Polityka obronna
Czego na razie nie da nam baza antyrakietowa w Redzikowie? Fakty i Mity
Można mieć nadzieję, że uroczyste otwarcie amerykańskiej bazy antyrakietowej w Redzikowie wcale nie zakończy prac nad tworzonym tam systemem obrony powietrznej. I to nie chodzi wcale tylko o większą integrację z NATO tego, co już zostało stworzone koło Słupska, ale o rozbudowę całej instalacji - w tym o elementy obrony przeciwlotniczej oraz pociski manewrujące do zwalczania celów lądowych.
Zapowiedź zorganizowania 13 listopada 2024 roku ceremonii otwarcia amerykańskiej bazy antyrakietowej w Redzikowie wywołała lawinę komentarzy. Niestety, w części z nich pojawiły się nieprecyzyjne określenia i sformułowania, które oczywiście dla wielu osób nie mają znaczenia, jednak mogą zamazywać obraz tego, co rzeczywiście zrobili Amerykanie. Dlatego warto w sposób jak najprostszy opowiedzieć, czym jest baza w Redzikowie i co ma robić, a czym nie jest i czego nie może robić… chociaż z dopiskiem: „na razie”.
Fakty
Baza w Redzikowie to tak naprawdę wkopany w ziemię amerykański okręt rakietowy klasy AEGIS (niszczyciel typu Arleigh Burke lub krążownik typu Ticonderoga). Zrobiono tak nieprzypadkowo, ponieważ zastosowanie systemu kierowania uzbrojeniem, sprawdzonego już na ponad 100 okrętach ograniczało koszty projektowania i budowania instalacji lądowej oraz dawało gwarancję, że wszystko będzie działało bez zarzutu. I tak rzeczywiście było: najpierw w Rumunii - w bazie Deveselu, a obecnie stało się w Polsce.
Oczywiście na lądzie nie trzeba było montować wszystkiego, co jest stosowane na okrętach, chociażby dlatego, że baza w Redzikowie nie musi się poruszać. Jednak wybierając „okrętowe” systemy, które nie będą przenoszone na ląd zdecydowano się również ograniczyć możliwości bojowe samego systemu uzbrojenia. I znowu część z tych decyzji jest na pewno uzasadniona, ponieważ w bazie Redzikowo nie trzeba np. konsol walki podwodnej, ponieważ nikt stamtąd nie będzie wykrywał okrętów podwodnych. Podobnie jest z systemami artyleryjskimi, walki elektronicznej, nawigacji, kierowania działaniem lotnictwa, itd.
Niestety ograniczono również możliwości systemu rakietowego decydując się na pozostawienie na lądzie jedynie tych elementów, jakie są potrzebne do zwalczania rakiet balistycznych. System AAMDS (Aegis Ashore Missile Defense System) wykorzystuje więc „jedynie” okrętowe:
- radar AN/SPY-1D(V), którego cztery nieruchome anteny, rozmieszczone na ścianach budynku, układem bardzo przypominają nadbudówki krążownika rakietowego typu Ticonderoga. Pomimo nieruchomych anten, dzięki ich odpowiedniemu rozstawieniu oraz elektronicznemu sterowaniu wiązką zabezpieczono obserwację dookolną oraz bardzo krótki czas odnawiania informacji (niezwiązanego już z okresem obrotu systemu antenowego);
- centrum kierowania, które najprawdopodobniej zawiera część konsol wielofunkcyjnych i oprogramowanie systemu AEGIS z niszczycieli typu Arleigh Burke;
- trzy moduły z ośmioma stanowiskami startowymi wyrzutni pionowego startu typu Mk41, które wpuszczono w ziemię i z których mają być wystrzeliwane jedynie rakiety antybalistyczne SM-3.
Czytaj też
I tu trzeba zaznaczyć, że rakiety SM-3 to nie jest uzbrojenie przeciwlotnicze. Nie stosuje się ich więc do zwalczania rakiet manewrujących, samolotów, śmigłowców, a już tym bardziej dronów. Nie są one również przeznaczone do zwalczania taktycznych pocisków balistycznych SRBM (ang. short-range ballistic missile) – takich jak Iskander. Zadaniem bazy w Redzikowie jest za to niszczenie w przestrzeni kosmicznej rakiet balistycznych średniego i pośredniego zasięgu (o zasięgu od 1000 km): w środkowej i końcowej fazie lotu.
Pewne zamieszanie wywołało podobieństwo samej nazwy rakiet SM-3 do nazwy pocisków PAC-3, które zostały zakupione przez Polskę w ramach programu Wisła dla baterii Patriot. Wykorzystywana w Redzikowie rakieta SM-3 Block IIA to jednak coś zupełnie innego. Ma inną budowę, większy zasięg, pułap, fizyczne wymiary oraz cenę. O ile bowiem PAC-3 MSE kosztuje 4 miliony dolarów, to niektóre wyceny wskazują, że rakieta SM-3Block IIA może być warta nawet ponad 38 milionów dolarów. A to oznaczałoby, że w samym tylko Redzikowie Amerykanie rozmieszczą dla europejskiego bezpieczeństwa 24 pociski za prawie miliard dolarów.
Ta cena wcale zresztą nie powinna dziwić. Mówimy bowiem tak naprawdę o kompaktowej, trzystopniowej rakiecie kosmicznej (z silnikiem startowym Mk 72, oraz silnikami marszowymi: Mk 104 i Mk 136), która wynosi poza atmosferę głowicę bojową LEAP (Lightweight Exo-Atmospheric Projectile). Głowica ta lecąc z prędkością ponad 12 Mach nie przenosi ładunku wybuchowego, ale specjalny moduł bojowy, niszczący cel nawet w odległości ponad 3000 km bezpośrednim uderzeniem (hit-to-kill). Samo odszukanie atakowanego obiektu przez LEAP jest z kolei możliwe dzięki dwupasmowemu detektorowi w paśmie podczerwieni oraz systemowi łączności z ośrodkiem naprowadzania na Ziemi.
Mity
W pierwszej kolejności trzeba wyjaśnić, że „oficjalne otwarcie bazy” wcale nie oznacza, że baza w Redzikowie rozpoczyna swoją działalność operacyjną. To już nastąpiło wcześniej, ponieważ baza ta osiągnęła swoje podstawowe zdolności operacyjne (ang. Basic Operational Capability, BOC) we wrześniu 2023 r. Z kolei w grudniu 2023 roku Amerykanie poinformowali o przekazaniu całej instalacji Aegis Ashore w Redzikowie. Według niepotwierdzonych danych było to związane m.in. z instalacją w wyrzutniach Mk41 24 pocisków przechwytujących SM-3 Block IIA.
Same dyżury operacyjne miały się rozpocząć w lipcu 2024 roku. Potwierdziły to zresztą wnioski z lipcowego szczytu NATO w Waszyngtonie, gdzie zadeklarowano „gotowość operacyjną bazy antyrakietowej w Redzikowie”.
Czytaj też
Problem też jest z konkretnym ustaleniem, pod kogo podlega system Aegis Ashore. Według szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Jacka Siewiery: „jest to baza amerykańskiej marynarki wojennej, ale podporządkowana pod dowództwo NATO – EUCOM, czyli dowództwo sił amerykańskich w Europie”. Wynika z tego pewne zamieszanie ponieważ USEUCOM (U.S. European Command) to nie jest „dowództwo NATO”, ale dowództwo sił amerykańskich w Europie. Natomiast prawdą jest, że USEUCOM „współpracuje ściśle z sojusznikami i partnerami NATO”, a dowódca USEUCOM jest naczelnym dowódcą połączonych sił zbrojnych NATO w Europie SACEUR (ang. Supreme Allied Commander Europe).
Ten brak podporządkowania NATO jest zresztą konsekwencją wcześniejszej polityki zakładającej, że obronę antybalistyczną Europy zabezpieczą tylko Amerykanie swoimi niszczycielami typu Arleigh Burke okresowo wysyłanymi do bazy Rota w Hiszpanii i instalacjami Aegis Ashore w Turcji, Rumunii i Polsce. Miał to być więc system amerykański, działający w systemie obrony antyrakietowej Stanów Zjednoczonych, przy okazji broniąc Europy i realizując „zadania obrony transatlantyckiej”. Miało to być realizowane w ramach idei European Phased Adaptive Approach, sprecyzowanej za czasów administracji prezydenta Baraka Obamy.
Później jednak, w komunikatach amerykańskiej marynarki wojennej zaczęła się pojawiać informacja, że system Aegis Ashore w Redzikowie zostanie w lipcu 2024 roku „w pełni zintegrowany i uruchomiony pod dowództwem NATO”. Było to jednak prawdopodobnie tylko kurtuazyjne sformułowanie, tym bardziej, że pod administracją Donalda Trumpa europejski admirał na pewno nie będzie dowodził amerykańskimi niszczycielami w hiszpańskiej bazie Rota, a europejski generał instalacją rakietową w Redzikowie.
Czytaj też
Pomijając sam fakt podległości należy uczciwie stwierdzić, że Europa do obrony przed rakietami balistycznymi średniego i pośredniego zasięgu jak na razie nie ma niczego poza tym, co zaoferowali jej Amerykanie. Należy więc się cieszyć z tego co zostało zbudowane, bez względu na to jak będzie realizowane dowodzenie. W zmianie tej sytuacji może pomóc jedynie stworzenie, zaproponowanej przez Niemcy w październiku 2023 roku, europejskiej tarczy antyrakietowej w ramach tzw. Europejskiej Inicjatywy Tarczy Powietrznej ESSI (ang. European Sky Shield Initiative) i jej zintegrowanie z tym, co wcześniej zbudowali Amerykanie.
Ale nie chodzi tylko o tarczę antyrakietową. Trzeba przecież pamiętać, że wyrzutnie rakietowe pionowego startu VLS (Vertical Launch System) typu Mk41 to rozwiązanie z założenia bardzo uniwersalne, pozwalające na wykorzystanie bardzo dużej ilości rodzajów i typów rakiet i to: nie tylko przeciwlotniczych oraz dodatkowo: nie tylko amerykańskich. Wystarczy tylko przypomnieć, że na polskich fregatach Miecznik będzie zainstalowany podobny system startowy Mk41 jak w Redzikowie (chociaż nie w tej samej wersji) i mają być z niego wyrzucane brytyjskie rakiety CAMM.
W przypadku niszczycieli i krążowników amerykańskich ten zestaw rakietowy jest o wiele większy. Z silosów wyrzutni Mk41 można bowiem strzelać rakiety przeciwlotnicze SM-2 i SM-6, rakiety przeciwokrętowe LRASM, rakiety manewrujące Tomahawk i rakietotorpedy VL-ASROC. Można też do każdej pojedynczej komory ładować kontenery startowe typu Mk 25 (Quad-Pack canister), mogące pomieścić pakiet czterech rakiet przeciwlotniczych krótkiego zasięgu typu Evolved SeaSparrow Missile (ESSM).
W Bazie w Redzikowie tych możliwości się jednak oficjalnie nie wykorzystuje, a więc mówienie o możliwości strącania stamtąd rakiet manewrujących lub samolotów jest lekką przesadą. Rakiety SM-3 nie służą bowiem do zwalczania standardowych środków napadu powietrznego. Dodatkowo jest ich za mało. W systemach Aegis Ashore w Rumunii i w Polsce wpuszczono bowiem w ziemię tylko po trzy moduły wyrzutni pionowego startu Mk41, co daje możliwość wystrzelenia z tych dwóch miejsc „tylko” po 24 rakiety antybalistyczne.
Dla porównania: każdy niszczyciel typu Arleigh Burke ma takich stanowisk startowych aż 96, a więc ma trzykrotnie większą siłę ognia rakietowego niż lądowa instalacja Aegis Ashore (oczywiście jeżeli chodzi o możliwą do wystrzelenia ilość rakiet a nie o ich rodzaj). Bardzo szybko to się jednak może zmienić.
Baza w Redzikowie ma przecież miejsce na wpuszczenie w ziemię dodatkowych modułów pionowego startu Mk41, w które będzie można załadować już inne rakiety, a nie tylko SM-3. Wtedy nie tylko dodana zostanie zdolność do samodzielnej obrony przeciwlotniczej tego miejsca, ale również możliwość atakowania celów lądowych, np. z wykorzystaniem rakiet manewrujących Tomahawk. Teoretycznie można by było nawet uzupełniać pociski przeciwlotniczych zużyte przez bazę w Redzikowie pociskami CAMM, w jakie będą wyposażone polskie fregaty Miecznik.
Wymagałoby to generalnej zmiany narracji, co do zadań stawianych europejskim instalacjom Aegis Ashore, które początkowo miały nie być (przynajmniej oficjalnie) skierowane przeciwko rakietom rosyjskim, ale tym, jakie zostaną np. wystrzelone z Iranu lub Korei Północnej. Potwierdziło to zresztą oświadczenie amerykańskiej marynarki wojennej z dnia 18 grudnia 2023 roku: „Akceptacja bazy Aegis Ashore w Polsce, podobnie jak jej siostrzanej bazy w Rumunii, jest ważnym krokiem w naszych wysiłkach, aby przygotować system do ochrony przed rosnącym zagrożeniem ze strony pocisków balistycznych wystrzeliwanych z Iranu”
Po pełnoskalowym ataku Rosji na Ukrainę 24 lutego 2024 roku sytuacja się jednak diametralnie zmieniła. Nikt już nie ma bowiem wątpliwości, że od podobnej agresję Rosjan w odniesieniu do krajów natowskich powstrzymuje ich tylko brak odpowiednich sił. Warto więc dyskutować na ten temat z Amerykanami jednocześnie samemu inwestując w standardową tarczę przeciwlotniczą (baterie Wisła, Narew i Pilica Plus) oraz w działający dla nich system obserwacji technicznej. Być może będzie musiało to być związane np. z odbudową pewnych baz rakietowych, które wcześniej były rozwinięte wzdłuż polskiego wybrzeża (np. w okolicach Sopotu lub Władysławowa). Jest to jednak i tak konieczne: nie tylko dla ochrony północnej części Polski, ale również samej bazy w Redzikowie.
Facetoface
A mogła już być 6-7 lat temu.
Weneda 1977
Baza w Radziłowie to suma sumarow to głównie dla bezpieczeństwa Europy zachodniej.
GB
A niby dlaczego? Startuje u ruskich rakieta balistyczna pośredniego zasięgu i przecież nie wiadomo jaki będzie jej cel. Celem może być przykładowo baza w Polsce np. Redzikowo, lub w Rumunii. W środkowej fazie lotu nie wiadomo gdzie uderzy rakieta balistyczna, a trzeba ją strącić jak najszybciej i jak najdalej od swoich terytoriów.
Orangutan
No tak, masz rację, bo my to Europa wschodnia.
91mat19
Rakieta balistyczną leci torem balistycznym, więc chwilę po wystrzeleniu, jeżeli śledzisz tor lotu i znasz typ rakiety możesz "pi razy oko" określić cel. Im dłużej śledzisz rakietę tym dokładniej cel jesteś w stanie określić.
Steve72
Z naszego punktu widzenia najważniejsze są chyba zdolności amerykańskich radarów do detekcji rosyjskich samolotów. Informacje te powinny trafiać do polskiego sytemu OPL.
GB
Darowalbym sobie rakiety zwalczajace obiekty morskie i ladowe w Redzikowie. Takie po prostu mozna umiescic na ciężarówkach ktore w razie W stalyby np. w lasach. Za to dodanie pakietu kolejnych wyrzutni Mk-41 dla rakiet SM-6, SM-2, nawet ESSM ma dla mnie spory sens.
szczebelek
Niektórzy by chcieli zbudować niszczyciel albo krążownik na lądzie. 🫣 Dodajmy jeszcze wieżyczki z lufami 500 mm z kątem obrotu 360 stopni 🤣🤣🤣