Reklama
  • Analiza
  • Wiadomości

Dyplomacja Tomahawków według Trumpa. Odpowiedź na doktrynę eskalacji? [OPINIA]

Atak na syryjską bazę Szajrat za pomocą wystrzelonych z okrętów US Navy pocisków RGM-109 Tomahawk Land Attack Missiles (TLAM) jest kolejnym powodem powstania szeregu pytań odnośnie współczesnych możliwości politycznych, technologicznych, ekonomicznych, czy również samych uwarunkowań społecznych związanych z prowadzeniem działań militarnych o różnej skali intensywności. Jakie są akceptowalne granice zastosowania różnej broni i kto ma usankcjonowane prawo jej użycia w danej sytuacji? Czy współczesna wojna ma wymiar czysto społeczny, czy również ekonomiczny i polityczny? Nasuwa się również pytanie, jakie są akceptowalne jeszcze bariery, których przekroczenie może spowodować nieodwracalne i tragiczne w skutkach konsekwencje dla ludzkości.

  • Fot. Mass Communication Specialist 3rd Class Ford Williams, US Navy
    Fot. Mass Communication Specialist 3rd Class Ford Williams, US Navy
  • Ruiny Aleppo (Fot. Flickr/CC BY 2.0/Freedom House)
    Ruiny Aleppo (Fot. Flickr/CC BY 2.0/Freedom House)
  • Fot. mil.ru
    Fot. mil.ru

Atak dokonany przez USA było odpowiedzią światowego mocarstwa na poprzedzające go wydarzenia związane z użyciem przez armię Assada broni chemicznej przeciwko ludności Khan Shaykhun. Amerykanie po raz pierwszy od dłuższego czasu (praktycznie od 2003 roku, czyli od inwazji na Irak) pokazali swoje możliwości militarno-polityczne. Nie podlega żadnej dyskusji negatywna ocena użycia broni chemicznej (chociaż interesujące jest pytanie dlaczego - w chwili gdy armia rządowa zaczęła odnosić sukcesy - zdecydowano się na taki krok i czy wiedziała/aprobowała to Rosja), ale jakie międzynarodowe prawo daje mandat USA na dokonanie ataku na kraj nie będący z nim w stanie wojny? Czy samodzielnie podjęte działanie odwetowe jest również powszechnie akceptowalne? Już wcześniej takie działania dały odmienne od zamierzonych rezultaty (interwencje w Iraku, Afganistanie czy Libii). Dlaczego USA nie zdecydowało się na taką interwencję chociażby na Ukrainie, gdzie również ginie dużo ludzi będących ofiarami obcej im i narzuconej wojny?

Tomahawki wystrzeliwane z amerykańskich niszczycieli w kierunku Syrii (Fot. Departament Obrony USA / defense.gov)

Tutaj rodzi się kolejne pytanie o skutki takiego działania. Wystrzelenie 59 TLAM można zaliczyć do sukcesu w skali militarno-taktycznej. Większość rakiet osiągnęła swoje cele (pomimo negowania tego faktu przez Rosjan), a samo działanie pokazało „moc” i wolę działania ze strony USA. Z drugiej strony działanie takie może spowodować jeszcze większy opór państw przeciwnych Amerykanom i całemu porządkowi zachodniemu (Iran, Korea Północna itp.), czy mających odmienne/własne spojrzenie na prowadzoną przez nich politykę (Chiny, Rosja itp.). Mogą one jeszcze w większym stopniu stosować politykę zmierzającą do zmiany obecnej architektury zarówno w obszarze polityczno-ekonomicznym, jak i - przede wszystkim - bezpieczeństwa, napędzać wyścig zbrojeń, czy aktywniej/agresywniej oddziaływać w obszarze cyberprzestrzeni. Co gorsze, mogą one również łączyć siły, by to oddziaływanie było jeszcze skuteczniejsze.

Wojna czy tylko polityka i ekonomia

Ciekawy jest fakt, że o decyzji użycia broni precyzyjnej przeciw konkretnemu obiektowi militarnemu USA poinformowało wcześniej Rosję (a ta zapewnie Assada), a także sojuszników. Miało to, oczywiście, znaczenie polityczne i militarne, potencjalnie dało też Syryjczykom czas na wycofanie z bazy części sprzętu. Amerykanie pokazali światu co mogą, ale wcześniej ostrzegli o tym przeciwnika? Sami Syryjczycy w klika dni po ataku rozpoczęli normalne operacje z bazy (chociaż ograniczone mocno zdewastowaną infrastrukturą paliwową i remontowo-obsługową).

Czytaj też: Tomahawki przeciwko broni masowego rażenia - nie tylko w Syrii [KOMENTARZ].

Również zaskakująca jest reakcja (lub jej brak) Rosjan. Mieli oni bowiem w Syrii system obrony powietrznej dalekiego zasięgu 40R6/S-400 Triumf, ale go nie użyli lub użyć nie mogli. Oficjalnie Rosjanie przyznają, że przyczyną bierności ich sił były kwestie czysto polityczne (możliwie, że decydował również o tym fakt wcześniejszej niewiedzy o użyciu broni chemicznej przez Assada lub kategoryczny sprzeciw takiemu postępowaniu w ten sposób wyrażony). Zdaniem wielu ekspertów, nawet gdyby jednak zdecydowali się użycie systemu obrony, nie mieli do tego pełnych możliwości technicznych, bo system S-400 w rzeczywistości nie zapewni pokrycia takiego obszaru w sposób wystarczający do zestrzelenia Tomahawków. Zresztą, podawane przez Rosjan jego dane techniczne są na Zachodzie podważane. Samo zachowanie Rosjan może mieć również inne przyczyny, albowiem powstrzymanie się od użycia S-400 oznacza, że jego rzeczywiste możliwości nadal pozostają nieznane dla świata, a samo wydarzenie jest doskonałą reklamą tego systemu i otwiera szerokie możliwości eksportowe.

Czytaj też: Rosyjska "prawda" o systemie S-400.

Ruiny Aleppo (Fot. Flickr/CC BY 2.0/Freedom House)

Czy USA zdecyduje się na podobny argument siły wobec Korei Północnej czy Iranu? Na razie w przypadku tego pierwszego państwa obie strony ogłosiły sukces – Korea dokonała nieudanej próby swojej rakiety, a Amerykanie nie musieli bezpośrednio interweniować - istnieją jednak poważne przesłanki, wskazujące na interwencję w domenie cyfrowej, skutecznie przyczyniając się do fiaska testów Koreańczyków.

Czytaj też: Asymetryczna odpowiedź i zastraszanie. Militarne filary reżimu Korei Północnej [OPINIA].

Podobnie jak dla Rosji, wojna w Syrii czy eskalacja napięcia w innych regionach świata również dla USA  w pewien ekonomiczno-gospodarczy sposób jest na rękę bo wpływa na eksport amerykańskich systemów uzbrojenia.  Z drugiej strony amerykanie zdają sobie sprawę, że bez silnych sojuszy (NATO, Japonia, Korea Południowa czy Indie) ich możliwości stawać się będą coraz mniejsze w dłuższym okresie czasu.

Jedną ze stosowanych  obecnie metod oddziaływania na Rosję, Koreę Północną czy Iran są sankcje polityczno-gospodarcze. Ale czy ich skutki są adekwatne do zamierzonych celów, wydaje się, że nie tak do końca. Niedawna wypowiedź wysokich urzędników rosyjskich resortów siłowych wskazywała jednoznacznie, że po początkowych kłopotach kraj ten potrafił samodzielnie rozwinąć się w obszarach gdzie dotychczas sprowadzał np. technologię z krajów zachodnich. Podobnie było w wypadku Iranu, dla którego zamknięcie rynków europejskich oznaczało szersze otwarcie na Chiny. Dla wielu analityków zachodnich jest natomiast zdumiewający rozwój gospodarczo-technologiczny Korei Północnej, który zmierza w kierunku chińskiego modelu gospodarczego.

Czytaj też: Rosyjski analityk dla Defence24.pl o działaniach NATO i UE: "Moskwę może powstrzymać tylko Jałta 2".

Rosja w zasadzie od chwili powstania była potęgą i wywierała znaczny wpływ na kształtowanie polityki i ekonomii światowej. Dlatego nie powinny zaskakiwać jej obecne posunięcia i chęć powrotu na właściwe w jej ocenie miejsce w polityce i gospodarce światowej. Podobnie jest z Chinami, które nie pozwolą już sobie na dyktowanie warunków przez inne kraje, czy ograniczanie wpływów w obszarach chińskich zainteresowań. Dla tych krajów obecnie stosowane metody to normalna działalność, by realizować własne cele, choć często nie są one zgodne z prawem międzynarodowym.

Fot. Mass Communication Specialist 3rd Class Ford Williams, US Navy

Samym napięciom towarzyszy równolegle rozwijana współpraca ekonomiczna i gospodarcza. Państwa te utrzymują względnie poprawne stosunki dyplomatyczne i polityczne, współpracują ze sobą w różnych organizacjach i strukturach regionalnych oraz chociażby w kwestiach związanych z bezpieczeństwem  światowym (np. operacje antypirackie czy zwalczanie ISIS i teroryzmu).

Co charakterystyczne, oba ww. kraje stosują otwartą politykę tzw. „strategicznej defensywy” czyli z jednej strony deklarowana jest wola nieatakowania żadnego kraju i prowadzenie jedynie wojny obronnej, z drugiej jednoznacznie dawane jest do zrozumienia, że wykonanie ataku prewencyjnego (aneksji, czy innej formy oddziaływania) jest elementem zabezpieczenia przed polityczną, gospodarczą czy militarną interwencją z zewnątrz.  Jest to rodzaj ekspansji o charakterze geograficzno-politycznym, ale również misji mającej na celu realizację wewnętrznych interesów z projekcją siły włącznie.

Przyszły konflikt w pigułce

Bardzo interesującą (chociażby z punktu widzenia naszego kraju) jest kwestia militarna związana z rozmiarem ataku USA, czyli użycie aż 59 pocisków przeciwko jednej bazie. Świadczyć to może o przecenianiu możliwości tej broni przez wielu ekspertów i miłośników militariów w Polsce. Widzimy bowiem, że zamierzony efekt daje jedynie masowość uderzenia, to jest duża liczba pocisków atakujących z różnych kierunków wybrany cel i powiązane z nimi systemy ich obrony (w wypadku realnego konfliktu z zaawansowanymi systemami obrony i walki radioelektronicznej mowa jest tu o użyciu 100÷200 pocisków na duże obiekty militarne). Nasuwa się tutaj pytanie o ewentualne zdolności Polski,  z może 100, 120 takimi pociskami, z ograniczonymi możliwościami ich przenoszenia, czy wypracowania danych niezbędnych do ich użycia?

Oczywiście, jest to scenariusz zakładający konflikt pełnoskalowy, ale nie atak niespodziewany, czy uderzenie prewencyjne. Zresztą nasz kraj to nie USA i na uderzenie wyprzedzające nigdy nie będzie (i nie było) wystarczającej woli politycznej (i zgody innych krajów, chociażby USA).

Można też sobie postawić i inne pytanie - czy Polska ma prawo dokonać (nawet w wypadku agresji ze strony Rosji) ataku na np. elektrownie jądrową, czy inny element infrastruktury krytycznej, mogący w konsekwencji narazić społeczeństwo rosyjskie na duże straty? Co na takie zachowanie odpowiedziałyby inne państwa? Jak byłby wówczas postrzegany nasz kraj? Oczywiście, ataku tego rodzaju można dokonać z użyciem nawet 2-4 rakiet, ale skutki długofalowe niekoniecznie byłyby dla nas pozytywne. Ocena takiego zachowania byłaby uzależniona od konkretnych uwarunkowań (łatwiej byłoby ją uzasadnić po wcześniejszym użyciu broni masowego rażenia na terenie Polski, co jednak jest najczarniejszym scenariuszem).

Czytaj też: Modernizacja rosyjskiej armii przyspiesza. Wielkie dostawy sprzętu.

Obecnie w Rosji z większymi czy mniejszymi sukcesami realizowany jest szeroki program zwiększania potencjału armii, polegający na modernizacji starszego (ale nadal perspektywicznego) sprzętu wojskowego, oraz (co się mniej udaje) na wprowadzaniu zupełnie nowych wzorów uzbrojenia i rozwoju broni przyszłości, której zadaniem byłoby wypracowanie przewagi nad potencjalnym przeciwnikiem.  Do tych ostatnich możemy zaliczyć zaawansowane systemy walki radioelektronicznej, broni wysokoenergetycznych, precyzyjnego rażenia, czy systemy bezzałogowe.  Chińczycy idą z jeszcze szerszym programem rozwoju i modernizacji swojej armii. Natomiast o pozycji Korei Północnej czy Iranu w dużej mierze decydować będzie posiadanie przez nich broni masowego rażenia, czy walka w cyberprzestrzeni.

Czytaj też: Wielka reforma chińskiej armii. "Gotowość do działania na całym świecie".

Zdaniem wielu specjalistów jest realne i wysoko prawdopodobne użycie przez te wszystkie, wymienione kraje broni jądrowej w wypadku zagrożenia ze strony innych państw. Natomiast USA użyje takiej broni tylko wówczas, gdy zagrożone będzie bezpośrednio terytorium Stanów Zjednoczonych, a dla Francji lub Wielkiej Brytanii posiadanie broni jądrowej jest wyłącznie elementem odstraszania. Stawia to zasadnicze pytanie o wypełnienie zobowiązań sojuszniczych w ramach kolektywnej obrony w wypadku zaistnienia takiego scenariusza.

Bilans nuklearny został obecnie poważnie zachwiany, a Rosjanie otwarcie mówią o wycofaniu się ze wcześniej podpisanych traktatów i porozumień w tym obszarze (np. ograniczeniom traktatu INF związanym z zakazem produkcji i eksploatacji lądowych rakiet balistycznych i manewrujących o zasięgu od 500 do 5500 km).

Masowość użycia różnych systemów rakietowych, w tym przenoszących broń jądrową, to obecnie największy kłopot USA i ich sojuszników. Elementem wywierania nacisku jest też psychologiczne oddziaływanie w formie walki radioelektronicznej, cyberataku, prowadzenia działań wywiadowczych i kontrwywiadowczych o nieznanym dotychczas charakterze. Nawet terroryzm czy migracje ludności są tego przejawem.

Podsumowanie

Konfrontacja militarna pomiędzy Rosją, Chinami i USA czy NATO nie jest obecnie rozwiązaniem właściwym dla żadnej z tych stron, czy to w obszarze politycznym, czy też ekonomicznym. Obecne wzrosty napięcia w różnych rejonach świata mogą okazać się jedynie zasłoną dymną do prowadzonych na szeroką skalę operacji związanych z obszarami Arktyki, czy Azji Południowo-Wschodniej.

Poważnym zagrożeniem mogą okazać się jednak nieprzemyślane ruchy mniejszych państw. Przykładowo, zestrzelenie przez Turków rosyjskiego Su-24 mogło w konsekwencji doprowadzić do otwartego konfliktu NATO-Rosja, gdyby Putin zdecydował się na działania odwetowe. Turcy bowiem podjęli samodzielną decyzję o zestrzeleniu rosyjskiej maszyny, gdy nie było realnego zagrożenia atakiem Rosjan na ich kraj. Atak odwetowy spowodowałby naruszenie takiego stanu i konieczność zaangażowania sojuszników z NATO. Podobne ruchy może wykonać Korea Północna czy Iran, ale nawet nieprzewidywalny Izrael.

Czytaj też: Zestrzelenie rosyjskiego Su-24: tło i skutki konfrontacji rosyjsko-tureckiej.

Stany Zjednoczone zdają sobie sprawę z niemożliwości skutecznego działania w kilku obszarach świata oraz z malejącej własnej przewagi militarnej. Dlatego ważne dla nich są naciski na sojuszników, by ci zwiększyli swój własny potencjał militarny oraz odciążyli USA w pewnych obszarach prowadzenia działań.

Z drugiej strony, do wygranej w przyszłości potrzeba jest zastosowania zupełnie nowych technologii i nowych systemów uzbrojenia. Dlatego tak dynamicznie rozwijana jest broń wysokoenergetyczna (lasery i działa elektromagnetyczne, czy elektrotermiczne), roboty bojowe, systemy zautomatyzowanego dowodzenia, nadzoru i wypracowywania danych oraz precyzyjna broń wielozadaniowa (jak chociażby pocisk LRASM).

Dąży się do zmniejszenia uzależnienia nowej broni od systemów ISR, łączy sieciowych czy systemów pozycjonowania (głównie GPS). Związane to jest z zapewnieniem dużej odporności na elementy walki radioelektronicznej czy zagrożenia cyberatakiem.

Co w obszarze militarnym powinna zrobić Polska? Przed wszystkim wprowadzić w większym stopniu automatyzację działań na poszczególnych szczeblach funkcjonowania systemów walki (redukcja etatów z jednoczesnym zwiększeniem możliwości i ilości posiadanych systemów uzbrojenia). Zapewnić wysoką sieciocentryczność przekazywania danych (wysoko odporne na przeciwdziałanie systemy rozpoznania, dowodzenia i wypracowywania decyzji wyprzedzające zamiar potencjalnego przeciwnika). Wprowadzić na szerszą skalę systemy nowoczesnych robotów bojowych do wszystkich rodzajów sił zbrojnych  (zmniejszających straty własne oraz wpływających na ekonomię wykorzystania). Zastosować zaawansowane technologie związane z oddziaływaniem niekinetycznym (cyberatak i wojna radioelektroniczna nowej generacji). Tego wszystkiego możemy dokonać samodzielnie lub z niewielkim wsparciem z zewnątrz.

Natomiast w kooperacji z partnerami zagranicznymi powinniśmy rozwijać uniwersalne systemy uzbrojenia o szerokim wachlarzu przeznaczenia, zdolne do realizacji kilku zadań na współczesnym polu walki. W szerszym niż dotychczas stopniu rozwinąć system szkolenia z użyciem symulatorów i trenażerów (sieć symulacji na jednym poziomie oraz wielopoziomowo). Należy skoncentrować się na realizacji modernizacji w obszarach zasadniczych dla funkcjonowania naszego państwa, a nie działać jak dotychczas w sposób rozproszony i nieskoordynowany (co często prowadzi też do faktycznego niedokończenia rozpoczętych już programów).

Marek Dąbrowski

WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS
Reklama
Reklama