Polityka obronna
Odbudować rezerwy: Gen. Skrzypczak ma plan [OPINIA]

Autor. DWOT
Od wielu lat nie jesteśmy w stanie przełamać niemocy w szkoleniu armii, a szczególnie w zakresie przygotowania rezerw osobowych, które praktycznie utraciliśmy na przestrzeni ostatnich 15 lat w wyniku ich „starzenia” się. W artykule dla Defence24.pl były dowódca Wojsk Lądowych, gen. broni w st. spocz. Waldemar Skrzypczak przedstawia koncepcję odbudowy systemu rezerw.
Sięganie po zaawansowanych wiekowo rezerwistów wzbudza wśród nich uśmiechy politowania. Wspomniani rezerwiści nie wiedzą, że są przedmiotem statystyk wojskowych, dla których niekoniecznie liczy się wiek i sprawność żołnierza, a nieśmiertelna statystyka, która pokazuje jakie mamy zasoby, zacierając rzeczywisty obraz zdolności wojskowej rezerwistów i zdolności sił zbrojnych do obrony Ojczyzny.
Wykorzystać pozostały czas
Przez lata nie udało się zbudować modelu gromadzenia rezerw osobowych. Sięgano po różne modele, z których żaden w polskich warunkach się nie sprawdził i żaden się nie sprawdzi, z uwagi na odmienne warunki społeczne i socjalne, a także idee - a raczej ich brak. Pamięć instytucjonalna pozwala wrócić pamięcią do ostatnich trzydziestu lat zmian w państwie i w armii. Modeli przerabialiśmy w różnych konfiguracjach wiele. szwajcarski też. I czy to znaczy, że jesteśmy w punkcie wyjścia?
Polska specyfika nie pozwala przenieść wzorców z innych armii na zasadzie „jeden do jednego”. Premier Tusk ogłosił, że do końca roku zostanie wypracowany model szkolenia obywateli. Pan Premier jest bardzo łaskawy dla tych, co taki model mają wypracować. Czas ucieka, a Rosjanie tak łaskawi nie będą. Skoro mamy wzorce, do których odwołują się politycy, to co stoi na przeszkodzie, aby taki model wypracować przez praktyczne, pilotażowe ćwiczenia?
Opracowanie założeń modelu w dwóch, trzech wersjach to maksymalnie dwa miesiące. W tym czasie można doprowadzić do przygotowania bazy szkoleniowej pod eksperyment oraz zidentyfikowanie ochotników do szkolenia. Szkolenie pilotażowe w wymiarze trzech miesięcy można zakończyć do końca października. Na podstawie tego należy opracować wnioski i do końca roku przedstawić rządowi rekomendacje, jaki system w polskich warunkach jest optymalny. Dzięki temu od początku 2026 roku możliwe byłoby rozpoczęcie szkolenia w całym kraju w oparciu o przyjęte rozwiązania.

Postawić na edukację
Prawdopodobnie wraca też idea w zakresie przeszkalania wszystkich młodych Polaków na potrzeby systemu obronnego państwa. Oczywiście wywoła to niezadowolenie społeczne i okazać się może, że procent tych co chcą uniknąć takiego szkolenia w sondażach dramatycznie wzrośnie.
Gromadzenie rezerw to system, który powinno się wkomponować we wszystkie realizowane w kraju systemy edukacji. To proces, który trwa latami. Nie ma systemu, który daje owoce natychmiast po jego wdrożeniu, chociażby z uwagi na wydolność systemu szkolenia z wykorzystaniem armii, która ma swoje zadania.
System edukacji stwarza ogromne możliwości w zakresie przygotowania rezerw osobowych. Było to w Polsce praktyką przed II wojną światową i po niej. W procesie tym brały udział szkoły średnie i uczelnie wyższe. W procesie szkolnej i uczelnianej edukacji należy wprowadzić obowiązkowy udział w szkoleniu wojskowym.
Szkoły średnie powinny przygotowywać rezerwy. W cyklu cztero-, pięcioletnim spełniających określone warunki można przeszkolić do roli podoficerów rezerwy, jeszcze bez definiowania ich specjalności wojskowych.
Podczas roku szkolnego w każdym miesiącu powinno wygospodarować się dwa dni (jeden weekend) na szkolenie wojskowe (z wykluczeniem grudnia i czerwca). W sumie daje to 16 dni szkoleniowych każdego roku, co w cyklu czteroletnim oznacza 64 dni szkoleniowe. Z kolei w czasie wakacji uczniów pierwszych, drugich i trzecich klas szkół średnich powinny obowiązywać dwutygodniowe obozy wojskowe. Dokładnie odbywałyby się one w garnizonach wojskowych z bazą szkoleniową (na zasadzie dochodzenia na szkolenie w wymiarze ośmiu godzin dziennie plus dwa razy w tygodniu szkolenie nocne w wymiarze czterech godzin). Łącznie mamy tu do czynienia ze 128 godzinami ćwiczeń, co po trzech latach daje 384 godzin szkoleniowych. Dodatkowo dochodziłoby do tego szkolenie weekendowe trwające 64 godziny. A zatem razem wychodzi 448 godzin w ciągu trzech lat nauki.

Po maturze i zakwalifikowaniu na wyższe uczelnie przewidziany byłby obóz szkoleniowy w wymiarze dziesięciu dni, który służyłby jako podsumowanie dotychczasowego szkolenia i zostałby zakończony egzaminem na podoficera rezerwy. Pozytywne zdanie egzaminu uprawniałoby do awansu na stopień kaprala rezerwy. Ci spośród podchodzących do egzaminu, którzy finalnie by go nie zdali, byliby przeniesieni do rezerwy w stopniu starszego szeregowego. Byłby im nadawany przydział mobilizacyjny do jednostek o charakterze pomocniczym. Nadal mogliby oni ubiegać się o powołanie do zawodowej służby wojskowej do wybranej formacji wojskowej.
Podoficerowie rezerwy, którzy nie będą zdawali na wyższe studia mogą ubiegać się o przyjęcie do szkoły dla podoficerów rezerwy w wybranej specjalności wojskowej. Szkolenie w takiej szkole powinno trwać co najmniej 12 - 16 miesięcy. Szkoła ta przygotowuje dowódcę drużyny (równorzędnego) w wybranej specjalności wojskowej. Po jej ukończeniu, czyli pomyślnym zdaniu egzaminu, podoficer rezerwy może ubiegać się o przyjęcie do zawodowej służby wojskowej lub być przeniesionym do rezerwy z nadanym przydziałem mobilizacyjnym i podlegać szkoleniom w ramach ćwiczeń żołnierzy rezerwy.
W przypadku uczniów techników 5-letnich wymiar szkoleń w godzinach zwiększy się o 192 godziny, co w sumie gwarantuje 640 godzin szkoleniowych. Uczniów techników można już w zasadzie od początku profilować w określonych specjalnościach wojskowych wynikających z profilu szkoły. Pomyślnie zdany egzamin podoficerski po 5-letniej nauce pozwala mianować na stopień kaprala i zaliczyć absolwenta do korpusu podoficerów rezerwy nabytej specjalności wojskowej i nadać przydział mobilizacyjny do jednostki wojskowej stosownie do nabytej kwalifikacji. Podoficer może ubiegać się o przyjęcie do zawodowej służby wojskowej lub pozostać w rezerwie i podlegać szkoleniom w ramach ćwiczeń rezerwy.
Absolwenci szkół średnich, już podoficerowie rezerwy, który rozpoczynają kolejny etap edukacji na uczelniach wyższych, podlegają dalszemu procesowi edukacji wojskowej.
Co ze studentami?
Wszyscy studenci powinni być objęci jednolitym systemem szkolenia w ramach przygotowania zasobów oficerów rezerwy. Podobnie, jak na etapie szkoły średniej powinno ich obowiązywać szkolenie weekendowe oraz obozy szkoleniowe po każdym roku studiów w ciągu trzech lat, co w sumie stanowi 448 godzin szkoleniowych. Szkolenie to skupione powinno być przede wszystkich na kształtowaniu dowódcy gotowego do dowodzenia na szczeblu plutonu, równorzędnego. Po trzech latach studiów organizowana byłby obóz szkoleniowy, w czasie którego przeprowadzany byłby egzamin na oficera. Ci którzy zdadzą egzamin, otrzymują stopień podchorążego rezerwy. Ci, którym się nie uda, pozostaną w korpusie podoficerów rezerwy.
Dla podchorążych rezerwy, którzy zadeklarują gotowość dalszej edukacji wojskowej powinno się powołać szkoły podchorążych rezerwy i w czasie 10-miesięcznego szkolenia, szkolić w wybranej specjalności wojskowej. Szkoły podchorążych rezerwy powinny być utworzone przy wybranych specjalistycznych jednostkach wojskowych. Na przykład dywizyjna szkoła podchorążych rezerwy szkolić powinna na potrzeby pododdziałów zmechanizowanych i czołgów stosownie do typów uzbrojenia w danej dywizji. W jednym cyklu szkolenia nie powinno być przeszkalanych w dywizyjnej szkole podchorążych rezerwy więcej jak dwa - trzy plutony szkolne, w każdym po dwudziestu podchorążych. Ma to służyć efektywności szkolenia oraz nieobciążania kadry zawodowej dywizji zbyt dużym zakresem zadań dodatkowych.

Inne specjalności wojskowe, np. artylerii powinny być szkolone w jednostkach artyleryjskich w ramach jednego - dwóch plutonów szkolnych dla potrzeb artylerii lufowej i rakietowej. Podobnie powinno mieć to miejsce w innych formacjach. Dla specjalności rzadkich - ale potrzebnych - powinno utworzyć się szkoły podchorążych rezerwy w centrach szkolenia, gdzie szkoleni byliby podchorążowie na potrzeby całych sił zbrojnych. Szkolenie w szkole podchorążych rezerwy kończyć się powinno egzaminem na oficera rezerwy.
Absolwenci szkół podchorążych rezerwy mogliby ubiegać się o powołanie do zawodowej służby wojskowej. Po okresie dowodzenia w jednostce wojskowej co najmniej przez okres sześciu miesięcy, mogliby być mianowani na stopień podporucznika po uzyskaniu pozytywnej opinii dowódcy jednostki wojskowej i na jego wniosek.
Wachlarz szkół podoficerskich należy rozszerzyć poza typowe specjalności wojskowe. Chociażby na służby medyczne, gdzie notuje się ogromny deficyt w zasobach rezerwy. Zapewne można zidentyfikować i inne deficyty. Przy uczelniach wyższych można takie szkoły podoficerskie zorganizować.
Wykorzystać drzemiący potencjał
Uważam, że w Polsce dysponujemy ogromnym potencjałem, aby opisany system - lub jemu podobne - zorganizować, co pozwoli przez okres 8 - 10 lat odbudować zasoby rezerw osobowych, przede wszystkie w korpusach podoficerskich i oficerskich, w których jest ogromny deficyt. Odwieszenie poboru takiej luki by nie wypełniło. Tak zgromadzone zasoby wypełniłyby struktury jednostek rezerwowych oraz zapewniłyby szkolenie obywateli wcielonych do armii w przypadku kryzysu i wojny, gdy jednostki bojowe wyszłyby na front.
W proces szkolenia wojskowego poza siłami zbrojnymi należy włączyć byłych żołnierzy zawodowych, z których pilnie należy sformować Korpus Weteranów, nadając im specjalne przydziały mobilizacyjne i kierując ich do wykonywania obowiązków w szkołach średnich i na uczelniach wyższych. Powinni być objęci specjalnym programem finansowania ich udziału w opisanym wyżej procesie.
Innym systemem przygotowania objąć trzeba tych spośród obywateli, którzy nie podejmują kontynuowania edukacji, a podejmują pracę. Celowym jest nałożyć na pracodawców obowiązek kierowania ich pracowników na szkolenie wojskowe, które powinno być organizowane na poziomie każdego powiatu, miasta itd. przez Sztab Kryzysowy starosty, burmistrza czy prezydenta na potrzeby zadań Obrony Cywilnej.
Autor: Generał broni w stanie spoczynku Waldemar Skrzypczak
Franek Dolas
Powrót szkolenia wijskowego do "szkół" to oczywisty wybór. Ale drugim równie ważnym filarem wzmocnienia obronności jest uświadomienie Polakom po co to wszystko i dlaczego zamiast leżeć w ciepełku pod kołderką i bawić się smartfonem będą biegali po poligonie a nawet tapłali się w błocie czyli mówiąc skrótowo przywrócić hasło "Bóg Honor Ojczyzna"
Hoze
Propozycja ma ręce i nogi więc pewnie nie zostanie zaakceptowana.
Shin Kazama
Czyli pranie mózgów już w wieku 15 lat. Wakacje powinny być wykorzystane przez uczniów do odpoczynku tak jak on zechcą. A co do wojny to w Polsce jej nie będzie. Ani w innych krajach NATO. Ile jeszcze Putin może pożyć?
Golf
Po maturze obóz 10 dniowy ? Żarty ? W moich...zamierzchłych czasach, maturzysta po dostaniu się na studia musiał obowiązkowo odbyć tzw praktykę robotniczą. Niby, ze w przyszłości już pewnie fizycznie pracował nie będzie i aby poczuł o co chodzi z tym wysiłkiem fizycznym. Uważam, ze ten m-c dobrze wykorzystany, zrobiłby dużo dobrej roboty.
Matreos
Powiązanie szkolenia wojskowego z edukacją to bardzo dobry pomysł pod każdym względem. Podobny system używany był przez Galię w grze "Valkyria Chronicles". Należy jednak dodać możliwość odmowy która obwarowana będzie służba zastępczą oraz znacznym (bolesnym) limitami jak większe podatek, brak ulg, ograniczenia np. rekrutacja na stanowiska publiczne czy też płatne studia sama odmowa to po prostu powiedzie "Nie". Obowiązek obrony dotyczy oczywiście kobiet jak i mężczyzn.