Reklama

Wojna na Ukrainie

Ukrainki na froncie. „Rosjanie myśleli, że mnie zabili”

Autor. MFA Ukraine/x.com

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski zapowiedział, że nie podpisze ustawy o powszechnej mobilizacji kobiet, nawet jeżeli taki projekt znajdzie poparcie w Radzie Najwyższej. W ukraińskim mundurze na pierwszej linii frontu służy 5 tys. pań.

Reklama

Nad Dnieprem trwa dyskusja nad tym, w jaki sposób wypełnić etaty liniowych jednostek walczących z Rosjanami. Siły Zbrojne Ukrainy coraz śmielej przeprowadzają akcje doprowadzania do macierzystych jednostek osób, które unikają służby i „zadekowały” się na tyłach. Wojna wciąż trwa, oddziały muszą być rotowane, żołnierze są zmęczeni. Kijów stanął przed realnym problemem, co począć z wojskowymi rezerwami. Stało się to przyczynkiem do różnych pomysłów, z których część budzi kontrowersje.

Reklama

Jak zauważa major rezerwy Sił Zbrojnych Ukrainy Ołeksij Hetman, kobiety nie powinny być mobilizowane na wojnę tak samo jak mężczyźni – cytują wojskowego ukraińskie media. „W naszych Siłach Zbrojnych odsetek kobiet, które noszą pagony, jest większy niż w jakiejkolwiek innej armii kraju NATO. U nas kobiety bardzo aktywnie biorą udział w służbie wojskowej. Dlatego najpewniej nie warto siłą ich mobilizować” – zaznacza Hetman. Kijów może pochwalić się nie tylko procentowym, ale także ilościowym prymatem wśród zachodnich armii, jeżeli chodzi o kobiety w szeregach. Siły Zbrojne Ukrainy wraz z innymi formacjami mundurowymi broniącymi kraju w liczbach bezwzględnych przewyższają europejskie kraje NATO pod względem aktywnego kobiecego personelu. Jak podaje ukraiński resort obrony, w armii jest 60 tys. kobiet, z czego 42 tys. nosi mundur (pozostałe to pracownice cywilne). 5 tysięcy Ukrainek służy bezpośrednio na pierwszej linii frontu. Do wspomnianej liczby musimy dodać także funkcjonariuszki ukraińskich służb specjalnych, wolontariuszki-ratowniczki, a także kobiety organizujące podziemie zbrojne na okupowanych terytoriach. Siłą rzeczy nie znajdują się one w oficjalnych statystykach.

„Życie nie przygotowało mnie na to, co miało się wydarzyć” – mówiła w wywiadzie dla „Radia Wolna Europa” Anina, którą wojna zaskoczyła w Mariupolu. „Żołnierze mówili, że nasz widok dawał im nadzieję” – podkreśliła, mówiąc o kobietach w szeregach obrony. Anina tuż przed inwazją zajmowała się tropieniem kontrabandy w mariupolskim porcie. Jako funkcjonariuszka Straży Granicznej pracowała także na ukraińsko-polskiej granicy. W czasie obrony miasta pomagała, służąc do ostatnich dni walki na reducie w zakładach Azowstalu. Przeżyła masakrę ukraińskich jeńców w owianym złą sławą obozie filtracyjnym w Ołeniwce.

Reklama

Choć na froncie w Donbasie Ukrainki walczyły jeszcze przed inwazją, to wojna na pełną skalę rozpoczęta 24 lutego 2022 r. przez Władimira Putina zdeterminowała nową rzeszę kobiet do założenia munduru. Wojna trwa, więc wiele z nich awansowało. „Moją pracą jest obrona Ojczyzny” – mówi z dumą porucznik Luba, która dowodzi artyleryjskim rozpoznaniem. W wywiadzie dla „Wolnej Europy” z rozbawieniem opisuje swoją służbę: „Wysyłamy małe ptaszki, które latają trochę dalej, niż możemy zobaczyć, szukamy tych, którzy potrzebują od nas małego prezentu i niszczymy wrogów”. Luba odpowiada za coraz powszechniejsze na tej wojnie dalekie rozpoznanie z pomocą bezpilotowców. Jej ludzie wspierali wyzwolenie miejscowości Łyman, strategicznego punktu na wschodniej Ukrainie.

„Rosjanie myśleli, że mnie zabili. Tak wygląda ich propaganda. Celebrowali to, że podobno straciłam ręce, nogi i że nie żyję” – mówi w wywiadzie dla BBC Andriana, która służy w ukraińskich siłach specjalnych. Dosłużyła się stopnia sierżanta. W triumfalnych tonach o jej rzekomej śmierci napisała nawet putinowska prasa. Andriana faktycznie została ranna, ale przeżyła. Weszła na minę pod Chersoniem. „Dowódca mi powiedział, że zostanę snajperką” – mówi inna z weteranek, Eugenia. W wywiadzie dla BBC podkreśla, że bardzo przeżywała to, że musi kogoś zastrzelić. „Przez 30 sekund drżałam na całym ciałem i nie mogłam tego powstrzymać. Ta była świadomość, że teraz zrobisz coś, z czego nie będzie już odwrotu. Ale to nie my przyszliśmy do nich z wojną. To oni przyszli do nas” – podkreśliła.

Skala kobiecego zaciągu do armii spowodowała, że powstały organizacje specjalizujące się w pomocy kobietom, które spotkała dyskryminacja we własnych szeregach. BBC pisze o „Arm Women Now” – organizacji, która niesie wsparcie Ukrainkom. Pod bronią obecnie jest 750 tys. zmobilizowanych Ukraińców. W takiej masie pojawiają się różne patologie dotykające kobiet. „Kiedy właśnie wstąpiłam do oddziałów specjalnych, jeden z żołnierzy podszedł do mnie i powiedział: »Dziewczyno, co ty tu robisz? Idź ugotuj barszcz«. Poczułam się w tym momencie tak urażona, że pomyślałam: »Żartujesz? Mogę być w kuchni, ale mogę też cię znokautować!«” – zaznacza rozmówczyni BBC. Organizacja „Arm Women Now” twierdzi, że wobec ukraińskich żołnierek pojawiała się także przemoc fizyczna. „Nie każda kobieta chce o tym rozmawiać” – zaznaczono.

Wiceminister obrony Ukrainy Hanna Maliar powiedziała w rozmowie z BBC, że to wyłącznie „kilka przypadków” wobec zmobilizowanych „setek tysięcy”. Na Ukrainie funkcjonuje także Ukraiński Kobiecy Ruch Kombatancki, który zrzesza weteranki broniące Ukrainy.

Czytaj też

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (2)

  1. pomz

    Po co je brac do wojska? Po co blokowac etaty? Jako medykow w zespolach karetek odbirajacych rannych gdzis w okolicah frontu widzialem je na filmach. Ale na zdjeciach z walk, tam gdzie zolnierze wegetuja w jamach w ziemi, po kolana w blocie i pod granatami z dronow-zadnej nie widzialem kobiety. Jakas kobiete widzialem jako dowodce zalogi chyba czolgu. I chyba jakas dowodzaca pododdizlaem artylerii. I to koniec.

  2. WaldK

    Kobiety od zawsze stanowiły najcenniejsza zdobycz, Kiedyś jako niewolnice rodzące następnych wojów, potem do poniżenia wroga i zabawy.

Reklama