracowanie spójności jednostek, a potem znaleźli się w jednej z najtrudniejszych sytuacji bojowych”. Natomiast Gian Luca Kapovin i Oleksandr Stronel, analitycy brytyjskiej firmy wywiadowczej Janes, stwierdzili, że strategia ataku małymi pododdziałami „z dużym prawdopodobieństwem doprowadzi do masowych ofiar, utraty sprzętu i minimalnych zdobyczy terytorialnych dla Ukrainy”.
Natomiast The Economist pod koniec września br. zwrócił uwagę ze kontratak, który rozpoczął się w czerwcu br., opierał się na założeniu, że ukraińscy żołnierze, wyposażeni w nowoczesną zachodnią broń i po szkoleniu w Niemczech, odzyskają wystarczającą ilość terytorium, aby zapewnić swoim przywódcom silną pozycję w kolejnych negocjacjach. Ten plan nie zadziałał. Ukraina wyzwoliła mniej niż 0,25% terytorium, które Rosja zajęła w czerwcu. Linia frontu o długości ponad 1000 km ledwie się przesunęła.
Zobacz też
W tej chwili proszenie o zawieszenie broni lub rozmowy pokojowe jest bezcelowe. Putin nie wykazuje żadnych oznak chęci do negocjacji, a nawet gdyby to zrobił, nie można od niego oczekiwać, że będzie trzymał się porozumień. Rosjanie czekają, aż Zachód się zmęczy i mają nadzieję na reelekcję Donalda Trumpa. Ukraina nie jest na to jeszcze gotowa, podobnie jak jej zachodni partnerzy.
Obie strony nadal skupiają się na kontrataku. Dlatego ponownie należy przemyśleć strategię wojskową Ukrainy i sposób zarządzania gospodarką. Zamiast dążyć do „wygrania”, a następnie odzyskania sił, celem powinno być zapewnienie, że Ukraina będzie wystarczająco silna, aby walczyć w przedłużającej się wojnie i dalej będzie mogła funkcjonować.
Ukraińscy żołnierze są już u kresu swoich możliwości. Pomimo poboru brakuje nowej siły żywej, aby utrzymać trwałą kontrofensywę na dużą skalę. Stąd konieczność zmobilizowania istniejących zasobów i zmiana reguły gry. Jedynie nowa taktyka i technologie mogą doprowadzić do zwycięstwa nad Rosją. Stąd konieczność prowadzenia ataków, które doprowadzą do degradacji infrastruktury wojskowej Rosji i pozbawią ją floty czarnomorskiej. Ale nie należy spodziewać się spektakularnego zwycięstwa. Rosja także zwiększyła produkcję dronów.
Zobacz też
Oprócz potencjału ofensywnego Ukraina musi wzmocnić swoją odporność. Nie chodzi tylko o ciężką broń, aby móc prowadzić długoterminową wojnę, potrzebuje ona pomocy sprzętowo – technicznej: rutynowych napraw, niezawodnych dostaw artylerii, amunicji i szkolenia personelu.
Przedłużająca się wojna wymaga również skutecznej obrony powietrznej. Ukraina nie może funkcjonować, jeśli Rosja w dalszym ciągu bezkarnie niszczy infrastrukturę, tak jak to miało miejsce w ciągu ostatnich 18 miesięcy. Kijów normalnie funkcjonuje, ponieważ posiada skuteczną obronę przed ciągłymi atakami powietrznymi. Inne miasta również potrzebują takiego parasola ochronnego, dlatego eskadry myśliwców F-16 i więcej systemów obrony przeciwrakietowej mają kluczowe znaczenie. Im silniejsza obrona powietrzna Ukrainy, tym mniejsze ryzyko zniszczenia sytemu energetycznego. A odepchnięcie rosyjskiej floty da możliwość bezpiecznego eksportu przez porty nad Morzem Czarnym.

Ekonomia decyduje o wojnie
W tej wojnie niezwykle ważny jest aspekt ekonomiczny zwraca na to uwagę Oleksandr Krasowicki w swojej opinii na portalu Glavcom.ua, która ukazała się 30 października br. Pisze on m.in., że kontynuowany jest przepływ rosyjskich nośników energii przez porty europejskie, a gazu ukraińskimi gazociągami. Ceny dostaw przekraczają „pułap” określony w pakietach sankcji. Węgierski bank OTP otwarcie narusza umowy o sankcjach, ale Ukraina nadal znajduje się pod presją, aby usunąć ten bank z listy sponsorów wojny. Rosyjskie nawozy systematycznie trafiają przez Turcję do portów nad Morzem Śródziemnym, a ich przepływ od czasu wojny jedynie wzrósł. Kontynuowany jest reeksport towarów objętych sankcjami przez byłe sowieckie republiki i kraje Zatoki Perskiej na terytorium Rosji.
Zobacz też
Według Andrii Kłymenko, ekonomisty i redaktora naczelnego portalu BlackSeaNews, tylko w październiku 2023 roku 182 tankowce odebrały ropę i produkty naftowe z rosyjskich portów Morza Czarnego i Azowskiego (z wyłączeniem Bułgarii i Rumunii). Łącznie mowa o około 12,9 mln ton ładunków, w tym: 3,5 mln ton rosyjskiej ropy (28 tankowców), 6,2 mln ton kazachskiej ropy KTK (45 tankowców), 3,1 mln ton rosyjskich produktów naftowych (109 tankowców). Przedłużająca się wojna zniszczyłaby Rosję, jedynie w przypadku ścisłej blokady na wzór II wojny światowej.
Kto zarabia na wojnie? Krajami, które zwiększyły zakupy rosyjskich surowców, otrzymując ogromne rabaty, są Indie, Chińska Republika Ludowa i Turcja. Państwa organizujące „import równoległy” to: Armenia, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Kirgistan, Uzbekistan i częściowo Kazachstan. Z kolei kraje dostarczające broń to: Iran, Korea Północna i czasami kraje arabskie, które otrzymały ją od ZSRR.
Czy zachodni producenci broni zarabiają na wojnie? Częściowo tak, choć znaczną część ubiegłorocznych dostaw, stanowiła broń wyprodukowana w ZSRR i amunicja z wojskowych magazynów. Wszyscy mieli nadzieję, że Ukraina przegra lub dojdzie do porozumienia i nie będzie konieczne wydawanie nadmiernych środków na zmianę przeznaczenia gospodarek. Do tej pory nie zostało to zrobione.
Zobacz też
Niestety, zmiany zachodzą w produkcji krajowej w Rosji. Teraz od tych, którzy zatrzymają napływ komponentów do FR, zależy, kto będzie mógł przejąć kontrolę nad produkcją celulozy na świecie, z której wytwarza się nie tylko papier, ale także materiały wybuchowe. Do tych decyzji potrzeba tylko jednego – woli politycznej.
Nowe efekty na polu bitwy można osiągnąć jedynie przez pozyskanie nowego sprzętu poprzez zmianę warunków. Przykładowo pozyskanie pocisków ATAKMS przez Ukrainę zmusiło Rosjan do zmian w łańcuchach logistyki i faktycznie zmniejszyło liczbę dostępnych śmigłowców z powodu ich utraty. Z tej racji niezbędne jest pozyskanie przez Ukrainę rakiet dalekiego zasięgu, aby skutecznie zablokować łańcuch zaopatrzenia przez Most Krymski, rosyjskie bazy od Ługańska do Mariupola oraz zniszczyć Flotę Czarnomorską.
Stałe problemy z amunicją
Ukraina w dalszym ciągu nie ma zapewnionych dostaw amunicji. Unia Europejska „zalega” z przekazywaniem jej amunicji. Do marca 2024 roku miała dostarczyć milion pocisków artyleryjskich, ale teraz termin się przesuwa. Informację tę przekazała agencja Bloomberg, którą cytuje portal Ukraińska Prawda. Zgodnie z zatwierdzonym na początku bieżącego roku planem, UE obiecała przekazać Ukrainie pociski w ciągu 12 miesięcy, początkowo z istniejących zapasów, a następnie dzięki umowom na wspólne zakupy oraz zwiększeniu produkcji, podaje Bloomberg, powołując się na źródła zaznajomione ze sprawą. Na razie przekazano około 30 % zaplanowanej liczby pocisków, ale sądząc po wielkości podpisanych umów jest ryzyko, że obietnica UE nie zostanie w pełni zrealizowana. Jak dodały źródła Bloomberga, kilka krajów członkowskich UE zwróciło się o przedłużenie terminu realizacji umów. Analitycy zwracają uwagę, że przygotowania do przedłużającej się wojny rosyjsko-ukraińskiej zmuszają UE do nadążania za rosyjską produkcją amunicji artyleryjskiej. Przewiduje się, że w 2024 roku Rosja, będzie w stanie wyprodukować około 2 milionów pocisków artyleryjskich. Co więcej, porozumiała się z Koreą Północną w sprawie zakupu amunicji z czasów sowieckich.

Równoczesne wojna Izraela z Hamasem może zmienić priorytety amerykańskiej pomocy militarnej. A zwłaszcza, gdy na Bliskim Wschodzie dojdzie do pełnoskalowego konfliktu regionalnego. Nowy republikański spiker Mike Johnson chce, by wbrew rządowi Joego Bidena pomoc dla Izraelczyków i Ukraińców procedować oddzielnie. USA, w przypadku zagrożenia Izraela, będące pod wpływem niezwykle silnego lobby żydowskiego, mając do wyboru wspieranie Ukrainy, a pomoc dla armii izraelskiej, należy założyć, że najpierw wybiorą wsparcie dla Tel Awiwu.
Zobacz też
Wojna spowodowała, że ukraińska gospodarka skurczyła się o jedną trzecią, a prawie połowa budżetu opłacana jest z zachodnich pieniędzy. W warunkach, w których z jednej strony około jednego miliona ludzi jest pod bronią, a z drugiej miliony uciekły z kraju, brakuje rąk do pracy. Stąd też nasuwa się pytanie, czy Ukraina może zwiększyć produkcję i wydatki kapitałowe, aby przetrwać? Aby temu zaradzić zaczęto zatrudniać więźniów do pracy w kopalniach. W ten sposób uzupełnia się braki kadrowe. Poinformował o tym Denis Malyuska Minister Sprawiedliwości Ukrainy. Według niego więźniowie otrzymują wynagrodzenie, dzięki któremu wypłacone zostaną szkody wyrządzone przestępstwem, opłacone podatki i zasilony budżetowy fundusz specjalny. Jego zdaniem zapewnienie wydobycia węgla jest gwarancją bezpieczeństwa energetycznego Ukrainy. Równocześnie Ministerstwo Sprawiedliwości jest otwarte na propozycje innych pracodawców, którzy potrzebują pracowników.
Jednak najważniejszą kwestią związaną z przetrwaniem ukraińskiej gospodarki, jest to czy podczas nadchodzącej zimy, Rosja będzie w stanie zniszczyć infrastrukturę energetyczną i drogową.
Korupcja równie groźna jak wojna
Obecnie dwoma głównymi tematami ukraińskich mediów jest wojna i korupcja. Półtora roku temu był tylko jeden - wojna z Rosją. Ale stopniowo kwestia korupcji nie tylko dogoniła wojnę, ale także ją wyprzedziła. Z sondażu Kijowskiego Międzynarodowego Instytutu Socjologii przeprowadzonego w dniach 4-20 września 2023 wynika, że58% Ukraińców uznało walkę z korupcją za priorytet numer jeden wśród wszystkich reform i zadań stojących przed Ukrainą. I tylko 29%, dwukrotnie mniej, wybrało opcję „zadania związane z wojną” zwraca uwagę publikacja ukraińskiego „Kapitał Biznesu”.
Nastąpiła też zmiana postaw społecznych w ciągu 20 miesięcy wojny. Dla wielu mieszkańców zachodnich i centralnych regionów, w tym stolicy, wojna zeszła na dalszy plan wraz z wyparciem wojsk rosyjskich z Kijowa. Alarmy powietrzne stały się mniej przerażające (w szczególności dzięki wzmocnieniu obrony przeciwlotniczej stolicy i innych miast). Obecnie informacje o działaniach bojowych i meldunki o ostrzale wroga zajmują w ukraińskiej przestrzeni informacyjnej znacznie mniejszy udział, niż w pierwszych miesiącach wojny. Kanały telewizyjne lojalne wobec władzy powróciły do nadawania zwykłych programów i seriali rozrywkowych. Z kolei media internetowe koncentrują swoją uwagę na temacie korupcji.
Zobacz też
Także Fundacja Inicjatyw Demokratycznych im. Ilki Kuczeriwa wraz Centrum Razumkowa i Kijowskim Międzynarodowym Instytutem Socjologii w lipcu i sierpniu 2023 r. przeprowadziły badania na temat korupcji. Za jej wysoki poziom, według około 90% Ukraińców, odpowiada prezydent Zełenski. Jak zwraca uwagę Tatiana Nikołajenko z portalu „Censor.NET” „Wydaje mi się, że po raz pierwszy w ocenie problemów korupcja wyprzedziła wojnę. W warunkach wojny na pełną skalę jest to całkowita porażka polityki rządu.”
Również Arestowicz we wypomnianym uprzednio wywiadzie stwierdza, że największe zagrożenie dla Ukrainy w trwającej wojnie stanowi korupcja i brak walki z nią, co będzie skutkował obcięciem pomocy militarnej przez USA. Wybory, które odbędą się w Stanach Zjednoczonych zadecydują o przyszłości Ukrainy. Wszechogarniająca korupcja, z którą nie radzi sobie ekipa Zełenskiego, powoduje, że jednym z głównych tematów w prezydenckiej kampanii w USA jest rozkradania przez ukraińskie elity amerykańskiej pomocy. Jak mówi Arestowicz problem w tym, że kradzione są pieniądze amerykańskiego podatnika;„USA dają nam pieniądze a my je rozkradamy”. Stąd kwestia pojawienia się amerykańskich audytorów. Arestowicz ostrzega również, że pojawia się coraz więcej głosów w amerykańskich elitach politycznych, przyrównujących Ukrainę i jej władze do Afganistanu, gdzie zainwestowano wielkie ilości środków finansowych, które w efekcie zostały zdefraudowane.

Media ukraińskie praktycznie codziennie informują o przypadkach korupcji. Izba Obrachunkowa Ukrainy odnotowała nowe rażące fakty dotyczące nadużyć w Ministerstwie Obrony. Jak się okazało, w pierwszym kwartale 2023 roku nikt nie zadał sobie trudu zbadania ewentualnego ryzyka związanych ze współpracą z firmami dostarczającymi żywność dla wojska. Na etapie zawierania umów nie zapewniono należytego monitorowania cen rynkowych żywności, a kontrakty zawierano, nawet w przypadku braku przedstawienia przez niektóre firmy oferty cenowej. Podczas audytu stwierdzono, że sześciu z ośmiu wybranych dostawców jest objętych licznymi postępowaniami administracyjnymi i karnymi, natomiast dwóch z nich posiada niski poziom kapitału docelowego, co stwarza ryzyko nierzetelności kontrahenta. Dziennikarze śledczy ujawnili znaczne zawyżanie cen podczas zamówień państwowych na kurtki wojskowe w Turcji. Wycenione na 29 dolarów, po przekroczeniu granicy z Ukrainą nagle zdrożały do… 86 dolarów. Co więcej, Ministerstwo Obrony kupowało dla żołnierzy nie kurtki zimowe, ale… letnie.
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS