Reklama

Geopolityka

W Warszawie bez przełomu. Bliskowschodni szczyt przyćmiony przez USA i Izrael [ANALIZA]

Fot. Tymon Markowski, Ministerstwo Spraw Zagranicznych
Fot. Tymon Markowski, Ministerstwo Spraw Zagranicznych

Warszawska konferencja nie przyniosła odpowiedzi czy rozwiązania dla żadnego z licznych bliskowschodnich konfliktów. Zamiast tego stała się okazją prowadzenia przez izraelskiego premiera kampanii wyborczej. Tymczasem Iran i Rosja zapowiedzieli na antyszczycie w Soczi nową ofensywę przeciwko syryjskim dżihadystom.

Wbrew zapowiedziom Jared Kushner nie przywiózł do Warszawy żadnych konkretnych propozycji w sprawie rozwiązania konfliktu izraelsko-palestyńskiego. Stanowi to potwierdzenie tezy, że sugestia istnienia jakiegoś przełomowego planu pokojowego była fikcją, która miała służyć wyłącznie jako pretekst do zbliżenia arabsko-izraelskiego. Nieobecność przedstawicieli Palestyny spowodowała jednak, że jakiekolwiek ogłaszanie przełomu w tej sprawie problemu straciło sens. Dlatego też nie doszło również do przełomu w relacjach arabsko-izraelskich. Wprawdzie minister Czaputowicz podkreślił „historyczność” kuluarowych rozmów między przedstawicielami sunnickich państw Półwyspu Arabskiego ale nie doszło do żadnych wspólnych deklaracji Arabii Saudyjskiej, Zjednoczonych Emiratów Arabskich i Izraela. Państwa te dalej formalnie nie utrzymują stosunków, a fakt nieformalnej współpracy jest od dawna tajemnicą poliszynela.

Bliskowschodnia geopolityka

Rozmowy nie przyniosły też żadnego przełomu w kwestii jemeńskiej, ale jest to wbrew pozorom dobra wiadomość. Negocjacje, które niedawno były prowadzone pod auspicjami ONZ pokazały jak ciężki jest to temat. Specjalnemu wysłannikowi ONZ ds. Jemenu Martinowi Griffithsowi z trudem udało się namówić na początku grudnia przedstawicieli oficjalnego rządu jemeńskiego i Houthich (czyli strony tego konfliktu), by zasiedli do stołu rokowań. Trwające tydzień rozmowy doprowadziły do wymiany jeńców oraz rozejmu w kluczowym dla dostaw pomocy humanitarnej porcie w Al-Hudajdzie.

Rozmowy w Warszawie toczyły się natomiast w gronie wyłącznie jednej ze stron konfliktu: oficjalnego rządu jemeńskiego, jego dwóch głównych sojuszników, czyli Arabii Saudyjskiej oraz Zjednoczonych Emiratów Arabskich, a także głównych dostarczycieli broni, tj. USA i Wielkiej Brytanii. Przekaz, widoczny m.in. w przemówieniu Mike'a Pence'a, był jasny: wszystkiemu winien jest Iran wspierający Houthich. Argumenty drugiej strony, takie jak fakt wahabizacji jemeńskich szkół koranicznych przez Arabię Saudyjską oraz wspieranie przez nią jemeńskiej Al Kaidy (niedawno CNN poinformowało o przekazywaniu przez Arabię Saudyjską jemeńskiej Al Kaidzie broni otrzymywanej od USA), nie były oczywiście wyartykułowane, bo drugiej strony po prostu nie było. Jedyną rzeczą jaką można było uzgodnić było zatem to, jak „humanitarnie” prowadzić dalej działania zbrojne by uniknąć drastycznych obrazów, po których rośnie nacisk na niesprzedawanie broni Saudom. W grudniu pod wpływem takich doniesień z Jemenu amerykański Senat wezwał do zakończenia wsparcia działań wojskowych Arabii Saudyjskiej i ZEA w Jemenie, a pierwszego dnia warszawskiej konferencji zrobiła to również Izba Reprezentantów. Trudno o lepsze wyczucie czasu. Niestety działania podejmowane w Warszawie mogły jedynie zaszkodzić misji Martina Grifithsa, potęgując atmosferę nieufności drugiej strony.

Warszawska konferencja nie przyniosła też żadnego przełomu w stosunku do sporu między Katarem a Arabią Saudyjską oraz Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi. Wprawdzie delegacja Kataru zdecydowała się w ostatniej chwili przyjechać do Warszawy, ale nie pojawiła się żadna informacja o rozmowach między tymi zwaśnionymi państwami arabskimi. Gdyby doszło do jakiegokolwiek przełomu to niewątpliwie zostałby on ogłoszony, gdyż byłby to realny sukces, będący głęboko w interesie USA. Tymczasem pierwszego dnia konferencji bliskowschodniej należąca do katarskiej rodziny panującej telewizja Al Jazeera podała jako jedną z głównych informacji to, że Unia Europejska wpisała Arabię Saudyjską na czarną listę krajów nie przeciwdziałających finansowaniu terroryzmu oraz praniu brudnych pieniędzy. To dość wyraźny sygnał, że konflikt saudyjsko-katarski trwa nadal.

Szczyt warszawski vs "antyszczyt" w Soczi

Szczyt w Warszawie nie przyniósł również żadnego przełomu w kwestii Syrii. Pence podtrzymał amerykańską zapowiedź wycofania się z tego kraju, oznajmiając jednocześnie, że Państwo Islamskie jest w tam bliskie całkowitego zniszczenia. Nie pojawiły się jednak żadne informacje dotyczące potencjalnych działań, które miałyby zablokować groźbę ataku ze strony Turcji na główną siłę prowadzącą wojnę z Państwem Islamskim, czyli na zdominowane przez syryjskich Kurdów Syryjskie Siły Demokratyczne (SDF).

Tymczasem bardzo ważne informacje w sprawie konfliktu w Syrii napłynęły z Soczi, gdzie na antyszczycie spotkali się prezydenci Rosji, Iranu i Turcji. Turcja, której nieobecność w Warszawie była jednoznacznym sygnałem, iż nie gra w obozie amerykańskim, chciała w Soczi uzyskać zgodę Rosji na okupację kurdyjskich terenów w północnej Syrii (stworzenie tzw. „strefy bezpieczeństwa”). Rosja oświadczyła jednak, że jakakolwiek „strefa bezpieczeństwa” może powstać tylko za zgodą rządu w Damaszku (który odrzuca taką możliwość).

Ponadto Turcja znalazła się pod presją w sprawie sytuacji w Idlibie. Zgodnie z wcześniejszymi uzgodnieniami miała doprowadzić tam do deeskalacji i rozbrojenia. Tymczasem większość tego terytorium została zajęta przez Al-Kaidę. Erdogan musiał się również tłumaczyć z tego, że dokłada wszelkich starań, by ze wskazanego terytorium nie dochodziło do żadnych ataków na rosyjską bazę Hmejmim. Co więcej, sugerował że brak deeskalacji w Idlibie to wina Partii Pracujących Kurdystanu i „niektórych państw”, które miały rzekomo wspierać PKK w destabilizowaniu tego regionu. Z wypowiedzi Putina i Rowhaniego wynika jednak dość jednoznacznie, że ofensywa przeciwko dżihadystom w Idlibie wkrótce się rozpocznie. Byłaby to bardzo mocna odpowiedź Rosji i Iranu na szczyt warszawski, zwłaszcza że ewentualne potępienie takiej ofensywy ze strony USA zostanie skontrowane oskarżeniem o hipokryzję i wspieranie Al Kaidy.

"Wolny świat" przeciw Iranowi

Jeszcze przed popołudniową sesją obrad w czwartek Mike Pence wygłosił ostre antyirańskie przemówienie, w którym oskarżył Iran o to, że jest źródeł całego zła na Bliskim Wschodzie. Pence w tym kontekście mówił o „radykalnym islamskim terroryzmie” i o konfrontacji „wolnego świata” z „autokratycznymi reżimami”, a także o „prześladowaniu gejów i mniejszości religijnych”. Słuchając tych słów łatwo można było zapomnieć o tym, że na konferencji warszawskiej „wolny świat” reprezentowały m.in. takie kraje jak Arabia Saudyjska, Zjednoczone Emiraty Arabskie czy Bahrajn, które według ostatniego raportu Freedom House są mniej wolne od Iranu. Dotyczy to w szczególności Arabii Saudyjskiej eksportującej ekstremistyczną ideologie islamską wahabizmu, na której gruncie wyrasta aktywność terrorystyczna. W Arabii Saudyjskiej surowo zakazane jest nawet posiadanie krzyżyka. Zarówno Mike Pence, jak i Mike Pompeo podkreślali również, że uczestnicy konferencji prezentowali wspólne stanowisko w sprawie tego, że to Iran jest źródłem zagrożeń i destabilizacji Bliskiego Wschodu, w tym m.in. Iraku. Tyle, że właśnie dlatego w obradach nie uczestniczył Irak oraz wiele innych państw bliskowschodnich.

Na liście nieobecnych znalazł się również Liban, najbardziej dotknięty problemem uchodźców z Syrii. Polska próbowała cały czas łagodzić wojowniczą retorykę USA i Izraela kierując uwagę na problemy humanitarne, zwłaszcza uchodźców. Niestety również i w tym zakresie nie padły żadne istotne deklaracje ze strony bogatych państw Półwyspu Arabskiego.

Polskie sukcesy i porażki

Za sukces strony polskiej można uznać to, że w deklaracji końcowej ani jeden raz nie pada słowo „Iran”. Deklaracja ta jest bardzo ogólna, nie zawierająca w zasadzie żadnych konkretnych ustaleń. Od samego początku swojego pobytu w Warszawie konferencję próbował jednak zdominować izraelski premier Benjamin Netanjahu, który zadeklarował wręcz, że celem jest zbudowanie arabsko-izraelskiego przymierza dla „wojny z Iranem”. Ta oraz wiele innych wypowiedzi izraelskiego lidera obliczona była jednak na potrzeby kampanii wyborczej przed izraelskimi wyborami parlamentarnymi. Ostatnio Netanjahu wyrosła tam silna konkurencja w postaci partii Benny'ego Ganca i obecny izraelski lider nie może być już pewny utrzymania się na stanowisku.

Z perspektywy Polski, jakiekolwiek pozytywne efekty wizerunkowe przyćmione zostały też zdumiewającymi stwierdzeniami, które nie tylko nie zacieśniły więzów polsko-amerykańskich czy polsko-izraelskich, ale mogą doprowadzić do wzrostu nastrojów antyamerykańskich i antyizraelskich. Chodzi o skandaliczne stwierdzenia, które znalazły się w relacjach amerykańskiej dziennikarki telewizji NBC Andrei Mitchell, a także wypowiedź Mike'a Pompeo na temat zwrotu mienia żydowskiego oraz wychwalanie przez niego stalinowskiego zbrodniarza Franka Blajchmana, wreszcie wypowiedź Benjamina Netanjahu po zakończeniu szczytu, w której miał on (według relacji niektórych izraelskich mediów) oskarżyć Polaków o współpracę z Niemcami w Holokauście.

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (20)

  1. Dalej patrzący

    Szkoda biadać nad rozlanym mlekiem i szkodami. Trzeba to wszystko potraktować jako KOSZTY OPERACYJNE pozyskania strategicznego rozeznania DO KOŃCA co do intencji i zamiarów USA i Izraela wobec Polski. Wnioski wobec procedowania przez oba państwa 447 i hucpy zbankrutowania Polski na 300 mld dolarów, a następnie - w sposób logicznie nieunikniony - wrogiego przejęcia Polski - te wnioski są jednoznaczne i ZASADNICZE - Polska MUSI - za wszelka cenę i dowolnym sposobem - pozyskać broń jądrową dla odstraszania asymetrycznego i dla uzyskania realnej podmiotowości i suwerenności. Najlepiej od Chin poprzez niezwiązany układami Pakistan. Dlaczego Chiny bardzo chętnie sprzedadzą, czy nawet w krytycznej sytuacji przekażą nam głowice? Bo Polska od 2011, jako bufor między Rosją a Niemcami, pełni kluczową dla Chin rolę GWARANTA, że nie powstanie supermocarstwo od Lizbony do Władywostoku, silniejsze od Chin. To nie kwestia jakiejś "przyjaźni" czy sentymentów z czasów, gdy Polacy ratowali Chińczyków przed klęską głodu - to dla Chin kwestia najtwardszej i najbardziej zasadniczej z możliwych kategorii racji stanu i interesu narodowego Chin.

  2. ffggglkkljk

    @Andrettoni - W przypadku LNG jest trochę inaczej niż w przpadku rurociągów. Hubem dla gazu z USA, zostanie każdy, kto zbuduje odpowiedni terminal, sieć rurociągów i zechce tam ten gaz kupować. W tym wypadku, każde Państwo, które ma dostęp do morza może być hubem. Tak samo my możemy być HUBem dla gazu LNG z Rosji.

  3. Yugol

    W końcu większści z nas otworzyły się oczy a jeszcze nie tak dawno wyzywano ludzi od agentów, rusków, onuc itd itd. ONZ można śmiało rozwiązać i zamknąć na cztery spusty bo mocarstwa z USA na czele w nim manipulują resztą świata

  4. gość

    Polska nie ma prawa głosu wśród drużyn rozgrywających geopolityczny mecz!!!

  5. Dr Twardy Wacek

    Na miejscu opozycji nie robiłbym nic poza ciągłym, bezlitosnym punktowaniem owej "konferencji warszawskiej". Wystarczy wywlekać ją przed Narodem przy każdej okazji, a za pół roku PiS będzie miał max 25%. PS Sam miałem wielkie oczekiwania wobec tego rządu, a szansa jaką zaprzepaścił (samodzielne rządy + prezydent) może się w najbliższych latach nie powtórzyć. Hańba im.

  6. Maciek468

    Dobry artykuł. Ukłony dla autora

  7. Marek1

    Tragifarsy dętej ciąg dalszy - nawet się komentować nie chce. Wolę żenadę, jaką MON odwala w zakresie tzw. "modernizacji WP". Panie MB&Co. - elektorat zaczyna pytać(mam nadzieję) ...

  8. Andrettoni

    Myślę, że polska strona nie miała oczekiwań, bo została "wkręcona" w sytuację. Jesteśmy sojusznikiem USA i zabiegamy o ich względy, więc nie wypadało nie przyjąć amerykańskiej inicjatywy. Polska ze swojej strony wykonała kilka gestów - jak zakup śmigłowców czy rakiet, które były jednoznacznym poparciem USA, a w zamian dostaliśmy kilka klapsów. Nie jesteśmy "drugim Izraelem", w którego pompuje się dolary, tylko gąbką z której się dolary wyciska. 4tyś żołnierzy USA w Polsce, to jest mniej więcej tyle ilu naszych żołnierzy wspierało maksymalnie USA na misjach (szczyt to było chyba jednocześnie 2500 w Iraku i 1200 w Afganistanie). Do tego my jesteśmy biednym krajem i wspieraliśmy ich na wojnie, a oni są mocarstwem i robią propagandowe objazdy. Nic ich to zresztą nie kosztuje, bo wszystko robią w ramach obecności w NATO w Europie. Ewentualne wciągnięcie nas do wojny w Iranie byłoby kpiną - gdyby pojechało tam ginąć więcej naszych żołnierzy niż amerykanów byłoby u nas na wakacjach. Dodam jeszcze do tego, że prawdopodobnie Niemcy zostaną Hubem i dla gazu z Rosji i dla gazu z USA, więc współpraca Niemiec z Rosją jest lepiej nagradzana przez USA niż współpraca Polski z USA, ale pewnie jest to część "pakietu" za zakup w USA samolotów.

  9. Peiner

    Ja jestem najbardziej zdziwiony tym że nie słyszałem by szef MSZ odbył jakąkolwiek rozmowę z przedstawicielami państw arabskich(od premiera i prezydenta tego nie oczekiwałem).Jeśli organizujemy taką konferencję to miejmy coś do powiedzenia w sprawach regionu a nie zachowujmy jak lokaj podający przekąski,elementarną wiedzę przecież zawsze można zdobyć.Izrael i USA krzyczały a my tylko ich słuchaliśmy,tylko tyle potrafiliśmy zrobić i tyle uczyniliśmy kuchnia chwale przemysłu propagandy antyirańskiej i obrażania nas.

  10. SZELESZCZĄCY W TRZCINOWISKU

    rzec można...Pyrrusowe zwycięstwo......."jeszcze jedno takie zwycięstwo i jesteśmy zgubieni"....cóż .."kiedy umysł śpi budzą się demony"

  11. SOWA

    Szczyt jest doskonałym przykładem jak nieodpowiedzialny jest rząd urzędujący w Warszawie. Upokorzono Polaków, Amerykanie i Żydzi zachowywali się jak właściciele kraju nadwiślańskiego a nie goście. Nasi wystraszeni politycy byli co najwyżej statystami. Zostaliśmy wciągnięci w przygotowania wojenne przeciwko Iranowi. Fakt Iran nie jest święty ale jest to kraj znacznie bardziej otwarty niż np. Arabia Saudyjska.

  12. zurek12

    Kpina, co oni robia!?

  13. -CB-

    Ja ciągle nie potrafię zrozumieć jakie były oczekiwania strony polskiej i co my chcieliśmy na tym szczycie ugrać? Nie organizuje się czegoś takiego (o ile przyjąć, że to my byliśmy w ogóle organizatorem...) bez konkretnego planu oraz rozważenia wszystkich ewentualnych zysków i strat. Tutaj od początku było wiadomo, że nie mamy w tym żadnego interesu, a mimo to jak zwykle daliśmy się wkręcić...

  14. Serwor

    To nie był bliskowschodni szczyt tylko antypolski. Polski rząd zapłacił finansując ten szczyt zaplacił za to aby Izrael i USA miały gdzie pluć na Polskę. Amerykanie zarządali aby Polska przygotowała się do artykułu 447 a żydzi poszli na całość mówiąc o tym że powstanie w gettcie Warszawskim było tłumione przez Nazistów i Polski rząd. Z tym że kto to ci nazisci to nie wiadomo. Głównymi winnymi wygląda że są Polacy.

  15. zeus89

    Jak to bez przełomu. Przełom był. Oficjalnie zostaliśmy już zbrodniarzami wojennymi.

  16. Aaron

    "Za sukces strony polskiej można uznać to, że w deklaracji końcowej ani jeden raz nie pada słowo „Iran”." To jest jakiś żart?

  17. Observer

    Polska to junior partner USA i na nic innego liczyc nie mozna a rozgrywki hegemona to nie nasza liga wiec cieszmy sie, ze nie ma blamazu.

  18. Sebastian

    Bądźcie asertywni względem Amerykanów, uczcie się od Izraela. Mamy takie geopolityczne położenie że możemy ugrać najwięcej ze wszystkich krajów. Więc miejcie odwagę to zrobić, Polacy potrzebują silnego rządu a nie polityki ustępstw.

  19. Polak

    Nie spodziewałem się, że dożyję tak spektakularnej porażki Polskiej dyplomacji... USA i Izrael przyjechali do nas jak do siebie, bezpodstawnie zażądali od nas ogromnych pieniędzy, przyrównali do zbrodniarzy niemieckich nazistowskich zbrodniarzy, po czym poklepali po plecach i pojechali... Dramat... Mam nadzieję, że wkrótce wyborcy adekwatnie zweryfikuję rządzącą obecnie w Polsce ekipę i zagłosują na tych, komu leży na sercu interes Polski! Czas PIS i PO się skończył i żadna Wiosna tego nie zmieni! Trzeba szukać innej drogi inaczej zostaniemy potraktowani przez USA i Izrael jak cytrynki - wycisną z nas soki a skórkę wyrzucą do śmieci...

  20. MO

    Jak zwykle doskonała analiza Panie Witoldzie. Dziękuję.

Reklama