Niemiecka lewica deklaruje chęć przekierowania dodatkowych funduszy na wydatki socjalne i pomoc rozwojową, zamiast finansowania armii zgodnie z wymogami NATO. W wywiadzie dla gazety "Bild am Sonntag" Schulz powiedział, że chce w ograniczonym stopniu zwiększyć wydatki na wojsko tak, aby żołnierze byli "optymalnie" wyposażeni, ale odrzucił pomysł "szerokiego" zbrojenia.
W podobnym duchu wypowiada się poprzednik Schulza na fotelu szefa partii Sigmar Gabriel. W czasie swojej wizyty w Estonii w ubiegłym miesiącu obecny minister spraw zagranicznych w rządzie socjaldemokratów i chadeków po raz kolejny nazwał plany ministerstwa dotyczące podniesienia wydatków na Bundeswehrę "nierealistycznymi", a same zobowiązanie do wzrostu nakładów do poziomu 2 proc. PKB określił jako "niewiążące". Niemiecki MSZ wprost sprzeciwił się więc zobowiązaniom, przyjętym na szczycie NATO w Walii przez rząd federalny w 2014 r.
Wcześniej podczas spotkania ministrów spraw zagranicznych grupy G-20 w Bonn Gabriel stwierdził, że "rozpatrywanie budżetów na obronę w oderwaniu (od innych dziedzin) nie ma sensu. Niemcy angażują się znacznie bardziej w pomoc dla krajów rozwijających się niż inne kraje NATO". "Wydajemy przecież 30-40 mld euro na integrację prawie miliona uchodźców. Uważam, że to też jest wkład w stabilność i bezpieczeństwo" - dodał polityk. Natomiast Rainer Arnold, który zasiada w komisji obrony Bundestagu z ramienia SPD, nazwał zwiększenie budżetu obronnego do dwóch procent "utopijnym", "niewłaściwym" i "niepotrzebnym".
Do spełnienia wymogu 2 proc. PKB wzywa kanclerz Angela Merkel, ale bez poparcia koalicjanta nie będzie mogła przeforsować tego postulatu w parlamencie, a po nowych wyborach parlamentarnych jej pozycja prawdopodobnie jeszcze się osłabi. Należy zauważyć, że podejmowane do chwili obecnej ograniczone środki wzmocnienia Bundeswehry są popierane przez SPD, ale ich zakres jest zbyt skromny a tempo wprowadzania zmian zdecydowanie za wolne.
Osobliwa wizyta w Waszyngtonie
Postulat podnoszenia wydatków do poziomu 2 proc. PKB wiąże się także ze stosunkami z USA. W wypowiedziach prezydenta Trumpa oraz przedstawicieli jego administracji dotyczących NATO motywem przewodnim jest wzrost nakładów na zbrojenia. Wątpliwości co do potrzeby zwiększenia wydatków wojskowych nie pozostawili szefowie Departamentu Obrony gen. James Mattis oraz Departamentu Stanu Rex Tillerson. Do tego należy dodać słowa Trumpa, który sugerował ograniczenie amerykańskiego zaangażowania w struktury Sojuszu w przypadku braku podjęcia działań przez europejskich członków na rzecz zwiększenia budżetów obronnych.
Sojusznicy muszą zwiększyć wydatki na obronność, aby sprostać swoim zobowiązaniom.
W wypowiedziach amerykańskiego prezydenta nie byłoby może nic szczególnego, gdyby nie fakt, że w tym kontekście często przywoływał przykład Niemiec. Jeszcze w styczniu przed zaprzysiężeniem ówczesny prezydent elekt stwierdził, że Brytyjczycy podjęli słuszną decyzję o opuszczeniu Unii Europejskiej, zdominowanej jego zdaniem przez Niemcy. Co więcej, winą za zdestabilizowanie sytuacji w Europie Trump obarczył politykę migracyjną prowadzoną przez Angelę Merkel, a także zagroził wprowadzeniem 35-procentowego cła na niemieckie samochody importowane do Stanów Zjednoczonych.
Te opinie spotkały się ze zdecydowaną reakcją niemieckich polityków, szczególnie po lewej stronie sceny politycznej. W wywiadzie dla tygodnika "Der Spiegel" Martin Schulz stwierdził, że wybór Donalda Trumpa na prezydenta USA w wysokim stopniu zagraża demokracji. Jego zdaniem w planach amerykańskiego prezydenta jest podział Europy i zniszczenie europejskiego rynku wewnętrznego, a dotychczasowe postępowanie Trumpa nazwał "Kulturkampfem".
Tymczasem urząd kanclerski od momentu, kiedy w mediach zaczęły pojawiać się wypowiedzi nowego prezydenta starał się studzić emocje, zapewniając o sojuszu łączącym oba kraje oraz woli współpracy z nową administracją. Jednocześnie strona niemiecka próbowała zorientować się w sytuacji panującej w Białym Domu przed spotkaniem kanclerz Merkel oraz prezydenta Trumpa. Służyć temu miały m.in. spotkania szefów resortu spraw zagranicznych Sigmara Gabriela oraz Ursuli von der Leyen w Waszyngtonie, a także rozmowy podczas Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium i podczas spotkania ministrów spraw zagranicznych grupy G-20.
NATO jest dla nas bardzo ważne i nie bez powodu powiedzieliśmy podczas szczytu w Walii, że także Niemcy muszą zwiększyć wydatki. Zobowiązaliśmy się osiągnąć cel 2 proc. do 2024 r. W ubiegłym roku zwiększyliśmy wydatki obronne o 8 proc. i będziemy nad tym cały czas pracować.
Do dość osobliwego spotkania liderów obu państw doszło dziesięć dni temu w Waszyngtonie. Pomijając gesty obu przywódców (a właściwie ich brak jak w przypadku, niepodania ręki kanclerz Merkel przed kamerami) oraz nawiązanie przez Trumpa do działań szpiegowskich amerykańskich służb w Niemczech w kontekście zarzutów dotyczących zainstalowania podsłuchów na zlecenie prezydenta Obamy w Trump Tower, najwiecej kontrowersji wywołała wypowiedź amerykańskiego prezydenta dotycząca długów, jakie wobec USA mają mieć inne państwa NATO. Już po spotkaniu Trump sprecyzował na Twitterze, że Niemcy są winne NATO i USA "ogromne sumy pieniędzy".
W Siłach Zbrojnych Republiki Federalnej Niemiec artyleria samobieżna skupiona jest w czterech batalionach (jeden w 1. Dywizji Pancernej, dwa w 10. Dywizji Pancernej i jeden w brygadzie niemiecko-francuskiej). Łącznie, wraz z jednostkami szkolnymi mają one dysponować docelowo 101 haubicami samobieżnymi PzH 2000 i 38 wyrzutniami rakietowymi MARS II. Szczególnie w wypadku 1. Dywizji Pancernej oznacza to brak możliwości wystarczającego wsparcia w wypadku prowadzenia działań całą dywizją, a nie tylko wydzielonymi jej elementami - nawet gdyby uwzględnić możliwość współdziałania z Holandią. Dla przykładu, komponent artylerii zestawu "szpicy" NATO na 2019 rok - wzmocnionej brygady - zawiera de facto większość jednostek artylerii 1. Dywizji Pancernej (325 batalionu artylerii).
"W NATO nie ma rachunku długów" - odpowiedziała na słowa prezydenta Ursula von der Leyen, która kieruje programem modernizacji i rozbudowy niemieckiej armii. W tygodniu poprzedzającym wizytę na posiedzeniu niemieckiego rządu postanowiono o zwiększeniu funduszy przeznaczonych na wojsko o 1,4 mld euro do poziomu 38,5 mld euro w 2018 r. Na tym samym spotkaniu zapadła także decyzja dotycząca planu finansowego na lata 2017 - 2021 zakładającego wzrost środków dla Bundeswehry o 8,3 mld euro czyli do stanu 42,3 mld euro, co pozwoli na osiągnięcie poziomu 1,23 proc. PKB wydatków na zbrojenia.
Istotne, że zwiększeniu dofinansowania Bundeswehry nie sprzeciwia się minister finansów Wolfgang Schäuble, choć dodaje, że ma to się odbywać "w rozsądnych transzach". Dlatego mimo podjęcia wymienionych działań jest bardzo mało prawdopodobne, że 2024 r. Niemcom uda się powiększyć fundusze do pożądanych 2-proc., zwłaszcza że nawet one napotykają na opór w Republice Federalnej.
SPD: Bezpieczeństwo to nie tylko czołgi
Uwagi polityków lewicy tworzą zarys tego jak SPD pojmuje kwestie bezpieczeństwa. Przedstawiciele socjaldemokratów uznają bowiem fundusze przeznaczane na "zapobieganie kryzysom, stabilizację słabych państw, rozwój gospodarczy oraz walkę z głodem, zmianami klimatu oraz brakiem wody" za środki służące zapewnieniu bezpieczeństwa, o czym mówił minister Gabriel w gazecie "Rhein-Neckar-Zeitung". Wątpliwości co do terminu "bezpieczeństwo" nie pozostawił także Martin Schulz w cytowanej wcześniej wypowiedzi, co stanowi pewną wskazówkę w kontekście programu wyborczego partii, który zostanie przedstawiony w czerwcu. Takie postawienie sprawy oczywiście nie sprzyja budowie przez Niemcy konwencjonalnych zdolności obronnych, wymaganych przez NATO.
Krytyka 2 proc. wiąże się bezpośrednio z żądaniami Trumpa. Retoryka, którą posługuje się amerykański prezydent uważana jest za arogancką i nie służy odbudowie wizerunku USA mocno nadwątlonego aferą dotyczącą podsłuchiwania niemieckich polityków przez amerykańskie służby. Należy także pamiętać, że wśród socjaldemokratów wciąż żywa jest pamięć o sprzeciwie Gerharda Schödera wobec wojny w Iraku oraz protestów przeciwko rozmieszczeniu na terenie RFN rakiet typu Pershing II w latach 80., na czele których stali przedstawiciele socjaldemokratów (w tym były kanclerz i zdobywca pokojowej nagrody Nobla, Willy Brandt) i Zielonych. Po raz kolejny więc niemiecka lewica sprzeciwia się kluczowym działaniom NATO, a postkomunistyczna Lewica (niem. Die Linke), która może wejść do koalicji w wypadku budowy rządu SPD wraz z Zielonymi, nawołuje nawet do wyjścia z Sojuszu Północnoatlantyckiego.
Wymienione elementy uzupełnia powrót do debaty nad kwestią ożywienia europejskiej inicjatywy w dziedzinie bezpieczeństwa. Pozostaje jednak pytanie, na ile taka współpraca mogłaby wykonywać zadania nieleżące w kompetencjach NATO, a w jakim stopniu zintensyfikowanie działań na forum europejskim nie dublowałoby zadań Sojuszu i prowadziło do jego rozmycia - zwłaszcza w sytuacji, gdyby współpraca bazowała na istniejących, szczupłych zasobach zdolności obronnych, a nie tych nowo budowanych.
W NATO Niemcy już od dłuższego czasu pełnią rolę "państwa ramowego", w określonych obszarach zdolności. Założeniem tej koncepcji jest zapewnianie przez większych sojuszników określonych możliwości, tak aby również siły zbrojne państw biorących udział w inicjatywie mogły z nich korzystać i tym samym wspierać państwo ramowe. Należy zauważyć, że po latach cięć duża część europejskich państw ma bardzo ograniczone możliwości samodzielnych działań (np. sformowania dywizji w ramach krajowych sił zbrojnych). Dlatego koncepcje Niemiec spotykają się z zainteresowaniem innych sojuszników, którzy w ten sposób mogą wnieść efektywniejszy wkład w działania sojusznicze. Przykładem jest przydzielenie niemiecko-holenderskiego batalionu ćwiczącej w Drawsku brygadzie, która w innym wypadku nie dysponowałaby w ogóle czołgami.
Z drugiej jednak strony, zbyt niski poziom wydatków obronnych, choćby na wspominane przez Schulza działa samobieżne (Panzerhaubitze 2000) powoduje, że niemiecka "ramowa" 1. Dywizja Pancerna posiada zaledwie jeden batalion artylerii (optymalnym byłoby, aby każda z trzech jej brygad mogła zostać wsparta przez taką jednostkę). Nie mówiąc już o zaniedbaniach w zakupach części zamiennych, zapasów amunicji czy na przykład obrony przeciwlotniczej.
Kreślenie różnic
Poza samym wymiarem debaty nad kwestiami bezpieczeństwa należy pamiętać, że toczy się ona na pięć miesięcy przed wyborami do Bundestagu. Obecnie w Niemczech władze sprawuje rząd tzw. wielkiej koalicji czyli dwóch największych partii na scenie politycznej - CDU/CSU i SPD. Biorąc pod uwagę cztery lata wspólnych rządów, socjaliści muszą nakreślić plan, który pozwoli stworzyć atrakcyjną alternatywę dla swojego elektoratu. Dlatego w wypowiedziach przedstawicieli SPD pojawiają się postulaty dotyczące obronności kraju kontrastujące ze stanowiskiem chadeków popierających wzrost wydatków na Bundeswehrę czy podkreślanie niemieckiego zaanagażowania w ramach NATO.
Partia poza odwołaniem do tradycyjnych haseł socjalnych i równościowych postawiła także na zmianę wizerunkową, dokonując wymiany na fotelu lidera partii. Podczas wyborów przewodniczącego Martin Schulz otrzymał 100-procentowe poparcie delegatów, co stanowi ewenement w historii partii. Popularność nowego lidera przekłada się na sondaże, w których socjaldemokraci dogonili chadeków, a czasami wyprzedzają ich. Według sondażu instytutu Emind przeprowadzonego dla "Bild am Sonntag" CDU/CSU może liczyć na 33 proc. głosów przy 32-procentowym poparciu dla SPD. Jeśli jednak dodać głosy dla "Lewicy" i Zielonych (obie otrzymują po 8 proc. głosów), daje to socjaldemokratom możliwość stworzenia koalicji bez potrzeby negocjacji z chadekami.
Swego rodzaju przygrywką dla wrześniowych wyborów parlamentarnych są wybory landowe. Jak na razie w walce między CDU a SPD, wygrywają chadecy. W niedawnych wyborach w kraju związkowym Saary pierwsze miejsce zajęła CDU uzyskując ponad 40 proc. poparcie, a tym samym wynik lepszy o 5,5 punktów procentowych lepszy niż w 2012 r. SPD zdobyła 29,6-procentowe poparcie, co stanowi rysę na wzrastającym poparciu partii. W związku z tym pozostaje pytanie, czy tzw. efekt Schulza utrzyma się do czasu wyborów do Bundestagu i jaki wpływ będą na nie miały poprzedzające je wybory w Szlezwiku-Holsztynie oraz Nadrenii-Północnej Westfalii.
Niemiecka lewica bierze więc NATO "na celownik". Koalicyjna SPD deklaruje poparcie dla Sojuszu, ale sprzeciwia się zdecydowanym działaniom które mogłyby podnieść zdolności Bundeswehry, a bardziej radykalne partie jak np. Lewica chcą wręcz wyjścia Niemiec z NATO. Wyniki tegorocznych wyborów mogą więc spowolnić odbywający się i tak już z trudnościami proces odbudowy niemieckiej armii, popierany przede wszystkim przez CDU/CSU. Szczególnie niepokoi otwarty sprzeciw wobec zobowiązań finansowych w ramach NATO partii SPD, która uchodzi przecież za umiarkowaną i odgrywa bardzo ważną rolę na niemieckiej scenie politycznej.
Lidia Gibadło, Jakub Palowski
lol
\'Walka z biedą\'? Czyli ładowanie kasy w socjal? Tak się składa, że właśnie zakupy na wojsko napędzają koniunkturę i generują miejsca pracy w lokalnych fabrykach zbrojeniowych, których w DE pod dostatkiem. Co więcej - biedę to oni zobaczą jak się rozbroją i Rosja stwierdzi, że może ich \'wyzwolić\' :)
gtr
Niemieckie pasożytowanie na NATO, ma być kontynuowane? A 'zaoszczędzone' pieniądze wydawane na dumpingowy eksport w celu zniszczenia konkurencyjnych gospodarek? O to chodzi?
Nabucco first
Chiny urosły gospodarczo i USA potrzebują dużo pieniędzy, żeby utrzymać przewagę. Bogata Europa powinna więcej łożyć na własne bezpieczeństwo, przed biedną Rosją. Wzrost wydatków o kilka promili jest jednym z najtańszych i bezkrwawych sposobów na zastopowanie zapędów Rosji. Rosyjska gospodarka nie jest gotowa na wzrost wydatków...
Kosmit
Europejska też nie. Rosja nie ma rozdętego budżetu socjalnego. Europa żyje w innym wymiarze, w którym "koniec historii" trwa i trwa mać na przekór faktom i samej historii.
Jasio
Bardzo mądra decyzja Niemiec.Niech USA się wożą z tym całym NATO i zbrojeniami samodzielnie.Brawo Berlin.Brawo.
Piłsudski
Dobrze Niemcy nie muszą mieć wojska
asdasd
Przecież każdy myślący człowiek wie, że socjalizm prowadzi właśnie do biedy. I to nie jednostek, a całych narodów.
Mick
Co tu komentować. Schulz to lewacki ideolog, nie dziwi jego podejście do tematu. Ochrona Niemiec? Kraje ościenne...
Adrian
Już to było... we Francji w 39' . Socjaliści wojny nie chcieli i musieli płacić później na nie swoją armię. Swoją drogą ciekawe ile zysku przyniosło inwestowanie w wojsko ludzkości. Mikrofalówki, internet, GPS, dalmierze laserowe, lotnictwo czyli wszystko na co trzeba duże pieniądze i nie wiadomo kiedy i czy się zwróci. Ale wg socjalistów lepiej dać biednemu rybę niż wędkę bo wtedy będzie wiedział na kogo głosować.
Podbipięta
Mikrofalówki a i Gilette to Skylab w 1972 r. a nie wojsko ale na jedno wychodzi....
Afgan
Niemcy są krajem suwerennym, a NATO to nie Układ Warszawski i nikt nikogo na siłę nie trzyma. Skoro nie podobają im się zasady paktu, to niech z niego wystąpią, ot choćby jutro. Skoro niemieccy politycy uważają, że trzeba zrezygnować z czołgów i haubic i za to nakarmić migrantów, to niech to robią. Tylko niech opuszczą NATO, bo stają się słabym ogniwem i rozmontowują pakt od środka, niczym "koń trojański". Nie mogę zrozumieć, skoro Niemcom się tak nie podoba NATO, to co oni jeszcze tutaj robią, przecież mogą wystąpić i ogłosić neutralność..... Mimo wszystko jednak, oni wolą pozostawać w sojuszu i go rozkładać. Czyżby politycy niemieckiej lewicy dostawali instrukcje z Moskwy?.............Na to wygląda.
GenesWen
Gdyby Niemcy przeznaczyły 2%PKB na obronność to Polska mogłaby mieć obawy przed takim krajem. Ich PKB jest równo 7 razy większe jak nasze. Nie wiadomo kto kiedyś obejmie władzę w Niemczech i czy nie będą to rewizjoniści. Dziś widzimy na dużą skalę próbę zrzucenia winy na Polskę za wybuch II Wojny Światowej rozpowszechniając nazistowskie propagandowe publikacje takie jak: "The Polish Atrocities Against the German Minority in Poland".
MRN69
Niemcy, nawet gdyby chcieli, nie wystąpią z NATO. Dlatego, że nie są suwerenności i zależą od USA.
dropik
Hehe . jesli niemcy wystapią z nato i my też bo w zasadzie zostaniemy od niego odcięci. Amerykanskie czołgi nie przypłyną statkami do Szczecina. zresztą Nato w europie kontynentalnej to Niemcy.
say69mat
@def24.pl: "Walka z głodem i biedą oraz odbudowa perspektyw życiowych może zdziałać więcej dla pokoju niż każde działo samobieżne" – powiedział podczas kongresu SPD Martin Schulz. say69mat: Jakim cudem Pan Martin Schulz zamierza przekonać do swojego poglądu ofiary ataku sarinem na mieszkańców syryjskiego miasteczka??? Oczywiście mam na myśli ofiary, które przeżyły zbrodniczy atak. Na ten przykład ... 29-letniego Abdela Hamida Aljusefa, który we wtorkowym ataku chemicznym w Syrii stracił 9-miesięczne bliźniaki, żonę i wielu innych członków rodziny. Proszę, przy pomocy doktryny odbudowy perspektyw życiowych np. ... rozbroić agresora???
Niezależny
Martin Schulz walczył z biedą jak był przewodniczącym Parlamentu Europejskiego wydając kasę w prawo i lewo dla swoich kolesiów. A Europę miał bronić Putin ze Shrederem. Walter Steimaier ma podobne poglądy a Merkel też ich popiera . Mają wspólne korzenie- DDR. Nic dodać, nic ująć - wystarczy posłuchać.
dropik
hehe . wiekszość ludzi w tym kraju ma korzenie w DDR tj w PRL
sylwester
ciekawe ile procentowo wojen wybuchało z powodu ubóstwa , coś mi się nie wydaje aby było to więcej jak 30 %
dropik
nie chodzi o wojnę tylko o przyczyny migracji. Z biedy ludzie migrują co nie koniecznie podoba sie krajom do których to następuje. Jesli nie ograniczymy biedy w Afryce i bliskim wschodzie to napływ imigrantów bedzie się zwiekszał i zadna armia ich nie zatrzyma bo żadne wojskowy nie bedzie strzalał do cywilów próbujących przekroczyć granicę. Niemcy oczywiście powinny zwiększyć wydatki ale nie liczcie ze do 2% pkb
CzarnySzymon
"Walka z głodem i biedą oraz odbudowa perspektyw życiowych " w wykonaniu takich radykalnych lewaków jak Schulz to realne zagrożenie destabilizacją Niemiec i okolicy. Walka z "populistami", "faszyzmem", "ksenofobią" i innymi lewicowymi urojeniami przybierze na sile, a to stworzy dobre warunki do radykalizacji drugiej strony w dłuższej perspektywie. Lepiej dla nas wszystkich, żeby to Merkel wygrała wybory, mimo jej dotychczasowej polityki.
Akwz53
Wlasnie przemawia Ursula von der Leyen na inauguracji tzw Cyber-Truppe z siedziba w Bonn. Wczoraj przemawial Walter Steimaier w Parlamencie Europejskim. Zalecam zapoznac sie z trescia . Jest to wazny statmen niemieckich politykow . Angala Merkel nie jest jedyna na ktorej opiera sie niemiecka polityka. Jest faktem ze tak dlugo jak Jest kanclerzem polityka niemiec bedzie przychylna Polsce. M.Schulc jest dla mnie wielka niewiadoma.
Wawiak
Schulz nie jest niewiadomą. To zły wybór, jak dla Polski.
say69mat
def24.pl: "Walka z głodem i biedą oraz odbudowa perspektyw życiowych może zdziałać więcej dla pokoju niż każde działo samobieżne" – powiedział podczas kongresu SPD Martin Schulz. say69mat: Problem polega na tym, że w naszym wymiarze czasoprzestrzennym pacyfizm - z reguły - generuje jakąś hekatombę. Nie da się, w wymiarze wspólnoty narodów, zrealizować idei pacyfizmu bez uznania fenomenu życia jako podstawowej wartości determinującej pokój. Tym bardziej, że istnieją siły polityczne uznające i wykorzystujące śmierć. Jako narzędzie stanowienia i realizacji władzy religijnej i politycznej w obszarze wspólnoty narodów.
Drzewica
Schultz i Gabriel reprezentują niemieckie dążenie do zwycięstwa pokoju w porozumieniu z Rosją, niemiecką lewicę wspiera w tym dziele część elity unijnej a także potępiający NATO Rosjanie tęskniący za Związkiem Radzieckim.
Polak ze szwecji
Wydawanie 40 mln € na uchodzców to wklad niemców w rozklad Europy.
beta vulgaris
Politycy są doskonałymi aktorami a prawdziwa politykę robi sie przy wyłączonych kamerach, dlatego nie ekscytujmy się chłodną postawą Trumpa względem Merkel, ani pokojowymi zapowiedziami Niemiec. Polacy są zbyt łatwowierni i honorowi, co zawsze wykorzystywali inni. Róbmy swoje i nie dajmy się wciągnąć do ewentualnej wojny jako pierwsi. I przestańcie się tak podniecać,że USA i UK nas klepią po plecach. To nie z przyjazni, a raczej z interesu, aby nie dopuścić do budowy Jedwabnego Szlaku. Nie w interesie tych państw jest także pokój na Ukrainie.
grundy
Polska prawdopodobnie politycznie ze społecznym poparcie będzie się opierać narzucaniu imigrantów z południa przez "jadro" UE. Od lat społeczeństwa niemieckie jak i francuskie (z naciskiem na autochtonów) ubożeje, w Niemczech ok. 30% jest już znacznie poniżej tego co miało jeszcze 10-20 lat temu. To nie jest wahniecie ale stały trend i krąg biedy będzie się rozszerzał (i w pisaniu bieda odnośnie np. części Niemców to żadna przesada). A to oznacza, że w końcu dojdzie na zachodzie do wrzenia. I tu mamy jeden z możliwych bardzo złych scenariuszy dla Polski. Polska zostanie oskarżona, że to jej wina "bo nie chciała zrobić tego czy owego", a za tym mogą pójść bardzo niefajne wydarzenia w perspektywie 5-7 najbliższych lat. I wtedy przemówienia takich socjalistów jak Schulz będą miały zupełnie inny wydźwięk (dla nas bardzo znajomy). Gdy wydajesz 30-40 mld euro by próbować asymilować ludzi, którzy codziennie nawołują się by się nie integrować to jesteś zwyczajnie albo wariatem.albo brak ci wyobraźni i odwagi by powiedzieć w końcu "dość". A przy okazji prawdopodobnie jesteśmy w 2017r na górce globalnego wzrostu gospodarczego po kryzysie z 2008r, Polska zbliżającego się zjazdu nie powinna za bardzo odczuć (o ile rząd i społeczeństwo się zepnie), ale Zachodnia Europa... cóż to będzie bardzo bolesne doświadczenie.
Akwz53
W zeszlym roku budzet Bundesrepubliki wydal na uchodzcow OK 20,5 mld lacznie z pomoca poza granicami kraju. Obecnie gospodarka niemiecka potrzebuje OK 600 do 800 tys wykwalifikowanych pracownikow. To oznacza ze jest gotowa przyjmowac nastepnych przybyszy.
Porr
Łatwo jest być pacyfistą jak ci 40tys Amerykanów kraju pilnuje.
Kris
Dokładnie tak. Aby ktoś mógł wydawać socjal Turkom ktoś musi pilnować kraju
Teraz Polska
NATO to 90 % USA a nie Niemcy, więc jak chcą, to niech wyjdą z paktu, to jeszcze lepiej dla nas, bo USA wszystko co ma u nich przerzuci do polski, a nawet więcej, wzmocni nasz kraj, na tyle, że staniemy się twierdzą niedopokonania dla zarówno Rosji jak i Niemców, gdyby coś oczywiście, a trzeba dmuchać na zimne, bo z Niemcami też nigdy nie wiadomo co, mogą wejść w układ z Rosją, albo też dostać od niej kopa, ale wtedy to już niech bronią się sami, a nie proszą USA. Jedno jest pewne, Polska w sojuszu z USA, ma szansę stać się najpotężniejszym obok Anglii krajem militarnym w Europie, jeśli USA zechce, to i silniejszym o wiele od Niemców, bo możemy posiadać nawet broń jądrowa, Trump już powiedział, że nie widzi problemu i dobrze.
cxz
" bo z Niemcami też nigdy nie wiadomo co, mogą wejść w układ z Rosją,..." Dlatego lepiej żeby U.S.Army swoje zabawki dalej trzymała w Berlinie.
Nabucco first
"Naród, który nie chce karmić własnej armii, będzie karmić cudzą." - Napoleon
leming
Przepraszam, ale cytuje pan wodza który poniósł totalna klęskę.Dlatego nie brzmi to przekonywająco.A np. tacy Inkowie mieli świetną wykarmiona armię.Nic im to nie pomogło
sPIT
No cóż. Kiedyś armaty zamiast masła, a teraz na odwrót...
fifo
dla nas to dobrze. beda mieli zly image w oczach usa a z czasem i stosunki. my zato powinnismy zwiekszac wdatki i byc przykladem.
xxx
"Wydajemy przecież 30-40 mld euro na integrację prawie miliona uchodźców. Uważam, że to też jest wkład w stabilność i bezpieczeństwo" Jeszcze zatęsknimy za Markel. Szanuj szefa swego bo możesz mieć gorszego okazuje się bardzo prawdziwym powiedzeniem....