Reklama

Wojna na Ukrainie

Krwawe Krynki. Ciężkie walki o zadnieprzański przyczółek

ukraina wojna rosja inwazja artyleria wojsko
Wojna na Ukrainie - stanowisko ukraińskiej artylerii na froncie.
Autor. Генеральний штаб ЗСУ (@GeneralStaffUA)/X

Jesienią w limanie i korycie Dniepru walki toczyły się o rzeczne wyspy, siły ukraińskie organizowały też rajdy na drugi brzeg. Ze strony ukraińskiej trwało planowe niszczenie zasobów na bliskich tyłach z zastosowaniem artyleryjskiej i rakietowej amunicji precyzyjnej oraz skuteczna walka (m.in. z zastosowaniem radarów kontrbateryjnych „Kobra” i AN/TPQ-36). Z kolei po stronie rosyjskiej aktywne było lotnictwo bombardujące amunicją szybującą (bomby z modułem UMPK) cele w bezpośredniej bliskości frontu, ale też w taktycznej głębi. Z obu stron aktywne były drony, w tym również typu FPV, atakujące m.in. pływające po Dnieprze w obie strony kutry i łodzie (z żołnierzami, rannymi, zapasami etc).

W październiku doszło do taktycznych desantów grup rozpoznawczo-dywersyjnych z ukraińskich brygad Piechoty Morskiej, na lewy brzeg Dniepru, w tym m.in. w rejonie miejscowości Krynki, gdzie powstał niewielki przyczółek, z dopływem Dniepru i rzeką Konka za plecami, o który zacięte walki trwają do dzisiaj.

Czytaj też

Aktywizacja ukraińskiej piechoty morskiej na lewym brzegu Dniepru spowodowała, że w październiku zaczęto poważnie wzmacniać siły i zasoby Grupy Wojsk „Dniepr”, której, jednakże, mimo codziennych ataków, nie udało się jak dotąd zniszczyć przyczółku w Krynkach. Przede wszystkim w strefę odpowiedzialności GW „Dniepr” zaczęto przerzucać jednostki nowo utworzonej 18 A, a konkretnie elementy 70 DZ z 40 KA tejże armii. 70 DZ miała wzmocnić pozycje 205 BZ, a zatem 24 pułk rozmieszczono początkowo w rejonie Kozaczi Łagiera, a 26 w rejonie Krynek. Później pozycje nad Dnieprem, w tym naprzeciwko przyczółku w Krynkach, zajmowały kolejne bataliony 70 DZ, m.in. z 24, 26, 28 pułków piechoty i 17 pułku pancernego. Niewielki taktyczny desant zyskał wymiar niemal operacyjny i stał się na wiele tygodni głównym problemem GW „Dniepr”, angażując później kolejne jednostki.

Reklama

Za operację forsowania Dniepru odpowiada prawdopodobnie Dowództwo Piechoty Morskiej, bowiem działania za Dnieprem prowadzone są obecnie głównie grupami bojowymi z brygad piechoty morskiej (35, 36, 37 i 38). 17 listopada Dowództwo PM podało oficjalny komunikat, w którym informowano, że piechota morska, we współdziałaniu z innymi pododdziałami Sił Obrony, umocniło się na kilku taktycznych przyczółkach, z których przyczółek pod wsią Krynki stał się kluczowy.

Czytaj też

W niszczeniu zasobów przeciwnika i wsparciu sił na przyczółku ogromną rolę odgrywa artyleria, w tym rakietowa. Przykładowo systemy rakietowe M142 HIMARS niszczą cele w taktycznej głębi przeciwnika z wykorzystaniem rozpoznania bezzałogowcami „Shark”. Aktywne są nad Dnieprem również drony-kamikadze typu FPV oraz drony „bombowe”, tzw. skidy, np. ciężki dron „Baba Jaga” niosąca kilka granatów, który operuje również nocą, nękając piechotę i niszcząc sprzęt (np. potwierdzone zniszczenie w nocy wyrzutni TOS-1A). Aktywne i skuteczne mają być również ukraińskie jednostki WRE, utrudniające operowanie w rejonie przyczółków rosyjskich dronów. Rosjanie z kolei podkreślają, że niewielki przyczółek jest pod codziennym zmasowanym ogniem moździerzowo-artyleryjskim, w tym też termobarycznych pocisków z TOS-1A, oraz lotniczym, co przyczynia się do dużych ukraińskich strat w zabitych i rannych, którzy zalegają piwnice w Krynkach czekając na ewakuację.

Reklama

Przyczółek w Krynkach utrzymuje się nie tylko dzięki wsparciu ognia moździerzowo-artyleryjskiego z prawego, wyższego brzegu Dniepru, ale też dzięki masowemu zastosowaniu wspomnianych dronów FPV, które atakują piechotę npla, ale też niszczą wozy pancerne, pojawiając się dosłownie w kilka minut od wykrycia celu. Ciekawy epizod tego typu zarejestrował w listopadzie oddział dronów „Ptaki Madziara”. Na pozycje wyjechał BTR-82A, którzy ostrzeliwał ukraińskie pozycje z działka 30 mm, po czym, w czasie odwrotu, utknął w rowie. W niecałe półtorej minuty od pojawienia się transportera poraził go dron FPV, a potem dobił drugi dron zrzutem granatu.

Reklama

W rejonie Krynek zanotowano także zastosowanie przez ukraińską jednostkę M2 ciężkich dronów-kamikadze typu „Mamont”, które mogą zabrać nawet do 4 kg ładunku wybuchowego. Dron uderzył w budynek w rejonie Krynek niszcząc jego część, a został zastosowany z prawego brzegu, prawdopodobnie z odległości ok. 4-5 km (deklarowany zasięg drona „Mamont” wynosi nawet 10-12 km, a przy ładunku 1,5 kg aż 30 km).

Walki pod Krynkami mają charakter starć małych grup piechoty. Piechota morska utrzymuje swoje pozycje wyłącznie własnymi siłami, pojazdy po drugiej stronie Dniepru, z oczywistych przyczyn, pojawiają się rzadko, jak np. przegubowy BvS10, który utknął pod Pidstepne i został zniszczony.

Czytaj też

Czy obrona przyczółku jest warta poświęcenia?

Mimo rotacji własnych sił i wielu codziennych ataków Grupa Wojsk „Dniepr” nie zdołała zniszczyć przyczółku. W grudniu atakujący ponieśli duże straty, głównie w atakach dronów FPV. Nad Dnieprem aktywna jest m.in. samodzielna jednostka rozpoznawczo-uderzeniowa bezzałogowych statków powietrznych „Ptaki Madziara”, której dowódcą jest charyzmatyczny Robert „Madziar” Browdi. Od stycznia br. Jednostka rozwinięta została z kompanii w samodzielny batalion w składzie Korpusu Piechoty Morskiej. Do 22 grudnia potwierdzono stratę ponad 40 wozów bojowych, czołgów, BMD i BTR, niszczonych przede wszystkim w lesie na obrzeżach wsi Krynki. Tylko 9 grudnia Robert „Madziar” Browdi pokazał film ze zniszczonymi przez FPV 10 wozami opancerzonymi, z 11 jakie były atakowane (4 z 5 czołgów, 2 BMD i 4 BTR). Pomiędzy 5 a 19 grudnia 328 Pułk Des-Szt stracił 8 BMD-4M i 3 BMD-2 zniszczonych i kolejne 3 BMD-2 uszkodzone.

Mimo, że Sztab Generalny SZU w codziennych raportach wspomina o utrzymywaniu się przyczółku, pomimo codziennych ataków przeważających sił przeciwnika, to od pewnego czasu przyczółek w Krynkach budzi kontrowersje, bowiem pojawiają się informacje o trudnych warunkach panujących na ostrzeliwanym terenie, są nawet odmowy wykonania rozkazów powtórnego powrotu na lewy brzeg Dniepru.

16 grudnia dziennik „The New York Times” opublikował artykuł poświęcony starciom nad Dnieprem. Żołnierze ukraińskiej piechoty morskiej, z którymi rozmawiali amerykańscy dziennikarze, zwrócili uwagę na duże straty własne i bardzo ciężkie warunki panujące na lewym brzegu, zwłaszcza w obliczu masowego użycia przez rosyjskie lotnictwo bomb lotniczych (bomby z UMPK). Również w innych wywiadach i artykułach Ukraińcy żołnierze wypowiadają się o niezwykle trudnych warunkach walk, czasami nawet mówiąc o desancie jako o misji samobójczej.

Czytaj też

Nie ulega wątpliwości, że straty ukraińskie na przyczółku, nieustannie ostrzeliwanym i bombardowanym, są duże, ale ponoszone są również w czasie przerzutu i ewakuacji łodziami przez Dniepr. Utrzymywanie przyczółku odbywa się dzięki nieustannej rotacji żołnierzy, która jest prowadzona przez Dniepr i Konkę głównie nocą, ale i tak ponoszone są duże straty w środkach przeprawowych i płynących nimi żołnierzy. Ukraińscy żołnierze, którzy wypowiadali się o operacji desantowej w Krynkach określają Dniepr mianem „rzeki śmierci”, bowiem wielu ich kolegów z korpusu piechoty morskiej utonęło w trakcie przeprawy - nie mogli pływać z powodu odniesionych ran lub pod obciążeniem ekwipunku wciągani byli na dno rzeki. W ten sposób mordercze oddziaływanie dronów Lancet czy FPV, atakujących codziennie środki przeprawowe, jeszcze bardziej się wzmacniało.

Jak wyliczył David Axe w artykule publikowanym w „Forbes” z 27 grudnia, w ciągu sześciu tygodni SZU straciły ok. 50 łódek w rejonie Krynek (uszkodzone lub zatopione). W wyniku ataku drona utracono również rzeczny kuter holowniczy BMK-T, który służył zapewne jako improwizowany środek ewakuacji rannych na drugi brzeg Dniepru.

Przeprawa to ogromne wyzwanie logistyczne

Problemy logistyczne z zaopatrzeniem przyczółku wzrosły jeszcze w połowie stycznia, kiedy Dniepr i dopływy uległy częściowemu zamarznięciu, co utrudniło ruch środków pływających po rzece. Łodzie musiały przebijać się wolno przez lodowe kry, stając się łatwiejszymi celami dla dronów.

Są również wielkie kontrowersje w sensie utrzymywania przyczółku w Krynkach, którego cele operacyjne nie są jasne, bowiem w zasadzie nie ma żadnych możliwości, na tą chwilę, rozszerzenia przyczółku/ków i wykonania ofensywy na lewy brzeg Dniepru. Operacyjny sens może być tylko w angażowaniu naprzeciwko przyczółku znaczących sił przeciwnika i zadawania mu strat artylerią i dronami. W tym kontekście można zacytować słowa „Madziara”, który zaprzeczył niecelowości utrzymywania przyczółku, wskazując właśnie na ogromne straty przeciwnika atakującego Krynki. Sens operacyjny istnienia przyczółku, „Madziar” i inni dowódcy jednostek uderzeniowych BSP z dronami FPV, upatrują właśnie w ogromnych stratach, jakie ponoszą siły przeciwnika pod ogniem artylerii i masowo stosowanych dronów FPV, atakując przyczółek.

Czytaj też

Według analityka z byłego projektu Oryx, znanego jako Naalsio, tylko z dokumentacji wizualnej wynika, że w rejonie Krynek i okolicy siły agresora do 5 stycznia utraciły ponad 150 sztuk sprzętu, w tym m.in. liczne czołgi różnych typów (T-62/72/90) i wozy bojowe w bezpośrednim natarciu na ukraińskie pozycje. Straty ponoszone są w wyniku oddziaływania min, artylerii, dronów FPV. Ukraińcy przeważają w klasycznej walce kontrbateryjnej, ale również ponoszą straty artylerii, bowiem Rosjanie skutecznie używają do walki dronów uderzeniowych ZALA Lancet.

Oczywiście bitwa o przyczółek to nie tylko same walki o miejscowość Krynki i okoliczny las, ale też walka kontrbateryjna i ostrzały lub bombardowania pozycji na tyłach ugrupowania obu przeciwników, nawet na 10-15 km wgłąb linii frontu, wyznaczanej rzekami Dniepr i Konka.

Czytaj też

Ostrzał artylerii, ataki dronów i bombardowania lotnicze dotyczyły nie tylko samego przyczółku, ale i prawego brzegu Dniepru, gdzie rozlokowane były pozycje ukraińskie, w tym koncentrowały się siły SZU zabezpieczające ogniowo i logistycznie operację. Przykładowo regularnie ostrzeliwana i bombardowana jest miejscowość Tjahynka nad Dnieprem, niemal vis a vis przyczółku, gdzie w połowie stycznia działała grupa zabezpieczenia inżynieryjnego 35 Brygady PM. Wsparcie przyczółku zapewniał również kombinowany pododdział WRE piechoty morskiej, który wedle oficjalnych danych, w okresie od 12 do 18 stycznia, zneutralizował 153 drony FPV przeciwnika, a od 19 stycznia do 25 stycznia, kolejnych 182. Nawet jeśli liczby są przesadzone, jak to bywa w oficjalnych komunikatach, to pokazują skalę użycia dronów typu FPV w rejonie przyczółku i w okolicach. Niejako w potwierdzeniu tego faktu, pod datą 25 stycznia „Madziar” zapisał: „2000-czny wykryty robaczy dron FPV nad Krynkami za 111 dni przebywania na południu. 1538 zniszczony”.

Poza wspomnianym samodzielnych batalionem bezzałogowców „Ptaki Madziara” (w zbiórkach preferowane są ostatnio drony FPV F-7T), operują również inne pododdziały, np. pododdział dronów „Gryfon” 501 samodzielnego batalionu piechoty morskiej.

Reklama

Komentarze (7)

  1. user_1050711

    Ciągle dyskutujecie tu o błędach ukraińców, jakby reszta przyczyn była tabu. Unia "obiecała" pomoc 50 mld, ale rozłożoną na wiele lat, czyli niemal bez wpływu na obecne walki. Jeśli USA nie pomogą (a nie wygląda to dobrze), ukraińscy żołnierze są tak czy owak już tylko skazańcami. A co robi polski MON, rząd i społeczeństwo, by nie stało się tak i z nami ? Gdzie rozśrodkowana produkcja dziesiątków tysięcy dronów, gotowa do uruchomienia gdyby topnieć miałe obecne (nieistniejące oczywiście) zapasy dziesiątków tysięcy ? Przecież wiadomo, że każdy statystyczny dron, mały/tani, to wyeliminowanych kilku kolejnych żołnierzy agresora. Taniej się nie da ! Co robimy ? Prosta odpwiedź - nic !

    1. Pegaz

      user_1050711-Mysle że może być już za późno, to zależy od tego czy Rosja ma zamiar atakować, czy tylko straszyć, jeśli będziemy słabi, to na 100 % możemy spodziewać się ataku, tak więc musimy być przygotowani po to by rusek zastanowił się czy warto. Z produkcją na JUŻ to nie takie proste, nie ma kim, z czego itp. Na same maszyny z De czeka się rok, wybudowanie hal też trwa, następnym problemem są nowi ludzie, których trzeba nauczyć rzemiosła.. I pozyskanie materiałów do produkcji których nie ma, nie będę tu pisał skąd były pozyskiwanie przed wojną.

    2. user_1050711

      @Pegaz. W sektorze prywatnym, dziwnym trafem, sprawy z reguły dzieją się znacznie szybciej, niż w państwowym. No, ale jeśli faktycznie stawia się w Polsce sprawę po PRL-owsku, wtedy oczywiście masz rację. Mówimy o tym od wielu lat, ale zmian nie widzę.

  2. Future

    Dlaczego SZU tak walczą o Krynki? Ktoś może ma jakiś pomysł?

    1. Starszy Nadszyszkownik Sztabowy

      ad. Future 10 luty (13:34) Jak spojrzysz na mapę, to za lasem w Kynkach przebiega droga szybkiego ruchu M-do Chersonia, przez teren leśny i najbliżej Dniepru. Rosjanom zostałaby tylko droga M-17 z Krymu, która i tak łączy się z tą drogą. Summa Summarum zostałoby odcięte rosyjskie połączenie z Chersoniem. A idąc na wschód odciętoby połączenie Rosji z kachowką i Nową Kachowką. Od wschodu osłaniają ich bagna i rozlewiska, więc nie zostaną z boku rozjechani przez czołgi.

    2. bezreklam

      ALe Cherson nie jest Rosjski - po co im polacznie z nim? te rcej besensown

  3. Ma_XX

    Westerplatte broni się jeszcze, obrona Helu trwa! Propagandowo ok a militarnie cóż… droniarzy jak widać na filmach dużo a szarej piechoty zaczyna brakować! Nie zakładam przełomów militarnych ofensywnie a raczej obronę tego co jeszcze zostało! Amunicji brak, widać już rozgrywki polityczne, zakładam jednak rozejm/ pokój tym bardziej jeśli w USA wygra złotowłosy

    1. Pegaz

      Rozejm? W tej chwili Moskwie rozejm nie jest potrzebny, zdobędą tyle ile będą mogli, Ukraina się zwija, a ruscy się rozkręcają, Putin od USA dostał prezent w postaci zakończenia wsparcia dla Ukrainy, widocznie ruscy będą do czegoś potrzebni, a ukraincy zrobili co mieli zrobić w amerykańskim planie podziału świata

  4. Dawid83

    Te Krynki to jest propagandowa maszynka do mięsa. Ukraińcy nic taktycznie nie zyskują, utrzymując ten skrawek bagna i błota, kosztem kilkudziesięciu zabitych i rannych dziennie, którzy przydali by się żywi gdzie indziej.

    1. Monkey

      @Rusmongol: Dokładnie tak. Jeśli.

    2. Vixa

      @Rusmongol, co dokładnie się opłaca? W zasadzie już ustalono, że liczba ofiar dla Kremla i dla rosyjskiego społeczeństwa nie ma znaczenia, więc po co?

    3. bezreklam

      Tylko ze propaganda To nie realność. To fałsz. Pozartm zapobiega widzeniu realnej sytuacji i prowadzi do zlyh wniosków. Kto co lubi oczywscie

  5. młodygrzyb

    Próba zwinięcia przyczółka zakończy się masakrą ukrańskich matrosów, więc dla "pokrzepienia serc" lepiej wykrwawiać się mniej widowiskowo udając sukces.

  6. rwd

    Rozpraszanie sił jest dużym błędem Ukraińców, nie przynosi im żadnych sukcesów w większej skali niż taktyczna i naraża na straty. Ruskim to odpowiada, bo sukcesy odnoszą na innych odcinkach a straty własne nie są dla nich takim problemem jak straty Ukraińców. Widać, że Ukraińcy pogubili się, bo w przeciwieństwie do ruskich nie potrafią wyznaczyć sobie realnego celu i trzymać się go w dłuższym okresie. Przyjęta przez byłego naczelnego dowódcę strategia wykrwawiania Rosjan na wielu odcinkach okazała się całkowicie błędna, bo straty na Moskwie nie robią wrażenia. Rosja coraz lepiej radzi sobie na froncie, mozolnie idzie do przodu realizując wyznaczone cele a wojska ukraińskie są w wyraźnym impasie.

  7. TIGER

    Myślę, że Putin "dobrze" myślał, że zajęcie obwodów (każdy wie jakich) ma potrwać do 2026 roku. Gdyby tylko Rosjanie mogli wysłać na Ukrainę 600 000 żołnierzy i 3000-4000 czołgów to zapewne SZU miałaby ręce pełne roboty, ale na narazie to się nie stanie, bo jeszcze trzeba obstawić granicę np. z Chinami, bo takie "sojusze" potrafią być zdradliwe i nie mówię o tej przepowiedni ataku nuklearnego Chińczyków na Rosję i inwazja na Syberię

Reklama