Reklama
  • Analiza
  • Wiadomości

Rosja wykorzysta walkę z IS przeciwko NATO

Szef rosyjskiego MSZ Siergiej Ławrow w ostrych słowach skrytykował działania mające na celu wzmocnienie obecności NATO w Europie Środkowo-Wschodniej. Jego wypowiedź zbiega się z podjęciem przez Moskwę działań przeciwko terrorystom z IS. Jest więc bardzo prawdopodobne, iż „zbliżenie” z Zachodem powstałe w wyniku walki z tzw. Państwem Islamskim Kreml będzie chciał wykorzystać przeciwko krajom Europy Środkowo-Wschodniej.

  • Fot. Kremlin.ru.
    Fot. Kremlin.ru.
  • Fot. Witalij W. Kuźmin/Wikipedia/CC BY SA 3.0.
    Fot. Witalij W. Kuźmin/Wikipedia/CC BY SA 3.0.

Minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow stwierdził w wypowiedzi dla Radia Rossija, że NATO łamie akt stanowiący z 1997 poprzez rozmieszczenie w krajach Europy Środkowo-Wschodniej sprzętu dla jednostek rotacyjnych. Oskarżył jednocześnie Sojusz o stosowanie „sztuczek” w celu ukrycia wzmacniania obecności w regionie. Ławrow wskazał też na poszukiwanie przez Pakt „wroga” po zakończeniu kampanii w Afganistanie oraz na wystąpienie "przewrotu" na Ukrainie.

Moskwa od dawna sprzeciwia się w ostry sposób wzmacnianiu obecności wojskowej Sojuszu Północnoatlantyckiego w Europie Środkowo-Wschodniej, dążąc do podzielenia państw NATO w tym zakresie i wywierając szczególną presję na kraje położone na zachodzie kontynentu. W założeniu ma to osłabić zdolność Paktu do podejmowania zdecydowanych działań w reakcji na zagrożenie.

Wspominana wypowiedź ministra Ławrowa stanowi tylko powtórzenie większości zarzutów, jakie przeciwko Sojuszowi Północnoatlantyckiemu są od dawna stawiane przez Moskwę. Nieprzypadkowo jednak szef rosyjskiego MSZ podzielił się obiekcjami wobec NATO akurat niedawno po zamachach terrorystycznych w Paryżu i po ustaleniu, przez Federalną Służbę Bezpieczeństwa, że przyczyną katastrofy rosyjskiego Airbusa był atak terrorystyczny. 

Widać więc wyraźnie, że Rosja będzie chciała wykorzystać walkę z IS jako pretekst nie tylko do poprawy realizacji stosunków gospodarczych z Zachodem, ale też osłabienia Sojuszu Północnoatlantyckiego, co pozostaje długoterminowym celem Moskwy i stanowi potencjalne zagrożenie dla krajów Europy Środkowo-Wschodniej.

Warto wspomnieć, że wcześniej w listopadzie szef sztabu US Army generał Mark Milley określił Rosję jako „egzystencjalne” zagrożenie dla Stanów Zjednoczonych. Ujawniono też plany dodatkowego wzmocnienia obecności US Army w Europie. Choć nie obejmowały one ustanowienia nowych, stałych baz na kontynencie, to ich realizacja oznaczałaby jakościowy skok w zdolności Stanów Zjednoczonych do szybkiej reakcji na zagrożenia w Europie. Wymaga to jednak zgody sojuszników, w tym Niemiec, na terenie których rozlokowana zostałaby prawdopodobnie znaczna część sprzętu dla rotowanych jednostek.

Czytaj więcej: Więcej brygad US Army w Europie. Rosja „egzystencjalnym” zagrożeniem

Wiadomo również, że Sojusz bierze pod uwagę rozmieszczenie w Polsce i krajach bałtyckich batalionów wojsk lądowych, podlegających bezpośrednio dowództwu NATO, czemu prawdopodobnie sprzeciwiają się Niemcy. Takie rozwiązanie również wzmocniłoby zdolności obronne (szczególnie Litwy, Łotwy, Estonii), w pewien sposób wymuszając reakcję militarną w wypadku zagrożenia dla tych państw.

Wiele wskazuje na to, że w reakcji na zamach na Synaju, w odwecie za zabicie własnych obywateli Rosja istotnie uderzy w tzw. Państwo Islamskie. Walka ze „wspólnym” wrogiem najwyraźniej jednak nie oznacza rezygnacji Moskwy z długoterminowego celu strategicznego. Jest nim osłabienie struktur euroatlantyckich, uniemożliwienie ich dalszego rozszerzenia, a może nawet – w sprzyjających okolicznościach - wykonanie uderzenia przeciwko państwom NATO, powodującego, w założeniu, upadek wiarygodności Sojuszu.

Można spodziewać się, że Rosjanie, wykorzystując ataki terrorystyczne jako pretekst do zbliżenia z Zachodem, będą chcieli oddziaływać na opinię publiczną również poprzez środowiska tradycyjnie przychylne Moskwie, jak np. radykalne partie w Grecji, francuski Front Narodowy, czy część niemieckiej socjaldemokracji. Jednocześnie bycie „ofiarą” ataku terrorystycznego i walka z IS mogą pozwolić na zyskanie przychylności również w środowiskach głównego nurtu oraz poprawę wizerunku, zniszczonego w dużej mierze po agresji na Ukrainie, a w szczególności po zestrzeleniu malezyjskiego samolotu pasażerskiego.

Przedstawiciele krajów Sojuszu Północnoatlantyckiego powinni jednak pamiętać, że posiadanie silnych, własnych zdolności obronnych, które mogą się okazać niezbędne w wypadku wystąpienia zagrożenia nie stoi w sprzeczności z ewentualną współpracą z Rosją w określonych obszarach. W podobnym tonie wypowiada się między innymi sekretarz generalny Jens Stoltenberg, który uważa że silna obrona jest podstawą do „konstruktywnej relacji z Rosją”.

Czytaj więcej: Stoltenberg: „Musimy zmodernizować odstraszanie”

Według szefa NATO nie ma zatem sprzeczności pomiędzy kooperacją z Moskwą, a budowaniem własnego systemu obrony i odstraszania. Państwa NATO powinny więc aktywnie przeciwdziałać rosyjskiej propagandzie i nie ulegać jej wpływom, nawet jeżeli chcą współpracować z Rosją na Bliskim Wschodzie.

Pozostaje mieć nadzieję, że kryzys na Ukrainie i późniejsze działania Rosji, w tym przeprowadzanie symulowanych ataków na kraje NATO, czy naruszenia przestrzeni powietrznej, pozostaną w świadomości decydentów jako czynnik wskazujący na możliwość wystąpienia niespodziewanego niebezpieczeństwa ze strony Moskwy. To z kolei powinno przyczynić się do podjęcia odpowiednich decyzji na szczycie w Warszawie, dotyczących wzmocnienia obecności NATO w Europie Środkowo-Wschodniej, ale też zwiększenia ogólnej zdolności obronnej Paktu (i wydatków na obronę narodową).

Szczególną rolę mogą tutaj odegrać decydenci z krajów naszego regionu, w naturalny sposób najbardziej zagrożonego przez Moskwę. Dobrym przykładem jest tutaj wspólna deklaracja państw bałtyckich, krajów Grupy V4 oraz Bułgarii i Rumunii odnośnie wzmocnienia sojuszniczych zdolności obronnych, w tym także w Europie Środkowo-Wschodniej.

Czytaj więcej: Duda na szczycie państw Europy Środkowo-Wschodniej. "Wspólny głos ws. wzmocnienia NATO"

Brytyjski serwis Think Defence stwierdził niedawno, że w świetle ataków IS Donbas i Ryga nie są w zakresie zainteresowania opinii publicznej. Jeżeli jednak NATO zrezygnuje z postulowanych środków strategicznej adaptacji, konsekwencje takiego postępowania mogą być trudne do przewidzenia. Rosja może bowiem, w wypadku braku odpowiedniego wzmocnienia Sojuszu, poczuć się „zachęcona” do realizacji swojego strategicznego celu, czyli próby zniszczenia wiarygodności NATO poprzez atak przeciwko państwom członkowskim. A taka sytuacja będzie miała katastrofalne skutki, daleko wykraczające poza zakres znanych nam do tej pory działań grup terrorystycznych (w tym także IS).

 

 

 

Zobacz również

WIDEO: "Żelazna Brama 2025" | Intensywne ćwiczenia na poligonie w Orzyszu
Reklama
Reklama