Reklama

Przemysł Zbrojeniowy

Polska a europejski czołg przyszłości. Historia nie pozostawia złudzeń? [OPINIA]

Autor. Fot. Maksymilian Dura, Jędrzej Graf/Defence24.pl

Dziś podnoszony bywa argument, że Polska powinna dołączać do europejskich programów zbrojeniowych w celu pozyskiwania nowych typów sprzętu pancernego. Warto przeanalizować na chłodno takie projekty i zastanowić się, czy opinie głoszone dziś w sferze publicznej stanowią racjonalny postulat, czy są tylko myśleniem życzeniowym.

Reklama

Europanzer

Aby zrozumieć stojące przed tego typu projektami wyzwania, musimy cofnąć się w czasie. Punktem wyjścia może być rok 1955, gdy Republika Federalna Niemiec wespół z Francją rozpoczęła program Europanzer, który miał na celu opracowanie nowego europejskiego czołgu podstawowego. Zasadniczym wymogiem był brak grubego opancerzenia. Wynikało to z popularnego wówczas przekonania, że w celu zatrzymania silnego strumienia kumulacyjnego klasyczny jednorodny pancerz stalowy musiałby być absurdalnie gruby i ciężki. Zamiast tego postawiono na niską masę pojazdu, która przekładała się na wysoką mobilność.

Reklama

Jednak owa obserwacja była całkowicie oderwana od realiów. Po pierwsze, w wojskach pancernych państw bloku wschodniego powszechnie korzystano z pełnokalibrowej amunicji przeciwpancernej. Tak było przez bardzo długi czas, a ten typ naboju stosowano zdecydowanie częściej niż amunicję kumulacyjną. Dla przykładu, jeszcze w latach 80. w powszechnie występujących w siłach zbrojnych państw Układu Warszawskiego czołgach rodziny T-54 i T-55 najczęściej stosowaną amunicją przeciwpancerną była rodzina naboi z pełnokalibrowym pociskiem BR-412, a nie amunicja z pociskiem podkalibrowym (np. 3BM-20) czy kumulacyjnym (choćby 3BK-5M). Kolejną błędną konkluzją był pogląd, że mobilność taktyczna stanowi skuteczniejszą osłonę niż pancerz. W rzeczywistości pojazd zawsze będzie poruszał się wolniej niż wystrzelony pocisk.

Kolejne wymogi projektu Europanzer były już bardziej racjonalne, zarówno jeżeli chodzi o siłę ognia, precyzję prowadzonego ognia, jak również wysoką podatność eksploatacyjną, mobilność taktyczną czy ergonomię.

Reklama

W 1957 r. zarówno RFN, jak i Francja, sfinalizowały wymogi dotyczące nowego czołgu. Stosowne dokumenty zostały przekazane do firm, które miały zająć się realizacją projektu. W RFN powołano trzy zespoły nazwane Arbeitsgruppe (z niem. „grupa robocza”) A, B i C. We Francji utworzono tylko jeden. W 1958 r. do programu Europanzer dołączyły również Włochy. W tym samym roku podpisano umowy na budowę prototypów. W RFN zawiązano kontrakty z zespołem A, któremu przewodziła firma Porsche, oraz zespołem B pod szefostwem koncernu Rheinmetall. Zespół C, w którym przodował Borgward, odpadł z programu.

Jeden z zachowanych prototypów czołgu Leopard 1.
Jeden z zachowanych prototypów czołgu Leopard 1.
Autor. Darkone/CC BY-SA 2.5

Natomiast we Francji podjęto współpracę z firmą AMX (Ateliers de construction d’Issy-les-Moulineaux), która również rozpoczęła prace projektowe nad nową maszyną. W 1961 r. rozpoczęto testy prototypów. Francuski pojazd testowano w Satory (w regionie Île-de-France), natomiast prototypy niemieckie w Meppen (w kraju związkowym Dolna Saksonia). W 1963 r. prototyp AMX został przetestowany w Niemczech, ale już wtedy program nie rokował dobrze. Po pierwsze, zaczęły rozjeżdżać się wymogi, które przed nową maszyną stawiali Niemcy i Francuzi. Dotyczyło to w szczególności uzbrojenia głównego. Niemcy stawiali na zmodyfikowaną brytyjską armatę L7 kalibru 105 mm. Tymczasem Francuzi forsowali zastosowanie własnej armaty CN-105-F1 tożsamego kalibru.

Co prawda armaty L7 i CN-105-F1 mają wymienną amunicję kalibru 105 x 617 mm R (korzysta z niej również amerykańska armata M68), lecz Francuzi forsowali wykorzystanie naboju kumulacyjnego jako jedynego typu amunicji przeciwpancernej. Ponadto, francuski nabój z pociskiem OCC-105-F1 (Obus G) posiada bardziej skomplikowaną konstrukcję niż porównywalne rozwiązania amerykańskie, niemieckie czy brytyjskie, a do uzyskania optymalnych osiągów wymaga większego skoku bruzd w gwintowanej lufie.

Zachowany prototyp czołgu AMX-30.
Zachowany prototyp czołgu AMX-30.
Autor. Rama/CC BY-SA 2.0 fr

To właśnie brak zgody co do uzbrojenia głównego pogrzebał inicjatywę Europanzer. RFN i Francja zdecydowały się kontynuować prace nad własnymi projektami, czyli Leopardem 1 i AMX-30. Jak już wspomniałem, członkiem projektu były też Włochy, lecz nie wniosły technicznego wkładu w prototypy. Z czasem Rzym uzyskał licencję na produkcję czołgów Leopard 1 w zakładach OTO Melara.

Carro da Combattimento Leone

Włochy próbowały uzyskać większe korzyści dla własnego przemysłu. Początkowo plan ten realizowano w ramach włosko-niemieckiego programu Carro da Combattimento Leone (z wł. „Lew”). Celem było opracowanie pojazdu podobnego do Leoparda 1, ale tańszego i przeznaczonego na eksport. Konsorcjum związano w 1975 r. Po stronie Włoch udział miały brać firmy takie jak OTO Melara, Fiat i Lancia, natomiast Niemcy reprezentowały Krauss-Maffei, Blohm und Voss, Diehl, Jung-Porsche, MaK i Luther-Werke.

YouTube cover video

Na papierze umowa wyglądała atrakcyjnie. Prace podzielono po połowie. Niemcy zajęli się opracowaniem i produkcją kadłuba, natomiast odpowiedzialnością Włochów był system wieżowy. Co ciekawe, wieża miała być spawana, zbliżona konstrukcyjnie do rozwiązania znanego z czołgów Leopard 1A3 i A4. Montaż końcowy miał odbywać się w zakładach OTO Melara w La Spezia (region Liguria). Plany zakładały opracowanie w pełni funkcjonalnego prototypu do 1977 r., natomiast produkcja miała rozpocząć się rok później. Z technicznego punktu widzenia czołg działał. W końcu bazował na wielu od dawna produkowanych, dopracowanych podzespołach. Zatem dlaczego Leone nie zdobył klientów?

Po pierwsze, z bliżej nieznanych przyczyn Leone w zasadzie nie był oferowany potencjalnym nabywcom. Wiadomo jedynie o zainteresowaniu ze strony Pakistanu. Źródła wspominają również o zakulisowych grach dotyczących ceny pojazdu oraz praw eksportowych. Można przypuszczać, że za tymi problemami stały Niemcy, które są znane ze specyficznej polityki dotyczącej eksportu uzbrojenia. Ponadto Leone byłby bezpośrednią konkurencją dla Leoparda 1. Zresztą dlaczego Niemcy mieliby dzielić się po połowie zyskami ze sprzedaży z Włochami, skoro mogli samodzielnie produkować i eksportować Leopardy 1? Wszak umowa licencyjna na produkcję czołgów Leopard 1 we Włoszech (w zakładach OTO Melara) wyraźnie zakazywała ich eksportu. Zresztą to nie był jedyny przypadek, gdy Niemcy w ten czy inny sposób zablokowali swoim partnerom możliwość eksportu wspólnie opracowanego sprzętu wojskowego.

Włosi próbowali jeszcze ratować projekt Leone poprzez przeprojektowanie kadłuba na tyle, aby Niemcy nie mogli zarzucić im złamania warunków wspomnianej umowy licencyjnej na Leoparda 1. Tak narodził się czołg OF-40, który nie okazał się oszałamiającym sukcesem. Zbudowano jedynie 18 egzemplarzy OF-40 Mk1 i 18 sztuk wariantu Mk2, które wyeksportowano do Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Będąca pochodną OF-40 armatohaubica samobieżna Palmaria spotkała się ze znacznie większym zainteresowaniem. Wyeksportowano 235 kompletnych wozów do Libii i Nigerii oraz pewną liczbę systemów wieżowych do Argentyny.

Kampfpanzer III/Napoléon I

Pomimo wdrożenia do produkcji czołgu AMX-30 Francja rozpoczęła prace studyjne nad jego następcą już w 1964 r. Siedem lat później uruchomiono studium pod kryptonimem EPP (Engin Principal Prospectif), a w 1975 r. ruszył program Engin Futur.

Francja ponownie zwróciła się do Niemiec w celu związania wspólnego przedsięwzięcia. W Niemczech projekt otrzymał nazwę Kampfpanzer III, a we Francji Napoléon I. Już w 1980 r. podpisano protokół ustaleń. Jednak podobnie jak w wypadku programu Europanzer bardzo szybko pojawiły się rozbieżności w wymogach stawianych nowej maszynie. Już w 1982 r. Francja i Niemcy podjęły decyzję o przerwaniu współpracy. Francja kontynuowała prace pod kryptonimem EPC (Engin Principal de Combat), który ostatecznie doprowadził do powstania czołgu podstawowego Leclerc.

Co ciekawe, w tym samym czasie RFN prowadziła wraz z USA program czołgu podstawowego MBT-70/KPz-70 (Main Battle Tank 70/Kampfpanzer 70), który rozpoczęto w 1963 r. Koniec końców ta inicjatywa również okazała się całkowitą porażką. USA i RFN postanowiły opracować własne czołgi, które dziś znamy pod nazwami M1 Abrams i Leopard 2.

YouTube cover video
Film dokumentalny poświęcony genezie czołgu podstawowego Leclerc.

FMBT-70

W latach 70. Wielka Brytania przygotowywała koncepcję nowego czołgu, który miał zastąpić Chieftaina. W związku z tym rząd Wielkiej Brytanii zwrócił się do RFN z wnioskiem o nawiązanie współpracy. Projekt otrzymał kryptonim FMBT-70 (Future Main Battle Tank 70). W literaturze spotykane jest również oznaczenie MBT-80, ale nie należy mylić go z innym brytyjskim programem o tej nazwie.

FMBT-70 ruszył w 1971 r. Zaczęło się od spotkania grup roboczych, których zadaniem było sformułowanie wymogów dla nowego czołgu, przygotowaniu koncepcji, ich oceny technicznej, a także oszacowanie kosztów. Próbowano uniknąć problemów, które pojawiły się przy wcześniejszych programach. W ramach ubezpieczenia (czytaj: planu B) podjęto również decyzję, że Wielka Brytania i RFN będą równolegle prowadzić prace nad własnymi czołgami nowej generacji.

YouTube cover video

Rozważano różne projekty: od czołgów o konwencjonalnej architekturze i masie około 60 ton, po konstrukcje bezwieżowe o masie około 50 ton. Ostatecznie z programu ponownie nic nie wyszło. W 1977 r. brytyjski minister obrony Frederick Mulley ogłosił rozwiązanie inicjatywy ze względu na duże rozbieżności dotyczące harmonogramów, które sprawiły, że współpraca stała się niepraktyczna, choć zatwierdzono wspólne wymogi i założenia taktyczno-techniczne.

Współpracę próbowano jeszcze ratować przy mało znanym projekcie MBT-95, lecz ten pozostał jedynie na deskach kreślarskich. Nie zbudowano nawet demonstratora technologii, choć wykorzystano wiele sprawdzonych podzespołów, które opracowano dla Leoparda 2.

YouTube cover video

Do trzech razy sztuka. Main Ground Combat System

„Jedyną rzeczą, której uczy historia, jest to, że większości ludzi niczego nie uczy” - ten cytat z Winstona Churchilla nic nie stracił na aktualności. Podobnie jest w przypadku francuskich i niemieckich elit politycznych, które w 2017 r. zainicjowały program MGCS (ang. Main Ground Combat System). To już trzecie wspólne przedsięwzięcie tych państw, która ma na celu opracowanie nowego czołgu podstawowego.

Należy przy tym zaznaczyć, że MGCS nie zakłada opracowania jedynie nowego czołgu podstawowego, a całej rodziny pojazdów. Wśród nich ma się również znaleźć pojazd uzbrojony w pociski rakietowe oraz wóz rozpoznawczy i dowodzenia. Nie można też wykluczyć ewentualnego powstania innych wariantów, a także włączenia do tego ekosystemu platform bezzałogowych, które miałyby wspierać załogowe czołgi podstawowe.

YouTube cover video

Entuzjastów tego typu projektów zmartwię informacją, że obecnie stan MGCS wygląda niezbyt optymistycznie. Pamiętajmy, że początkowo Francja upierała się, by nie przyjmować do MGCS nowych członków, a to w obawie o zbyt dużą liczbę wzajemnie wykluczających się wymagań. Ale już w 2020 r. Francja zmieniła stanowisko. Zostało to ogłoszone w Warszawie, choć wcześniej odrzucono prośbę Polski, która była zainteresowana udziałem w programie. W tym samym 2020 r. ze strony niemieckiej wyrażono również chęć włączenia do programu Włoch. Jednak co ciekawe, również w 2020 r. Włochy, najwyraźniej sfrustrowane powolnymi postępami w programie MGCS, zaproponowały Polsce i Hiszpanii… wspólne prace nad nowym czołgiem.

W bieżącym roku również Niemcy zaproponowały podobny projekt Włochom, Hiszpanii i Szwecji, ale bez udziału Francji. Tymczasem nad Sekwaną pojawiają się dość poważne głosy, aby zamiast programu MGCS skupić się na być może mniej ambitnym, ale i bardziej realistycznym EMBT (ang. Enhanced Main Battle Tank). Pojazd składa się z przeprojektowanego kadłuba czołgu Leopard 2A7 i zmodyfikowanej wieży czołgu Leclerc.

Same harmonogramy programu MGCS nie budzą entuzjazmu. Faza koncepcyjna miała zakończyć się w 2017 r. Tymczasem dopiero w 2020 r. podpisano umowę na prace studyjne dotyczące zdefiniowania architektury systemu (ang. System Architecture Definition Study, SADS), a te są częścią fazy demonstracji technologii (ang. Technology Demonstration Phase, TDP) której zwieńczenie jest planowane na 2024 r. Następnie ma zostać przeprowadzona faza demonstracji całego systemu (ang. General System Demonstration Phase, GSDP). Tu datą końcową jest rok 2028.

Co ciekawe w 2018 r. niemieckie ministerstwo obrony zakładało, że nowe wozy miały pojawić się w Bundeswehrze w 2035 r., a pełnię zdolności operacyjnych osiągnęłyby w 2040. Jednak harmonogramy te ulegają ciągłym zmianom. Obecnie wskazuje się, że pierwsze egzemplarze mogą opuścić zakłady produkcyjne około 2040 r.

Jedna z wczesnych wizualizacji koncepcji pojazdów bojowych opracowywanych w ramach programu Main Ground Combat System.
Jedna z wczesnych wizualizacji koncepcji pojazdów bojowych opracowywanych w ramach programu Main Ground Combat System.
Autor. DGA / Direction générale de l'armement

Problemy z MGCS wynikają z kilku przyczyn, które nie są ani nowe, ani też zaskakujące. Nawet jeśli historia się nie powtarza, to często rymuje. Tak jak niegdyś w projekcie Europanzer, Niemcy i Francja mają odmienne spojrzenie na to, jakie ma być uzbrojenie główne nowego czołgu. Niemcy dysponują armatą Rheinmetall Rh130/L51 kalibru 130 mm. Tymczasem Francuzi opracowali własną armatę ASCALON kalibru 140 mm. Pomimo nieco większego kalibru francuskie rozwiązanie jest uzbrojeniem słabszym od niemieckiego. Ze względu na przyjęty układ konstrukcyjny ASCALON jest też lepiej przystosowana do lżejszych podwozi.

Tutaj leży kolejna kość niezgody. Strona niemiecka optuje za bardziej konwencjonalnym czołgiem podstawowym nowej generacji, którego masa bojowa prawdopodobnie zmieści się przedziale 50-60 ton. Tymczasem Francja chce pojazdu lżejszego, lepiej dostosowanego do działań w swoich byłych koloniach w Afryce.

Także podział obszarów odpowiedzialności jest przedmiotem kontrowersji. Oryginalnie prace miano podzielić po połowie. Ze strony francuskiej głównym wykonawcą jest Nexter, zaś Niemcy reprezentuje Krauss-Maffei Wegmann. Podmioty te zawiązały konsorcjum KNDS. Jednocześnie w Niemczech funkcjonuje Rheinmetall, który podejmował próby dołączenia do programu MGCS oraz przejęcia Krauss-Maffei Wegmann. Na oba rozwiązania nie zgadzają się Francuzi, którzy obawiają się utraty znaczenia w programie zdominowanym przez przemysł znad Renu.

Wielokrotnie w historii rozwiązania tymczasowe stawały się bardzo trwałe. Nie inaczej jest w przypadku ciężkiego sprzętu wojskowego. Zarówno rozwinięcie demonstratora technologii EMBT, jak i również potencjalny nowy czołg opracowany przez Niemcy, Szwecję, Hiszpanię i Włochy, mogą skutecznie pograżyć program MGCS. Nie oznacza to, że owe alternatywne pomysły odniosą sukces, choć uczciwie należy przyznać, że EMBT jest już na takim etapie zaawansowania oraz wykorzystuje na tyle dużo sprawdzonych podzespołów, że w jego wypadku ryzyko to jest najmniejsze.

EMBT, czyli "przymiarka" do MGCS.
EMBT, czyli "przymiarka" do MGCS.
Autor. Maksymilian Dura / Defence24

Co z tą Polską?

Naturalnie należy postawić pytanie o europejskie programy zbrojeniowe w kontekście modernizacji technicznej Sił Zbrojnych RP. Zagadnienie to nie jest proste. Oczywistym jest, że warto brać udział w niektórych międzynarodowych programach zbrojeniowych. Ale po pierwsze, należy liczyć się z dużym prawdopodobieństwem porażki, a także własnymi projektami, które nie mogą ucierpieć ze względu na partycypację w takich przedsięwzięciach.

Polska ma gigantyczne zapóźnienia, jeżeli chodzi o modernizację sił zbrojnych. To jest fakt, który nie sposób zakwestionować. Część programów z wielkim trudem udało się ruszyć do przodu. Te projekty, na które podpisano umowy wykonawcze, nie mogą być w żaden sposób opóźniane lub kasowane, bo to negatywnie wpłynie na zdolności Sił Zbrojnych RP, a także będzie stanowić zagrożenie dla naszego państwa.

Prezentowana na MSPO 2023 propozycja konfiguracji czołgu K2PL.
Prezentowana na MSPO 2023 propozycja konfiguracji czołgu K2PL.
Autor. Damian Ratka / Defence24

Sytuacja w krajowej broni pancernej nie jest tragiczna. Jest za to skomplikowana, ponieważ znajdujemy się w okresie przejściowym. W ramach pomocy wojskowej udzielonej Ukrainie przekazaliśmy większość T-72 (w tym zmodyfikowanych M1R), a także część PT-91 oraz kompanię Leopardów 2A4. Te podarunki składają się na bardzo duże liczby, bo mowa o prawdopodobnie dobrze ponad 300 czołgach.

W zamian w Republice Korei zamówiliśmy 180 sztuk K2 Black Panther, natomiast w USA zakupiliśmy 116 egzemplarzy M1A1FEP Abrams i 250 M1A2SEPv3 Abrams. Oznacza to, że do wojska wdrożonych zostanie 546 czołgów 3. generacji zachodniej. Wraz z służącymi w Siłach Zbrojnych 105 egzemplarzami Leopardów 2A5 i 128 Leopardami 2A4 i 2PL tworzy to flotę 779 maszyn, z których większość jest nowoczesna. Do 2026 r., kiedy to wedle znanych harmonogramów mają zakończyć się dostawy z już podpisanych umów, Wojska Lądowe będą w stanie zabezpieczyć podstawowe zapotrzebowanie na sprzęt pancerny. Zakupy te bezwzględnie muszą zostać dokończone, i to w możliwie jak najkrótszym czasie.

Co dalej? Umowa ramowa na czołgi K2PL w liczbie 1000 egzemplarzy nie została zakończona podpisaniem umowy wykonawczej, co stawia ten program pod znakiem zapytania. Pewną alternatywą jest oferta USA na dalsze zakupy czołgów M1 (najlepiej w wersji M1A2SEPv3), co przy odpowiednio dużych zakupach uczyniłoby rozpoczęcie produkcji licencyjnej w Polsce ekonomicznie uzasadnioną, jak deklarowali sami Amerykanie.

Zakupy większej ilości sprzętu wojskowego, w tym czołgów, powinny być kontynuowane niezależnie od tego, czy uda się sformować dwie dywizje ponad cztery już istniejące i formowane. Sprzęt wojskowy powinien być kupowany nie tylko po to, aby zaspokoić zapotrzebowanie istniejących jednostek wojskowych, ale również aby zabezpieczyć rezerwy, które są niezbędne do uzupełniania nieuchronnych strat wynikłych z działań bojowych, a także by zabezpieczyć zdolności do rozwinięcia mobilizacyjnego.

Black Hawk Leopard 2A5
Amerykański śmigłowiec HH-60M Black Hawk ponad polskim czołgiem Leopard 2PL.
Autor. Leszek Chemperek CO/MON

Dlaczego zatem nie chcemy kupić kolejnych Leopardów 2? Oczywiście taka możliwość technicznie istnieje. Problem leży w ograniczonych zdolnościach produkcyjnych niemieckiego przemysłu, których efektem jest bardzo długi czas oczekiwania na zamówiony sprzęt. Przypomnijmy, że w 2018 r. Węgry zamówiły 44 czołgi Leopard 2A7HU. Do dziś producent dostarczył tylko jeden czołg oraz jeden wóz zabezpieczenia technicznego Bergepanzer 3 Büffel. Oba pojazdy to tzw. maszyny wzorcowe, które teraz przechodzą testy na Węgrzech, po czym wraz z protokołami wrócą do Niemiec. W zależności od tego, jak przebiegną badania, a także czy (i jakie) poprawki wprowadzą Węgrzy, wozy te mogą stanowić szablon dla pojazdów seryjnych. W latach 2018-23, czyli przez 5 lat, Niemcy byli w stanie dostarczyć użytkownikowi końcowemu tylko jeden czołg podstawowy Leopard 2A7HU, przy czym nie jest to nowa konstrukcja, którą trzeba było zaprojektować i gruntownie przebadać od podstaw.

Podobna sytuacja zaszła w Norwegii. W 2023 r. Oslo wybrało Leoparda 2A8NO jako następcę starszych Leopardów 2A4NO, choć po przeprowadzeniu badań porównawczych wojsko dwukrotnie rekomendowało wybór K2NO Black Panther. Norwegia postanowiła zakupić 54 maszyny. Od złożenia zamówienia w bieżącym roku do dostarczenia pierwszego egzemplarza w 2026 r. miną 3 lata. Zakończenie dostaw jest planowane na 2028 r., przy czym jeśli Norwegia skorzysta z opcji na domówienie kolejnych 18 sztuk, termin odbioru ostatniego egzemplarza wypadnie w 2031 r.

Dla porównania, Polska zamówiła 250 nowych czołgów M1A2SEPv3 Abrams, które mają zostać dostarczone w latach 2025-2026. Umowę podpisano w ubiegłym roku. Zgodnie z harmonogramem przekazanie stronie polskiej wszystkich 250 pojazdów ma zająć cztery lata.

Biorąc pod uwagę wolumeny dostaw oraz czas ich realizacji, a także to, jak wyglądają historyczne i obecne doświadczenia z europejskimi programami pancernymi, w ocenie autora należy poważnie zastanowić się nad dalszymi działaniami. Realizm nakazuje kontynuację programu K2PL albo dalsze zakupy i staranie się o licencyjną produkcję M1A2SEPv3. Natomiast program Wilk, który dotyczy pozyskania czołgu podstawowego nowej generacji, należy raczej rozpatrywać w kategorii odleglejszej przyszłości. Nie wiadomo, kiedy pojazdy nowej generacji staną się dla nas dostępne, a także ile mogłyby kosztować.

Tankowanie amerykańskiego czołgu M1A2 Abrams w ośrodku szkoleniowym Grafenwoehr w czasie ćwiczeń Combined Resolve II, 2014 rok.
Tankowanie amerykańskiego czołgu M1A2 Abrams w ośrodku szkoleniowym Grafenwoehr w czasie ćwiczeń Combined Resolve II, 2014 rok.
Autor. VIS Gertrud Zach / U.S. Army / Wikimedia Commons

Natomiast europejskie programy pancerne powinny być cenną lekcją i ostrzeżeniem, aby ostrożnie podchodzić do tego typu inicjatyw. Zresztą dotyczy to nie tylko programów pancernych, ale również lotniczych, jak również obrony powietrznej i przeciwrakietowej, gdzie często to właśnie narodowe programy osiągają lepsze rezultaty. Tutaj można przytoczyć choćby polski program budowy zintegrowanej, wielowarstwowej obrony powietrznej i przeciwrakietowej kraju na bazie systemu dowodzenia IBCS (który chcą kupić także inne państwa europejskie) oraz systemów rakietowych średniego zasięgu Wisła, krótkiego zasięgu Narew oraz bardzo krótkiego zasięgu Grom, Piorun, Poprad, Pilica i Pilica+.

Tymczasem europejski program ESSI (European Sky Shield Initiative) jest na bardzo wczesnym etapie rozwoju. Ma bazować głównie na amerykańskim systemie Patriot (wybranym w polskim programie Wisła) oraz amerykańsko-izraelskim Arrow-3. Na dodatek nie biorą w nim udziału główni europejscy producenci systemów tej klasy, jak Francja czy Włochy. Z 19 państw, które kilka miesięcy temu wstępnie wyraziły chęć uczestnictwa w ESSI, dotąd ostało się 9. To powinno dać polskim decydentom i politykom do myślenia.

Niniejszy materiał jest swego rodzaju lekcją historii i ostrzeżeniem dla decydentów i polityków (ale również i zwykłych obywateli) przed nadmiernie entuzjastycznym podejściem do międzynarodowych programów zbrojeniowych. Choć w teorii są świetnym pomysłem, pozwalającym na redukcję kosztów (bo te rozkładają się na wszystkich uczestników inicjatywy) a przy tym tworzenie konstrukcji przełomowych, deklasujących konkurencję, najczęściej… okazują się spektakularnymi porażkami. Czasem nie osiągają zakładanych rezultatów technicznych, innym razem kończą się znacznym i bolesnym przekroczeniem zakładanego budżetu, a nierzadko w ogóle nie dochodzą do skutku. Dlatego wszystkim zainteresowanym polecam podchodzenie do tego tematu z chłodną głową.

Reklama

Mikrostan wojenny, Mad Max w Syrii - Defence24Week 102

Komentarze (28)

  1. wojghan

    Z niemieckiego punktu widzenia Polska ma być odbiorcą produktów niemieckiego przemysłu. Nawet nie montownią. Do bani ale nie najgorzej. Z amerykańskiego punktu widzenia mamy być forpocztą zmagań amerykańskich baronów finansjery z Rosją co może nam umożliwić posiadanie jakiejś w miarę nowoczesnej broni ale grozi zagładą podobną do tej jakiej doświadcza teraz Ukraina o te właśnie interesy walcząca. Sami zdecydujcie co dla nas lepsze lub gorsze.

  2. Ar Tur

    Budowa czolgu z Niemcami, gdzie mieszka ponad dwa miliony rosyjski przesiedlencow to tak jak podarowac cale dane i oprogramowanie Rosjanom. To tez tak, ze jak bedzie trzeba walczyc np. z Niemcami (nigdy nie wiadomo jak bedzie) to Niemcy ten czolg wylacza pilotem (oprogramowanie) i bedzie ten czolg stal jak w muzeum, albo w najlepszym wypadku bedzie jeszcze jezdzil, ale nie bedzie czesci z Niemiec... Nawet biorac pod uwage to, ze Niemcy beda nam wierne, to przy grozbie nuklearnej nie wysla nam zadnej czesci zamiennej - bo to bardzo bojaczkowy narod, wbrew temu co sie uwaza.

  3. pawelv

    Artykuł dosyć dobry i można z niego wyciągnąć jakieś rzeczowe wnioski . Produkcja czołgów jest symulowana najczęściej sytuacją geopolityczną i gospodarczą .. Państwa o skłonnościach imperialnych i agresywnych jak Rosja , Chiny i Korea Płn starają się produkować czołgi w dużych ilościach i w miarę nowoczesne zasilające siły uderzeniowe armii. .Izrael produkuje Merkawę z myślą o lokalnym teatrze działań . Korea Pd. jest zmuszona sytuacją do produkcji czołgów mogących sprostać wozom Koreańskim północy , Chińskim i Rosyjskim. USA dla obrony swoich interesów produkują mocno zaawansowane konstrukcje .Europa Zachodnia nie czuje się zagrożona i przez to nie jest zdopingowana do masowej produkcji czołgów przez co budowa sił pancernych i produkcja czołgów kończą się na etapie projektów. . Niemcy zaś przede wszystkim chciały i chcą kontynuować program Leoparda z myślą o handlu. Jeśli nasz nowy rząd przyjmie doktrynę UE to zapomnijmy o broni pancernej.

  4. BadaczNetu

    Petru udaje że zna się na wszystkim, a w praktyce zna się jedynie na uprawianiu PR-u i to też w dość ograniczonym zakresie. Raz udało mu się załapać na posadę w BRE banku, ale już po kilku miesiącach został wyrzucony, bo jego prognozy się nie sprawdzały. Jedyne co mu idzie to publicystyka, i to też pod warunkiem że ktoś nie sprawdza co mówił kilka miesięcy wcześniej, bo jego zdanie bardzo szybko się zmienia. Osoba która kiedyś z nim współpracowała, powiedziała mi kiedyś, że nikt go poważnie nie traktował, bo potrafił w w jednym zdaniu powiedzieć dwie rzeczy wzajemnie się wykluczające. Cała jego kariera opiera się na tym że go kiedyś wypromował Balcerowicz.

  5. trantitla

    Na targach MSPO w Kielcach trzy miesiące temu koreańska firma SNT Dynamics pokazała własny power-pack w postaci skrzyni przekładniowej EST15K i silnika Hyundai Doosan Infracore DV27K. Więc napęd by był. Z kolei Cummins z Achates Powers opracował nowe, proste, lekkie i mocne diesle. Należałoby najpierw zacząć od tego, czy któraś z tych firm zdecydowałaby się otworzyć w Polsce zakład produkujący power packi do czołgów. Znając moc, moment obrotowy można potem gdybać, co da się wyrzeźbić w temacie nadwozia i wieży. Biorąc pod uwagę wiek konstrukcji więcej da się wyciągnąć z K2, a zresztą Hyundai Rotem już zapowiada powstanie K3 na 2030 rok.

    1. Chyżwar

      Amerykański producent tych diesli jest obecny w Polsce.

  6. Był czas_3 dekady

    Myślę, że po podjętych decyzjach o zakupach Abramsów, K2 i modernizacji Leopardów powinniśmy czym prędzej podjąć decyzję o stworzeniu własnego "składaka". Dało się zrobić BORSUKA pływającego, da się ciężkiego więc poradzilibyśmy sobie i z naszym czołgiem-składakiem.

  7. CzarnyRycerz

    Szkoda, że nie wybrano jednej ścieżki. Albo z Amerykanami iść w A3, albo z Koreańczykami w K3. Abrams jest lepszy od K2, to nie ma dwóch zdań. Dla Leoparda już właściwie jest zamknięta droga w Polsce. Pozostaje jedynie zajeżdżenie obecnych przez kolejne 10-20 lat.

    1. szczebelek

      Nasz problem polegał na tym, że nasze brygady pancerne opierały się na sowieckim sprzęcie przez co doszło do sytuacji gdzie ten sprzęt mógłby nie wytrzymać tych nastu lat co leopardy dlatego czekanie na K3 i A3 było ryzykowne i dlatego postawiono na rozwiązanie tymczasowe z nawiązaniem współpracy z obiema stronami na zasadzie kupna 546 maszyn i zobaczeniu, która strona jest skłonna na większe przekazanie kompetencji do polskiego przemysłu by następnie podjąć decyzję, kto zostanie partnerem w ramach Wilka

    2. staryPolak

      K2 jest na Przesmyk suwalski. tam jest potrzebny. tam będzie wraz z lekkim Borsukiem. Cięzkim Abramsem nic tam nie zdziałasz. Abrams wraz z cięzkim Borsukiem (ciekawe jaka będzie jego nazwa?) stana na Bramie Brzeskiej. Więc obydwa czołgi są potrzebne. Problem z leopardami jest właściwie tylko jeden. jedyny. Części zamienne. Jak tu Niemcy nie zmienią polityki to to będą czołgi jednorazowego użytku.

    3. Strażnik

      @starypolak nie ma żadnego uzasadnienia dla kupowania tyłu rodzajów czołgów - samo szkolenie i części zamienne będą się dublować. Żaden kraj nie ma takich dziwactw jak u nas.

  8. OptySceptyk

    Co do czołgu, powinniśmy wybrać ten, którego produkcja będzie możliwa w Polsce, w jak największym zakresie. I szczerze mówiąc nieistotne są tutaj parametry techniczne pojazdów, tak samo, jak nie jest specjalnie istotne, czy byłby to Leo, Abrams, K2 czy cokolwiek innego. Na bazie tego, co sobie wyprodukujemy w Polsce, można się będzie bawić w Wilka, za ileś tam lat. Co do programu czołgu europejskiego, nie bardzo mamy co zaoferować w ramach naszego udziału. No i pytanie, czy ktoś nas tam by w ogóle zechciał. Przeciwnie jest w temacie obrony plot. Tutaj akurat mamy do zaoferowania ciekawe produkty i powinniśmy się do tego programu podpiąć, nawet jeśli ostatecznie nic z tego nie wyjdzie.

    1. staryPolak

      OptySceptyk - chcesz się podpinać pod program którego nie ma? Europejska obrona powietrzna to na razie tylko pomysl. Opiera się na tym że każdy kupi co chce, najlepiej jeśli niemieckie.. Połowa chętnych już się wycofała. My jesteśmy na jakimś etapie - mamy to kasować? bierzemy Patrioty, mamy umowy z Brytyjczykami, również na opracowanie wspólnego pocisku, mamy własną produkcje.

    2. OptySceptyk

      @staryPolak A kto ci każe coś kasować? I na jakim etapie uznałeś, że przystąpienie do programu europejskiego oznacza wyjście z naszego własnego? Potrzebujemy rozwiązań przeciwbalistycznych i przeciwdronowych, które akurat być może powstaną w ramach Europy. I dlatego przystąpienie do programu może oznaczać uzupełnienie naszych braków.

    3. staryPolak

      OptySceptyk -..."które akurat być może powstaną" aha! uspokoiłes mnie. Mam pewność bezpiecznego nieba nad Polską. Problem w tym że nie ma czasu na czekanie. Polska leży w miejscu gdzie jest duży napis - "działaj lub giń"

  9. pomz

    A po co ruskim brody na Odrze? Oni chcą z Niemcami graniczyć, wspólne interesy bez jakiś tam pośredników, przeszkód,, tranzytów. Polska jako naród miesza im we wspólnych interesach. Brody jakie mogą rozpoznawać to jedynie: Narew, Bug i Wisła. I tyle.

    1. staryPolak

      pomz - wiesz jak to jest między przyjaciółmi. Zresztą Rosja nie ma wyjścia - sama Polska nie uratuje gospodarki 150-mln narodu. Muszą "pomóc" Niemcy i reszta., zwłaszcza że to będzie łatwy spacerek.

    2. Pt

      No właśnie. Chcą graniczyć z Niemcami, a historia wykazała, że wspólna granica Rosji z Niemcami kończy się zawsze wielką wojną, którą przegrywają Niemcy. Skoro Polska Rosjanom przeszkadza, a przeszkadza, bo wczoraj została przez Miedwiediewa nazwana "hieną", to woleliby rzeczywiście graniczyć z Niemcami, nie? Wierzysz pomz, że Niemcy rzucą poważne siły by bronić Polskę przed Rosją? Bo ja nie...

  10. madness

    W 2030 to już będą Zjednoczone Emiraty Europejskie :D

  11. easyrider

    Skoro "dadzą" nam kasę z KPO, to muszą być pewni, że pieniądze do nich wrócą a my później spłacimy dodatkowo tę pożyczkę. Takie umoczenie środków w niepewny, długoterminowy projekt to idealna sytuacja dla Berlina. Konkurencja gospodarcza im zbędna a opóźnienie Polski nawet o kilka lat to dla nich bonus.

  12. ciekawy1

    A nie lepiej byłoby dokupić najpilniejsze 320 szt. K2Pl i na licencji jego kadłuba stworzyć "na spokojnie" polski czołg nowej generacji K3Pl z bezzałogową wieżą, współpracą w czasie rzeczywistym z innymi sensorami, z wykorzystaniem algorytmów zastępujących działonowego i innymi usprawnieniami zwiększającymi mobilność czy automatyczne wyszukiwanie celów?

    1. Franek Dolas

      Jest to sensowniejsze niż budowa europejskiego czołgu widmo.

    2. Davien3

      Ciekawy po pierwsze nie dostajemy licencji na cały kadłub K2, po drugie na jego bazie nie stworzysz czołgu nowej generacji a K3 juz powstaje ale w Korei, po trzecie to co proponujesz to czysta fantastyka nawet K3 nie bedzie miał tego wszystkiego a Korea Płd ma znacznie wieksze mozliwosci od Polski. Aha robiłbys konkurencje Korei a ciagle potrzebowałbys jej zgody na produkcje tego twojego :cuda:

  13. Franek Dolas

    Szukajmy kooperantów na opracowanie silników, przekładni, armat i innych składowych czołgów/wozów bojowych. To pozwoli w przyszłości na tworzenie własnych konstrukcji.

    1. Davien3

      Franek a kto ci sie podzieli takimi technologiami?? Nawet z K2PL dostajemy jedynie z tego co wymieniłes technologie dział i tyle. Do tego elementy zawieszenia.Żadnych kluczowych technologii jak SKO czy silnik nie bedzie.

  14. rED

    Ludzie o czym wy tu piszecie? Przecież właśnie UE zmienia się w SZE gzie polityka zagraniczna i obronna będzie TYLKO w rękach Brukseli. Czyli Francuzi i Niemców. Nie znacie wyników wyborów i co one oznaczają?

  15. Szczupak

    Lepardy- odpadają. Niemcy nie mają zamówień na tys szt i nikt nie będzie inwestował w niewielkie ilości. Abramsy- bardzo szybko dostępne i możliwa produkcja w Polsce. K2- ponoć słaby pancerz i czolg nie sprawdzony w boju. Wersja K2PL nie istnieje, nie ma umowy a ewentualną produkcja za kilka lat w PL to wersja optymistyczna. Wymyślenie wilka w Polsce? Totalne mrzonki. Kto miałby go opracować? Jak nie potrafimy opracować automatu do Kraba. Firmy państwowe nie mają fachowców do takich działań. Nawet wizualizaje zleca się prywatnym firmom. PGZ to zbędny trup gdy nie współpracuje się z sektorem prywatnym.

    1. Franek Dolas

      Szczupak Żaden podmiot prywatny w Polsce nie jest w stanie produkować ciężkiego uzbrojenia. Dlatego PGZ jest niezbędny. Podmoioty prywatne natomiast i powinny być włączone w szeroko pojęty system projektowania i kooperacji z PGZ. Przykład systemu wieżowego dla wozów bojowych to potwierdza.

  16. PPPM

    Świetny artykuł. Rzeczowy. Dać go do przeczytania nowemu ministrowi obrony.

    1. pomz

      A który to nowy minister?

    2. staryPolak

      aż się boję zapytać ... gen Różański?!

  17. RAF

    Bardzo dokladna analiza, moze co niektorzy wreszcie zrozumieja, ze kupowanie Leo nie ma sensu. Dla mnie najwazniejszym powodem jest to, ze Niemcom nie mozna ufac, pomimo tego iz sa z nami w NATO.

  18. TIGER

    Walnąć na Borsuka 105 mm i będzie a'la czołg XD

    1. Wywarzony

      Walnąć to się można w głowę ! Wojsko Polskie nie wykorzystuje nic w kalibrze 105 mm, a przy kadłubie Kraba można zastosować armatę 120 mm, na którą też trzeba wykupić licencję i opracować wieżę bezzałogową ? Trzeba tylko, jak było zapowiedziane na podwoziu Kraba opracować ciężki wóz bojowy, a następnie można kombinować z wozami wsparcia ogniowego, czołgami lekkimi i innymi wozami funkcyjnymi, samemu lub w kooperacji z Koreą !

    2. TIGER

      @Wywarzony Zawsze można kupić kilkadziesiąt sztuk tych armat. Komentarz nie był pisany na poważnie, i masz rację żeby zamontować 120 mm na kraba

    3. Chyżwar

      @Wywarzony 120mm L/44 spokojnie możemy produkować bo przy okazji Leo2PL dostaliśmy co trzeba. Brakuje nam oporników do nich, bo na te elementy RM nie sprzedał licencji. Ale to można opracować samemu, kupić gotowe u Niemców albo gdzie indziej, bo nie tylko oni mają gotowe rozwiązania.

  19. Qvax

    Patrząc z perspektywy wojny na Ukrainie te 1700 czołgów które mają być wojsku zgodnie z traktatem CFE to minimum na cito dla naszej armii. Dla tego powinniśmy dokończyć zakup 1000 K2 i wycofać się z traktatu CFE kupić licencję M1 Abrams oraz z Koreą opracować K3 z napędem wodorowym.. Uważam że powinniśmy mieć 4000-5000 czołgów w służbie czynnej i rezerwie plus kilkaset wozów wsparcia na podwoziu czołgów

  20. Był czas_3 dekady

    A teraz po wyborach nadszedł czas niepewności jutra. Nic do końca nie będzie pewne i wiele założeń w kwestii modernizacji armii i jej rozwoju trafi do kosza. Jakieś wątpliwości?

  21. Dawid83

    Widzę że zaczyna się nachalny lobbing, aby uwalić K-2PL, kupić kilka kolejnych Leopardów i wejść w kooperację z Niemcami, przy pracach nad czołgiem, który NIGDY nie powstanie. Wraca to co było 10 lat temu...

    1. MiP

      A gdzie jest ten czołg K2PL ??? bo póki co nie istnieje a Polska dostaje koreańskie wersje że słabym pancerzem po bokach.

    2. marian123

      Gdzie widzisz ten lobbing ?

    3. Był czas_3 dekady

      MiP@ - Pancerz możemy użyć lepszy. Patrz w sieci: pancerz PANGOLIN

  22. Lycantrophee

    Warto zostać chociaż obserwatorem i podpatrywać tendencje.

    1. Chyżwar

      A na co chciałbyś patrzyć? Chętnych do przypatrywania się europejskiej tarczy było 19. Obecnie zostało tam już tylko 9. Obstawiam, że z tych chętnych jeszcze ktoś się wycofa.

    2. pomz

      Obserwator i podpatrywanie tendencji: malowanie i produkcja gąsienic i amunicji do broni pokładowej ( 7,62 i 12,7mm) to jedyne co jest w naszym zasięgu.

  23. Pt

    Nie oszukujmy się. Nowo zamówione niemieckie czołgi dla Polski zaczęłby zjeżdżać z taśm produkcyjnych mniej więcej wtedy kiedy zwiad rosyjski zacząłby badać brody na Odrze. Zobaczymy jak i kiedy produkcja kf-51 ruszy na Ukrainie i ile tym cudem techniki semeny zawojują.

  24. ALBERTk

    Problem polskiej polityki jest taki, że rzadko kieruje się ona rozsądkiem i pragmatyzmem, tylko częściej interesami określonych krajów. Dlatego spodziewam się anulowania projektu K2PL i kupna kolejnych Leopardów, jeśli w ogóle zostanie jakikolwiek zakup przeprowadzony.

    1. Krzysztof33

      Albert, raczej Abramsy będziemy kupować niż Leopardy, chociażby ze względy na dostępność i tempo produkcji. K2 jest trochę dziwny a i warunki sprzedaży/produkcji/transferu technologii nienajlepsze.

    2. Reo

      Warunki licencji na K2PL nie są jeszcze ustalone, poza tym lepszy jakikolwiek transfer technologii i samodzielna produkcja K2PL lub M1A2 niż kupowanie z półki Leopardów. Tym bardziej że mówimy o ogromnych ilościach sprzętu pancernego.

    3. Odyseus

      @Krzysztof 33 a cię przepraszam kto niby daje lepsze warunki sprzedaży/produkcji/transferu technologii od Koreańczyków ??? a potem eksportu ???

  25. LMed

    W sumie ta fabryka K2 w Poznaniu to może być już zaawansowana nieźle, sądząc po gęstości zapowiedzi i ustaleń, więc problemu nie ma raczej..

Reklama