Reklama

W piśmie sekretarza obrony wyraźnie wskazuje się, że zarówno prezydent Trump jak i gen. Mattis będą dążyć do wzmocnienia sił zbrojnych. Proces ten będzie podzielony na trzy etapy i zakłada znaczne zwiększenie finansowania amerykańskiej armii. Celem jest zbudowanie sił połączonych „większych i o szerszych zdolnościach”, niż ma to miejsce w chwili obecnej. 

Pierwsza faza, która będzie realizowana jeszcze w bieżącym roku fiskalnym 2017, ma skupić się na zwiększeniu gotowości amerykańskich sił zbrojnych. W ostatnich latach, po wdrożeniu automatycznych cięć budżetowych (tzw. sequestration), doszło bowiem do obniżenia gotowości amerykańskich sił głównych z uwagi na zmniejszenie finansowania szkoleń czy remontów. Co prawda, już w trakcie sprawowania władzy przez administrację Baracka Obamy podjęto działania w celu odwrócenia skutków automatycznych cięć (w tym poprzez przydzielenie dodatkowych środków finansowych, uzyskanych w ramach porozumień Bipartisan Budget Act), ale nie były one wystarczające.

Warto zwrócić uwagę, że zmniejszenie zdolności dotyczyło przede wszystkim tych jednostek, które w danej chwili nie były planowane do zaangażowania w misje poza granicami USA. Amerykanie cały czas dbali np. o gotowość brygad pancernych planowanych do przerzutu do Europy, ale finansowanie części jednostek było ograniczone. Obecnie sekretarz Mattis chce skupić się na najważniejszych obszarach, między innymi tych potrzebnych do działań przeciwko Daesh. Część programów o niższym priorytecie może być rozłożonych w czasie, ale finansowanie armii jako całości zostanie zwiększone.

W drugim etapie, czyli w roku fiskalnym 2018, nowe kierownictwo Departamentu Obrony chce „zbilansować” najważniejsze programy. Przewiduje się między innymi uzupełnianie zapasów amunicji (w tym przede wszystkim precyzyjnej), inwestycje w programy demonstratorów technologii, które następnie będą mogły być szybko wdrożone, czy w inne „krytyczne” systemy wsparcia. Nowy budżet będzie też zakładał wzmacnianie liczebności sił zbrojnych tak szybko, jak będzie to możliwe. Projekt ma zostać przedstawiony nie później niż do końca maja.

I wreszcie w trzecim etapie, w latach 2019-2023, realizowany ma być proces długofalowej budowy potencjału obronnego zgodnie z nowymi dokumentami strategicznymi w dziedzinie obronności i bezpieczeństwa. To one ostatecznie określą docelowe poziomy liczebności, do jakich powinny dążyć poszczególne rodzaje amerykańskich sił zbrojnych. Gen. Mattis podkreślił też w wysłanym piśmie udostępnionym mediom, że nowa strategia obronna pozwoli na zwiększenie zdolności walki w konflikcie o dużej intensywności, oraz prowadzenia działań w warunkach szerokiego spektrum zagrożeń.

Czytaj więcej: US Army w erze Trumpa. Wyjście z zapaści? 

Dokument wysłany przez gen. Mattisa świadczy o rozpoczęciu realizacji przedwyborczych zapowiedzi prezydenta Trumpa dotyczących odbudowy potencjału sił zbrojnych. „Making our military strong again”, czyli uczynienie amerykańskiego wojska na powrót silnym jest też jednym z głównych obszarów działań, ogłoszonych przez nową administrację tuż po zaprzysiężeniu prezydenta.

Raider
Priorytetem obecnego kierownictwa będzie marynarka wojenna i obrona przeciwrakietowa. Fot. US Navy.

Obecne kierownictwo chce „w pełni” odwrócić automatyczne cięcia budżetowe, wprowadzone w 2013 roku. Jak wiadomo, w ich ramach finansowanie armii miało zostać pierwotnie ograniczone o około 500 mld USD w ciągu dziesięciu lat (choć redukcje zostały do pewnego stopnia złagodzone). Ponadto, prezydent zwraca uwagę na konieczność budowy systemu obrony przeciwrakietowej, chroniącego przed zagrożeniami z Iranu czy Korei Północnej oraz wzmocnienia defensywnych i ofensywnych zdolności w cyberprzestrzeni.

Jeszcze w kampanii wyborczej Donald Trump zapowiadał między innymi podwyższenie liczebności wojsk lądowych do 540 000 żołnierzy (ustawa NDAA na rok fiskalny 2017 ustala liczbę żołnierzy czynnej US Army na 476 000), czy zwiększenie liczby okrętów marynarki wojennej do 355. To ostatnie może być szczególnie ważne zważywszy na ryzyko konfrontacji w regionie Azji Południowo-Wschodniej.

Istotne znaczenie dla nowego prezydenta ma też kosztowny program modernizacji arsenału nuklearnego. Choć formalnie poszczególne projekty zostały rozpoczęte przez administrację Baracka Obamy, to największe fundusze, związane z końcowymi etapami rozwoju, a następnie produkcji i wprowadzania na uzbrojenie nowych pocisków międzykontynentalnych rozwijanych w ramach programów GBSD, bombowców B-21 czy strategicznych okrętów podwodnych nowej generacji będą musiały zostać wydane dopiero w nadchodzących latach.

Na razie dokładny zakres planu rozbudowy amerykańskich sił zbrojnych nie został określony. Przykładowo, senator John McCain, przewodniczący komisji do spraw sił zbrojnych, poddał w wątpliwość możliwość realizacji części postulatów Trumpa – na przykład tych związanych z uzyskaniem 355 okrętów do 2022 roku – z uwagi na czas potrzebny na budowę i wprowadzenie tych jednostek do linii.

Oczywiście sam kierunek wprowadzania zmian i nacisk na wzmocnienie zdolności floty nie zostały zakwestionowane. Możliwe są też przesunięcia w poszczególnych programach, szczególnie że nowe kierownictwo Pentagonu zapowiada dążenie do zwiększania efektywności finansowej. Przykładem jest modernizacja floty myśliwców pokładowych.

Czytaj więcej: McCain wzywa do odbudowy armii USA. Urealnienie postulatów Trumpa? 

James Mattis zlecił bowiem niedawno przeprowadzenie analiz dotyczących efektywności finansowej programu F-35, jak również zbadanie potencjalnej alternatywy dla myśliwca pokładowego F-35C w postaci głęboko zmodernizowanej maszyny Boeing F/A-18E/F Super Hornet. Należy tutaj podkreślić, że o ile sam program F-35 raczej nie jest zagrożony – z uwagi na jego znaczenie dla sił powietrznych, piechoty morskiej czy wreszcie sojuszników USA, to może dojść do zmiany proporcji jeśli chodzi o „morski” wariant maszyn tego typu.

Nie jest wykluczone, że nowa administracja zdecyduje się na zakupy myśliwców Advanced Super Hornet, częściowo traktowanych jako alternatywa dla F-35. Fot. Boeing.

W ostatnich latach amerykańscy dowódcy wprost przyznawali, że fundusze, jakie otrzymuje Departament Obrony są niewystarczające dla realizacji potrzebnych programów modernizacyjnych. Przykładem są tutaj wojska lądowe, które na razie nie mogły uzyskać pożądanego tempa wprowadzania nowych odmian czołgów Abrams czy transporterów Stryker, ani odpowiedniego finansowania dla programów nowej generacji wozów bojowych.

Jak donosi Defense News, wojska lądowe złożyły listę priorytetów, które nie zostały sfinansowane w ramach aktualnego budżetu. Obejmuje ona między innymi właśnie przyśpieszenie modernizacji czołgów, ale też zakupy śmigłowców czy bardzo istotną modernizację obrony powietrznej średniego zasięgu oraz bardzo krótkiego – (m.in. zestawy Stinger i Avenger). Zaapelowano również o zwiększenie liczby brygad pancernych.

Wcześniej z kolei szef sztabu US Army gen. Mark Milley mówił wprost, że zwiększanie liczebności armii (na przykład powyżej 476 000 usankcjonowanych przez NDAA) będzie bezcelowe, jeżeli nie pójdą za tym dodatkowe pieniądze na szkolenie i sprzęt. Zwrócił on też uwagę na znaczenie lotnictwa wojsk lądowych, wozów bojowych, artylerii, czy obrony przeciwlotniczej. Omawiane obszary – w pewnej części – były zaniedbywane w ostatnich latach, gdyż Amerykanie skupiali się na zdolnościach potrzebnych do działań przeciwpartyzanckich, takich jakie prowadzono w Iraku czy Afganistanie.

Obecnie (zgodnie z ustawą NDAA 2017) wydatki obronne Stanów Zjednoczonych, wraz z funduszami „operacyjnymi” na działania zagraniczne (z których finansowane są misje na Bliskim Wschodzie, ale też na przykład wsparcie dla wzmocnienia wschodniej flanki NATO) kształtują się na poziomie około 620 mld USD. Z jednej strony to relatywnie dużo – jest to największy budżet zbrojeniowy na świecie, stanowiący też większość wydatków obronnych NATO.

Raider
Fot. USAF.

Z drugiej jednak strony to właśnie Stany Zjednoczone stanowią główną siłę bojową Paktu Północnoatlantyckiego, i odgrywają kluczową rolę w operacjach przeciwko Daesh (inne kraje koalicyjne samodzielnie raczej nie byłyby w stanie prowadzić działań), czy na przykład wsparciu wschodniej flanki NATO, bądź takich krajów jak Japonia czy Korea Południowa. Amerykanie zapewniają zarówno najlepiej przygotowane (w stosunku do innych sojuszników) jednostki liniowe – i to w dość dużej liczbie – jak i unikalne zdolności rozpoznania, nadzoru, wywiadu, logistyki czy wreszcie odstraszania nuklearnego.

Z kolei część wydatków, „prosto” porównywanych z budżetami ChRL czy Rosji, związana jest na przykład z wyższymi kosztami pracy w Stanach Zjednoczonych (w tym w przemyśle zbrojeniowym), w stosunku do tych państw. Dowodem na niewystarczające finansowanie sił USA są choćby problemy z rekrutacją pilotów myśliwskich na trudnym (i wymagającym dużych nakładów) rynku pracy.

Dlatego, jak wyliczył senator John McCain, już w 2018 roku może być konieczne podwyższenie podstawowego budżetu Pentagonu o 54 mld USD w stosunku do obecnych planów. Wiele wskazuje więc, że po latach cięć administracji Obamy, i zorientowania na misje ekspedycyjne, nowe kierownictwo Białego Domu i Departamentu Obrony podejmie energiczne działania w celu odbudowy pełnego spektrum amerykańskich zdolności.

Otwarte natomiast pozostaje pytanie, w jakim kierunku będzie ewoluować zaangażowanie USA w globalną architekturę bezpieczeństwa. Na pewno priorytetem pozostanie zwalczanie islamskiego terroryzmu. Część komentatorów obawia się też potencjalnej przyszłej konfrontacji z ChRL, w regionie Morza Południowochińskiego. Ewentualny konflikt w sposób oczywisty osłabiłby możliwości reagowania USA w innych obszarach, w tym w Europie.

Ponadto, pełna realizacja zamierzeń „odbudowy armii” będzie możliwa dopiero w dłuższym czasie i to pod warunkiem ustanowienia i utrzymania rozwiązań politycznych, pozwalających na zwiększanie finansowania armii. Prezydent Trump sygnalizował już, że wydatki na obronę mogą być dla niego ważniejsze, niż utrzymywanie w ryzach deficytu budżetowego, jednak ostatecznie środki dla sił zbrojnych zawsze zatwierdza Kongres. Wreszcie, obecne władze USA otwarcie domagają się od sojuszników zwiększenia zaangażowania we własne bezpieczeństwo. Dlatego rozpoczęcie procesu zwiększania amerykańskich zdolności obronnych powinno zdopingować decydentów krajów europejskich do przyśpieszenia rozbudowy własnych sił zbrojnych.

Nie można bowiem wykluczyć scenariusza, w którym Amerykanie – pomimo ogólnej rozbudowy armii – mogą zredukować swoje zaangażowanie w Europie, co byłoby bardzo niekorzystne dla krajów NATO. Taka sytuacja będzie najbardziej prawdopodobna, jeżeli kraje kontynentu nadal będą zdolne do własnej obrony tylko w ograniczonym stopniu, nieproporcjonalnie obciążając USA. Uniknięcie takiego rozwoju wydarzeń paradoksalnie zależy więc w bardzo dużej mierze od europejskich decydentów i ich woli oraz determinacji do rozbudowy własnych zdolności obronnych. 

Reklama
Reklama

Komentarze (5)

  1. Pacyfista

    Warmongers.

    1. us man

      Zgadzam się z kolega. Przypominam jak go zestrzelono ,to nie miało nic wspolnego z trudną wykywalnością , przez trzy dni latał o tej samej godzinie to można było się przygotwać

  2. zuzak

    A propos zadłużenia USA.Jest ono nominowane w dolarach USA.Podstawowe pytanie- gdzie są drukowane dolary USA? Jak ktoś sobie odpowie na to proste pytanie zrozumie wtedy ,iz tak naprawdę krajowi temu nie grozi bankructwo.I tym się rózni USA chociażby od Japoni,Francji czy Wlk. Brytanii

  3. m.h.

    to skoro Trump zamierza finansować armię nie patrząc na deficyt, a Obama robił cięcia w armii wynosząc przy tym deficyt do poziomów astronomicznych, to na co kasę wydawał Obama? Przecież na coś te miliardy poszły...

    1. Sky

      To może być dla Ciebie nowość, ale armia to nie jedyny wydatek państwa.

    2. Max Mad

      Miliardy szły na ciągłe działania wojenne które USA prowadziło. To worek bez dna i zasysał ciągle coraz więcej kasy.

  4. bmc3i

    Trzeba poamiętać, że 60% owych 620 mld USD budżetu Pentagonu, to płace, ubezpieczenia zdrowotnie i emerytalne oraz inne świadczenia socjalne. Zaledwie około 20% - w zależności od roku budżetowego - procent bużetu DoD stanowią wydatki na remonty i modernizacje starego oraz zakupy nowego sprzętu.

  5. Gg

    Pytanie za co bedzie odbydwywal ta armie przy zadlurzeniu 100% w stsunku do PKB a lada moment 110% przestancie slychac bajek usa army bedzie sie kurczyla

    1. tk

      Dodrukują pieniądze... Mogą sobie na to pozwolić.

    2. asd

      Gg myślisz, że oni się przejmują zadłużeniem? nie żartują

    3. Realnie patrząc

      Jak zrobi "wariant Putina" czyli ukróci korupcję w wojsku, to ma szansę. Pentagon np. zamówił audyt budżetu by wykryć gdzie można zwiększyć efektywność - z audytu wyszło, że aż szokujące 1/5 budżetu wojskowego USA jest rozkradana i Pentagon usiłował wtedy audyt utajnić, ale sprawa i tak się wydała. Tylko że jak Trump zrobi zamach na taką kasę to generalicja może zrobić zamach stanu w USA albo Trump będzie miał wypadek...