Reklama
  • Analiza
  • Wiadomości

Więcej brygad US Army w Europie. Rosja „egzystencjalnym” zagrożeniem

Władze Stanów Zjednoczonych biorą pod uwagę możliwość zwiększenia skali obecności brygad wojsk lądowych w Europie, tak aby w rotacjach w danym czasie brała udział więcej niż jedna jednostka – pisze „The Wall Street Journal”. Takie rozwiązanie pozwoliłoby na znaczne wzmocnienie zdolności reagowania US Army na kontynencie. Szef sztabu amerykańskich wojsk lądowych generał Mark Milley stwierdził, że Rosja pod względem zdolności jest „egzystencjalnym” zagrożeniem dla USA.

Według doniesień Stars and Stripes do Europy mogą trafić m.in. kolejne BWP Bradley. Fot. US Army.
Według doniesień Stars and Stripes do Europy mogą trafić m.in. kolejne BWP Bradley. Fot. US Army.

Dowódca wojsk NATO w Europie generał Phillip Breedlove stwierdził, że ewentualna decyzja o zwiększeniu liczby brygad uczestniczących w rotacyjnej obecności może zostać podjęta w ciągu kilku miesięcy. Zaznaczył jednocześnie, że jest zwolennikiem takiego rozwiązania.

Obecnie amerykańskie wojska lądowe na kontynencie dysponują dwoma brygadami stacjonującymi na stałe – 2 Pułkiem Kawalerii, rozmieszczonym w Niemczech oraz 173 Brygadą Powietrznodesantową rozlokowaną we Włoszech. Obydwie jednostki uczestniczyły w ćwiczeniach rotacyjnych w Europie Środkowo-Wschodniej.

Jak zauważa The Wall Street Journal, są one wspierane przez brygadę rotacyjną, czyli jednostkę pancerną stacjonującą na stałe w USA, przyporządkowaną na dany rok europejskiemu dowództwu US Army i uczestniczącą w ćwiczeniach na kontynencie. W tym roku jest to 1. Brygada 3. Dywizji Piechoty, wcześniej była to 1. Brygada 1. Dywizji Kawalerii.

Te jednostki mogą wykorzystywać sprzęt zmagazynowany na kontynencie w ramach European Activity Set, jaki trafi również do Polski. Generał Mark Milley, szef sztabu US Army opowiedział się także za rozszerzeniem rotacji o pododdziały artylerii, śmigłowców. Takie rozwiązanie, w połączeniu ze zwiększeniem liczby brygad, byłoby pewnym przełomem w procesie wzmacniania obecności US Army w Europie.

Generał Mark Milley powiedział też na konferencji Defense One, że Rosja jest „egzystencjalnym” zagrożeniem dla USA pod względem zdolności, gdyż jako jedyne państwo dysponuje arsenałem jądrowym dającym możliwość zniszczenia Stanów Zjednoczonych. Stwierdził jednocześnie, że nie wie jakie są prawdziwe intencje Moskwy, choć widzi Rosję jako „agresywną”. Wskazał jednak na konieczność współpracy z Federacją w obszarach wspólnych interesów, przy jednoczesnym odstraszaniu od dalszej agresji.

Wypowiedzi szefa sztabu US Army świadczą o dążeniu do zmiany podejścia do Federacji Rosyjskiej, tak na poziomie politycznym, jak i budowania zdolności operacyjnych. W chwili obecnej amerykańskie wojska lądowe skupiają się na wykorzystaniu brygad stacjonujących na kontynencie na stałe oraz jednostki przyporządkowanej europejskiemu dowództwu na dany rok, bazującej w USA (pancernej). Liczba żołnierzy wojsk lądowych w Europie jest ograniczona przepisami do 30 tysięcy, poza szczególnymi przypadkami (rozumianymi prawdopodobnie jako wystąpienie bezpośredniego zagrożenia).

Po wybuchu kryzysu na Ukrainie Amerykanie rozlokowali w Europie Środkowo-Wschodniej niewielkie pododdziały rotacyjne, wydzielone jednak z sił już wcześniej podporządkowanych US Army Europe. Podobnie rzecz się ma z „rotacyjną” brygadą pancerną – koncepcja czasowego włączenia jednostki bazującej w USA do wojsk prowadzących działania na kontynencie była realizowana jeszcze przed aneksją Krymu, choć oczywiście intensywność ćwiczeń uległa w ostatnich miesiącach zwiększeniu.

Takie rozwiązanie pozwoliło na utrzymanie obecności rotacyjnej do chwili obecnej, ale w dłuższym okresie konieczne jest np. większe zaangażowanie logistyków, co – przy utrzymaniu maksymalnego „pułapu” liczebności US Army w Europie – mogłoby z kolei utrudnić wykonywanie szkoleń. Co najważniejsze, jednostki przyporządkowane na stałe europejskiemu dowództwu wojsk lądowych mogą się okazać niewystarczająco liczne do prowadzenia w pełni skutecznej operacji obronnej.

Rozszerzenie zakresu rotacji, również o siły artylerii czy dodatkowe jednostki lotnictwa wojsk lądowych, a także rozlokowanie na kontynencie większych ilości sprzętu pozwoliłoby w znacznym stopniu zwiększyć zdolności do prowadzenia działań obronnych przez amerykańskie siły w Europie. Jednocześnie przyczyniłoby się do skrócenia czasu ich reakcji, co jest szczególnie istotne w świetle zagrożenia ze strony Rosji.

Należy pamiętać, że w ostatnich kilku latach w USA miała miejsce seria cięć budżetowych, obniżających poziom gotowości bojowej, choć od roku fiskalnego 2016 wydatki obronne prawdopodobnie znów zostaną zwiększone. To z kolei pozwoli utrzymywać odpowiednią gotowość przynajmniej znacznej części sił głównych, a nie przede wszystkim brygad wydzielonych do działań poza granicami USA.

Czytaj więcej: Amerykanie jednak zwiększą wydatki obronne. „Przełamanie cięć administracji Obamy”

Oczywiście nie zastąpi to jednostek stacjonujących na stałe, ale stanowiłoby bardzo znaczny krok w dobrym kierunku. Jest to tym bardziej istotne, że – biorąc pod uwagę plany zmniejszenia liczebności US Army, nawet przy niewielkim podwyższeniu budżetu – rozmieszczenie w Europie stałych baz dla dużych jednostek wymagałoby ich przeniesienia z kontynentu amerykańskiego, czemu raczej na pewno będą sprzeciwiać się przedstawiciele Kongresu. Warto też pamiętać, że w czasach Zimnej Wojny, pomimo stałej obecności dużych sił ćwiczono przerzut kolejnych jednostek do Europy (manewry Reforger). W połączeniu z wypowiedzią szefa sztabu US Army o zagrożeniu ze strony Rosji może to oznaczać jakościową zmianę podejścia Waszyngtonu do Moskwy i stanowić sygnał zwiększenia zaangażowania w obronę kolektywną.

WIDEO: "Żelazna Brama 2025" | Intensywne ćwiczenia na poligonie w Orzyszu
Reklama
Reklama