- Komentarz
Plac Czerwony z siermiężną armią i rakietami balistycznymi [KOMENTARZ]
Od samego początku istnienia portalu Defence24.pl wskazywaliśmy na przesadzone dane dotyczące rosyjskich sił zbrojnych. Zdawaliśmy sobie bowiem sprawę, że Rosjanie kłamią we wszystkim: podając dane liczbowe, stan wyszkolenia, stopień nowoczesności, czy osiągi wykorzystywanego przez siebie oraz eksportowanego uzbrojenia i sprzętu wojskowego. Po ponad dwóch miesiącach wojny w Ukrainie można powiedzieć tylko jedno: mieliśmy rację.

Rosyjska armia nie wyciągnęła żadnego wniosku z, wcześniejszych, współczesnych konfliktów zbrojnych. Z tego też powodu: o generację odstaje technologicznie od sił zbrojnych NATO, działa według przestarzałej taktyki, jak również jest pozbawiona jakichkolwiek zasad moralnych. Jej jedyną siłą są rakiety balistyczne z głowicami jądrowymi (którymi Rosjanie grożą, gdy zaczynają przegrywać) oraz ogromna ilość posiadanego sprzętu, który nawet jeżeli jest przestarzały, to przez samą liczbę jest trudny do zniszczenia (potrzeba na to dużo odpowiednich środków).
Zobacz też
Nie oznacza to wcale, że w rosyjskiej armii brakuje analityków wskazujących na konieczność wprowadzenia zmian. Liczą się jednak generałowie i admirałowie, a ci nadal mentalnie pozostają w czasach II wojny światowej i Związku Radzieckiego, podlizując się i wysługując skorumpowanym politykom. Efekty tych zaniechań widać było w Czeczenii, w Syrii, później pośrednio w Górskim Karabachu i ostatecznie w czasie wojny w Ukrainie.

Autor. azov.org.ua
Tymczasem nawet zgrubna analiza takich konfliktów jak: Wojna o Falklandy w 1982 roku, rosyjska wojna w Afganistanie w latach 80-tych, wojna w Iraku w 1991 roku, operacje NATO w Kosowie w 1999 roku, działania koalicji w Afganistanie od 2001 roku i wojna w Górskim Karabachu w 2020 roku, wykaże od razu, że we współczesnych konfliktach zbrojnych:
- tragicznie kończy się lekceważenie nawet teoretycznie słabszego przeciwnika;
- zwiększa się rola broni precyzyjnej, a nawet „inteligentnej", dodatkowo działającej na dużą odległość;
- drony zaczną wypierać platformy załogowe i ludzi w najtrudniejszych misjach;
- konieczne jest wprowadzenie w maksymalnym stopniu koncepcji „zero strat";
- informacja staje się równie ważna jak uzbrojenie;
- konieczne jest zreformowanie sposobu działania morskich sił desantowych;
- okręty nawodne mogą działać tylko wtedy, gdy mają zapewnioną odpowiednią obronę przeciwlotniczą i to najlepiej lotniczą.
Buta, pogarda oraz lekceważenie Ukraińców przez Rosjan i do czego to doprowadziło?
Sposób, w jaki zaatakowano Ukrainę pokazał wyraźnie, że Rosjanie złamali zasadę zdefiniowaną jeszcze 2500 lat temu przez chińskiego strategia i filozofa Sun Tzu: „Tylko ten, kto nie bierze pod rozwagę sytuacji i lekceważy wroga, jest na straconej pozycji" („Sztuka Wojny"). Przez swoją butę oraz przeświadczenie o własnej sile, rosyjskie wojska nie tylko więc nie utraciły inicjatywy, ale poniosły ogromne straty w ludziach i sprzęcie. Co więcej te straty dotyczyły pierwszorzutowych, najlepszych jednostek wojskowych w Rosji, które przez to utraciły zdolność do dalszej walki i musiały zostać wycofane – szczególnie z kierunku kijowskiego.

Autor. kremlin.ru
Sprawa jest o tyle niezrozumiała, że Putin miał w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat dwa dobitne przykłady, czym kończy się lekceważenie przeciwnika: w małej i dużej skali. Tak było w 1982 roku, gdy Argentyńczycy uderzyli na brytyjski garnizon na Falklandach licząc na to, że Wielka Brytania, ze względu na odległość nie odważy się na interwencję. Tymczasem tak jak dla Argentyny niespodzianką byłą postawa premier Margaret Thatcher, która nakazała siłą odbić Wyspy Falklandzkie, tak dla Rosji totalnym zaskoczeniem była postawa prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, wspartego przez ukraiński naród.
Podobnym nie liczeniem się z przeciwnikiem ze związanymi z tym konsekwencjami był atak irackiej armii na Kuwejt w 1991 roku. Wywołało to I wojnę w Iraku, w której zebrana później koalicja całkowicie rozbiła siły agresora, co kilkanaście lat później doprowadziło do ostatecznego upadku Saddama Husajna. Oczywiście Rosjanie wiedzą, że atak na Rosję ze strony jakiejkolwiek koalicji nie jest możliwy, ale Putin na pewno ma z tyłu głowy, że Husajna osądzili i stracili w 2006 roku sami Irakijczycy, pomimo potępienia tego przez opinię międzynarodową. Wie również, że w Argentynie klęska na Falklandach zmusiła rząd Leopoldo Galtieriego do podania się do dymisji, a sam Galtierii ostatecznie trafił do więzienia na kilka lat (uwolniony w wyniku amnestii w 1989 roku).
Zobacz też
Pomimo tych dwóch lekcji uderzono na Ukrainę, która nie tylko chciała się bronić, ale również uzyskała wsparcie całego, demokratycznego świata. Co więcej Rosjanie nie zrobili tego, co mogli uzyskać w miarę łatwo (zajęcie terytorium wschodniej Ukrainy do Dniepru), ale bezmyślnie chcieli również zdobyć Kijów i usunąć prezydenta Zełenskiego. Efektem tego błędu była śmierć tysięcy ruskich sołdatów z najlepszych, rosyjskich jednostek wojskowych i utrata setek pojazdów bojowych oraz kilkudziesięciu samolotów i śmigłowców.
Uzbrojenie precyzyjne i systemy elektroniczne w wydaniu rosyjskim
Cechą wspólną współczesnych konfliktów zbrojnych jest wzrastające znaczenie uzbrojenia precyzyjnego – szczególnie w przypadku statków powietrznych. I jeżeli w czasie wojny w Iraku w 1991 roku tylko 8% z 250 000 zrzuconych bomb był klasyfikowanych do uzbrojenia precyzyjnego to w 1999 roku w Kosowie, już 35% z 24 tysięcy zużytych bomb było w miarę precyzyjnie naprowadzanych na cel. Z kolei w początkowej fazie wojny w Afganistanie (od 7 października 2001 do kwietnia 2003 roku), na 22 434 zrzucone bomby, 60% zaliczało się do uzbrojenia inteligentnego. W późniejszych operacjach afgańskich, amerykańskie lotnictwo wykorzystywało praktycznie tylko uzbrojenie precyzyjne.

Autor. mil.ru
Rosjanie dostrzegli tą tendencję i w ofercie ich przemysłu znajduje się bardzo wiele systemów uzbrojenia dokładnie naprowadzanych na cel. Wojna w Ukrainie pokazała jednak dobitnie, że tego rodzaju broń w Federacji Rosyjskiej jest bardzo często przestarzała technologicznie, jest jej mało oraz że Rosjanie nie przykładają do jej użycia zbyt dużego znaczenia. Opinii tej nie można było wcześniej udowodnić, ponieważ poza Rosjanami nikt nie miał dostępu do wykorzystywanych przez nich rakiet i bomb oraz danych o ich rzeczywistych możliwościach.
Zobacz też
Kiedy jednak Ukraińcy rozkręcili niewybuchy rakiet manewrujących, wykorzystywanych przez Rosjan i zaczęli je badać, to nagle okazało się, że w ich wnętrzu znajdują się podzespoły technologicznie pochodzące jeszcze z lat sześćdziesiątych. Co więcej takie stare elementy elektroniczne nie są znajdowane jedynie w starych pociskach, ale również rakietach deklarowanych przez Rosjan jako nowoczesne. Tak było np. w lotniczych pociskach „powietrze-ziemia" typu Ch-55, Ch-555 i Ch-101 „Raduga", które pomimo że były produkowane w latach 1999-2013 to jednak zawierają elementy elektroniczne pochodzące jeszcze lat siedemdziesiątych. A są to elementy duże, energochłonne, ciężkie oraz muszą być stosowane w dużej ilości. Jest to zupełne zaprzeczenie koncepcji „układów scalonych", którą w systemach elektronicznych stosuje się powszechnie od początku lat osiemdziesiątych. Jak widać – nie w Rosji.

Autor. gur.gov.ua
Taka stara technologia była stosowana nawet w „myślących" systemach naprowadzania i nawigacji rosyjskich rakiet manewrujących. Ukraińcy po sprawdzeniu rakiet Ch-55, Ch-555 i Ch-101 „Raduga" ze zdziwieniem zauważyli, że zastosowane tam układy elektroniczne „zostały opracowane w latach 1960-1970 i wyprodukowane przez Zakłady Radiowe w Woroneżu i inne przedsiębiorstwa Związku Radzieckiego". Z kolei znaleziony w pociskach przez Ukraińców „system nawigacji „PGI-2M" został opracowany w 1977 roku i był również stosowany na samolotach Su-27 lub MiG-29 z okresu sowieckiego".
Duże rozmiary rosyjskich pocisków i systemów uzbrojenia nie są więc efektem wybranej koncepcji i założeń konstrukcyjnych ale musem, wynikającym z konieczności pomieszczenia w ich wnętrzu podzespołów, setki razy większych objętościowo i wagowo od tych, jakie wykorzystuje się na zachodzie. Wpływa to nie tylko na właściwości bojowe, ale również na niezawodność, która się przecież zmniejsza wraz z ilością zastosowanych w danym rozwiązaniu elementów.
I kiedy na Zachodzie walczy się o zminimalizowanie rozmiarów rakiet i wprowadzenie technologii stealth, tak by były one jak najtrudniejsze do wykrycia, to u Rosjan najczęściej wykorzystywane są ogromne pociski, stosunkowo łatwe do odszukania i namierzenie przez nowoczesne systemy obrony przeciwlotniczej.
Dodatkowo dochodzi do tego problem osiąganych parametrów. W zachodnich systemach uzbrojenia stosuje się więc już na dużą skalę tzw. „sztuczną inteligencję", która nie tylko pomaga w trafieniu w cel, ale również pozwala na reagowanie w przypadku stosowania przez przeciwnika środków przeciwdziałania (np. różnego rodzaju zakłóceń). W przypadku Rosjan takie inteligentne działanie jest ograniczone, ze względu na stosowane, mało wydajne systemy obliczeniowe.

Autor. gur.gov.ua
Przekłada się to też na celność. Już sam fakt, że pomimo ogromnej, deklarowanej ilości rakiet, Rosji nie udało się zniszczyć lotnisk ukraińskich, systemu opl oraz głównych centrów dowodzenia, świadczy o tym, że dokładność rosyjskich uderzeń nie jest zadawalająca. Ukraińcy sami zresztą twierdzą np. że większość rakiet Ch-101 wystrzelonych w kierunku Ukrainy nie trafiła w ważne obiekty, a więc w wyznaczone im prawdopodobnie cele.
Ponadto Rosjanie bardzo szybko wykorzystali posiadany zapas nowych rakiet, przede wszystkim systemu „Iskander": aerobalistycznych 9M723 „Iskander-M" oraz manewrujących 9M728 „Iskander-K". To właśnie dlatego musieli zacząć również stosować przeznaczone do zupełnie innych konfliktów pociski okrętowe 3M-14 systemu „Kalibr", w tym także odpalane z okrętów podwodnych (co jest o wiele większym problemem niż przy stosowaniu wyrzutni lądowych).
Zobacz też
Z braku specjalistycznych systemów Rosjanie zostali także zmuszeni do atakowania celów lądowych z wykorzystaniem specjalistycznych i kilkakrotnie droższych rakiet przeciwokrętowych odpalanych z baterii nabrzeżnych „Bał" (Ch-35 'Uran") i „Bastion" (P-800 „Oniks"). Stosuje się również niekonwencjonalne rozwiązania, jak chociażby rakiety przeciwlotnicze starszych typów (a więc ogromnych rozmiarowo). Dowód na to znaleziono na ukraińskich polach, gdzie odszukano jeden z czterech silników startowych rakiety przeciwlotniczej 3M8 systemu 2K11 „Krug", który oficjalnie miał już zostać wycofany z rosyjskich sił zbrojnych.

Autor. gur.gov.ua
Teraz okazało się, że został on wyciągnięty z magazynów i użyty prawdopodobnie do atakowania ukraińskich miast. Było to możliwe, ponieważ ogromny rozmiarowo pocisk 3M8 (o długości 8,44 m i średnicy 0,85 m) przenosi 135 kg ładunku odłamkowo – burzącego. Mógł on więc zostać użyty do nieprecyzyjnego uderzania w terytorium Ukrainy podobnie jak i inne, stare uzbrojenie. Po około tygodniu walk, Rosjanie przestali się bowiem przejmować stratami ubocznymi i zadawalają się celnością, jaką miały niemieckie rakiety V-1 i V-2 pod koniec II wojny światowej. Bo jak się okazało zarówno faszyści jak i raszyści postawili sobie podobne cele.
Koncepcja „zero strat" w wydaniu rosyjskim
Niewielkie procentowo wykorzystanie przez Rosjan uzbrojenia precyzyjnego łączy się bezpośrednio z ich podejściem do koncepcji „zero strat". Koncepcja ta była szczególnie widoczna podczas pierwszej wojny w Iraku w 1991 roku. To właśnie wtedy okazało się, że celem koalicji antyirackiej w czasie operacji Iraqi Freedom nie było jedynie osiągnięcie sukcesu militarnego, ale jego „osiągnięcie" - przy jak najmniejszych stratach własnych i cywilnych.
Amerykanie wytyczyli wtedy pewne standardy działania, które później były wdrażane w innych państwach, ale jak się okazało – nie w Federacji Rosyjskiej. W Iraku unikano np. bezpośredniej konfrontacji i zdobywania pozycji umocnionych frontalnym atakiem, starając się zadawać straty przeciwnikowi na odległość, z wykorzystaniem korygowanego ognia artyleryjskiego i amunicji precyzyjnej. Efekt tego był taki, że iraccy żołnierze poddawali się samolotom i dronom.
Ta ostrożność krajów zachodnich w szafowaniu życiem swoich żołnierzy była szczególnie widoczna w Afganistanie, gdzie podczas kilkunastoletnich walk poległo 2442 amerykańskich żołnierzy i 1144 żołnierzy wojsk sojuszniczych. Wynikało to z przyjętego sposobu walki z Talibami, które polegało na wzywaniu wsparcia lotniczego i artyleryjskiego nawet przy niewielkiej potyczce. W Ukrainie Rosjanie działają zupełnie inaczej, czego efektem było utracenie przez nich w czasie pierwszych dwóch miesięcy walk w Ukrainie ponad dwudziestu tysięcy sołdatów.

Autor. gur.gov.ua
Nie liczenie się z życiem własnych ludzi przyniosło natychmiastowy efekt psychologiczny w rosyjskich wojskach. Na porządku dziennym było więc porzucanie sprzętu, opuszczanie pojazdów z błahego powodu, wycofywanie się ze stanowisk lub nawet nie wykonywanie rozkazów. By temu zaradzić zaczęto wysyłać na pierwszą linię nawet generałów, przez co kilku z nich udało się Ukraińcom wyeliminować.
Wojna w Ukrainie pokazała ogromną przepaść „moralną", jaka dzieli armię rosyjską i amerykańską. Widać to również w wyposażeniu rosyjskich sołdatów. Część z nich była oczywiście odpowiednio zaopatrzona, szczególnie z jednostek elitarnych, np. w skutecznie chroniące kamizelki kuloodporne oraz nowoczesne hełmy. Na Ukrainie pojawiło się jednak również stare wyposażenie, nie dające sołdatom skutecznej ochrony. Przykładowo poborowi z tzw. republik donieckiej i ługańskiej otrzymali hełmy stalowe, natomiast w zapasach przechwyconych przez Ukraińców znajdowały się cerowane kamizelki kuloodporne sprzed kilkudziesięciu lat.

Autor. gur.gov.ua
Dodatkowo o ile Amerykanie robią wszystko, by ich polegli żołnierze zostali zabrani z pola walki i przekazani rodzinie, to Rosjanie kompletnie się tym nie przejmują. Własne straty kamuflują więc nieprawdziwymi statystykami, jak również poprzez pozbywają się zwłok w przewoźnych krematoriach. Co gorsza te krematoria są również wykorzystywane do ukrywania zbrodni wojennych i ludobójstwa.

Autor. gur.gov.ua
Zachodnia koncepcja „zero strat" dotyczy bowiem również ograniczana wpływu działań wojennych na ludność cywilną i wykorzystywaną przez nią infrastrukturę. Amerykanie przekonali się bowiem w Wietnamie, że obrazy wojny przekazywane przez media mogą mieć równie niebezpiecznych wpływ na opinię publiczną, jak lista strat. Dodatkowo wiedzieli, że po zakończeniu wojny trzeba będzie później odbudować zniszczenia i to pochłonie ogromne środki finansowe miedzy innymi z ich budżetu. Działali więc później według zasady: mniej zniszczysz – mniej zapłacisz.

Autor. Twitter
W przypadku Rosjan sytuacja jest diametralnie inna. Ruskie sołdaty zupełnie nie przejmują się stratami ukraińskiego państwa i swoim obrazem w zachodnich mediach – wprost dążąc do zniszczenia i destabilizacji całej Ukrainy wraz z mieszkającymi tam ludźmi. Co znamienne, robią to także na terenach, które chcą sobie podporządkować na stałe, tak jak było np. w okupowanych częściach obwodów Ługańskiego i Donieckiego. Niszczą więc ziemię, okradają zakłady pracy, sklepy, prywatne domy i zapasy zboża, mordują i wywożą rdzenną ludność, robiąc wszystko, by na zajętych przez siebie terenach była bieda i głód.
Zobacz też
Być może liczą np. na to, że wyprą w ten sposób Ukraińców z własnego terytorium i dodatkowo stworzą enklawę podobną do tej, jaką wykreowali w Naddniestrzu – bez sojuszników, przyszłości i na poziomie niższym niż w putinowskim reżimie, a dodatkowo destabilizującą samą Mołdawię. Jest to ogromna różnica w sposobie działania w porównaniu np. do Amerykanów.
W Iraku amerykańska armia stosując uzbrojenie precyzyjne w terenach zabudowanych chciała stworzyć wrażenie, że działania wojenne toczą się tylko z siłami reżimu Saddama, natomiast ludność cywilna może w tym czasie żyć normalnie. Z kolei Rosjanie mają za cel sterroryzowanie całej Ukrainy i jej osłabienie gospodarcze i polityczne.

Autor. gur.gov.ua
Oczywiście Amerykanie w 1991 roku w Iraku również organizowali np. naloty dywanowe z użyciem bombowców strategicznych B-52. W odróżnieniu od Rosjan nie atakowali oni jednak w ten sposób miast, ale zgrupowania jednostek Gwardii republikańskiej. Dodatkowo robili to nie, by te oddziały zniszczyć, ale by je zaszokować i zdemoralizować. Do eliminowania najważniejszych celów, w tym obiektów znajdujących się w terenach zurbanizowanych, koalicjanci woleli jednak wykorzystywać amunicję precyzyjną. Gwarantowała ona bowiem, że dany obiekt rzeczywiście został zniszczony i to bez strat ubocznych – w tym wśród ludności i infrastruktury cywilnej.
Jak się okazało Rosjanie nie działają według takiego schematu. Jedynym co może ich powstrzymać przed użyciem klasycznych bomb na Ukrainie jest skuteczna obrona przeciwlotnicza. Gdy jej brak, ruskie sołdaty niszczą bez skrupułów budynki mieszkalne, szpitale i szkoły, nawet wiedząc, że znajdują się tam osoby cywilne – w tym dzieci (przykładem był atak na Teatr Dramatyczny w Mariupolu).

Autor. mil.ru
Korzysta się przy tym z bomb, które pochodzą jeszcze z magazynów zimnowojennych i już dawno powinny być zneutralizowane. Przykładem mogą być trzytonowe bomby FAB-3000M-54 zrzucane z bombowców Tu-22M3 na zakłady Azowstal w Mariupolu. W odróżnieniu od Rosjan, Amerykanie do takich zadań wykorzystują specjalistyczne bomby precyzyjne, przystosowane do niszczenia umocnień, schronów i bunkrów. Są one bowiem skuteczniejsze, ograniczają koszty prowadzenia operacji (poprzez zmniejszenie ilości bomb i samolotolotów potrzebnych do zniszczenia wskazanego celu) i zmniejszają zagrożenie dla pilotów, którzy nie musza przelatywać nad celem, ale zrzucać boby szybujące z bezpiecznej odległości.
W Afganistanie Amerykanie doszli do takiego poziomu technologicznego, że wykorzystywali lotnictwo do bezpośredniego wsparcia walczących pododdziałów, nawet kilkuosobowych. Przykładem może być próba odzyskania przez Talibów wioski Tarin Kowt 13.11.2003 roku. Grupa wysuniętych amerykańskich obserwatorów, przerzuconych skrycie w rejon działań, ostrzegła własne siły i naprowadzała broń inteligentną, zrzucaną z samolotów. W efekcie cała kolumna wrogich pojazdów została zniszczona bez strat własnych. Innym przykładem może być atak na kolumnę Talibów, która przesuwając się w kierunku Bai Beche została zaatakowana na odcinku autostrady 326 pomiędzy Solgerah i Keshendeh-ye. Cała kolumna pojazdów została zniszczona bez możliwości jakiegokolwiek przeciwdziałania.
O takim sposobie działania Rosjanie mogą tylko pomarzyć. Chociażby przez braki w systemach łączności i dowodzenia.
Rosyjskie braki w dowodzeniu i łączności nadrabiane kradzionymi telefonami komórkowymi
Tym co niewątpliwie zaskoczyło Rosjan w Ukrainie była ukraińska przewaga informacyjna. Świadomość sytuacyjna ukraińskich wojsk była na tyle duża, że mogli odpowiednio ukryć swoje siły przed nalotami Rosjan, jak również wyprowadzać precyzyjne uderzenia, np. na rosyjskie pojazdy przemieszczające się bocznymi drogami lub na samoloty i śmigłowce na przewidywanych trasach ich przelotów.
Była to dobrze wykorzystana lekcja z poprzednich konfliktów zbrojnych, które wykazały, że uzbrojenie precyzyjne wymaga zastosowania odpowiednich środków rozpoznania i przekazywania danych. Ukraiński system łączności okazał się dobrze przygotowany do walki, a dodatkowo korzystał on z danych na bieżąco przekazywanych przez systemy rozpoznawcze NATO, w tym najprawdopodobniej z samolotów AWACS. To właśnie na bazie tych informacji udało się Ukraińcom na początku wojny zestrzelić samolot transportowy Ił-76MD, na którym najprawdopodobniej znajdowało się ponad dwustu rosyjskich spadochroniarzy. Zdarzenie to załamało plany zdobycia Kijowa i pozwoliło odbić lotnisko Hostomel zdobyte na chwilę przez rosyjski specnaz i WDW.
W przypadku Rosjan sytuacja okazała się zupełnie inna. Ich wcześniejsze deklaracje na temat możliwości własnych systemów dowodzenia, kierowania i łączności okazały się przesadzone praktycznie w każdej dziedzinie. Przede wszystkim zawiódł rosyjski, powietrzny system wczesnego ostrzegania. W ten sposób ukraińskie samoloty myśliwskie cały czas mogły przechwytywać rosyjskie statki powietrzne, które nie były ostrzegane o możliwym ataku.

Autor. mil.ru
Jest to kolejny dowód na to, że rosyjskie siły powietrzne nie miałyby żadnych szans w starciu z natowskim lotnictwem, które jest wielokrotnie liczniejsze niż ukraińskie, nowocześniejsze oraz bardzo dobrze koordynowane przez samoloty AWACS.
W Ukrainie okazało się również, że Rosjanie rzadko korzystają z bezpośredniego wsparcia lotniczego. Wymagałoby to bowiem przekazywania pilotom celów ataku już po starcie, a do tego nie ma w Rosji: ani odpowiednich systemów łączności, ani odpowiedniego systemu rozpoznania. W przypadku Amerykanów sytuacja jest zupełnie odmienna. Obecnie w amerykańskiej marynarce wojennej aż w 80% przypadków samoloty otrzymją koordynaty celów ataku już po starcie.
O ile więc w czasie Wojny w Zatoce Perskiej w 1991 roku na zniszczenie wykrytego celu przez lotnictwo potrzeba było ponad 80 minut to już 10 lat później ten czas ograniczono do około 20 minut. Specjalnie w tym celu Pentagon opracował nową koncepcją wykorzystania lotnictwa w zadaniach bezpośredniego i bieżącego wsparcia własnych sił lądowych w terenach trudnodostępnych, a więc w zadaniach wcześniej przeznaczonych dla artylerii. W przypadku Rosjan takiego lotniczego wsparcia nie było w odpowiedniej ilości, przez co Ukraińcy byli w stanie bez problemu zatrzymywać kolumny pancerne rosyjskich wojsk.
Problemem okazał się również sam system dowodzenia wojskami, który był skuteczny jedynie w przypadku jednostek, które wcześniej wspólnie ćwiczyły przed wybuchem wojny. Kiedy jednak Ukraińcom udało się zatrzymać i zniszczyć pierwszorzutowe jednostki to oddziały tyłowe po wprowadzenie na pierwszą linię działały już mniej skoordynowanie, ułatwiając Ukraińcom obronę. Już samo to, że rosyjskie pododdziały pierwszorzutowe wykorzytywały tanie, chińskie walkie talkie, telefony komórkowe oraz radiostacje bez szyfrowania świadczy o tym, że deklarowana wcześnie nowoczesność w tej dziedznie była wielkim oszustwem.
Systemy bezzałogowe - najnowszy środek rozpoznania i walki
Jedną z dziedzin, w której Ukraina uzyskała przewagę technologiczną nad Rosją są systemy bezzałogowe. O ile bowiem Rosjanie wykorzystywali drony głównie do prowadzenia rozpoznania, to ukraińskie siły zbrojne stosowały bezzałogowce również do ataku. Pomogły w tym zarówno samodzielne zakupy w Turcji (Bayraktar TB2), jak i późniejsze dary od krajów zachodnich. Ukraińcy stosują również doraźne rozwiązania – w tym kwadrokoptery przenosząc granaty przeciwpancerne zrzucane po zawiśnięciu nad celem.
Okazały się one skuteczne nie tylko przeciwko lekko opancerzonym pojazdom, ale również rosyjskim czołgom. Ukraińcom przydaje się także amunicja krążąca przekazana m.in. przez Polskę (Warmate) i Amerykanów (Switchblade). Pozwala ona bowiem na punktowe atakowanie przeciwnika o każdej porze doby i to w odległości bezpiecznej dla operatora. Rosjanie nie zdążyli wprowadzić takiego uzbrojenia w odpowiedniej ilości, pomimo, że po Górskim Karabachu doskonale wiedzieli, jaką ma ono wartość.
Wojna w Górskim Karabachu pokazała dodatkowo, w jak starej technologii i jak siermiężnie są zbudowane rosyjskie bezzałogowce – i to od tych najmniejszych po największe, uderzeniowe typu Orion. Kiedy Ukraińcy zaczęli badać strącone, rosyjskie drony to nagle okazało się, że zastosowano w nich materiały i rozwiązania świadczące o swoistej „desperacji technologicznej" rosyjskiego przemysłu.

Autor. gur.gov.ua
Kiedy więc otworzono minidrona „Tachion", który wcześniej ze zdjęć sprawiał wrażenie technicznie zaawansowanego, to w środku znaleziono komorę na akumulatory, która nie była wykonana z kompozytów lotniczych, ale ze zwykłej sklejki. Jest ona oczywiście tańszym materiałem, ale cięższym i na pewno mniej wytrzymałym.
Jeszcze większe zaskoczenie było, gdy rozebrano na części najpowszechniej używanego przez Rosjan drona rozpoznawczego typu „Orłan-10". Ukraińskie siły zbrojne opublikowały nawet film, w którym pokazano, że najważniejszym sensorem tego bezzałogowca jest komercyjny niestabilizowany aparat fotograficzny Canon (i to jedna z najtańszych wersji) przyczepiony do obudowy za pomocą zwykłego, taśmowego rzepa.
Zobacz też
Dwa inne „okulary" optycznych systemów obserwacji był również przymocowane na stałe do nieruchomej płyty przykręconej pod kadłubem drona. Nie było tu więc mowy o żadnej stabilizacji mechanicznej obrazu, regulowania zoomem, czy też zmianie kąta obserwacji bez zmiany kierunku lotu. Oznacza to, że rosyjski przemysł nie jest w stanie dostarczyć wystarczającej ilości specjalistycznych głowic optoelektronicznych i trzeba się posiłkować zastępczymi rozwiązaniami.

Autor. gur.gov.ua
W dronie „Orłan-10" szokował również sam zbiornik paliwa, który został wykonany ze zwykłego plastikowego pojemnika, zakręcanego korkiem przyczepionym do kadłuba bezzałogowca metalowym przewodem. Jest to rozwiązanie o tyle niebezpieczne, że Orłan-10 ląduje z wykorzystaniem spadochronu. Jest więc duże prawdopodobieństwo uszkodzenia takiego „zbiornika" i wycieku paliwa – ze wszystkimi tego konsekwencjami. O problemach Rosjan wywołanych sankcjami może świadczyć fakt, że „Orłany" są napędzane japońskimi silnikami SAITO. Bez dostaw będą musieli wstawić do dronów jakieś swoje rozwiązanie, co na pewno wpłynie na możliwości i awaryjność dronów.

Autor. gur.gov.ua
Rosyjskie bezzałogowce są dodatkowo podatne na uszkodzenia mechaniczne, o czym świadczą ślady doraźnych napraw, realizowanych najczęściej za pomocą zwykłej taśmy naprawczej. To dowód na słabe działanie rosyjskiego systemu wsparcia logistycznego, przez co Rosjanie muszą się ratować rozwiązaniami niespotykanymi gdzie indziej w systemach latających.
Weryfikacja i sąd, czyli to co czeka Rosjan?
Słowem, które najlepiej opisuje działanie Rosjan na Ukrainie jest „zaskoczenie". Zaskoczenie to dotyczy praktycznie każdej dziedziny wojny oraz każdej klasy uzbrojenia. W obliczu realnej wojny, sprawdzającej wszystkie mity, chwalony wszędzie rosyjski aparat propagandowy okazał się skuteczny tylko w samej Rosji i Watykanie. „Infodominacja" Ukrainy jest w tym przypadku bezapelacyjna i powoduje odpowiedni stosunek państw zachodnich do całej wojny, wykorzystywanych w niej systemów oraz poczynań ruskich sołdatów.
Ukraińcy bezlitośnie obnażają m.in. wady i siermiężność wykorzystywanego przez Rosjan uzbrojenia i wyposażenia wojskowego. Dowodem na ich opinie są pozostawione na polach Ukrainy szczątki: nie tylko starego sprzętu, ale również tego, który miał zapewnić Rosji pozycje mocarstwa światowego. Są tam m.in. wraki najnowszych śmigłowców Ka-52 i Mi-28, które pomimo deklarowanej skuteczności zamontowanych na nich systemów samoobrony są strącane nawet starymi, przenośnymi zestawami przeciwlotniczymi „Igła".

Autor. gur.gov.ua
Na ukraiński ogień z ziemi mało odporne okazały się również najnowsze samoloty wielozadaniowe typu Su-34 i Su-35. Jest to o tyle dziwne, że w ich zwalczaniu wykorzystano m.in. jeszcze ex-radzieckie baterie przeciwlotnicze, które co najwyżej zostały przez Ukraińców zmodernizowane. Być może to właśnie dlatego Rosjanie nie zdecydowali się na pokazowe użycie na Ukrainie swojego najnowszego samolotu bojowego Su-57, którego zaprezentowali np. na chwilę w Syrii. Trzeba mieć przy tym pełną świadomość, że ukraińska obrona przeciwlotnicza nie dorównuje temu, co wykorzystują Stany Zjednoczone i inne kraje zachodnie.
Wojna w Ukrainie obnażyła też wady rosyjskich pojazdów bojowych w tym czołgów. To co miało być rosyjską specjalnością w rzeczywistości sprawiało Ukraińcom problemy nie przez jakość, ale tylko przez ilość. Ukraińskie siły zbrojne oceniają, że udało im już się zniszczyć ponad 1000 czołgów i wcale nie musi to być liczba zawyżona. A przecież Rosjanie wcześniej chwalili się swoim pancerzem reaktywnym oraz aktywnymi systemami obrony. Jednak nowoczesne, zachodnie uzbrojenie przeciwpancerne (Javelin i NLAW), a także rozwiązania ukraińskie (np. zestaw ppk Stugna) bez problemu radziły sobie z takimi zabezpieczeniami.

Autor. gur.gov.ua
Jak się okazało, w tej pełnoskalowej wojnie zupełnie nie sprawdził się system przechowywania i ładowania amunicji w rosyjskich czołgach, które odpowiednio trafione bardzo często traciły wieżę odstrzeloną nawet na ponad 30 m. Przy takim wybuchu istniało małe prawdopodobieństwo, że ktoś z załogi przeżył trafienie. I w tym przypadku Rosjanie nie zdecydowali się na wysłanie na front swoich nielicznych, wprowadzonych już podobno na uzbrojenie czołgów T-14 „Armata". Być może nie chcą, by wyszła prawda o zastosowanym na tym pojeździe rozwiązaniach „nie mających analogów" na świecie.
Rozumiejąc jak słabe jest opancerzenie własnych transporterów i samochodów wojskowych Rosjanie szukali doraźnych sposobów zabezpieczenia się przed ogniem przeciwnika. W większości przypadków takie prowizorki się jednak nie sprawdziły kosztem życia ruskich sołdatów. Ale płonęły również pojazdy, które reklamowano jako zabezpieczone balistycznie, w tym „Tigr-M" i „Tajfun-K"

Autor. gur.gov.ua
Na Ukrainie zawiodły rosyjskie systemy walki elektronicznej, przewoźne systemy przeciwlotnicze i specjalistyczne pojazdy inżynieryjne. Rosjanie nie wykorzystali też robotów bojowych, którymi chwalili się w czasie ćwiczeń Zapad 2021 na Białorusi. Nie sprawdził się system wsparcia logistycznego w tym wcześniej reklamowany zestaw podawania paliwa jednocześnie do wielu pojazdów. Rosjanom nie udało się nawet zbudować rurociągu, który miał zaopatrywać pojazdy walczące w okolicach Kijowa.
W pełni zawiodła rosyjska marynarka wojenna. Jej jedynym sukcesem było tak naprawdę zajęcie Wyspy Węży z niewielkim garnizonem ukraińskich pograniczników. Nie udało się przede wszystkim wysadzić desantu koło Odessy, pomimo zgrupowania na Morzu Czarnym okrętów desantowych ściągniętych również z innych flot (Północnej i Bałtyckiej). Wysłanie tych jednostek pod brzegi Ukrainy byłoby zresztą samobójstwem, ponieważ nie sprawdziły się rosyjskie systemy przeciwlotnicze zamontowane nawet na okrętach bojowych.

Autor. mil.ru
Efektem tego było chociażby to, że prawdopodobnie dwie ukraińskie rakiety „Neptun" zatopiły krążownik „Moskwa" 14 kwietnia 2022 roku, ukraiński system ognia salwowego trafił jakąś jednostkę pływającą w okolicach Odessy 7 kwietnia 2022 roku, a 6 maja 2022 roku rakieta „Neptun" trafiła określaną jako nowoczesna, fregatę „Admirał Makarow" projektu 11356 (typu Admirał Grigorowicz). Wszystko to odbywało się w prostej sytuacji taktycznej, kiedy okrętowy system obrony nie był przeciążony np. przez wiele rakiet nadlatujących z różnych kierunków jednocześnie i na różnych pułapach. Jednak nawet przy takich idealnych warunkach rosyjskie zestawy przeciwlotnicze na okrętach nie zadziałały w odpowiedni sposób i rakiety trafiały w cele.
Największym zaskoczeniem powinien być jednak stan rezerw rosyjskiej armii. Kiedy bowiem oddziały agresora rozpoczynające wojnę się wykrwawiły, okazało się, że nie ma ich w Rosji kto zastąpić. Trzeba więc był zwinąć kierunek na Kijów i walczące pododdziały przerzucić na wschód Ukrainy. Co więcej jednostki przybywające z głębi Federacji Rosyjskiej nie mogły wkroczyć do działań „z marszu", ale musiały wcześniej przejść proces integrowania.
Jak widać obraz rosyjskiej armii odbiega od tego, do czego próbowały nas przyzwyczaić rosyjskie przekazy z Parady Zwycięstwa każdego 9 maja od 1946 roku. Niestety całą prawdę o rosyjskim sprzęcie poznamy tak naprawdę dopiero po wojnie. Prawdę o moralności ruskich sołdatów już poznaliśmy: po raz pierwszy w Buczy i bardzo dobitnie w Mariupolu.
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS