Reklama

Proces faktycznego oddzielenia się Abchazji i Osetii Płd. od Gruzji wyglądał w każdym z tych wypadków inaczej. Abchazja, która ma znacznie bogatsze tradycje państwowe, całkowicie zerwała związki z Gruzją w 1993 r., po trwającej rok, krwawej wojnie. Abchazów, którzy stanowili zaledwie 18 proc. spośród ok. 500 tys. mieszkańców autonomicznej republiki w ramach Gruzji, wsparła wówczas Rosja oraz czeczeńscy separatyści ze słynnym watażką Szamilem Basajewem na czele. W wyniku walk z Abchazji wygnano ok. 200-250 tys. etnicznych Gruzinów (ok. 40 proc. ówczesnej populacji), którzy wciąż czują się uchodźcami i którzy nie mają prawa wrócić do swoich domów.

W Abchazji, w szczególności w granicznym okręgu Gali, mieszka obecnie ok. 50 tys. Gruzinów, którzy jednak w większości nie mają obywatelstwa abchaskiego, gdyż prawo tej separatystycznej republiki zabrania posiadania podwójnego (w szczególności gruzińskiego) obywatelstwa, z wyjątkiem rosyjskiego. Mimo tych czystek Abchazowie nie stanowią więcej niż 50 proc. mieszkańców kontrolowanego przez siebie terytorium (ok. 25-30 proc. stanowią Rosjanie i prorosyjsko nastawieni Ormianie).

Jest przy tym znamiennym fakt, że to przez Rosjan Abchazowie stali się mniejszością we własnym kraju. Są oni bowiem blisko spokrewnieni z Czerkiesami i po przegranej wojnie czerkiesko-rosyjskiej w 1864 r. większość Abchazów podzieliła los Czerkiesów i musiała uciec przed ludobójstwem do Turcji. Obecnie trudno powiedzieć, ilu Abchazów mieszka w Turcji, gdyż część z nich uległa pełnej turkifikacji (prawdopodobnie jest to ok. 300 tys.), niemniej ocenia się, że cała czerkiesko-adygejska grupa etniczna liczy co najmniej 1,5 mln osób.

Choć tureccy Abchazowie, podobnie jak Czerkiesi, są muzułmanami, a w Abchazji tylko 16 proc. mieszkańców to muzułmanie (reszta to chrześcijanie i wyznawcy abchaskiego poganizmu), to ta diaspora w Turcji odgrywa ważną rolę, determinując relacje turecko-abchaskie, a zaszłości historyczne powodują, że w nacjonalizmie abchaskim jest potencjał antyrosyjski.

Zupełnie inaczej jest w przypadku Osetii Południowej, która do inwazji rosyjskiej w 2008 r. utrzymywała ścisłe związki z Gruzją, mimo ogłoszonej w 1991 r. niepodległości i starć zbrojnych, które trwały do 1992 r. Problem w tym, że Osetia Płd. była sztucznym tworem wymyślonym przez bolszewików i do 2008 r. nie stanowiła zwartego terytorium (wioski osetyjskie rozsiane były wśród wiosek gruzińskich uznających zwierzchnictwo Tbilisi). Na terytorium zamieszkanym zaledwie przez 100 tys. osób Osetyjczycy stanowili ok. 2/3, a Gruzini 1/3. Antygruzińskie czystki i integracja separatystycznego terytorium nastąpiła dopiero pod osłoną rosyjskich wojsk, a populacja tak ujednoliconego etnicznie terytorium zmniejszyła się do ledwie 50 tys. osób. Warto dodać, że w Osetii Północnej, będącej podmiotem federacyjnym Federacji Rosyjskiej, mieszka niemal pół miliona Osetyjczyków. Fakt ten determinuje fikcyjność osetyjskiej niepodległości.

Rosja uznała niepodległość obu separatystycznych republik w 2008 r. ale nie śpieszyła się z pełną inkorporacją nawet Osetii Płd., mimo że większość pozostałych tam Osetyjczyków dąży do zjednoczenia z Osetią Płn. a niezależność tego terytorium była od samego początku fikcją. Motywacją Rosji była nie tylko obawa przed reakcją świata, ale również chęć utrzymania Gruzji w szachu i pozostawienie sobie elementu nacisku na ten kraj i ewentualnego, ponownego włączenia go w swoją orbitę. Aneksja tak niewielkiego terytorium, nie mającego żadnego ekonomicznego znaczenia, nie jest dla Rosji wartością samą w sobie.

Fot. Defence24.pl

W 2012 r. mogło się wydawać, że kalkulacje Rosji są bliskie realizacji. W gruzińskich wyborach parlamentarnych wygrało bowiem „Gruzińskie marzenie” Bidziny Iwaniszwiliego, powiązanego z Rosją biznesmena. Znienawidzony przez Rosję Michael Saakaszwili musiał wyjechać z kraju rok później. Ale euroatlantycki kurs Gruzji nie uległ zmianie pod nowymi rządami. Dlatego Rosja przeszła do kolejnej fazy inkorporacji Osetii Płd. i Abchazji. Zwłaszcza, że wcześniejsza aneksja Krymu i stworzenie nowych tworów w postaci tzw. Donieckiej i Ługańskiej Republiki Ludowej, a także brak skutecznej reakcji NATO, ośmieliły Rosję.

Z Osetią Południową sprawa jest bardzo prosta i Rosja w każdej chwili mogłaby ją anektować bez najmniejszego sprzeciwu mieszkańców. Osetia Płd. jest całkowicie zależna finansowo od Rosji, od marca 2015 r. zintegrowana z nią pod względem celnym, a większość jej mieszkańców ma obywatelstwo Rosji (obowiązuje też zakaz łączenia obywatelstwa osetyjskiego z gruzińskim) i granica z Gruzją jest zablokowana przez rosyjską armię. Również służby specjalne tej „republiki” są opanowane przez funkcjonariuszy przysłanych z Rosji, a w kwietniu 2017 r. jej siły zbrojne (liczące raptem 800 żołnierzy) zostały włączone do armii rosyjskiej (z zachowaniem odrębności jednostek). Od dawna w Osetii Płd. przebywa też 3500 żołnierzy rosyjskich (czwarta Baza Wojskowa).

W kwietniu br. odbyły się wybory prezydenckie, które wygrał zwolennik przyśpieszenia integracji z Rosją Anatolij Bibilow. Zmieniono też nazwę „republiki” na Południowa Osetia – Alania, dostosowując ją do oficjalnej nazwy Osetii Płn. Rosja wciąż jednak odżegnuje się od planów formalnej aneksji, która jest jej po prostu zbędna (przynajmniej na tym etapie). Rosyjskie wojsko, odgrywające rolę samozwańczych „sił pokojowych”, dokonuje za to systematycznego poszerzania terytorium Osetii Płd. pod pozorem regulacji granicy. To również byłoby utrudnione gdyby doszło do formalizacji aneksji. Ostatnie takie poszerzenie granicy, kosztem kilkudziesięciu hektarów ziemi uprawnej, nastąpiło na początku lipca br.

Od 2014 r. Rosja przyśpieszyła też integrację Abchazji ze swoim terytorium, choć w tym wypadku sprawa jest znacznie bardziej złożona, gdyż wielu Abchazów jest przywiązanych do własnej niezależności. Co więcej, część z nich, zwłaszcza młodych, nawiązuje w swym nacjonalizmie do rosyjskiego ludobójstwa Abchazów i Czerkiesów. Na tym fundamencie powstała partia Ajnar. Z drugiej jednak strony, zważywszy na stopień zależności ekonomicznej, a także fakt, że niemal połowa mieszkańców jest pochodzenia nieabchaskiego, nacjonalizm abchaski nie ma najmniejszych szans zdominować polityki Abchazji. Wartość abchaskiego PKB to raptem 700 mln USD, przy czym wartość per capita wynosi niespełna 3 tys. USD (PKB per capita w Gruzji jest o 1 tys. USD wyższe).

Gospodarka abchaska jest jednak całkowicie zależna od Rosji, w tym pomocy i przyjazdu 1 mln rosyjskich turystów rocznie. Eksport stanowi zaledwie 17 proc. obrotów handlu zagranicznego, którego 2/3 wartości przypada na Rosję. Drugim partnerem handlowym jest Turcja, przy czym trudno do końca ustalić, jaka jest wartość handlu abchasko-tureckiego, gdyż ma on wymiar nielegalny (statki tureckie omijają morską blokadę Abchazji, mając wpisane porty rosyjskie jako cel rejsu). W 2011 r. oceniano jego wartość na 500 mln USD i stanowiło to prawie 1/5 wymiany handlowej Abchazji. Władze Gruzji, z przyczyn geopolitycznych, starają się jednak bagatelizować tę kwestię, a przebywający niedawno w Warszawie przewodniczący gruzińskiego parlamentu twierdził, że Turcja odpowiada zaledwie za kilka procent abchaskiego wolumenu handlu zagranicznego. Większość mieszkańców Abchazji ma również rosyjskie obywatelstwo.

W sierpniu 2014 r. prezydentem Abchazji został Raul Chadżimba, opowiadający się za zwiększeniem zależności Abchazji od Rosji. Konsekwencją był nowy traktat abchasko-rosyjski, którego jednym z założeń było zintegrowanie abchaskiego wojska z rosyjskim, co nastąpiło w listopadzie 2016 r. Wcześniej na terenie Abchazji znajdowała się już siódma Baza Wojskowa z 4500 rosyjskimi żołnierzami, patrolującymi gruzińsko-abchaską linię demarkacyjną. Zgodnie z umową powstaje w Abchazji nowa, zintegrowana formacja abchasko-rosyjska, pod rosyjskim dowództwem i finansowana przez Rosjan. W razie wojny oddziały te podlegają dowództwu wyznaczonemu przez rosyjskie ministerstwo obrony. W marcu 2017 r. pojawiły się też doniesienia o rozmieszczeniu w Abchazji rosyjskich rakiet S-300. Umowa jest zawarta na 10 lat, ale z możliwością automatycznego przedłużenia na kolejne okresy pięcioletnie. Jedną z ostatnich nierozwiązanych kwestii jest sprawa pozwolenia Rosjanom na kupowanie ziemi w Abchazji, na co nie chcą się zgodzić Abchazowie, bojąc się że zostaną całkowicie wykupieni przez bogatych Rosjan.

W tych okolicznościach Rosja zareagowała dość beznamiętnie na zawarcie przez Gruzję umowy stowarzyszeniowej z UE i wprowadzenie ruchu bezwizowego. Rosjanie bowiem doskonale wiedzą, że w obecnej sytuacji dalsza integracja Gruzji z UE jest niemożliwa, a jej odległość od UE i mała atrakcyjność inwestorska wciąż może doprowadzić do antyeuropejskiej frustracji Gruzinów i ponownego zwrócenia się ku Rosji. Gruzini wprawdzie chcą widzieć w Turcji swe okno na Europę, ale zważywszy na wzrost napięć turecko-europejskich i coraz bliższą współpracę turecko-rosyjską, jest to ślepa uliczka.

Aspekt turecki jest jedną z ważniejszych zmiennych w rozgrywce o Kaukaz Południowy. Tradycyjnie przyjęło się postrzegać interesy Turcji i Rosji jako sprzeczne na tym obszarze ale od szczytu Putin – Erdogan w 2009 r. (stosunkowo niedługo po inwazji rosyjskiej na Gruzję) niewiele na to wskazuje. W szczególności Turcja, którą Gruzja ostentacyjnie uznaje za swego najbliższego sojusznika, nie zrobiła nic, aby wykorzystać antyrosyjsko nastawioną diasporę czerkiesko-abchaską w Turcji i wywrzeć nacisk na Abchazję, by zerwała z uzależnieniem od Rosji i wznowiła dialog z Tbilisi.

Warto dodać, że wywołuje to nastroje antytureckie u części społeczeństwa gruzińskiego, jednak władze Gruzji bagatelizują to, a zdaniem przewodniczącego gruzińskiego parlamentu za podniecanie takich nastrojów w Gruzji odpowiada rosyjska agentura. Turcja i Gruzja historycznie nie są przyjaciółmi, a nacjonaliści tureccy zawsze popierali separatyzm abchaski. Postawę Tbilisi łatwo jest jednak zrozumieć, zważywszy na to, że innych sojuszników kraj ten w swym otoczeniu po prostu nie ma.

Turecko – rosyjskie zbliżenie odbija się jednak również na innej sprawie, która ma kluczowe znaczenie zarówno dla Rosji, jak i Gruzji: transportu azerskich i kaspijskich węglowodorów do Turcji i Europy przez terytorium Gruzji. Plany budowy Turkish Stream oraz rozmowy rosyjsko-azersko-irańskie w sprawie współpracy energetycznej, mające miejsce w sierpniu ub. r., nie wróżyły Gruzji nic dobrego. Jednak jesienią 2016 r. władze Azerbejdżanu zapowiedziały kontynuowanie planu budowy Południowego Korytarza Gazowego idącego przez Gruzję i Turcję, a w marcu 2017 r. Gruzja zawarła nowy kontrakt gazowy z Azerbejdżanem. Ale rosyjska kontrola nad Abchazją i Osetią Płd. zawęża gruziński korytarz tranzytowy do raptem 80 – 90 km, a nierozwiązany konflikt stanowi nieustanną groźbę inspirowanej przez Rosję destabilizacji. Wystarczy bowiem nowa prowokacja, by Rosja zaatakowała Gruzję pod pretekstem realizacji zobowiązań obronnych wobec Abchazji czy Osetii Płd. Rosja wciąż może też rozegrać w tym celu kartę islamistów z gruzińskiego wąwozu Pankisi.

Problem Abchazji i Osetii Płd. blokuje też integrację Gruzji z NATO i z tego powodu, teoretycznie rzecz biorąc, korzystniejsza dla Gruzji byłaby rezygnacja z tych dwóch terytoriów, w zamian za przystąpienie do NATO i otwarcie na swoim terytorium bazy NATO. Gdyby Turcja prowadziła inną politykę zagraniczną to mogłaby odegrać rolę pośrednika w rozmowach abchasko-gruzińskich, których efektem byłoby wyciągnięcie Abchazji z orbity wpływów rosyjskich za cenę międzynarodowego uznania jej niepodległości. Gruzja i tak ma świadomość nierealności odzyskania tych terytoriów, ale w kraju przebywa 300 tys. pochodzących stamtąd uchodźców.

Reklama

Mikrostan wojenny, Mad Max w Syrii - Defence24Week 102

Komentarze (9)

  1. Jami

    Może jeszcze wypadałoby zauważyć, że konflikty narodowościowe w tym rejonie trwają od wieków i zaszłości historyczne mają decydujący wplyw na bieżącą sytuację. Historia nie zaczęła się w 1993.

  2. Ja

    Polska też ma okrojoną niepodległość bo jesteśmy członkiem Unii Europejskiej która może nam narzucać swoje prawo (jak i innym członkom UE) i wtrącać się w wewnętrzne sprawy Polski( patrz Trybunał konstytucyjny) i nikt afery przez to nie robi.

    1. Robi

      Należy dziękować Bogu co niedzielę na mszy za członkostwo Polski w UE! Postawa obecnej władzy pokazuje, że alternatywą jest niestety ustrój autorytarny i odpływamy znowu na wschód. Ukraińskie standardy "demokracji" to zdecydowanie nie powinien być cel naszych aspiracji

  3. Naiwny

    Osetie stworzyli bolszewicy, Ukrainę też i co z tego? A kiedy wojska rosyjskie w Abchazji i Osetii formalnie straciły mandat "sił pokojowych"?

    1. Witek

      A Rosję stworzyli Tatarzy i co z tego? ;)

    2. Konvi

      Pytanie raczej kiedy te wojska dostały ten mandat, bo tego o raczej chyba nie było..

    3. bolo

      Nigdy nie miały mandatu sił pokojowych ONZ więc nie mogły go stracić.

  4. Bobi

    Bardzo profesjonalny artykuł. Jakby Pan jeszcze zaznaczył na mapie ropociąg Baku-Tbilisi-Supsa i miejsce ostrzelania kolumny prezydenckiej 23. listopada 2008 roku to byłoby "czytelniej". Pozdawiam.

  5. cotozaroznica

    Dogadali by się Azerbejdżan z Armenia, uregulowali se wszystko i by mieli spokój współpracując z Gruzja z dala od Moskwy.

  6. Viola

    Czyli z Abchazami Rosja postąpiła standardowo. My wam pomożemy w waszej słusznej walce narodowo-wyzwoleńczej przeciwko imperialistycznej Gruzji, a potem was anektujemy i zrusyfikujemy. :)

  7. normalny

    No cóż Gruzini nie chcieli żyć w jednym państwie z Rosjanami, a Abchazi i Osetyńcy nie chcieli żyć w jednym państwie z Gruzinami. Moskwa to wykorzystała bo niby dlaczego miała by nie wykorzystać? Moim zdaniem obie republiki skończą w ramach Federacji Rosyjskiej, ewentualnie Abchazję przyjmą do Unii Euroazjatyckiej jeśli uda się przekonać Kazachstan głównie.

  8. dimitris

    Autor chyba rozmyślnie, nie chcąc gmatwać, spłycił tło historyczne ? Oto w poprzednich pokoleniach, w ZSRR, to Gruzini pozbawiali domów i ziemi autochtonicznych mieszkańców Abchazji - między innymi Greków Pontyjskich - wykorzystując w tym celu swe ogromne wpływy w lokalnym, stalinowskim aparacie władzy. Dopiero następnie, kolejne władze ZSRR zaprzestały masowych prześladowań Greków, a z myślą o przyszłym użyciu ich przeciw Gruzinom ściągnęły z gór Abchazów (to także pamiętam, jako opisywane ówcześnie przez Greków stamtąd). Wojna domowa (o takiej mówmy) była przygotowywana, narastało poczucie, że "wisi w powietrzu". Czytałem następnie (okres Gorbaczowa) listy od Greków, z ówczesnej Abchazji, całkowicie pewnych, że "za rok-dwa" dojdzie tam znów do pogromów i może także ponownych rzezi. Niemal wszyscy pozostający wtedy jeszcze w Abchazji Grecy sprzedawali swe nieruchomości i samochody (w ZSRR to także była duża wartość) i niemal panicznie wyjeżdżali, zwykle do Rosji lub do Grecji. W listach napisane stało, że nikt nie występuje przeciw Grekom, że konflikt dotyczyć będzie rywalizacji popieranych przez Moskwę Abchazów z Gruzinami, ale z pewnością znów dojdzie do masowego rabunku i może także masowych zabójstw Greków, jako grupy tradycyjnie majętnej. Poza tym nikt, nigdy nie dokonywał wcześniej zwrotu majątków greckich, zagarniętych przez Gruzinów. Konsul w Tibilisu, w odniesieniu do Suchumi i jego okolic, Wymienia ścisłą liczbę prawie 10 tysięcy nieruchomości typu dom+ogród lub dom+ogród+uprawy, zaznaczając brak możliwości ubiegania się o zwrot tej własności. Upraszczając - Grecy stamtąd określają to tak: Gruzini zostali właśnie wypędzeni z domów i majątków, które przedtem sami zrabowali Grekom.

    1. Witold Repetowicz

      Jest to dość ciekawy aspekt ale nie mający dużego znaczenia dla tego co się aktualnie dzieje w Abchazji. A to jednak nie jest traktat historyczny. Niemniej Pana komentarz uważam za cenny,

    2. Wlad

      W połowie XIX wieku Abchazi stanowili ponad 95% mieszkańców Abchazji. Po wojnie turecko-rosyjskiej z 1877/78 roku prawie połowa Abchazów wyemigrowała do Turcji. Ile w tym czasie było w Abchazji Greków Pontyjskich (mieszkających tam od wieków) trudno powiedzieć. Jedno jest pewne, ze obok Ormian i Żydów dominowali w niewielkich nadmorskich miastach. Jeszcze na przełomie XIX i XX wieku Abchazi stanowili 66% mieszkańców tej krainy. Ale trwało już osadnictwo rodzin zasłużonych oficerów carskich, bogatych Rosjan i Gruzinów oraz Ormian. W latach 20. XX wieku Abchazi stanowili już tylko 26-28% ludności. Po II wojnie światowej, na gigantyczną skalę osiedlano tu rodziny zasłużonych towarzyszy radzieckich: Rosjan i Gruzinów. Tym sposobem ludność tej niewielkiej republiki wzrosła z 250 tys. do 570 tys. w 1989 roku. Zamierzano zlikwidować Abchaską ASSR, gdyż liczba rdzennej ludności obniżyła się do 17%, a gruzińskiej z 14% (w 1929) do 46%. Toteż nie należy się dziwić skrajnie antygruzińskich postaw Abchazów. Obiektywnie, ich jedynym sojusznikiem mogła być tylko Rosja. Słuszne pretensje Greków Pontyjskich wszystkie trzy strony przemilczają i zamiatają pod dywan. Podobnie jak autor artykułu, uważam, że nie ma najmniejszych szans, by Abchazi zechcieli zamieszkiwać w jednym państwie z Gruzinami. Toteż Abchazja winna być niezależnym państwem. Co się tyczy Osetii Południowej, to tę "republikę" należy bezwzględnie zlikwidować, a opornych Osetyjczyków przesiedlić do Osetii Północnej. W XVIII i XIX wieku władcy gruzińscy udzielili schronienia kilkuset rodzinom ostetyńskim prześladowanym przez inguskich i czeczeńskich sąsiadów, a teraz Gruzini zbierają owoce współczucia dla dawnych ofiar.

    3. ddx40

      Ok, czy lepiej się tam nie angażować. Marzę że nasze polskie rządy wreszcie będą kierowały się w polityce wyrachowaniem i chłodną kalkulacją zawsze zorientowana na nasz narodowy i państwowy interes.

  9. Ghost

    Szkoda, że autor pominął ciekawy wątek, w jaki sposób naród abchaski stanowiący pod koniec XIX 85% ludności Abchazji tak drastycznie zmalał w następnych latach. W dzisiejszych czasach jesteśmy świadkami podobnych zjawisk, czego przykłady wszyscy chyba znają.

    1. Witold Repetowicz

      Autor wcale tego nie pominął.

Reklama