Reklama
  • Wiadomości
  • Komentarz

Prezydent Załużny? The Sun: Zełenski ostrzegł wojskowych [KOMENTARZ]

Generał Wałerij Załużny, głównodowodzący ukraińską obroną, uznawany za autora strategii wojny manewrowej i zasadzek, która przyniosła sukces w pierwszej fazie walk, jest typowany przez media jako potencjalny kontrkandydat Wołodymyra Zełenskiego w wyborach prezydenckich. Co prawda sam wojskowy nie potwierdził takich ambicji, ale Zełenski odniósł się do tego w ostatnim wywiadzie.

zełenski wojna
Autor. Defence of Ukraine (@DefenceU)/Twitter
Reklama

O tym, że między gen. Załużnym a Zełenskim trwa tzw. „szorstka przyjaźń”, media piszą od miesięcy. Sam pytałem o to moich ukraińskich rozmówców, którzy obserwują z bliska politykę Zełenskiego oraz nastroje na froncie. Twierdzą, że sprawę rozdmuchały media, a sam Załużny nie myśli poważnie o prezydenturze.

Reklama

Gdyby tak było w istocie, to dlaczego Zełenski odnosi się do tego w wywiadach? Na Zachodzie to tworzy wizerunek Ukrainy jako kraju podzielonego w sprawie przywództwa politycznego. Nie ulega wątpliwości, że gen. Załużny uzyskał wysoki autorytet w oczach Ukraińców. Gdyby faktycznie wystartował w wyborach, mógłby pokusić się o polityczne zwycięstwo.

Zobacz też

Jestem po lekturze arcyciekawej książki Zbigniewa Parafianowicza pt. „Polska na wojnie”, gdzie informatorzy autora, wywodzący się z otoczenia Kancelarii Premiera i Prezydenta, odsłaniają kulisy relacji polsko-ukraińskich czasu wojny. Zgadzam się z większością konkluzji zawartych w postscriptum, aczkolwiek wydaje mi się, że wyciągam odwrotne wnioski. Normalizacja stosunków polsko-ukraińskich powinna być absolutnym priorytetem, zwłaszcza teraz, gdy ważą się losy pomocy militarnej Zachodu dla Ukrainy.

Reklama

Warto wyciągnąć z szuflady pomysł traktatu Polska-Ukraina, który nie doczekał się dobrego momentu. Dlaczego? Syndrom osamotnienia walki na Ukrainie będzie miał wpływ na wewnętrzne nastroje polityczne nad Dnieprem, a Warszawa powinna mieć w Kijowie sojuszników, a nie bazować na antagonizmach, zwłaszcza handlowych oraz historycznych, które nigdy nie powinny dominować geopolityki. Z niepokojem obserwuję narastające spory handlowe na granicy polsko-ukraińskiej – zaznaczę, po obu stronach granicy. To nie wróży nic dobrego, podobnie jak wewnętrzne nastroje w USA.

Dwie twarze Zełenskiego

Powołałem się na książkę red. Parafianowicza, ponieważ mam wrażenie, jakby w zachodniej opinii publicznej (podobnie jak na stronach książki) pojawiła się dychotomia dwóch różnych Zełenskich. Bohaterskiego przywódcy Ukrainy, którego oklaskiwano na stojąco, jakby zastąpił zużyty Zełenski, któremu nie pozwala się przemawiać przed Kongresem USA „z uwagi na napięty kalendarz obrad Izby”. Kulisy tej zmiany pewnie kiedyś poznamy w historycznych monografiach, ale przywołam kilka wydarzeń, które układają się w jedną całość.

Reklama

Wołodymyr Zełenski w pierwszych przemowach na Zachodzie mówił bez pardonu i żądał broni oraz amunicji dla Ukrainy. Uznawano to za przejaw odwagi oraz tego, co charakteryzuje męża stanu, czyli reprezentowanie własnego – a nie obcego – interesu narodowego. Oglądając rozmowy delegacji amerykańskiej w Kijowie, który odwiedził szef Pentagonu gen. Lloyd Austin, niestety widać zmianę w sile głosu Zełenskiego, który z pozycji oczekiwania wsparcia po prostu o nie prosi.

Zobacz też

W listopadzie 2023 roku rzeczniczka Pentagonu Sabrina Singh zakomunikowała, że amerykański Departament Obrony wydał już 95 proc. z planowanych wydatków na rzecz Ukrainy. Wcześniej, we wrześniu, Spiker Izby Reprezentantów USA Kevin McCarthy w upokarzający sposób nie pozwolił Wołodymyrowi Zełenskiemu przemawiać w Kongresie USA. McCarthy został odwołany z funkcji, ale zastąpił go inny Republikanin, jeszcze mniej przychylnie nastawiony do Ukrainy Mike Johnson. Gdy ważą się losy Białego Domu i tego, kto będzie w nim zasiadał, skala pomocy dla Ukrainy stanęła pod znakiem zapytania.

Reklama

Jak pisałem w jednej z analiz, wojna w Izraelu jest zmorą Ukrainy, bo to kolejne z wydarzeń, które pośrednio wpływa na amerykańską scenę polityczną, a ponadto rozprasza percepcję Zachodu na dwa fronty. To dlatego Joe Biden wyruszył do Chin, by rozmawiać z Xi Jinpingiem, zaś Antony Blinken krzywił się, gdy prezydent USA nazwał XI dyktatorem. W Waszyngtonie jest świadomość, co oznaczałoby uderzenie Chin na Tajwan w tym momencie.

Zobacz też

Z uwagi na powyższe czynniki w mediach zaczęto spekulować nad wewnętrzną sceną polityczną na Ukrainie. Przedłużająca się wojna ma wpływ na nastroje polityczne, co w swej istocie przekłada się na zmęczenie każdego społeczeństwa. Widać to także w badaniach opinii publicznej. Wszelako pamiętajmy, że oficjalnie Zełenski wciąż cieszy się dużym zaufaniem obywateli. Na początku listopada 2023 r. zaufanie do prezydenta wyraziło 76 proc. obywateli Ukrainy. Na początku rosyjskiej inwazji było to 91 proc., jak wynika z badania Kijowskiego Międzynarodowego Instytutu Socjologii. Poparcie dla Zełenskiego to „efekt sztandaru”, wokół którego skonsolidowało się ukraińskie społeczeństwo. Poparcie dla władz „jako takich” nie jest już tak wysokie. Z badań kijowskiego instytutu z połowy 2023 r. wynika, że aż 73 proc. badanych Ukraińców chciałaby po wojnie zmiany władzy centralnej, 69 proc. życzyłoby sobie zmiany parlamentu, a 47 proc. rządu.

Reklama

W ostatnich miesiącach w mediach pojawiły się alarmujące artykuły, że walcząca Ukraina jest w pewnym sensie alienowana. Nie dziwi, że nagle obok Zełenskiego w mediach pojawiają się inne kandydatury. Po prostu zaczęło robić się nerwowo na niwie politycznej, gdy pada pytanie: co dalej z wojną na Ukrainie? „Prezydentowi Ukrainy Wołodymyrowi Zełenskiemu coraz trudniej jest przekonywać partnerów, że zwycięstwo w wojnie z Rosją jest tuż za progiem, a w związku z wybuchem konfliktu w Izraelu dużym wyzwaniem jest nawet utrzymanie uwagi świata na Ukrainie” – pisał w październiku „Time”. Z artykułu dowiedzieliśmy się, że „Zełenski czuje się zdradzony”, a także że „jego upór” nie pomaga w relacjach z Zachodem. Ponadto, w anglosaskich mediach możemy już przeczytać, że „typowy dla Zełenskiego optymizm, poczucie humoru, umiejętność ożywienia spotkania – wszystko to jest nieobecne w drugim roku wojny”. Obecnie „wchodzi, otrzymuje informacje, wydaje rozkazy i wychodzi”. Za kilka tygodni być może ktoś napisze, że Zełenski przeszedł załamanie nerwowe.

Tarcia za kulisami

Bez względu na to, kim w rzeczywistości jest Wołodymyr Zełenski, a także na ile media koloryzują różne jego oblicza, musimy sobie uświadomić, w jak trudnym geopolitycznym położeniu znalazł się przywódca Ukrainy. Wojna przeciąga się, jej koszt jest ogromny, a zamiast rozmów o zwycięstwie coraz częściej słyszane są sugestie, aby zawrzeć „rozejm”. W ten sposób popularność zdobył Donald Trump, który w swoim stylu stwierdził, że zakończy wojnę w 24 godziny. Oczywiście to jest możliwe, ale wówczas rosyjscy żołnierze zostaliby na obszarach, które już okupują. Mówimy o możliwej legalizacji drugiego rozbioru kraju (pierwszy w 2014 r., drugi w 2023), który nie tylko oznaczałby utratę kolejnych 20 proc. terytorium. Ukraina nie miałaby żadnych gwarancji na przyszłość ani głębi strategicznej, zostałby z pokiereszowaną gospodarką, a także obawiałaby się wizji trzeciego rozbioru i ostatecznej inkorporacji przez Rosję, co dla ukraińskich elit oznaczałoby albo emigrację, albo drugą Buczę. Zarówno dla otoczenia Zełenskiego, jak i Załużnego.

Reklama

Problem w tym, że o ile to Zachód kreuje Zełenskiego na krystalicznego, romantycznego bohatera, by za chwilę za chwilę dorobić mu wizerunek kłopotliwego, upartego komika, to zastanawiające są jego polityczne tarcia z Siłami Zbrojnymi Ukrainy. Oczywiście gabinety wojenne zawsze są burzliwe i wiecznie pojawiają się spory personalne. Kłopoty zaczynają się, gdy spory zaczynają być tak eskalowane na zewnątrz, że przywódca Ukrainy za pośrednictwem zagranicznych mediów ostrzega gen. Załużnego przed wejściem w politykę. Jeżeli ten spór jest prawdziwy, to wygląda to tak, jakby za pośrednictwem mediów obaj przywódcy, polityczny i wojskowy, próbowali antydatować pewne wydarzenia. Przypomina to trochę kotłowanie się w polskim rządzie na uchodźstwie w Londynie w okresie II wojny światowej.

Zobacz też

Brytyjski „Telegraph” alarmuje, że doszło do rozłamu pomiędzy politycznymi i wojskowymi władzami Ukrainy. Po głośnym wywiadzie gen. Załużnego dla „The Economist” aktywność medialną wojskowego skrytykowała kancelaria Zełenskiego. Co ciekawe, wojskowy wziął na siebie winę za niepowodzenie w kontrofensywie, czym jeszcze bardziej zbudował się w oczach Ukraińców. Dotąd nie spotkałem żadnego obywatela Ukrainy, który obwiniałby za to zasłużonego generała.

Reklama

Niedługo po wywiadzie zdymisjonowano szefa Sił Operacji Specjalnych Ukrainy, co wiązano medialnie z reperkusjami po wspomnianych słowach Załużnego. Spekulowano także, że Zełenski chciałby zdymisjonować pierwszego żołnierza Ukrainy. Problem w tym, że ukraiński generał założył swoją fundację, którą otoczenie Zełenskiego uznaje za zalążek przyszłej partii szykowanej pod prezydencką kandydaturę. Dymisja miałaby sprowokować głównodowodzącego do pewnego startu. Pamiętajmy też, że na każdej wojnie notowania wojska w polityce wewnętrznej rosną, a sam Załużny cieszy się estymą u swoich żołnierzy. Dlatego wspomniałem, że obaj przywódcy czasu wojny wydają się być o jeden krok przed drugim, jakby polityczny wyścig już się rozpoczął. Problem w tym, że to wciąż nie daje odpowiedzi na pytanie: co dalej z wojną?

Zobacz też

Wybory prezydenckie na Ukrainie, które były planowane na koniec marca 2024 r., zostały odłożone w czasie. To polityczny precedens usprawiedliwiony trwającą wojną. O ile jeszcze awaryjne głosowanie mogłoby mieć miejsce w przypadku żołnierzy, np. we frontowych bazach, to w przypadku ludności cywilnej ustawiającej się w komisjach wyborczych rosyjskie bombardowanie oznaczałoby zwielokrotnienie strat. Wszelako przedłużający się stan bez demokratycznych wyborów oznaczałby kolejną rysę na wizerunku Zełenskiego na Zachodzie.

Reklama
WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]
Reklama
Reklama