- Komentarz
- Wiadomości
Załużny się myli. Nie uzbrojenie, a wytrwałość wygra wojnę z Rosją [KOMENTARZ]
Potrzeby i zadania do wykonania, jakie generał Wałerij Załużny wymienił w „The Economist” niewątpliwie pomogą Ukraińcom w prowadzeniu wojny, ale na pewną nie pozwolą im jej wygrać. To muszą zrobić ukraińscy żołnierze wsparci nieprzerwanie przez pomoc przekazywaną z Zachodu.

Opublikowany w „The Economist” wywiad z generałem, Wałerijem Załużnym, naczelnym dowódcą ukraińskich sił zbrojnych oraz jego esej „Nowoczesna wojna pozycyjna i jak ją wygrać” są bardzo szeroko komentowane w mediach na całym świecie. Opiniując go zwracano uwagę zarówno na samokrytykę generała jeżeli chodzi o złe oszacowanie swoich i rosyjskich możliwości, jak i również na wyartykułowane potrzeby jeżeli chodzi o systemu uzbrojenia niezbędne, by w miarę szybko zakończyć wojnę.
Bardzo niewielu komentatorów zajęło się jednak oceną tego, co powiedział Załużny szczególnie w części związanej z potrzebami. Tymczasem to właśnie takie oceny byłyby wskazówką, na ile wnioski Załużnego są słuszne i jak długo może jeszcze trwać tocząca się od prawie dwóch lat wojna na Ukrainie.
Recenzując esej ukraińskiego generała można znaleźć zarówno dobre sygnały, napawające nas optymizmem, jak i symptomy wzbudzające niepokój, szczególnie jeżeli chodzi o przewidywany czas trwania działań wojennych i przesadzone, spodziewane przez niego efekty otrzymanej pomocy. Przykładowo dobrze się stało, że Ukraińcy nie zrzucili tym razem winy za swoje powolne postępy na froncie na opóźnienia związane z przekazywaniem przez Zachód nowoczesnego sprzętu.

Z kolei w wypowiedzi Załużnego brakowało wyraźnego sygnału, że to nie sprzęt ostatecznie pozwoli na wygranie wojny z Rosją, ale wytrwałość państw zachodnich i społeczeństwa ukraińskiego. Bo na rozsądek Rosjan i na wycofanie się z wojny z powodu ponoszonych przez nich ogromnych stratach, jak na razie liczyć nie można.
Co według Załużnego pomoże Ukrainie przyśpieszyć wygranie wojny?
Generał Załużny wymienił pięć zdolności, których osiągnięcie może zapobiec przeciąganiu się działań wojennych. Cztery z nich są bezpośrednio związane z pomocą dostarczaną z zewnątrz:
- uzyskanie przewagi w powietrzu (do tego potrzebne są samoloty myśliwskie);
- poprawienie skuteczności ognia kontrbateryjnego (poprzez zwiększenie ilości amunicji precyzyjnej i systemów rozpoznania artyleryjskiego);
- skuteczniejsze rozpoznanie i zakłócanie systemów elektronicznych przeciwnika (poprzez dostarczenie nowoczesnych systemów walki elektronicznej);
- skuteczniejsze i szybsze przełamywania barier minowych przy wejściu w teren wcześniej przygotowany przez przeciwnika do obrony.
„W celu znalezienia wyjścia z wojny pozycyjnej konieczne jest: zdobycie przewagi w powietrzu; przełamanie głębokich barier minowych; zwiększenie skuteczności ognia kontrbateryjnego; tworzenie i szkolenie niezbędnych rezerw; rozwijanie zdolności w zakresie walki elektronicznej.”
generał Wałerij Załużny - naczelny dowódca ukraińskich sił zbrojnych
Piątym czynnikiem niezbędnym według Załużnego do przyśpieszenia końca wojny, w tym przypadku zależnym głównie od Ukraińców, jest bardziej skuteczne i szybkie powoływanie oraz szkolenie rezerw potrzebnych do uzupełniania sił walczących na froncie. Nawet ukraińskie media zaczynają bowiem coraz głośniej informować o trudności z naborem do wojska odpowiedniej ilości młodych ludzi. Wskazuje się przy tym, że jedyną jednostką, do której są nadal kolejki chętnych jest 3. Samodzielna Brygada Szturmowa (utworzona początkowo z sił operacji specjalnych pułku „Azow” oraz 98. batalionu Sił Obrony Terytorialnej).

Załużny wspomniał również o ograniczonych możliwościach szkolenia rezerw na własnym terytorium, „ponieważ wróg ma możliwość prowadzenia ataków rakietowych i lotniczych na ośrodki szkoleniowe i poligony”. Ma też świadomość, że z powodu przedłużającej się wojny są „ograniczone możliwości rotacji żołnierzy na linii frontu, a luki w ustawodawstwie pozwalające na legalne uchylanie się od mobilizacji, znacznie zmniejszając motywację obywateli do służyć w wojsku”.
Czy gdyby Ukraińcy otrzymali wszystko to, co chcieli, to wygraliby wojnę?
Generał Załużny pisząc o potrzebach sprzętowych prawdopodobnie mocno przesadził oceniając skutki wprowadzenia, uzyskanych w końcu z Zachodu, systemów uzbrojenia. Systemy te, ewentualnie przekazane Ukrainie, niewątpliwie mogą pomóc w prowadzeniu działań wojennych, ale na pewno ich nie przyśpieszą, a tym bardziej nie doprowadzą do ich zakończenia. Ukraińcy oczywiście muszą tak mówić, ponieważ w ten sposób przyśpieszają podejmowanie przez Zachód decyzji o transferze pomocy. Jak się jednak okazało np. w przypadku czołgów, nawet pojawienie się Leopardów i Abramsów nie zagwarantowało sukcesu i nie przyniosło zakładanych efektów.

Naprzeciwko Ukraińców znajduje się bowiem przeciwnik o jak na razie nieograniczonych możliwościach ludzkich i sprzętowych. Jeżeli więc zginie dziesięć tysięcy Rosjan, to na front wyśle się kolejne dziesięć tysięcy. Podobnie jest ze sprzętem. Czy przy takim podejściu Federacji Rosyjskiej do wojny, dostawy nowych systemów uzbrojenia coś generalnie zmienią jeżeli chodzi o szybkość prowadzonych działań? Niestety raczej nie.
Przykładem takich „przecenianych” nadziei będą prawdopodobnie samoloty F-16, które przez Ukraińców są uważane za swoistego „game changera”. Generał Załużny powoływał się w ich przypadku na założenie (wynikające również z doktryny sił zbrojnych NATO), że „współczesna sztuka wojenna polega na zdobywaniu przewagi w powietrzu w celu skutecznego prowadzenia działań naziemnych na dużą skalę”. Problem polega na tym, że zdobycie przewagi w powietrzu nie jest możliwe bez „uciszenia” w danym rejonie działań naziemnej obrony przeciwlotniczej. A w przypadku rosyjskiej armii, z ogromnymi zasobami sprzętowymi w tej dziedzinie, jest to po prostu niemożliwe.

I nawet jeżeli rosyjskie myśliwce zostaną przepędzone znad terytorium zajętego przez Ukraińców, to i tak samoloty F-16 nie będą miały zapewnionego, bezpiecznego działania dla wsparcia własnych, nacierających sił lądowych. Być może okaże się więc, że liczba otrzymanych samolotów myśliwskich nie ma tak naprawdę większego znaczenia na najważniejszym, lądowym teatrze działań wojennych. Potwierdza to zresztą obecny sposób prowadzenia działań przez Rosjan. Nawet teraz, gdy Ukraińcom wyraźnie brakuje samolotów, lotnictwo rosyjskie nie zapuszcza się w głąb Ukrainy wiedząc, że byłoby to związane z atakami ze strony bardzo skutecznej i dobrze zorganizowanej ukraińskiej obrony przeciwlotniczej. I tak będzie również w przyszłości, gdy pojawią się samoloty F-16.
Ukraińscy niestety szybko się zorientują, że działa to również w drugą stronę. Żaden ukraiński samolot, ani teraz, ani w przyszłości nie będzie wlatywał poza linię frontu, ponieważ nasycenie rosyjskimi środkami plot. tego obszaru jest zbyt duże. Jedynym więc miejscem, gdzie być może dojdzie do starć powietrznych będzie bezpośrednia strefa nad terenem styku wojsk (głównie z wykorzystaniem rakiet „powietrze-powietrze” średniego i dalekiego zasięgu) oraz Morze Czarne, szczególnie w strefie poza zasięgiem naziemnych systemów przeciwlotniczych.
Czy to w jakiś sposób jednak zasadniczo wpłynie na działania wojenne? Raczej nie. No może poza całkowitym zamknięciem w portach sił nawodnych Floty Czarnomorskiej, w przypadku gdyby ukraińskie F-16 i później Grippeny uzyskały przewagę nad rosyjskimi Su-35. Co nie zmienia faktu, że nowoczesne samoloty myśliwskie są potrzebne, jako gwarant bezpieczeństwa nieba nad utrzymywanym przez Ukraińców, własnym terytorium.
Załużny w podobny sposób przecenia również możliwości systemów walki elektronicznej. Są one niezbędnym elementem każdych, nowoczesnych sił zbrojnych, jednak mają one wyraźne ograniczenia. Przede wszystkim zakłócając przeciwnika bardzo często zakłóca się również siły własne. Szczególnie dotyczy to systemu GPS i łączności z dronami. Zakłócając rosyjskie systemy bezzałogowe, zarówno jeżeli chodzi o system pozycjonowania jak i transmisji danych, uniemożliwia się w pewien sposób również działanie własnym siłom.

A tu Ukraińcy są bardziej efektywni w wykorzystywaniu dronów o czym świadczy bogata filmoteka ich ataków, udostępniona w Internecie. Podobnie jest z zakłócaniem systemów łączności. Rosjanie i tak działają często bez połączenia z własnym dowództwem, co jest związane m.in. z brakiem nowoczesnych, osobistych radiostacji (zastępowanych często „chińskimi”, komercyjnymi substytutami). Rozpoznanie elektroniczne więc - tak (tym bardziej że jest pasywne i nie zdradza pozycji), ale zakłócanie - już z dużymi ograniczeniami.
Tym czym jednak można by pomóc Ukraińcom są duże ilości tzw. „okopowej broni elektronicznej”, wykorzystywanej bezpośrednio przez żołnierzy walczących na pierwszej linii. Załużny wskazał na duże nasycenie tymi środkami wojsk rosyjskich, wymieniając takie urządzenia jak: „Silok”, „Piton”, „Harpoon”, „Piroed”, „Striż”, „Lisoczok”. Działanie w tym samym kierunku drugiej strony, zwiększyłoby bezpieczeństwo ukraińskich żołnierzy szczególnie w odniesieniu do rosyjskich dronów.
Podobnie przesadzone nadzieje są w przypadku systemów rozminowania. Sam Załużny wskazuje, że „rosyjskie bariery minowe wzdłuż szczególnie ważnych osi mają duże zagęszczenie i osiągają głębokość 15-20 km” oraz że ich osłonę zapewniają „rozpoznawcze bezzałogowe statki powietrzne, skutecznie wykrywające nasze oddziały usuwające przeszkody i kierujące na nich ogień”. Dodatkowo bariery „przełamane” są bardzo szybko uzupełniane nowymi polami minowymi, np. z wykorzystaniem systemu zdalnego stawiania min jak np. „Ziemliedielije”.
Zobacz też
Trały montowane na pojazdach są oczywiście konieczne i to w jak największej ilości, jednak nie można liczyć, że na linii frontu będą mogły działać bezpośrednio jakieś systemy rozpoznania inżynieryjnego, nawet jeżeli będą one bezzałogowe. Rosjanie tego rodzaju środki traktują jako cele priorytetowe i na niech skupiają uwagę swoich środków ogniowych. Bariery minowe są więc tym, co spowalnia ofensywę jeżeli chce się ograniczyć straty i z tym należy się pogodzić.
Jedyną dziedziną bezpośrednio wpływającą na szybkość prowadzenia działań jest niewątpliwie artyleria, szybko reagująca na ogień przeciwnika. Ale i tutaj Ukraińcy muszą mieć świadomość, że Zachód powoli wyczerpuje swoje możliwości jeżeli chodzi o dostawę amunicji precyzyjnej, szczególnie w odniesieniu do pocisków armatnich. I znowu te trudności wynikają z mentalności Rosjan - niezrozumiałej dla krajów zachodnich.
Do głowy by bowiem nikomu na Zachodzie nie przyszło, by wysyłać własne pojazdy w strefę, gdzie przeciwnik posiada dobrze rozwinięty system rozpoznania powietrznego oraz systemy artyleryjskie wyposażone w amunicję precyzyjną, np. w pociski Excalibur kalibru 155 mm. A Rosjanie tak robią, nie zważając na starty i licząc, że Excalibury prędzej czy później się Ukraińcom skończą.
Co więcej Załużny po raz pierwszy oficjalnie przyznał o ograniczeniach, jakie mają tego rodzaju pociski. „Z biegiem czasu ich możliwości znacznie się zmniejszyły, ponieważ system namierzania (za pomocą GPS) jest bardzo wrażliwy na wpływ walki elektronicznej wroga, co prowadzi do utraty precyzji pocisków”.

Co gorsza Rosjanie zaczęli zmieniać taktykę działania. Załużny wskazuje tu przede wszystkim na:
- wprowadzenie do działań przestarzałych systemów artyleryjskich (D-1, D-20 itp.), co znacznie zwiększyło gęstość artylerii i jej zdolność do masowego użycia amunicji konwencjonalnej;
- prowadzenie ognia z maksymalnego zasięgu;
- rozpraszanie środków ogniowych;
- rozpoczęcie skutecznego wykorzystywania amunicji krążącej „Lancet” ze wskazaniem celu z innych dronów (np. Orłan-10 czy Zala);
- zwiększenie intensywność użycia precyzyjnej amunicji kierowanej Krasnopol kalibru 152 mm, naprowadzanej za pomocą wiązki laserowej z naziemnych punktów obserwacyjnych.
Przy takim podejściu Rosjan prowadzenie skutecznego ognia kontrbateryjnego jest bardzo utrudnione i nie zawsze możliwe.
Zaczęliśmy wreszcie rozumieć, czym stała się Rosja
Najważniejsze w tym wszystkim jest to, że generał Załużny uczciwie przyznał się do popełnienia błędu w ocenie sposobu działania samych Rosjan. Ukraińcy zakładali bowiem (podobnie jak duża część zachodnich komentatorów – w tym autor tego artykułu), że ogromne straty zdawane rosyjskiemu wojsku doprowadzą do przerwania przez Rosjanie działań wojennych podobnie jak w Afganistanie.
Jak się okazało, pomimo śmierci co najmniej dziesięciokrotnie większej liczby żołnierzy niż w wojnie afgańskiej Rosja wcale nie zamierza rezygnować i co więcej, znajduje wystarczającą liczbę ochotników, by utrzymywać odpowiednie siły na froncie (choć nie wystarcza to do osiągnięcia potrzebnej przewagi liczebnej). Na szczęście dla Ukraińców w przededniu wyborów prezydenckich Putin nie chce na razie przeprowadzić powszechnej mobilizacji, obawiając się (według Załużnego) „napięć społecznych w państwie i przekształcenie ich w kryzys polityczny”. Dodatkowo ze względu na straty, na Ukrainie, „duża część ludności cywilnej Rosyjskiej Federacji stara się unikać poboru do wojska i udziału w działaniach wojennych”.

Dobrym przykładem rosyjskiej „odporności: na straty jest lotnictwo. Według Załużnego Rosja od początku wojny miała stracić ponad 550 statków powietrznych, co oznacza utratę jednej armii lotniczej (w przypadku samolotów) oraz 13 pułków lotnictwa armijnego (w przypadku śmigłowców). „Pomimo takich strat, dziś wróg nadal utrzymuje znaczną przewagę powietrzną, która komplikuje natarcie naszych wojsk i jest jednym z kluczowych czynników przemieniających taktykę działań wojennych w wojnę pozycyjną”.
Dobrze się również stało, że Załużny wyraźnie wskazał na konieczność rozbudowy własnego przemysłu zbrojeniowego. Ukraiński kompleks przemysłowo-wojskowy już zresztą przeszedł wielką metamorfozę od 24 lutego 2022 roku jednak nadal ma w sobie naleciałości z czasów Związku Radzieckiego. Symbolem pozytywnych zmian są przede wszystkim liczne startupy, które nawet jeżeli na niedużą skalę, to jednak dostarczają różne, innowacyjne produkty, szczególnie w branży dronów.
Ich przewagą jest to, że pomysły przekładane później na „żelazo” są natychmiast sprawdzane w działaniu bojowym i otrzymują bezstronną opinię od ludzi, który dzięki nim często chronią swoje życie. Dlatego ukraińskie rozwiązania powinny być na Zachodzie dokładnie obserwowane i być może dalej rozwijane z wykorzystaniem już najnowszych technologii badawczych i produkcyjnych.
Generał Załużny przedstawił kilka wniosków jednak brakowało w nim najważniejszego, że za wszelką cenę trzeba wygrać tą wojnę, nawet gdyby dziennie odzyskiwano tylko kilkaset metrów terenu. Bo jeżeli Ukrainie przestanie otrzymywać z Zachodu pomoc, to Rosjanie uznając się za zwycięzców, szybko odbudują swoją armię (na co będą potrzebowali około dziesięciu lat) i ponownie uderzą na Ukrainę, Gruzję, Mołdawię, a w końcu zajmą się państwami bałtyckimi i znienawidzoną przez nich Polską.
Bo Rosja to jest właśnie taki kraj.
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS