Reklama

Wojna na Ukrainie

Co z mobilizacją 500 tys. Ukraińców? Załużny: „Rząd powinien zrozumieć”

wojna ukraina rosja wojsko
Ukraińscy żołnierze walczą z rosyjskim wojskiem.
Autor. Roman Pilipey / Volodymyr Zelenskyy / Володимир Зеленський (@ZelenskyyUa)/X

Głównodowodzący ukraińską obroną gen. Wałerij Załużny w czasie konferencji prasowej poruszył temat obrony Awdijiwki na wschodniej Ukrainie, mobilizacji i demobilizacji, warunków, w których służą żołnierze Sił Zbrojnych Ukrainy, a także dostaw broni z Zachodu.

Reklama

W ostatnich dniach największe poruszenie w ukraińskich mediach wywołał temat mobilizacji. Pisałem już o kobietach na froncie. Do zagadnienia zmobilizowania nowych żołnierzy do walki gen. Załużny odniósł się na niedawnej konferencji prasowej. W przestrzeni medialnej padł potencjał mobilizacyjny, który dotyczy roczników poniżej 26 roku życia. Mówi się o mobilizacji nawet pół miliona żołnierzy. Załużny studzi te pomysły. „Jako naczelny wódz nigdy nie operowałbym taką liczbą. Jesteśmy świadomi deklarowanych rozmiarów mobilizacji w Rosji, my deklarujemy swoje. I wierzcie mi, Rosja zmieni swoje liczby. Nie odważyłbym się w ogóle omawiać takich liczb” – zauważył.

Reklama

Czytaj też

Reklama
Warto tutaj zwrócić uwagę na różnicę perspektywy naczelnego dowódcy oraz rządu i cywilów, którzy mogą zostać zmobilizowani. Naczelny dowódca oczekuje, że będzie miał do dyspozycji określoną pulę żołnierzy, a ponadto, że mobilizacja będzie mogła w jakimś stopniu być prowadzona niejawnie, by nie pozwolić przeciwnikowi na uprzedzenie zamiarów. Należy się domyślać, że w wypadku dołączenia do mobilizacji określonej "puli" żołnierzy, będą oni powoływani zgodnie z potrzebami Sił Zbrojnych Ukrainy tj. w zależności od sytuacji na froncie, dostępności instruktorów, infrastruktury szkoleniowej, planów obronnych. A to oznacza, że raczej nie wszyscy zostaną powołani od razu i w tym samym czasie. Oczywiście obywatele Ukrainy podlegający mobilizacji, a także politycy, których ci obywatele wybierają, chcieliby dokładnie wiedzieć, kto i kiedy może zostać zmobilizowany, a także ilu żołnierzy może zostać zmobilizowanych, ale takie informacje nie mogą zostać przekazane do wiadomości publicznej.
Jakub Palowski, zastępca redaktora naczelnego Defence24.pl

„Rząd powinien zrozumieć – jeśli mówimy o demobilizacji, to najprawdopodobniej konieczne będzie rozpoczęcie tego procesu od rekrutacji ludzi i przygotowania ich już w przyszłym roku. Aby móc zdemobilizować (obecnych żołnierzy) w 2025 r. (…) Jeszcze większa odpowiedzialność to (…) że czasem zdarzają się momenty, gdy człowiek wychodzi na front nieprzygotowany. To absolutnie (nie powinno się zdarzyć) (…) Mamy doskonałą okazję do wykorzystania zarówno naszych możliwości, jak i tych, które zapewniają nasi partnerzy. Nasi partnerzy przywiązują do tego dużą wagę. I tak naprawdę dzisiaj nasze możliwości (we współpracy z Zachodem) są nieograniczone. Możemy wyszkolić do 10 brygad w pełnym składzie” – zaznaczył wojskowy.

Czytaj też

Gen. Załużny nie tylko ciepło wypowiadał się o systemie szkoleń w państwach NATO, ale także o pomocy sprzętowej dla jego żołnierzy. „Nie zawiodłem się poziomem dostaw broni dla nas (…) był niekompletny, ale przynajmniej pozwolił nam prowadzić działania bojowe” – podkreślił. Warto przypomnieć, że Załużny wyłamuje się z narracji, którą słychać było w zachodnich mediach krytykujących poziom szkoleń w NATO jako niepraktycznych wobec specyfiki walk na Ukrainie.

Wszelako Załużny kąśliwie wypowiedział się o zachodnich OSINT-owcach (specjalistach od tzw. białego wywiadu – przyp. red.). „Nie rozumieją, co się tutaj dzieje. Istnieje bardzo niewielki odsetek ekspertów, z którymi można się zgodzić” – ripostował. „Wiele napisano w zachodnich środkach masowego przekazu. Czasami pokazują mi, co tam jest napisane. Z całym szacunkiem dla środowiska eksperckiego na Zachodzie, pewnych rzeczy nawet nie chce mi się czytać” – podkreślił. Wojskowy omówił także sytuację operacyjną na froncie. „Nie znudzi mi się przypominanie, że istnieje wojna, która toczy się według swoich (własnych) praw. Wszystko, co dzieje się na wojnie, zależy od działań naszego wroga (…) Na dzień dzisiejszy nasze wojska nadal znajdują się w północnej części Marinki. Miejscowość ta już nie istnieje. Metoda jest taka sama jak w przypadku Bachmutu: ulica po ulicy jest niszczona (przez Rosjan) (…) W tym, że wycofaliśmy się teraz na obrzeża Marinki, a w niektórych miejscach zabezpieczyliśmy już pozycje za Marinką, nie ma nic zaskakującego”.

Czytaj też

Gen. Załużny potwierdził, że nie będzie prowadził uporczywej obrony Awdjiwki za wszelką cenę. Obecnie to bardziej Awdijiwka jest kopią wagnerowskiej operacji pod Bachmutem, niż mniejsza Marinka. Rosjanie próbują otoczyć Awdijiwkę, wydając tam Ukraińcom totalną bitwę na wyczerpanie. Awdijiwka, póki stała, była największym kontrolowanym przez Ukraińców miastem w pobliżu zajętego przez rosyjsko-separatystyczną stronę Doniecka. Załużny potwierdził, że w ciągu dwóch-trzech miesięcy Kreml chce skopiować operację bachmucką na tym odcinku frontu. „Jeżeli nie będzie wystarczających sił, lepiej ratować ludzi. Oczywiście podejmiemy decyzję o ratowaniu ludzi (chodzi o wycofanie się z Awdijiwki – przyp. red), a potem odbijemy to miasto” – zaznaczył.

Załużny poruszył wiele kontrowersyjnych tematów. Przez Ukrainę przetoczyła się debata, jak długo powinna trwać służba żołnierzy. Temat ten wraca zwłaszcza w okresie zimowym, gdy służba jest ekstremalnie trudna. „Jasno rozumiem i wiem, że nasi (żołnierze – przyp.red) na froncie wykonują swoją pracę w niezwykle trudnych warunkach. Jest to dla nich bardzo trudne. Oczywiście chciałbym, żeby ludzie wstępujący do wojska, a szczególnie Ci, którzy już w wojsku służą, mieli jasno świadomość, jak (długo) będą musieli walczyć (…) Wspólnie z Ministerstwem Obrony zgodziliśmy się na okres 36 miesięcy, mając nadzieję na dwa warunki. Po pierwsze, że na froncie nie będzie większej eskalacji (Załużnemu chodzi o możliwą wielką rosyjską ofensywę – przyp. red). Po drugie, osoby te zostaną zastąpione za 36 miesięcy” – podkreślił.

Czytaj też

Kijów zreformował system rekrutacji do wojska, aby trudniej było „wykupić” się łapówką od służby. W tym celu wdrożono elektroniczny system poboru. „Ta propozycja nie została złożona przez Sztab Generalny ani Siły Zbrojne (…) Przyjmujemy każdego, kto zaspokoi nasze zapotrzebowanie na ludzi. Jeśli otrzymamy je w wyniku wezwań elektronicznych, będzie dobrze” – zaznaczył.

Palącym zagadnieniem jest sprawa tego, czy Siły Zbrojne Ukrainy mają jeszcze potencjał do powtórki kontrofensywy, już w 2024 r. „Rok 2024 musi różnić się od 2023. Mamy 90 procent odpowiedzi, jak w przyszłym roku działać skuteczniej, i co najważniejsze, ratować ludzi” – mówił enigmatycznie Załużny. Powtórzył także, że bierze odpowiedzialność na siebie, za niepowodzenia. „To był jeden z moich głównych błędów, że wierzyłem, że liczba ofiar zadanych wrogowi może zatrzymać wojnę. Że liczba ofiar zatrzyma każdy kraj. Ale nie Rosję” – konkludował generał.

Warto zwrócić uwagę na fakt, że gen. Załużny, czy szerzej – ukraińskie państwo – nieco zmienia sposób komunikowania o prowadzeniu wojny. Nie mówi się już o planach ofensywy i obronie każdej piędzi ziemi za wszelką cenę, ale raczej o utrzymaniu zdolności prowadzenia operacji obronnej. To oczywiście nie wyklucza podejmowania ofensywy, gdy będą ku temu warunki, ale najpierw muszą one zostać stworzone. Wcześniejsza komunikacja, która z góry zakładała powodzenie ofensywy Ukrainy, niestety okazała się błędna. Dodajmy jeszcze, że założenie, że Rosja przestanie prowadzić działania po poniesieniu pewnego poziomu strat, mogło być przyjęte na bazie doświadczeń z Afganistanu. Tyle tylko, że wtedy ZSRR był już od dłuższego czasu "gnijącym" państwem, z problemami gospodarczymi, sporami etnicznymi, natomiast wprowadzony obecnie neostalinowski system buduje spójność społeczeństwa i dławi wszelki opór.
Jakub Palowski, zastępca redaktora naczelnego Defence24.pl

W ostatniej fazie bitwy o Awdijiwkę Rosjanie mieli stracić 10 tys. żołnierzy. Ukraińcy szacują, że straty Rosjan na tym odcinku frontu sięgają do 400 zabitych dziennie.

Reklama
Reklama

Komentarze (5)

  1. panemeryt

    Moi sąsiedzi - zdrowe ,młode chłopaki pracujące fizycznie - wolny czas spędzają na imprezowaniu z dziewczynami, PlayStation i piciu. Solidarność z Ukrainą ogranicza się do oklejenia samochodów flagą Ukrainy. Mają teraz kilka razy lepiej niż u siebie przed wojną. Za co mają ginąc? Ci co JESZCZE są na Ukrainie również marzą o życiu w UE. Politycy i wojsko zdają sobie sprawę iż młodzi walczyć nie chcą i nie będą... Putin też o tym wie

  2. Tani2

    Najweselsze to nazwa głòwnodowodzący ,on niewiele może sponsor mianował swojego dowòdcę amerykański generał o ......hiszpańsko brzmiącym nazwisku. Walery to może tylko wywiadu udzielić. Mnie dziwi jedno to na zach pisano a u nas nikt tego nie zauważył.

  3. Pucin:)

    Mobilizacje 500 tys żołnierzy trzeba było zrobić na wiosnę przed tzw. kontrofensywą. Teraz to już pozamiatane - kasy brak i koniec wojny na orkowych/raszystówskich zasadach się zbliża!!! :)

    1. Pegaz

      Odnoszę takie same wrażenie, teraz jest już pozamiatane, chyba że nagle zachód się obudzi i dostarczy wystarczająca ilość nowoczesnego uzbrojenia i amunicji na następne parę miesięcy ciężkich Walk. Następnym problemem jest przeszkolenie min 200-300 tys nowych żołnierzy którzy nigdy nie wachali prochu, myślę to to będzie największym problemem.. A ruscy lubią mróz, więc w lutym sporo może się zmienić.

    2. easyrider

      @Pucin:) Żadna ofensywa nie była możliwa. Żeby nacierać trzeba mieć przewagę. Ukraińcy jej nie mają. Nie mają też przewagi powietrznej, która mogłaby zniwelować przewagę liczebną wroga. Do obrony wystarczające są mniejsze siły i na tym Ukraina powinna się skupić. Obrona i zadawanie strat przy wykorzystaniu środków rażenia, przed którymi Moskwa nie potrafi się bronić. To wyczerpie agresora.

  4. rwd

    Gdy broni się kraju, walczy się do śmierci albo do zwycięstwa. Możliwe są oczywiście dłuższe lub krótsze urlopy ale nie wyjście z wojska po 36 miesiącach. W czasie IIWS żołnierze walczyli od pierwszego do ostatniego dnia wojny a nie 36 miesięcy i do domu. Ukraina nie ma aż tak komfortowej sytuacji, by zwalniać do cywila najbardziej doświadczonych ludzi. Czyżby kampania przedwyborcza w toku?

    1. bezreklam

      Wogle koncepcja że walczą tylko ci po 40 stce a nie młodzi jest dziwna. Przedstawianie tego jako normy to kolejna manipulacja

  5. leiter84

    Ukraina popełniła w 2023 szereg błędów, między innymi nie kuła żelaza póki gorące. Po udanej operacji chersońskiej powinni od razu uderzać na Tokmak, a nie czekać pół roku na to aż ruscy ufortyfikują całe południe i będą gotowi odeprzeć "kontrofensywę". Jednocześnie nasze dowództwo powinno wyciągać lekcje z trwającej wojny: co w przypadku konfliktu trwającego prawie dwa lata? Jak rotować jednostki? Jak uzupełniać rezerwy? Jak szkolić poborowych/rezerwistów aby uzupełniać składy osobowe? itd. Obawiam się że obecnie Polska nie jest zupełnie gotowa na ewentualny długotrwały konflikt.

    1. Prezes Polski

      Jesteś w błędzie. Polska nie jest gotowa nawet na krótkotrwały konflikt. Test wydolności naszej armii i państwa ruscy przeprowadzili puszczając na granicę islamskich migrantów. Wyniki były przytłaczające. Do ochrony granicy zaangażowana została większość jednostek. A to tylko nieuzbrojeni migranci! Co by było, gdyby to był atak ruskiej armii? Otóż ominęliby nasze nieliczne wojsko i pojechali aż nad Odrę.

    2. farfozel

      Bzdura !

    3. Sorien

      Powinna, powinna .... Nie stanęli bo chcieli pić sobie kawusie w okopach ale na tyle im siły i środków starczyło....