- Analiza
- Komentarz
- Wiadomości
- Polecane
Liczebność Wojska Polskiego. Mity i fakty [RAPORT]
Parafrazując znaną wypowiedź Georges Clemenceau i obserwując to co dzieje się od dziesięcioleci w Polsce, można stwierdzić, iż wojsko, wojna i zbrojenia są rzeczami zbyt poważnymi, aby powierzać je tylko generałom i politykom.

Autor. Kancelaria Prezesa Rady Ministrów
Od utworzenia rządu premiera Tadeusza Mazowieckiego w 1989 roku sprawy wojska były albo marginalizowane, albo wyolbrzymiane i wykorzystywane w celach walki politycznej. Przy okazji instrumentalnego wykorzystywania zagadnień militarnych, zawsze oczywiście padają stwierdzenia o apolityczności wojska i politycznym konsensusie, dotyczącym należytego zabezpieczenia Polski od strony zagrożeń militarnych.
Tymczasem społeczeństwo praktycznie nie dowiedziało się, jak rządzący naszym krajem, wyobrażają sobie obronę militarną Polski, oraz jak w danej chwili wygląda docelowy model Sił Zbrojnych RP. Oczywiście w jawnym i ogólnym zarysie. Tego typu informacje są standardem w zachodniej cywilizacji. Obarczone są one ciągłymi zmianami wynikającymi ze zmienności sytuacji politycznej i demografii oraz postępu technicznego.
Zobacz też
Ostatnio obserwujemy, zamiast merytorycznej dyskusji dotyczącej zadań stawianych przed WP w czasie różnych scenariuszy ewentualnej wojny, przerzucanie się liczbami dotyczącymi liczebności sił zbrojnych, oraz liczbą rozformowanych czy sformowanych jednostek wojskowych. Zaskakujące jest to, iż żadna ze stron nie potrafi merytorycznie odnieść się do propagandowych haseł strony przeciwnej.

Autor. Jarosław Ciślak/Defence24.pl
Na wstępie trzeba zasygnalizować problemy dotyczące prawidłowego opisania spraw liczebności WP. Występują dwa podstawowe stany liczebności - pokojowy i wojenny. Przy czym w zależności od typu ogłoszonej mobilizacji (częściowej, powszechnej) stan ten może być pośredni. Dodatkowo zupełnie innymi pojęciami jest stan etatowy czyli liczba stanowisk dla żołnierzy przewidzianych w etatach jednostek wojskowych. Czym innym jest limit środków finansowych na przewidywany stan liczebny żołnierzy (planowany) w nadchodzącym okresie. A jeszcze czym innym jest stan ewidencyjny czyli faktyczny. Przy czym stan ewidencyjny można podawać na konkretny dzień lub średnioroczny (czyli wyliczony dla danego roku z danych ewidencyjnych za poszczególne miesiące).
Niestety dostępne publicznie dane z różnych okresów dotyczą innych z opisanych powyżej stanów, a czasami nie wiadomo czego dotyczą.
Generalizując stan ewidencyjny wojska jest zawsze mniejszy od stanu etatowego w czasie pokoju. Natomiast ten etatowy i ewidencyjny w czasie pokoju są mniejsze od zakładanych stanów w czasie wojny po zmobilizowaniu Sił Zbrojnych. W czasie ewentualnej wojny zakłada się z góry bardzo duże straty stanów osobowych i ich wojenne uzupełnienie. Ale nie zawsze będzie ono w stanie utrzymać nakazanego poziomu liczebności w czasie wojny, ponieważ kiedyś zasoby rezerwistów, których można skierować na front ulegną wyczerpaniu.
Zobacz też
Zależność od ZSRR i czasy Układu Warszawskiego (UW)
Po zakończeniu drugiej wojny światowej zostaliśmy wepchnięci w całkowitą zależność polityczną i wojskową od ZSRR. Szczególnie silnie objawiało się to w sprawach dotyczących sił zbrojnych. Głos decydujący w tym miała Moskwa i to niezależnie czy przed czy po powstaniu Układu Warszawskiego w 1955 roku. Praktycznie Dowództwo Zjednoczonych Sił Zbrojnych Państw Stron UW, Sztab, Komitet Techniczny i temu podobne instytucje były częścią narodowych radzieckich odpowiedników. Trochę dla ozdoby i zaspokojenia politycznych aspiracji państw członkowskich funkcjonowali w nich jako zastępcy generałowie delegowani przez poszczególne armie. Ale i tak o wszystkim decydowano na Kremlu.
Przez dziesięciolecia wykształcił się pewnie schemat postępowania dotyczący planów wojennych i przygotowań do wojny. Opracowywano je w Moskwie bez udziału pozostałych państw UW. Następnie przesyłano poszczególnym państwom tylko założenia i wymagania (rekomendacje) ich dotyczące.
Do Warszawy przekazywane były zawsze ogromne wymagania dotyczące przygotowania WP do wojny i jego funkcjonowania w czasie pokoju. Wymagania te u nas były redukowane na papierze i przesyłane do Moskwy jako nasze plany z dodatkowymi uzasadnieniami czemu nie damy rady spełnić radzieckich żądań. Polska i tak nigdy nie wykonywała nawet tych zmniejszonych planów i słała do Moskwy liczne wyjaśnienia dotyczące opóźnień, niepowodzeń czy rezygnacji z niektórych przedsięwzięć zakupowych lub organizacyjnych.
Zobacz też
Po prostu PRL nie było stać na zaspokojenie radzieckich planów pomimo (a bardziej przez) funkcjonowania w kraju gospodarki nakazowo-rozdzielczej. Tak było pomimo, iż władze PRL bardzo się o to starały, nawet kosztem poziomu życia obywateli.
Dla tego okresu najłatwiej jest posługiwać się stanami etatowymi czasu pokojowego. Na początku 1946 roku po demobilizacji wynosił on 266 tys. żołnierzy w tym 44 tys. zawodowych. W następnych latach WP przeszło na stopę pokojową i minimum liczebności etatowej osiągnęło w 1949 roku. Wynosiła ona wtedy 134 tys. żołnierzy w tym 43 tys. zawodowych. Jak widać z porównania tych liczb drastycznie obniżono liczbę poborowych. Było to zrozumiałe i konieczne w tak zniszczonym kraju po wojnie.

Autor. Jarosław Ciślak/Defence24.pl
Następne dwa dziesięciolecia (lata 50. i 60.) przyniosły niesamowite zwiększenie liczebne armii oraz gigantyczne zamówienia zbrojeniowe w kraju i w ZSRR. Wynikało to z rozkręcenia się zimnowojennej „spirali zbrojeń”. Ton temu wyścigowi nadawała Moskwa, a polskie zbrojenia były ich konsekwencją. Już w 1955 roku stan etatowy WP osiągnął liczbę 368 tys. żołnierzy w tym 91 tys. zawodowych. W następnych latach wahał się pomiędzy tą liczbą, a 226 tys. żołnierzy w tym 77 tys. zawodowych jaki był w 1960 roku. Generalnie wahania te wynikały z bieżącej sytuacji politycznej i wynikających z nich zagrożeń oraz z postępu modernizacji technicznej (np. wyparcie piechoty przez wojska pancerno-zmechanizowane).
Jednak już pod koniec lat 60. XX wieku liczebność WP zaczęła systematycznie rosnąć i osiągnęła w 1971 roku etatową pokojową liczbę stanowisk dla 431 tys. żołnierzy w tym 140 tys. zawodowych. Dla gospodarki PRL było to już stanowczo za dużo. W związku z tym w latach 70. minister brony narodowej gen. Wojciech Jaruzelski podpisał rozkaz o zaprzestaniu dalszego liczebnego rozwoju WP. Od tego rozkazu każde przedsięwzięcie organizacyjno-etatowe powodujące dodanie nowych stanowisk etatowych dla żołnierzy wymagało również podania stanowisk żołnierzy do likwidacji.
Dzięki temu stan etatowy w latach 1972-1988 ustabilizował się praktycznie na poziomie 406-418 tys. żołnierzy, w tym 131-137 tys. żołnierzy zawodowych.
Zobacz też
Od Układu Warszawskiego do NATO
Już w drugiej połowie lat 80. XX wieku zaczęto redukować WP i mocno zmniejszać zakupy nowej techniki wojennej. Przemiany polityczno-społeczne w Europie wywróciły cały powojenny „ład”. Co prawda formalnie UW i jego wojskowe struktury zostały rozwiązane dopiero w 1992 roku, ale praktycznie od 1990 roku Polska i jej MON mogło już nieskrępowanie planować samodzielnie i realizować te plany na własną odpowiedzialność. Oczywiście od razu było wiadomo, iż Polska chce wstąpić do NATO i do Unii Europejskiej, ale potrzeba było na to czasu.
Rozpad ZSRR i powstanie na jego gruzach licznych niepodległych państw dopełniło ówczesne zmiany na mapie polityczno-militarnej Europy. Nowo powstała Rosja w tym czasie miała jeszcze większe problemy ekonomiczne i armia rosyjska zeszła na dalszy plan.
Te same problemy, ale w mniejszej skali, występowały w Polsce. W pierwszych latach po odzyskaniu pełnej suwerenności WP było skutecznie zmniejszane strukturalnie. Co za tym idzie zmniejszała się liczba żołnierzy oraz sprzętu wojskowego. Stopień nowoczesności WP osiągano głównie poprzez masowe wycofywanie starego uzbrojenia. Zakupy nowego praktycznie nie były realizowane w zauważalnej wielkości.
Pokojowy stan etatowy zmniejszał się corocznie. Od 400-tysięcznej armii w 1989 roku do 226-tysięcznej armii w roku 1999 czyli w chwili wstąpienia do NATO. Niestety zmniejszała się również systematycznie liczba etatów dla żołnierzy zawodowych i osiągnęła ona w 1999 roku poziom tylko 95 tys. Pozostałe 137 tys. stanowisk etatowych dalej było przewidywanych dla żołnierzy służby zasadniczej. Warto ponownie zwrócić uwagę, iż stany ewidencyjne były zawsze mniejsze od etatowych.
Dekada ta była również dekadą rozbrojenia w pozostałych państwach Europy i częściowo w USA. Świat po okresie zimnej wojny nabrał przekonania, iż teraz nie ma większego prawdopodobieństwa wybuchu globalnego konfliktu zbrojnego. Wykorzystali to politycy, którzy lekką ręką przeznaczali dotychczasowe wydatki zbrojeniowe na inne bardziej konsumpcyjne potrzeby. Większość armii NATO dotknęły wielkie cięcia organizacyjne, liczebne, sprzętowe. Przygotowywana do obrony wschodnia granica RFN przesunęła się bardziej na wschód. Liczne korpusy, które miały jej bronić zostały rozformowane, a liczne dywizje państw NATO wróciły do domu.

Autor. Mirosław Mróz
Polska w międzyczasie została przyjęta do programu Partnerstwo dla Pokoju. Ale Rosja również korzystała z tego programu. USA dorocznie prowadziły swoje ćwiczenia morskie na Bałtyku pod kryptonimem Baltops. W nowej ich formule jeden tydzień manewrów odbywał się z udziałem zaproszonych państw. Były nimi i Polska, ale i Rosja. Rosyjskie okręty wchodziły do polskich portów, a rosyjska piechota morska desantowała na plaży w Ustce. Na zaproszenie Amerykanów. Reset w stosunkach z Rosją nie powstał w Polsce tylko w całym NATO. Wydawało się wtedy, iż da się z Rosją zbudować nowe partnerstwo oparte o równe prawa i zobowiązania stron. Kontakty NATO z armią rosyjską były bardzo ważne w planie budowy nowego pokojowego ładu w Europie.
Zobacz też
Przed przystąpieniem Polski do NATO przez dekadę nasz kraj był skazany na samodzielną obronę swojego terytorium. Pomimo, głębokiej zapaści armii rosyjskiej nadal była ona zdecydowanie większa i silniejsza niż polska. Dodatkowo nie mogliśmy wtedy liczyć na bezpośrednia wojskową pomoc NATO, co potwierdziły wydarzenia 24 lutego 2022 roku na Ukrainie.
Dlatego przystąpienie Polski do NATO było jedyną szansą na skuteczną obronę militarną Polski.
W NATO
Organizacja Traktatu Północnoatlantyckiego (North Atlantic Treaty Organization – NATO) funkcjonuje zupełnie inaczej niż Układ Warszawski. Opiera się ona o kolektywną obronę. Wezmą w niej udział te siły, które poszczególne państwa członkowskie mogą przygotować, uzbroić i wyposażyć. W Sojuszu Północnoatlantyckim nie działa „duch Moskwy”. Co naturalne waga danego państwa w dyskusjach, planach, programach zależy od jego wielkości i zdolności obronnych, ale wszyscy mają taką samą siłę swojego głosu. Najlepszym przykładem tego jest blokowanie przez Turcję i Węgry przyjęcia Szwecji do NATO.
Nie są znane dokładne plany wojenne Sojuszu, ale na pewno są one wielowariantowe i zakładają obronę całego terytorium wszystkich państw członkowskich od pierwszego dnia wojny. Dzisiejszy stan gotowości bojowej i mobilizacyjnej armii europejskich jest zupełnie inny niż w czasach zimnej wojny. Wtedy mobilizacja pierwszorzutowych jednostek trwała 1-2 dni, a część z nich była w stałej gotowości do podjęcia działań. Koleje rzuty jednostek były mobilizowane w 3-7 dni, a dłuższe terminy mobilizacji przewidywano dla jednostek zapasowych czy nowo formowanych.
Dzisiaj czasy te są zdecydowanie dłuższe i zależą od stopnia gotowości bojowej w czasie pokoju. Najbardziej przygotowane są armie, które w całości są zawodowe. Również Polska zdecydowała się na ten model. Ostatni poborowi polskie koszary opuścili w 2009 roku i formalnie od 1 stycznia 2010 roku został zawieszony pobór do zasadniczej służby wojskowej.
Budowa w Polsce armii zawodowej była i jest dużym wyzwaniem dla wszystkich kolejnych rządów, wszystkich stron polsko-polskiego konfliktu politycznego. Niestety wbrew licznym deklaracjom nigdy nie było i obecnie nie ma konsensusu w kwestiach polskich przygotowań obronnych.
Konsensus polityczny właściwie był tylko w jednej kwestii, to znaczy stałego zmniejszania liczebności WP. W związku z systematycznym wzrostem liczebności nowej grupy żołnierzy, jakimi stali się szeregowi zawodowi i stopniowym wygaszaniem poboru, warto przyjrzeć się budowie tylko zawodowej armii i już nie jej liczebności etatowej, ale ewidencyjnej.
Pod koniec 1998 roku tuż przed przystąpieniem 1 marca 1999 roku do NATO, służbę pełniło 78 322 żołnierzy zawodowych. Pod koniec 2008 roku było ich 77 910. W związku z zaprzestaniem poboru i dynamicznym rozwojem korpusu szeregowych zawodowych na koniec 2010 roku stan ewidencyjny WP liczył 95 439 żołnierzy zawodowych. Innych (poborowych) już nie było, bo armia stała się zawodowa. Pod koniec 2011 roku spadła nawet do 93 923 żołnierzy.

Autor. Jarosław Ciślak/Defence24.pl
Nastał okres stabilizacji. Kolejne rządy zapowiadały na kolejne lata wzrost liczebny armii, ale miał on oscylować ewidencyjnie w okolicach 100 tys. Nie zmieniło tego, ani zdobycie przez „zielone ludziki” Krymu i Sewastopolu oraz włączenie ich do Rosji, ani wojna rosyjsko-ukraińska w Donbasie w 2014 roku. Nie zmieniła tego również zmiana w Polsce rządów w 2015 roku. Najlepszym świadectwem tego jest porównanie stanów ewidencyjnych WP w kolejnych latach:
- 95 318 żołnierzy zawodowych wg stanu na 31 grudnia 2012 roku;
- 97 055 żołnierzy zawodowych wg stanu na 31 grudnia 2013 roku;
- 96 611 żołnierzy zawodowych wg stanu na 31 grudnia 2014 roku;
- 96 248 żołnierzy zawodowych wg stanu na 31 grudnia 2015 roku;
- 98 586 żołnierzy zawodowych wg stanu na 31 grudnia 2016 roku;
- 101 578 żołnierzy zawodowych wg stanu na 31 grudnia 2017 roku;
- 104 946 żołnierzy zawodowych wg stanu na 31 grudnia 2018 roku;
- 107 704 żołnierzy zawodowych wg stanu na 31 grudnia 2019 roku;
- 110 100 żołnierzy zawodowych wg stanu na 31 grudnia 2020 roku.
Przez 8 lat liczba ta wzrosła z 95 tys. do 110 tys., ale nie był to jakiś skok lecz mozolne coroczne zwiększanie armii. Na marginesie warto również zauważyć, że generalnie nie odnotowano w tych latach zwiększonej fali zakupów sprzętu wojskowego. Niektóre programy były realizowane zgodnie z założeniami poprzedników, niektóre nowe programy pojawiały się zgodnie z poprzednimi planami, a tylko część programów zakupowych pojawiło się jako całkowicie nowych.
Reasumując nie można stwierdzić, iż zdolności bojowe WP wzrosły w zdecydowany sposób. Duża część uzbrojenia pamiętała jeszcze czasy UW, a liczebność wojska nie zwiększyła się w piorunujący sposób.
Zobacz też
Wydaje się, że dopiero wydarzenia z ostatnich trzech lat zdecydowanie przyśpieszyły rozwój liczebny i jakościowy WP. Pierwszym z nich był wybuch pandemii w 2020 roku. Jak zawsze w takich sytuacjach nieprzygotowane do tego państwo musiało zaangażować do pomocy wojsko. Kolejnym był w 2021 roku atak imigrantów z Białorusi na polską granicę. Od tej chwili wojsko było i jest wykorzystywane do wzmocnienia sił Straży Granicznej. Kolejnym była pełnoskalowa rosyjska agresja na Ukrainę 24 lutego 2022 roku. W tym przypadku warto wziąć pod uwagę możliwość, iż polskie władze zostały poinformowane o tym bardzo prawdopodobnym scenariuszu już rok wcześniej. Prawdopodobnie wspólnota wywiadowcza NATO przewidywała taki scenariusz jako bardzo realny już od przełomu 2020 i 2021 roku.
W obliczu tych wyzwań władze naszego kraju przystąpiły do realizacji planów gigantycznej rozbudowy SZ RP. Plany te do dzisiaj nie są znane publicznie nawet w zarysie. Nie wiadomo również, czy są one w miarę już dopracowane, czy cały czas ulegają zmianie w zależności od różnych politycznych impulsów. Impulsy te widać w chwili nagłego podpisania niezapowiedzianej i mało przygotowanej kolejnej umowy zbrojeniowej. Widać je również w chwil zapowiadania powstania nowej jednostki i to często w miejscu na razie zupełnie do tego nieprzygotowanym. A wiadomo, że powstanie całkiem nowej dywizji, brygady, pułku czy nawet batalionu lub dywizjonu to proces wieloletni. Aby jednostka taka funkcjonowała, a przede wszystkim miała jakieś zdolności bojowe potrzebni są żołnierze, ich uzbrojenie i wyposażenie oraz zapewnienie niezbędnej infrastruktury koszarowej z całym zapleczem logistycznym, jak choćby warsztaty czy garaże.
Z pojedynczych informacji, w dodatku przekazywanych w dość chaotyczny i mało konkretny sposób, trudno wywnioskować jak ma wyglądać struktura organizacyjna SZ RP w 2035 roku. Do tego roku bowiem przynajmniej teoretycznie obowiązuje aktualny okres planistyczny. W październiku 2022 roku na posiedzeniu Sejmowej Komisji Obrony Narodowej przedstawiono natomiast zakładaną liczebność armii w 2035 roku. Ma ona wtedy liczyć:
- 187 127 żołnierzy zawodowych;
- 9 373 żołnierzy zawodowych w okresie kształcenia (podchorążowie od drugiego rocznika akademii wojskowych wzwyż);
- 3 500 żołnierzy dobrowolnej zasadniczej służby wojskowej na potrzeby kształcenia (w trakcie pierwszego roku nauki);
- 50 000 żołnierzy dobrowolnej zasadniczej służby wojskowej;
- 50 000 żołnierzy terytorialnej służby wojskowej.
Oznacza to, iż w 2035 roku pod bronią na co dzień ma być 250 tys. żołnierzy, a kolejnych 50 tys. ma być w gotowości do zgłoszenia się do jednostek Wojsk Obrony Terytorialnej. Łącznie ma to dać 300 tys. żołnierzy. Zwiększenie stanu ponad 300 tys. będzie wymagało mobilizacji rezerwistów. Dzisiaj występuje już problem z niewystarczającą liczbą wyszkolonych i zdolnych do służby rezerwistów. Nie wiadomo, jak duży jest to problem, ponieważ nie wiadomo ile ma liczyć armia na stopie wojennej. Problem z rezerwistami może uda się w następnych latach jakoś rozwiązać, gdy ze służby dobrowolnej (rocznej) i terytorialnej (wieloletniej) będą przechodzić do rezerwy tysiące żołnierzy.

Autor. Jarosław Ciślak/Defence24.pl
Problem wyszkolonych rezerw nie jest tylko bieżący i nie dotyczy tylko Polski, a większości europejskich krajów. Gdy w czasach PRL i RP funkcjonowała służba poborowa, to ona rozwiązywała te problemy, ale i tak nie do końca. Wiadomo, że rezerwista, który nie odbywa systematycznych szkoleń, wraz z upływem lat traci na swojej wartości dla wojska. Tak samo jak na stanie zdrowia i sprawności fizycznej. Również masowa emigracja z Polski wydrenowała część naszych zasobów rezerwistów, bo jak pokazuje przykład Ukrainy, nie wszyscy obywatele chcą wrócić do kraju, w którym wybuchła wojna.
Już w czasach PRL wprowadzono służbę nadterminową. Podoficerowie i szeregowi ochotnicy po zakończeniu służby zasadniczej, nie wracali do domu, tylko zostawali przez kilka lat w służbie nadterminowej (ponad obowiązujący termin służby zasadniczej). W czasach RP wprowadzono ochotniczą służbę zawodową dla szeregowych. Pełnili oni ją już w czasach obowiązującej służby zasadniczej. Dodatkowo, w ostatnich latach wprowadzono jeszcze inne rozwiązania, mające na celu zwiększenie liczebności wojska i ich rezerw.
Zobacz też
Pierwszym było powołanie Narodowych Sił Rezerwowych (NSR). Służący w niej ochotnicy okresowo pełnili służbę w poszczególnych jednostkach wojskowych przygotowanych do zastosowania tego rozwiązania. Eksperyment ten został stopniowo wygaszony i już nie funkcjonuje. Został zastąpiony przez Wojska Obrony Terytorialnej (WOT), w której służą żołnierze zawodowi (nieliczni) oraz żołnierze terytorialnej służby wojskowej (TSW). O ile NRS przeznaczony był do uzupełnienia funkcjonujących we wszystkich rodzajach sił zbrojnych jednostek, to żołnierze TSW służą tylko w odrębnych jednostkach wchodzących w skład WOT.
O ile nabór żołnierzy do TSW w ostatnich latach przebiegał nadspodziewanie dobrze, to liczba żołnierzy zawodowych rośnie, ale bardzo stopniowo i wynosiła:
- 113 586 żołnierzy zawodowych wg stanu na 31 grudnia 2021 roku;
- 118 340 żołnierzy zawodowych wg stanu na 31 grudnia 2022 roku.
Na koniec 2022 roku obok wymienionych żołnierzy zawodowych służbę pełniło:
- 31 730 żołnierzy terytorialnej służby wojskowej;
- 16 454 żołnierzy dobrowolnej zasadniczej służby wojskowej (DZSW).
Łącznie dało to pod bronią i w gotowości do stawienia się w koszarach łącznie 166 524 żołnierzy. Ilu jest dzisiaj dokładnie jeszcze nie wiadomo, ale już po niedawnych wyborach parlamentarnych minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak poinformował, iż WP liczy obecnie 187 tys. żołnierzy.
Liczbę tę należy dobrze interpretować. Są to, jak powyżej wspomniano, zarówno żołnierze zawodowi, jaki żołnierze DZSW oraz TSW.
Pod koniec 2022 w strukturach MON zatrudnionych było 45 630 pracowników cywilnych. Od dziesięcioleci są oni słabo opłacani i mało doceniani. W połowie 2022 roku MON wyszedł z inicjatywą, aby pracownicy cywilni przechodzili do służby wojskowej. Pomysł ten jednoznacznie należy ocenić krytycznie. Jednostki i instytucje wojskowe składają się ze stanowisk dla żołnierzy i stanowisk dla cywilnych pracowników. Tylko niewielka część z tych stanowisk może być objęta zarówno przez wojskowego jak i cywila. Dlatego naprawdę trudno zrozumieć tę inicjatywę. Czy cywile, którzy staną się żołnierzami i pozostaną na swoich stanowiskach (tylko, że w mundurach) czy będę musieli zmienić stanowisko na inne (wojskowe), a na ich miejsce przyjdą nowi pracownicy? Warto przy tym pamiętać, iż niestety dużą część z pracowników cywilnych wojska stanowią emeryci wojskowi. Czy mają oni powrócić do służby?
Zdecydowanie lepszym rozwiązaniem przy rozbudowie armii jest dobrowolna zasadnicza służba wojskowa. Trwa ona rok i otwiera wybranym drzwi do dalszej służby zawodowej. tak samo terytorialna służba wojskowa w jednostkach WOT, stanowi dla części pomost w przejściu do służby zawodowej.
Podsumowanie
Niestety żonglowanie liczbami nikomu nie wychodzi na dobre. A szczególnie bezpieczeństwu państwa. Jedna z modnych w internecie ikonografii porównywała stan WP na koniec 2022 roku wynoszący 164 tys. żołnierzy ze stanem na koniec 2015 roku wynoszącym 95 tys. żołnierzy. Ale warto zaznaczyć, iż należało by porównać raczej 118 tys. żołnierzy zawodowych z 95 tys. żołnierzy, 32 tys. żołnierzy TSW, z ówczesnym stanem NSR i dodać nową formę pełnienia DZSW przez 16 tys. żołnierzy w porównaniu z ówcześnie całkowicie zawieszoną zasadniczą służbą wojskową. Tak byłoby naprawdę lepiej.

Autor. Jarosław Ciślak/Defence24.pl
Niestety w Polsce mamy stosunkowo mały wpływa na działania wojskowych i polityków w sferze bezpieczeństwa narodowego. Przekazują oni nam do wiadomości to co chcą i w formie jaka jest im wygodna. Jednym naszym wpływem na nich jest udział w demokratycznych wyborach i uszanowanie ich wyników.
Zobacz też
Wystarczyłoby, aby stale przedstawiciele wszystkich poważnych ugrupowań politycznych wymieniali ze sobą swoje opinie na temat przyszłości WP oraz informacje, plany i ich wykonanie. Bez względu na to kto w danej chwili rządzi, a kto jest w opozycji ponieważ demokracja ma to do siebie, iż ulega to zmianom. Doskonałym miejscem do tego byłaby Sejmowa Komisja Obrony Narodowej na posiedzeniach otwartych (z relacją on-line) i zamkniętych, kiedy mają być przekazywane informacje niejawne tylko dla posłów. Dotychczasowe relacje z posiedzeń tych komisji niestety nie napawają zbyt wielkim optymizmem. Jest na nich chyba wszystko za wyjątkiem merytoryczności.
Liczebność WP nie jest wartością samą w sobie, ale wynikową planów narodowych i NATO-wskich, zadań i potrzeb, możliwości demograficznych i finansowych. Tymczasem ledwie zamknięto głosowanie, a już politycy obu stron zaczęli zdalną szermierkę na liczby żołnierzy zawodowych, TSW, DZSW. Jednak żaden z nich nie wypowiedział się, czym oni będą się szkolić i walczyć, w jakiej strukturze, w jakim wariancie (narodowym czy NATO-wskim), na jak wielkie siły zbrojne nas stać itd.
Może najwyższy czas to zmienić u nas? Może mniej walki politycznej, a więcej rzeczowych dyskusji i wspólnych planów? Tylko czy jest to możliwe?
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS