Reklama
  • Komentarz
  • Analiza
  • Wiadomości

Rosjanie potwierdzają: amunicja kasetowa niszczy najodważniejszych. Jasny wniosek dla polskiego MON [KOMENTARZ]

Z Ukrainy płyną kolejne sygnały o wysokiej skuteczności dostarczonej przez Stany Zjednoczone artyleryjskiej amunicji kasetowej. Co ciekawe, jest ona groźna nawet dla jednostek „szturmowej piechoty” złożonych z więźniów, które są używane przez Rosjan do przełamywania nawet silnie umocnionych linii. Skuteczność amunicji kasetowej powoduje, że Ministerstwo Obrony Narodowej powinno bardzo poważnie rozważyć wsparcie wznowienia jej produkcji w Polsce.

Do strzelania amunicją kasetową na Ukrainie używa się też haubic Krab
Do strzelania amunicją kasetową na Ukrainie używa się też haubic Krab
Autor. Sztab Generalny SZ Ukrainy
Reklama

Amerykańska administracja w połowie bieżącego roku zdecydowała się dostarczyć Ukrainie artyleryjską amunicję kasetową, o którą Kijów prosił od 2022 roku. Dwa rodzaje pocisków (M483A1 oraz M864) są używane w różnych typach dział samobieżnych (Krab, Caesar) i ciągnionych. Odgrywają od samego początku bardzo ważną rolę w walkach, o czym pisaliśmy na Defence24.pl..

Reklama

Pociski te przenoszą odpowiednio 88 lub 72 podpociski kumulacyjno-odłamkowe, dzięki czemu mogą razić zarówno pojazdy (szczególnie klasy BTR/BMP i oczywiście samochody ciężarowe/logistyczne), jak i siłę żywą, zwłaszcza atakującą piechotę. To ostatnie jest wbrew pozorom szczególnie istotne.

Rosjanie po poniesieniu bardzo dużych strat w pojazdach bojowych w pierwszym okresie wojny zaczęli w większym stopniu polegać na jednostkach piechoty do przełamywania ukraińskich pozycji i zadawania Ukrainie strat. Korzystają przy tym z zasobów wyszkolonych w czasie obowiązkowej służby wojskowej, w tym z więźniów czy mieszkańców prowincji.

Reklama

Zobacz też

Reklama

Takie jednostki (wcześniej Grupa Wagnera, obecnie bataliony tzw. Sztorm Z) wbrew pozorom czasem cechuje duża wartość bojowa. Często ich dowódcy mają doświadczenie bojowe i wolną rękę we wprowadzaniu innowacji taktycznych, a szeregowi żołnierze są zdeterminowani do wykonywania poleceń – bo wiedzą, że w wypadku ich niewykonania czeka ich rozstrzelanie czy bardzo dotkliwe kary fizyczne, a oferowane wynagrodzenie jest mimo wszystko finansowo atrakcyjne. Rosyjscy więźniowie są zresztą przyzwyczajeni do trudnych warunków, jakie panują na froncie.

Rosja może też wykorzystywać takie jednostki (często używane w koordynacji z mniejszymi, ale lepiej wyszkolonymi pododdziałami piechoty dokonującymi przełamania) nawet z założeniem ponoszenia bardzo wysokich strat, byle tylko wykonały swoje zadanie, bo uzupełnienia zawsze się znajdą. W podobny sposób do zdobycia Bachmutu została wykorzystana Grupa Wagnera. Co najgorsze, w „okopowych” walkach na krótkim dystansie z jednostkami karnymi znaczne straty ponoszą Ukraińcy, co wpływa na ich gotowość do dalszego prowadzenia wojny, nie mówiąc już o odzyskiwaniu terenu. I nawet jeśli rosyjskie straty w liczbach bezwzględnych są większe, to kierownictwo na Kremlu może sobie pozwolić na ich ponoszenie.

Reklama

Okazuje się jednak, że są narzędzia, które pozwalają w miarę skutecznie walczyć ze „szturmową piechotą”. Chodzi między innymi właśnie o amunicję kasetową, co opisał jeden z instruktorów jednostek „Sztorm Z”. I nie jest to głos odosobniony, bo bardzo podobne sygnały mniej lub bardziej regularnie płyną z frontu.

Zobacz też

Amunicja kasetowa jego zdaniem daje bardzo korzystny stosunek koszt-efekt (zapewne dlatego, że szturm pododdziału może „zerwać” już kilka dobrze wycelowanych pocisków). Jednocześnie coraz bardziej obciążony jest rosyjski system zabezpieczenia medycznego i logistycznego. Specyfika działania amunicji kasetowej (rozrzucanie dużej liczby podpocisków) powoduje, że straty osiągają taki poziom, że skuteczne działanie, zwłaszcza w ofensywie, staje się dla Rosjan coraz trudniejsze. I to pomimo „odwagi” oraz tolerancji dla strat.

Reklama

Można tylko się zastanawiać, co by było, gdyby Ukraina otrzymała obok pocisków artyleryjskich też rakiety M26/M26A1 do wyrzutni HIMARS z głowicami kasetowymi (po ponad 500 podpocisków każda, większość z nich została zniszczona, ale ponoć co najmniej kilkadziesiąt tysięcy Amerykanie mają wciąż w magazynach). Nie mówiąc już o bombach lotniczych, bo do ich użycia trzeba mieć odpowiednie samoloty i przewagę w powietrzu.

Warto też zwrócić uwagę, że starsze pociski kasetowe są dostosowane do stosowania obok elektronicznych/elektrycznych także mechanicznych zapalników czasowych, co czyni je mniej wrażliwe na oddziaływanie środków walki elektronicznej (w porównaniu do bardziej zaawansowanych technologicznie systemów). A o skuteczności pocisków kasetowych wobec sprzętu wojskowego Rosjanie, a konkretnie ich lotnictwo wojsk lądowych, mieli się już okazję przekonać, gdy pociskami ATACMS pierwszej generacji zaatakowano lotniska w Berdiańsku i Ługańsku. ATACMS uderzały też na inne cele.

Reklama

Większość państw zachodnich zaniechała jednak eksploatacji i produkcji amunicji kasetowej, uznając tę broń za niehumanitarną i podpisując konwencję z Oslo/Dublina o zakazie jej produkcji i stosowania. Tyle, że był to podstawowy środek obrony w czasach Zimnej Wojny. I na pewno powodujący nieporównanie mniejsze straty wśród cywilów, niż taktyczne ładunki jądrowe, które zgodnie z ówczesną doktryną NATO miały być użyte, w dużej części na terytorium samego Sojuszu, gdyby konwencjonalna obrona nie okazała się skuteczna.

Doświadczenia z Ukrainy są jednoznaczne: amunicja kasetowa jest i pozostaje bardzo skutecznym środkiem rażenia, na który trudno znaleźć w pełni efektywne przeciwdziałanie. Co więcej, skokowo podnosi efektywność uderzeń, zwłaszcza dokonywanych z użyciem artylerii, bo nie trzeba „mas” pocisków odłamkowych, ani wrażliwych na zakłócenia i trudnych w produkcji pocisków naprowadzanych GPS do wykonywania zadań przeciwko określonym celom (powierzchniowym), jak nacierające formacje piechoty zmechanizowanej (i lekkiej też) czy punkty logistyczne. Czy więc nie należy odrzucić politycznej poprawności i wznowić produkcję broni, którą „rutynowo” wykorzystywały państwa NATO w czasie Zimnej Wojny?

Reklama

Polska ma tutaj do odegrania szczególną rolę, bo nie podpisała konwencji z Oslo/Dublina o zakazie stosowania amunicji kasetowej, więc ma prawną możliwość dokonywania zakupów takiej broni (produkowanej np. w Korei Południowej), ale przede wszystkim wznowienia własnej produkcji. Wydaje się więc, że jednym z kluczowych zadań nowego ministra obrony będzie po pierwsze wsparcie i przygotowanie własnej produkcji amunicji kasetowej, a po drugie, na tyle na ile to możliwe próba przekonania sojuszników, by oni również – po wypowiedzeniu konwencji z Oslo i upływie przewidzianych nią terminów wypowiedzenia – zdecydowali się na taki krok.

Południowokoreańska subamunicja kasetowa do wyrzutni Chumoo produkcji Korea Defense Industry Corporation
Południowokoreańska subamunicja kasetowa do wyrzutni Chumoo produkcji Korea Defense Industry Corporation
Autor. Maksymilian Dura/Defence24.pl

Mogą tu być potrzebne szczególne rozwiązania. Przykładowo, w Korei Południowej powołano oddzielną firmę do produkcji wybranych typów amunicji kasetowej (m.in. do wyrzutni K239 Chunmoo) i min (Korean Defense Industry Corp., prezentowała swoje rozwiązania na MSPO w Kielcach), prawdopodobnie dlatego, że na większych producentów ze zbrojeniówki naciskały banki (a za ich pośrednictwem organizacje pozarządowe), by tej „brudnej” amunicji nie produkować. Właśnie dlatego w tekście zwrócono uwagę na rolę Ministra Obrony Narodowej, który dysponuje dużym budżetem i – w wypadku wypracowania rozwiązań legislacyjnych – mógłby sfinansować odbudowę zdolności produkcji amunicji kasetowej nawet jeśli banki, czy spółki notowane na giełdzie nie będą chciały mieć z nią nic wspólnego. Jeśli natomiast będzie konieczne zaangażowanie innych resortów (np. gospodarczych), to po prostu trzeba przygotować odpowiednie przepisy i je wdrożyć.

Reklama
Elementy amunicji kasetowej na stoisku Korea Defense Industry Corporation
Elementy amunicji kasetowej na stoisku Korea Defense Industry Corporation
Autor. Maksymilian Dura/Defence24.pl
Reklama

Doświadczenia bojowe z Ukrainy pokazują, że jest o co walczyć, bo bez amunicji kasetowej ciężko będzie walczyć z przeciwnikiem, który zawsze będzie przewyższał Polskę i sojuszników liczebnością piechoty, czołgów, a przede wszystkim pogardą dla ludzkiego życia, albo jak kto woli „tolerancją dla strat”. Z kolei dla cywilów, rzekomo chronionych przez konwencję, największym zagrożeniem są nie te czy inne niewybuchy, ale rosyjscy żołnierze, czekiści i politycy chcący okupować kolejne państwa i wprowadzać na nich „porządki z Buczy”.

Reklama
WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]
Reklama
Reklama