Reklama

Siły zbrojne

„Rosjanie nie walczą jak mężczyźni”. Amerykański weteran w walkach na Ukrainie [WYWIAD]

Autor. James Vasquez via Twitter

Defence24 rozmawia z Jamesem Vasquezem, amerykańskim weteranem wojny z terrorem i ochotnikiem walczącym u boku formacji ukraińskich od marca 2022 roku. Dlaczego zdecydował się ryzykować życie w Ukrainie i jakie są jego doświadczenie frontowe i obserwacje?

Reklama

Maciej Szopa: Czemu zdecydował się Pan na udział w wojnie w Ukrainie. Myślał Pan o czymś takim przed wojną czy to był jakiś impuls?

Reklama

Jestem weteranem armii amerykańskiej, ale moja babcia pochodzi z Łotwy i w 1941 roku Rosjanie wymordowali całą naszą rodzinę. Moja babcia była jedynym jej członkiem, który przetrwał. Uciekła z Łotwy i kiedy byłem dzieckiem opowiadała nam o wszystkich rosyjskich okrucieństwach. O tym jak zabijali naszą rodzinę, jak musiała przetrwać wojnę i przejść przez całe to nieszczęście. Teraz zobaczyłem, że historia się powtarza i że Rosjanie znów robią to samo. Wszystkie historie, które mi opowiedziała babcia nagle zobaczyłem w telewizji i zdecydowałem się coś z tym zrobić.

Kiedy przybył Pan do Ukrainy?

Reklama

Dopiero 14 marca. Nie miałem akurat paszportu i musiałem zdobyć paszport przyspieszony w Ameryce. Gdyby nie to byłbym na miejscu jeszcze 26 lutego. Kiedy tylko dostałem dokument od razy wskoczyłem do samolotu do Polski stamtąd ruszyłem do Ukrainy

Był Pan sam czy z innymi ochotnikami z USA? To była jakaś zorganizowana akcja, skrzyknęliście się jako weterani?

Przyleciałem sam. Amerykanów spotkałem dopiero na lotnisku w Polsce.

Ale jako weterani skrzyknęliście się? Mieliście jakiś plan, że się spotkacie?

Podobnie jak ja nie wiedzieli co mają robić dalej, a wielu z nich nie było wykwalifikowanych nawet, żeby robić tego rodzaju rzeczy. To byli jacyś yahoo, którzy chcieli się sprawdzić... chcieli robić coś czego nie umieli.

Czytaj też

Jak wyglądała droga z Polski do Ukrainy?

Pojechałem do Lwowa razem z pewnymi medycznym zaopatrzeniem. Ktoś mnie zabrał z lotniska w Polsce, wzięliśmy te wszystkie pudła z zaopatrzeniem, które przywiozłem, a o które Ukraińcy prosili żebym przywiózł z USA. Pojechaliśmy do Lwowa i zrzuciliśmy je w magazynie, żeby mogli je rozdzielić. Potem wieźli mnie do Legionu Cudzoziemskiego, jednak okazało się, że w czasie kiedy jechałem z Polski został on zbombardowany. Kiedy tam dojechałem nadal zdrapywali ciała z ziemi i nie wiedzieli co ze mną zrobić, gdzie mnie zapisać. To była katastrofa. Wtedy poznałem brytyjskiego żołnierza, Wiktora. Urodził się w Ukrainie, ale od 22 lat żył z Zjednoczonym Królestwie, służył w brytyjskiej armii i powrócił aby walczyć o swoją ojczyznę.

Zostawił żonę i syna i przyjechał tam tego samego dnia kiedy ja. Ktoś nas spiknął, a on wykonał kilka telefonów i powiedział, że zna kilku facetów. To byli jego koledzy z dzieciństwa który walczyli już wtedy na froncie – w Browarach. Spytał: chcesz jechać zemną na front? Powiedziałem: ok. Kiedy dotarliśmy do Browarów nigdzie się już nie zapisywałem. Zacząłem walczyć wspólnie z armią ukraińską.

Przez cały czas był Pan z armią ukraińską?

Tak, walczyłem tylko wspólnie z Ukraińcami a nie w legionie cudzoziemskim.

Walczył Pan jako żołnierz piechoty?

Tak, byłem mięsem armatnim (śmiech).

Czytaj też

Przeciwnikiem była piechota zmechanizowana?

Tak, mają bmp, mają czołgi. Zniszczyliśmy tego dużo, Javelinami ale choćby także dronami. Nie mówię tutaj o wielkich maszynach, tylko o małych komercyjnych jak DGI – małych dronów z których można zrzucić bombę. Z systemem Starlink, który tam mamy i Wi-Fi w każdym miejscu, możemy siedzieć w centrum dowodzenia i patrzeć jak taki dron zrzuca bomby na przeciwnika.

W pewnym momencie stał się Pan znany. Z czego to wynikało?

Nigdy w życiu nie miałem kont na mediach społecznościowych, ale założyłem je na Twitterze, żeby móc kontaktować się z ludźmi w USA. Nie wiedziałem jakie będą inne możliwości kontaktu z krajem, ani jak długo będę w Ukrainie. Więc założyłem konto, żeby pokazać mojej rodzinie i przyjaciołom, że wszystko u mnie ok.

Kiedy po naszej pierwszej wielkiej bitwie zamieściłem filmy z tego wydarzenia, to nagle z 20 followersów zrobiło się 200 tys. w ciągu jednego dnia. Wtedy zrozumiałem jaką moc mają media społecznościowe i zacząłem zbierać pieniądze na sprzęt. Bo wtedy Ukraińcy mieli tragiczne wyposażenie, nie mieli odpowiedniego sprzętu, uzbrojenia, dobrych kamizelek kuloodpornych czy hełmów. Niektórzy nie posiadali nawet butów wojskowych. Do tego dochodziło kiepskie wyszkolenie...

Ale walczył Pan wspólnie z regularną armią ukraińską czy z ochotniczymi formacjami?

To wszystko byli ochotnicy, którzy dopiero wstąpili to służby w armii. Bardzo niedoświadczeni, niektórzy z nich nigdy nie strzelali. Nie mieli wiele, poza pewną liczbą Javelinów i karabinków AK-47 i AK-74, ale ta broń była stara i kiepska. Żaden z nich nie miał celownika przeziernego i nie wiedział jak strzelać, więc zacząłem zbierać pieniądze dla nich przez PayPal. Znalazłem faceta w Polsce, amerykańskiego żołnierza, który stacjonuje w Polsce. On się ze mną skontaktował i wysłałem mu pieniądze, żeby przesłał mi celowniki, noktowizory i wszystkie te rzeczy, które były chłopakom potrzebne. Zaryzykował swoją karierę żeby to dla mnie zrobić, bo to jest konflikt interesów, amerykański żołnierz nie może pomagać państwu nie należącemu do NATO.

Czytaj też

Walczył Pan na początku koło Kijowa?

Tak, to było bardzo blisko Kijowa. Dosłownie około 13 km od pałacu prezydenckiego w Kijowie. Tuż przed Browarami, koło Buczy itd. Oni byli bardzo blisko żeby dostać się do stolicy w Kijowie, ale Ukraińcy sprawili  im prawdziwe piekło i odepchnęli. Potem ruszyliśmy w stronę granicy, szliśmy za nimi. Walczyliśmy i spychaliśmy ich coraz dalej. To było szaleństwo. Zajęliśmy np. stary opuszczony przystanek autobusowy i tam ich się zatrzymaliśmy. To była nasza baza...

Jacy byli Rosjanie? Są tacy jak w historiach z drugiej wojny światowej?

Rosjanie wyżywają się na cywilach ukraińskich i robią rzeczy, których nie da się opisać, a w dodatku to w niczym im to nie służy.  Po prostu to robią. Za to, kiedy zobaczą, że mają do czynienia z żołnierzami od razu uciekają. To tchórze. Nigdy nie widziałem, żeby walczyli jak mężczyźni. Nigdy nie moglibyśmy zabrać tyle ich broni, pojazdów, zająć ich pozycji obronnych. Zwiewają od razu, a my zabieramy wszystkie ich klamoty i wprowadzamy je z powrotem do walki tylko już przeciwko nim. To dzieje się przez cały czas.

Czy tak było cały czas czy na początku wojny?

Na początku chyba byli bardzo pewni siebie i walczyli dobrze, ale myślę, że stracili rezon bardzo szybko. Ich morale podupadło, kiedy zdali sobie sprawę z tego, że biją ich także niedoświadczeni ukraińscy żołnierze – amatorzy. I po prostu przegrywają.

Oczywiście teraz sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Ci ukraińscy żołnierze są już zahartowani w boju, doświadczeni. I 10 razy bardziej wyrafinowani niż kiedy to się wszystko zaczęło. Każdego dnia Ukraińcy są coraz lepsi, podczas gdy Rosjanie są tacy sami, a nawet gorsi. Szczerze mówiąc najlepsi ich ludzie zginęli na liniach frontu na początku. A teraz wysyłają własnych amatorów.

Straty dzienne Rosjan, przynajmniej jeśli patrzeć na oficjalne doniesienia ukraińskie, ciągle rosną...

Myślę, że to jest stosunek około czterech do jednego. Myślę też, że Rosja zużyła duża część swojej amunicji na początku, bo myśleli, że po prostu anihilują przeciwnika. Kiedy dotarłem na Ukrainę ostrzeliwali nas siedem dni w tygodniu, 24 godziny na dobę. To był ogień non-stop.

Czytaj też

W których miesiącach to było?

To był marzec, kwiecień, nawet maj. Do czasu kiedy dostaliśmy z USA haubice i HIMARSy. Teraz kiedy wróciłem ostatnio, byłem na obszarze, na którym ostrzeliwali nas wcześniej bez przerwy. Po miesiącu mojej nieobecności – wyjechałem w czerwcu i wróciłem w sierpniu – czułem się jakbym wrócił w zupełnie inne miejsce. Ludzie wrócili do domów, było o wiele więcej cywilów na ulicach. I bombardowania były bardzo rzadkie. Zwykle zdarzały się o 4,5 rano, jakby Ruscy chcieli powiedzieć: patrzcie, nadal tu jesteśmy. I zaraz po ich ostrzale słyszysz ukraińskie HIMARSY i haubice w ogniu kontrbateryjnym... Tego nie było

Kolejną zmianą jest, że nie staliśmy już na przystanku autobusowym, gdzie nie było wody toalet, niczego. Teraz mamy dobre warunki, możemy dobrze zjeść, mamy centra i solidny łańcuch dowodzenia. Mamy systemy antydronowe i możemy umieścić rakietę w talerzu przeciwnikowi z odległości trzech mil.

A co z rosyjskimi siłami powietrznymi?

Jedna z rzeczy, których się bałem najbardziej to rosyjski odrzutowiec latający nad nami. Oni mogli po prostu zbombardować nas dywanowo, ale Ukraińcy zaczęli rozumieć zgodnie z jakimi schematami Rosjanie latają i używać pocisków ziemia powietrze. Wtedy nawet te uderzenie powietrzne ich stały się mniej efektywne i rzadsze. Albo Rosjanie nie chcą tracić już tych drogich maszyn, albo Ukraińcy zniszczyli ich tak wiele, że nie mają już czym latać. To też była wielka rzecz, pozbycie się samolotów z powietrza.

Miał Pan kontakt z Amerykanami, albo innymi ochotnikami z formacji zagranicznych?

Walczyłem wspólnie z Ukraińcami, ale spotkałem wojowników z całego świata. Widziałem Kolumbijczyków, Łotyszy, Brytyjczyków, Gruzinów, właściwie każdego kogo można sobie wyobrazić. Ludzie zewsząd. Najbardziej zdziwiłem się widząc Kolumbijczyka, ale każdy chce się przyczynić do zwycięstwa. Tam są ludzie młodzi z demokratycznych krajów, cudowni. To świetna rzecz to widzieć.

Jest listopad. Jak Pana zdaniem będą wyglądały kolejne miesiące? Kiedy to się skończy?

Wszyscy wiedzą, że zima jest trudnym czasem na walkę, szczególnie w takich miejscach jak Ukraina. Nie jest przypadkiem, że oni wysadzili teraz ten most Kerczeński. Na zimę Ukraińscy próbują odciąć ich linie zaopatrzenia. W najgorszym czasie dla Rosjan. Oni będą się skupiali na przeżyciu na mrozie, a Ukraińcy – nadal na biciu Rosjan. Ukraińcy są po prostu o wiele lepiej zaopatrzeni. Np. moje fundacja - Ripley's Heros - skupia się na kupnie wyposażenia zimowego i w przyszłym tygodniu dostarczamy sprzęt na mrozy, w którym można efektywnie walczyć. Innym czynnikiem jest termowizja. Musisz mieć jej wystarczająco dużo zimą, kiedy jest ciemno. Jeśli zimą posiadasz takie rozwiązania to wygrasz wojnę.

Skąd pozyskujecie zapasy?

W Ripley's Heroes mamy emerytowanego ppłk Marines, który jest świetnym logistykiem. Ma licencję na sprzedaż wyposażenia z demobilu US Army. Możemy dzięki temu kupić sprzęt za ułamek jego wartości. Kupujemy i zastanawiamy się cały czas co możemy wziąć jeszcze. On spędza godziny na rozmowach o tym jeszcze można wziąć. Ubrania zimowe, buty, mundury, kevlary, kamizelki kuloodporne... Nie możemy dostarczać broni bo to wbrew prawu, choć staramy się by ono się zmieniło. Ale robimy wszystko, żeby Ukraińcy mogli walczyć jak dżentelmeni.

Dziękuję za rozmowę.

Reklama

Komentarze (6)

  1. strada

    Całkiem inny obraz wynika z wywiadu Polaka walczącego na Ukrainie ( na youtubie, historia realna). Wg. jego relacji Rosjanie sa na ogól dobrze wyszkoleni i wyposażeni, walczą odważnie. A sukcesy ukraińskie - on akurat brał udział w wyzwoleniu Kurpjańska - wzięly się głównie z tego że Rosjan było po prostu mało.

    1. Sorien

      Juz początku lutego uważałem że ruskie nie są w stanie wygrać wojny taką ilością ludzi . Jakim trzeba być debilem by kraj tak wielki i ludny atakować 160tyś żołnierzy..... Niemcy Polskę 800 tyś ruskie podobnie gdzie polska liczyła mniej ludzi wtedy .... Ruskie przegrywają bo ich po prostu jest za mało . Nie gadajcie o technologię bo technologia to jest ułamek tego czym walczą Ukraińcy

    2. Bóg drogi

      inny front, inni ludzie, inne warunki, inny czas, to i doświadczenie inne

    3. lokalnie

      Mozna poiwedziec nawet ze Rosjanie sa odwazni. 160 tys atakuje milionowa Armie. Ginie 100 tys a oni dalej walcza. Czy spoleczestwa Zachodnie tak by sie zachowawaly? Jak duzo zalezy od interpretacji.

  2. Prezes Polski

    Jeśli ruscy wygrają te wojnę, będę naprawdę zdziwiony

    1. lokalnie

      Wygrali by raz dwa gdyby nie dostawy i pomoc wywaowcza NATO. Uwazasz inaczeJ?

    2. Irateas

      Do lokalnie - gdzie on napisał że nie dostają pomocy? Lol. Wrzuć na luz człowieku. To oczywiste że muszą mieć pomoc. Podobny problem mieliśmy walcząc z armią czerwona. Z zagranicy też sprzęt przychodził (jeśli nie był blokowany)

    3. papa lebel

      Tym razem lend-lease trafia na właściwą stronę mocy.

  3. lokalnie

    Kazdy kraj takie cos ma. W tej chwili w Rosjskiej TV tez leci wywiad z jakims bohaterem. USa mialo Patona, Niemcy Romala, Rosjanie Kutuzowa, itp itd. Poprstu tak wyglda.

  4. SpalicKreml

    Dzieki za cenny material. Trzymam kciuki za postepujaca dywersyfikacje zrodel, punkt widzenia osob spoza polskiej sfery informacyjnej zawsze cos wnosi. Formula wlasciwa ,choc lubie forme podcastu nagrania wywiadow wymagaja reportera o zdolnosciach zblizonych do "native speaker" , innaczej ciezko sie slucha.

  5. palilo

    Aż miło poczytać, że nie wszyscy ludzie na zachodzie są jak niemcy czy włosi i obchodzi ich jeszcze coś prócz napchania swojego brzucha i uniknięcia jakiegokolwiek ryzyka.

  6. Szwejk85/87

    Serce rośnie ! Są jeszcze na tym świecie ludzie którzy chcą walczyć "za wolność waszą i naszą". Wiem, to wyświechtane hasło, ale pasuje jak ulał....

    1. Kobayashi

      100/100

    2. szczebelek

      Jest wiele takich osób, które przez swoje prywatne kanały ściągają broń walcząc u boku Ukraińców. Legion cudzoziemski rozrósł się i żeby nie podawać konkretnej liczby mniejsze bądź większe grupki są wcielane do regularnych batalionów pod Chersoń ściągnęli 80 tysięcy nie uszczuplając tego co mają na wschodzie. Na początku był dramat co potwierdza, że Ukraina była średnio przygotowana do walki.

Reklama