Reklama

Przemysł Zbrojeniowy

MSPO 2019: Minowy Baobab pnie się w górę [ANALIZA]

Fot. Mateusz Zielonka/Defence24.pl
Fot. Mateusz Zielonka/Defence24.pl

Przy okazji prezentacji przez Hutę Stalowa Wola SA na MSPO znanego już prototypu Platformy Minowania Narzutowego Baobab, warto przytoczyć kilka faktów o tym ważnym, choć jeszcze niedocenionym systemie inżynieryjnego wsparcia działań jednostek bojowych.

Szansą na zakończenie programu Baobab są ostatnie decyzje MON, przypieczętowane umową z 28 grudnia 2018 r. na realizację etapu Projektowanie i Rozwój pracy rozwojowej z konsorcjum kierowanym przez HSW SA z udziałem takich podmiotów, jak Jelcz sp. z o. o., BZE BELMA SA oraz Wojskowy Instytut Techniki Inżynieryjnej, na opracowanie prototypu i dokumentacji Pojazdu Minowania Narzutowego (PMN) o kryptonimie Baobab-K. Jest to kontynuacja pracy rozwojowej z 2014 r., w ramach której Konsorcjum w nieco innym składzie wykonało etap OZP (Określenie Założeń do Projektowania) dla MON.

Było to czwarte podejście do sfinalizowania tego projektu. Trzy poprzednie postępowania, rozpoczęte w 2015 roku (dwukrotnie) oraz w 2017 roku, unieważniono. W ostatnim, zakończonym umową postępowaniu, MON przyjęło ofertę na kwotę 19,9 miliona zł. Umowa zawarta 28 grudnia 2018 r. daje konsorcjum 36 miesięcy, licząc od daty jej podpisania, na wywiązanie się z wobec MON z zadania zbudowania modelu PMN, a następnie prototypu, potwierdzenia w badaniach spełniania ZTT, oraz przedłożenia dokumentacji technicznej wyrobu (DTW) umożliwiającej produkcję seryjną. Jaka miałaby być skala produkcji na razie nie wiadomo.

image
Fot. Mateusz Zielonka/Defence24.pl

Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że w Polsce prace nad systemami minowania narzutowego, od niedawna przeżywającymi renesans w wielu armiach całego świata, mają długą historię. Pierwszym podejściem do stworzenia takiego Inżynieryjnego Systemu Minowania były - w pewnym sensie inspirowane takimi rozwiązaniami jak Volcano, Shielder, UMZ czy Minotaur - prace koncepcyjne w OBRUM Gliwice, prowadzone pod kryptonimem, nomen omen, Kroton. Zakładały one zabudowanie, na mającym swe korzenie w latach 80. ubiegłego wieku podwoziu gąsienicowym z rodziny SPG-1, aż ośmiu bloków miotaczy min narzutowych: przeciwpiechotnych MN121 lub przeciwpancernych kumulacyjnych MN123. Tak skonfigurowany układacz min o masie własnej 22 ton i udźwigu 10 ton miał być zdolny do postawienia zapory złożonej z aż 800 min.

Planowano wyposażenie pojazdu m.in. w wyrzutnie granatów dymnych, system przeciwpożarowy Deugra, przyrząd obserwacyjny dzienny TNPO-168W lub dzienno-nocny PNK-72 Radomka, układ filtrowentylacyjny UWS-200 z systemem wytwarzania nadciśnienia, system do wykrywania skażeń chemicznych ASS-1 Tafios lub GO-27, radiostację UKF RRC-9500 i pojemniki na osprzęt dodatkowy. Ta koncepcja nośnika dla systemu minowania narzutowego nie doczekała się rozwinięcia i realizacji i  pozostała jedynie projektem ofertowym OBRUM Gliwice.

Z kolei w Hucie Stalowa Wola zaczęto rozwijać, przy współpracy z WITI, własną koncepcję Transportera Minowania Narzutowego (TMN) – bo taką nazwą się wówczas posługiwano – ISM Kroton, opartego o popularny, produkowany w długich seriach przez HSW, nośnik gąsienicowy z rodziny MT-LB. Dla potrzeb tego wyrobu podwozie wydłużono o jedną (z 6 do 7) parę kół nośnych, uzyskując pojazd o długości całkowitej blisko 7,5 metra. Zabudowano na nim cztery bloki miotaczy mieszczące łącznie 400 min. Tak skonfigurowany pojazd został wyposażony m.in. w wieżyczkę z km 12,7 mm, urządzenia filtrowentylacyjne i ogrzewcze, system łączności i przeciwpożarowy o działaniu ręcznym lub automatycznym, przyrządy do obserwacji dzienno-nocnej, a także sygnalizator rentgenometryczny i zestaw do likwidacji skażeń.

Dwuosobowa załoga w czasie zaledwie 15 minut może postawić zagrodę minową o wymiarach np. 60 na 600 metrów. Miny mogą być wyrzucane na boki (na odległość od 30 do 90 m) i do tyłu pojazdu; masa kasety zawierającej 5 min to ok. 23 kg. Czas odtworzenie gotowości bojowej (uzupełnienia zapasu min w miotaczach) to ok. 40 minut. Masa bojowa TMN ISM Kroton wynosi 15,8 tony, zatem do zapewnienia pojazdowi odpowiedniej dynamiki i zdolności pokonywania przeszkód wystarcza typowy silnik JaMZ o mocy 220 kW z klasyczną przekładnią mechaniczną.

Prototyp Krotona wzbudził duże zainteresowanie podczas MSPO już 2003 roku. System minowania w takim wydaniu spotkał się z przychylnym przyjęciem MON, co znalazło odzwierciedlenie w dokumencie 128/OTWL/2005 z 4 stycznia 2005 r. o przyjęciu Krotona na wyposażenie jednostek inżynieryjnych Sił Zbrojnych RP. Huta Stalowa Wola SA dostarczyła wojsku kilka egzemplarzy TMN ISM Kroton, które są nadal użytkowane, wraz z minami MN123 dostarczanymi – jak na razie w niewielkich ilościach, z uwagi na małą liczbę pojazdów minowania przez bydgoską Belmę.

Powodzenie programu TMN ISM Kroton stało się inspiracją do przeniesienia zestawu miotaczy min na inny nośnik, tym razem kołowy. W pierwszym kroku, za wskazaniami MON, posłużono się w tym celu popularnym w siłach Zbrojnych RP samochodem ciężarowym z linii Star 1466. Połączono to podwozie z elementami platformy minowania zaprojektowanymi pierwotnie dla Krotona. Pojazd o takiej konfiguracji, z czterema blokami miotaczy, został zbudowany w HSW, i oficjalnie zaprezentowany, już na początku 2007 r. Z uwagi na zaprzestanie produkcji samochodów wojskowych w Starachowicach kontynuowanie realizacji programu na tym podwoziu nie okazało się jednak możliwe.

HSW, za pośrednictwem Bumaru, w tym czasie otrzymała sygnał zainteresowania tym systemem ze strony MoD Indii. Intensywność tego zainteresowania była na tyle duża, że strona indyjska nawet dostarczyła, poprzez firmę BEML, własne podwozie typu Tatra, do którego MoD Indii było i jest mocno przywiązane. Te działania miały miejsce mniej więcej w czasie, kiedy prowadzono starania o pozyskanie przez Indie sh Krab. Niestety, do sfinalizowania umowy nie doszło, zaś HSW – nie chcąc rezygnować z dobrze rokującego i mającego potencjał programu – uzyskała zgodę wojska na wykorzystanie w charakterze nośnika systemu minowania narzutowego w wariancie kołowym pojazdów z fabryki Jelcz.

Dla jasności: ta fabryka była również w złej sytuacji ekonomicznej po upadłości jelczańskich Zakładów Samochodowych i dekompozycji niegdysiejszego giganta motoryzacyjnego. Zakładowi, w którym pozostała funkcjonująca tylko niewielka część dawnego kolosa, spółka Jelcz-Komponenty, rękę podała Huta Stalowa Wola. W tej spółce zamówiono nowy nośnik do zmodernizowanych wyrzutni rakietowych BM-21M, tworząc w ten sposób WR-40 Langusta.

Wcześniej MON planował modernizację BM-21 w oparciu o podwozie Star 1466, i HSW prototyp takiego wariantu „beemki” wykonała, prezentując go nawet na MSPO 2005. Z identycznych powodów jak w przypadku kołowego Krotona, choć nie jedynych, program ten nie mógł dojść do skutku. Doprowadziło to do powstania wspomnianej Langusty opartej o udane trzyosiowe podwozie Jelcz P662.D350 z pancerną kabiną dla całej sześcioosobowej obsługi wyrzutni. Prototyp WR40 Langusta został zaprezentowany już na MSPO 2006.

Podjęte w latach 2005-2006 r. prace nad nową platformą systemu minowania narzutowego na podwoziu kołowym miały niejako dwa tempa i kierunki. Pierwszym było posadowienie na podwoziu Jelcz P.642D sześciu bloków miotaczy min, zawierających łącznie 600 min MN123. Prototyp tego systemu minowania, będący niejako „odpryskiem” kierunku indyjskiego, zaprezentowano na MSPO już w roku 2007. Pojazd posiadał system załadowczy HIAB. Podobnie jak w przypadku gąsienicowego Krotona, rozkładanie i ustawianie bloków miotaczy odbywało się ręcznie.

„Właściwy” PMN (Pojazd Minowania Narzutowego) o kryptonimie Baobab zaczęto opracowywać w roku 2008. W stosunku do wariantu sprzed roku zmiany były znaczne. Przede wszystkim – zmieniono nośnik na podwozie Jelcz P.662.35G34, z tej samej rodziny, z której pochodzi podwozie wyrzutni rakietowej WR40 Langusta. Tyle, że z opancerzoną dwuoosobową kabiną. HSW od razu zaproponowała tę wersję Baobaba w dwóch niezależnych wariantach: z zespołem czterech lub sześciu bloków wyrzutni, mieszczących 400 lub 600 min MN123 w wariantach o działaniu natychmiastowym lub o działaniu zwłocznym.

W pierwszym wariancie czas stawiania zapory minowej nie przekracza 15 minut, a czas załadowania jednostki minowej – 20 minut, w drugim czasy te wynoszą odpowiednio 22 i 30 minut. Z pełnym zapasem min Platforma Minowania Narzutowego waży odpowiednio 5,5 oraz 6,7 tony. Pojazd wyposażony został, w porównaniu z wcześniejszymi wariantami, bardzo bogato: oprócz systemów łączności wewnętrznej i zewnętrznej (FONET i UKF FRC 9311AP) posiada m.in. sterujący procesem minowania nowoczesny komputer pokładowy z możliwością automatyzacji procesu minowania (komputer wylicza nastawy dla miotaczy oraz utrzymuje gęstość pola minowego w trakcie jazdy pojazdem), system pozycjonowania z GPS i hodometrem, terminal wizualizacyjny z mapą cyfrową – z możliwością przesłania gotowego raportu z procesu minowania do szczebla wyższego, system testowania kaset minowych a także, dla samoosłony 8 wyrzutni granatów dymnych z pulpitem sterowania.

Tak skonfigurowany prototyp gotów był do dalszych działań już od początku 2010 r. Jednocześnie MON prowadził prace nad koncepcją systemu. Zdecydowano się na wybór wariantu z sześcioma blokami miotaczy i wyposażenie platformy w system zamozaładowczy.

Postawiono także wymóg wyposażenia w system teleinformatyczny umożliwiający sterowanie procesem minowania tak w trybie automatycznym, jak i ręcznym, z tym że tryb automatyczny rozwinięto o automatyczne ustawianie zarówno platformy minowej (tryb transportowy/bojowy) jak i samych miotaczy (położenie kątowe) na zgodność z wyliczonymi nastawami, z wizualizacją pola minowego na mapie cyfrowej oraz możliwością automatycznego przesłania meldunku (poprzez radiostację UKF) o ustawionym polu minowym, wraz z przekazaniem jego parametrów, do szczebla wyższego dowodzenia. Ponadto, terminal dowódcy ma teraz możliwość nie tylko wysyłania danych ale także posiada możliwość przyjmowania rozkazów ze szczebla dowodzenia o konieczności położenia pola minowego o danych parametrach – stąd zarówno komputer pokładowy, jak i terminal dowódcy – są teraz w stanie wyliczać nastawy (w poprzedniej wersji – tylko komputer pokładowy) dla osiągnięcia żądanych parametrów pola minowego. Zamawiający zdecydował też o instalacji na Pojeździe Minowania Narzutowego systemu ostrzegania o promieniowaniu wiązką laserową Obra.

image
Fot. Mateusz Zielonka/Defence24.pl

Wszystko to spowodowało konieczność zmian w koncepcji pojazdu i przeniesienia go na cięższe podwozie 4-osiowe (8x8), mogące pomieścić tak rozbudowany system. HSW nie ujawnia, czy nośnikiem tym będzie któreś ze znanych już podwozi Jelcz z rodziny 882.53 lub 882.43, stosowanych np. w wozach amunicyjnych AWA i WA w KMO moździerza samobieżnego Rak i DMO Regina oraz wyrzutni rakietowej Langusta II, czy też powstanie całkiem nowe rozwiązanie, tylko na potrzeby Baobaba-K. Brak też szczegółowych informacji o tym, w jakim zakresie wykorzystane zostaną rozwiązania konstrukcyjne dotychczas produkowanych kabin opancerzonych.

Skali zapotrzebowania Sił Zbrojnych na PMN Baobab-K nikt nie potrafi dziś oficjalnie potwierdzić. Dotychczas mówiło się o kilkunastu pojazdach, ale te informacje pochodzą z czasów, kiedy tworzono założenia programu, i kiedy nie było jeszcze w  agendzie zarówno Wojsk Obrony Terytorialnej, mających być jednym z docelowych użytkowników systemu, jak i nowej dywizji zmechanizowanej, której tworzenie rozpoczęto. Prawdopodobna jest dziś nieoficjalnie wymieniana przez wojsko liczba ok. 50 pojazdów Baobab-K, jakie miałyby zostać pozyskane. Pojazd jest również promowany na rynkach eksportowych – nie tylko w docelowej, „wojskowej” wersji, ale też w mniej rozbudowanym wariancie, demonstrowanym dziś w Kielcach.

image
Fot. Mateusz Zielonka/Defence24.pl

Pewne jest obecnie jedno: jeśli zdecydowano o nadaniu pracy kryptonimu Baobab-K, przyjdzie czas na Baobab-G, czyli wariant systemu minowania narzutowego na nośniku gąsienicowym. Najprawdopodobniej na ten nośnik zostaną przeniesione rozwiązania, wypracowane podczas prac nad Baobabem-K. Przeznaczony do działania w ugrupowaniach jednostek ciężkich docelowo zastąpi TMN Kroton. Czy będzie opierać się na ciężkim podwoziu haubicy Krab, czy lżejszym – pochodzącym od BWP Borsuk, lub innym – za wcześnie wyrokować. Faktem jest, że w ten sposób domknięty zostanie pewien cykl rozwojowy: system minowania narzutowego, zainicjowany jako gąsienicowy, przeżywać ma rozkwit jako kołowy, aby ostatecznie i tak powrócić do formuły gąsienicowej.

Reklama
Reklama

Komentarze (11)

  1. Dobro powraca

    Radmor, Diora, UNITRA, Tonsil ... Dobry bit za .....pieniądz ... Szacunek

  2. w

    taki system kiedys montowano na Mi-2.

    1. Ha ha

      Taki system opracowano teraz, więc na Mi2 był po prostu inny!!

  3. Marek1

    Może kiedyś w końcu MON zakończy tę tragifarsę trwającą od kilkunastu lat i do WP zaczną trafiać seryjnie gąsienicowe i kołowe pojazdy minowania. System ten razem z inteligentnymi zaporami minowymi typu Jarzębina ma ogromne znaczenie w wojnie obronnej i ludzie(cywile i wojskowi) odpowiedzialni za to, że nadal ich w WP praktycznie brak powinni CO NAJMNIEJ stracić pracę i stanąć przed sądem. Przemyślana zapora minowa złożona z połączonych elementów minowania p. pojadowego(denne/burtowe miny kumulacyjne) oraz p. piechotne zestawy kierunkowych min klasy Clymore, broniona przez 8-10 sekcji strzelców wyb. z karabinami 12,7/8,6mm, 1-2 baterie moździerzy 120/98mm oraz kilkanaście przenośnych zest. Grom/Piorun jest w stanie za wiele godz. zatrzymać nacierającą brygadę/dywizję.

    1. Jarzębina Czerwona

      Dodal bym za horyzontalne Apache i mamy zaporę na 1 gwardii pancernej FR

  4. KrzysiekS

    System typowo obronny do zastosowania na głównych kierunkach uderzenia pytanie dlaczego tego nie ma w ilości minimum 50-100 szt. ?

    1. tak myślę

      "pytanie dlaczego tego nie ma w ilości minimum 50-100 szt. ?" Widocznie komuś na tym zależy.

  5. likkkkkkk

    Czemu te miny nie lezą pod ziemią tylko nad. Przeciez łatwiej je zneutralizować

    1. Lis

      :) pola minowe ustawia się często żeby spowolnić lub nakierować wroga na stanowiska ogniowe. A po zakończeniu działań wojennych łatwiej będzie posprzątać.

    2. Z podręcznika minera

      To jedna z paru koncepcji mianowania. Ale nawet widoczne miny na asfalcie wyhamują kolumnę do czasu zniszczenia ich przez snajperow lub saperów. Ustawionych na "nieusuwalnosc" rozbroic się nie da. Ale już poza ubitymi drogami pierwsze wrogie pojazdy maja ogromną szansę wyleciec jednak w powietrze. Zatrzyma to wrogą kolumnę lub zmusi do obchodzenia pola. Jeśli zaminujesz takie polne drogi, chaszcze, zarośla to bez oddziałów saperskich się już nie obejdzie. W trawie nawet tych odkrytych przecież nie widać! Co do neutralizacjinmin min nsrzutiwych to ładunki wydłużone załatwią je relatywnie szybko, ale na 100 % spowalni to tempo wroga bo od tej pory musi być bardzo czujny. A Ty zyskujesz bezcenny czas na odskok lub inny manewr. Nie ma co udawać, na każdą broń jest kontrbroń. Na odkryte miny też. Jednak obecność min narzutowych to znak że byli tu saperzy, a co jeśli poza tymi minami ustawili także IED, albo ukryte po krzakach miny przeciwburtowe?? A to zagrożenie zatrzyma każdego dowódcę poza samobójcą!!

    3. chomicki

      "To są miny narzutowe, czyli, jak się je rzuci, to leżą i już. Ponieważ są małe (18 cm średnicy, 9 cm wysokości), to wystarczy rozrzucić je na terenie mocno zatrawionym lub zakrzaczonym i bardzo trudno je zobaczyć. Mają cechę nieusuwalności (każda zmiana położenia powoduje wybuch), wiec nie można ich "zbierać" jak grzyby. Toteż mimo tego, że są maskowane tylko warunkami terenowymi, do ich rozbrojenia trzeba rozwijać siły saperskie, jak do "klasycznego" pola minowego. Są jeszcze inne miny narzutowe, stosowane w śmigłowcowych systemach minowania "Platan", które mają możliwość częściowego wbicia się w ziemię w czasie minowania".

  6. jhgjfhgfjhg

    Mam wrażenie, że za bardzo tu filozują i przedłużają projekt. Trzeba zrobić wersję na jakimś standardowym Jelczu i wersje na podwoziu Kraba i tyle. Ewentualnie można jeszcze na Tatrze.

    1. Jaka filozofia?

      To nie filozofowanie, to świadome moim zdaniem opóźnianie przez jakąś "V kolumnę" w MON wprowadzania do WP czegokolwiek co w miarę skutecznie może powstrzymać podstawowe środki ataku potencjalnego wroga - czyli hordy BMP, BMD, BTR i T72bm3. Dlatego mimo zapotrzebowania na raptem może 30-40 sztuk, to MON procedurę wlecze już ponad 15 lat. Podobnie długo MON "wybiera" choćby tak prosty sprzęt jak granatniki ppanc., też ok 15 lat. Od ponad 12 lat MON udaje że "integruje" Spike z Rośkami, choć każdy już wie że Spike jako zbyt ciężki na wieżę Hitfist 30 się po prostu nie nadaje. Bo na Rosomaki potrzebny jest słabszy, ale przez to lżejszy ppk. Dopiero na ZSSW jako lżejszej Spike jest ok. I kolejna sprawa to ppk dla Mi24. Już 15 lat temu MON wiedział, że resursy na post-rosyjskie ppk skończą się 10 lat temu, ale znowu MON świadomie kompletnie przez 1 lat nic nie zrobił. No i całkowite "zapomnienie" przez MON o uzbrojeniu dla obecnie już tylko dywizjonu ppanc w Suwałkach. "Malutkie" jako broń ppanc to tylko żałosny żart niewydarzonego clowna, a nie broń na współczesne pole walki! Więc tylko idiota uwierzy, że kompletne systemowe jak widać rozbrojenie WP i zacofanie, jest przypadkowe i niezamierzone!!

  7. PRS

    Niedługo stuknie 20 lat... Zanim pojawi się kiedykolwiek Baobab-K MON w osobie Pana Ministra i Szefa IU powinien zamówić kilkanaście sztuk gąsienicowego Krotona na Opalu II z silnikiem MTU w ramach... zabezpieczenia flanki wschodniej. Bo na razie w ramach swoistego odbezpieczenia tego kierunku budujemy drogi szybkiego ruchu już umożliwiające w 3 godziny dotarcie do Warszawy/Krakowa szybkim batalionowym grupom bojowym... ze wschodu.

  8. Lord Godar

    Niezdecydowanie i brak konsekwencji powoduje , że ten system minowania narzutowego nadal nie zaowocował docelową konfiguracją i nie jest na stanie armii. Na początku 4 potem sześć , potem 12 wyrzutni na pojeździe , a może jednak cały pociąg minujący ... Jaki system minowania oparty na tym rozwiązaniu jest nam potrzebny ? Kilka ... Potrzebujemy małych nośników na samochodzie ciężarowym 4x4 z powiedzmy 2-3 blokami wyrzutni dla WOT ( proste , ręcznie ustawiane) , potrzebujemy 6 wyrzutniowych zestawów na podwoziach 8x8 , potrzebujemy też czegoś na cięższym gąsienicowych podwoziu . Potrzebujemy też zestawów "paletowych" do ustawiania zamaskowanych w terenie i odpalania na sygnał np. w trakcie poruszania się w tym sektorze pojazdów przeciwnika , bezpośrednio pod koła i gąsienice tak aby zdezorganizować jego poruszanie się i zadać straty z zaskoczenia . Tak samo takie ustawienie pola minowego na uprzednio zajętym i oczyszczonym terenie wprowadzi utrudnienia w transporcie i komunikacji na zajętym przez niego terenie . Trzeba jednak mieć otwarty umysł na takie niekonwencjonalne zastosowania i realizować je , sprawdzać , testować , nie bać się zainwestować kasy .

  9. -CB-

    MON robi wszystko żeby nic nie kupić, a jednocześnie transferować do PGZ olbrzymie sumy pieniędzy. Jest już gotowych kilka prototypów, to zamawiają kolejny "model", bez żadnych gwarancji późniejszego kupna egzemplarzy seryjnych.

  10. Ha ha

    A jakby trochę przebudować/wydłużyć te kasety/wyrzutnie min, i wtedy czy w tych prowadnicach nie dałoby się przypadkiem zamontować zamiennie także jakichś ppk?? Takich o zasięgu co najmniej 10km!!! A wtedy mamy całkiem znienacka potężnej mocy kołowy rakietowy niszczyciel czołgów dalekiego zasięgu. Nie jestem genialny??? Ha ha!

  11. gnago

    kilkadziesiąt egzemplarzy z odpowiednim zapasem min . No na dziesięciokrotne zapełnienie każdego z pojazdów