Jeśli Chiny poprzez agresywne manewry na morzu i w powietrzu chcą nam przekazać, że obecność USA na Pacyfiku jest niemile widziana i że powinna zostać zmniejszona, to mogę powiedzieć, że tak się nie stanie - powiedział w poniedziałek rzecznik amerykańskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego John Kirby.
Rzecznik odniósł się w ten sposób podczas briefingu prasowego do dwóch niedawnych incydentów w okolicach Morza Południowochińskiego: najpierw chiński myśliwiec J-16 przeleciał stosunkowo blisko przed dziobem amerykańskiego samolotu zwiadowczego RC-135, zaś w sobotę chiński okręt przepłynął w odległości 150 metrów przed amerykańskim niszczycielem w Cieśninie Tajwańskiej w rocznicę masakry na placu Tiananmen.
Czytaj też
"Nie mogę mówić za ChRL, jakie były ich intencje, ale jeśli chcą nam przekazać, że jesteśmy niemile widziani, albo że nasza obecność powinna być zmniejszona, albo że chcą, byśmy przestali latać i pływać w przestrzeni międzynarodowej, to się tak nie stanie" - oznajmił przedstawiciel Białego Domu. "Tak jak powiedział prezydent (Joe) Biden w Hiroszimie: jesteśmy mocarstwem pacyficznym i nigdzie się nie wybieramy" - dodał Kirby.
Czytaj też
Jak stwierdził, choć przejęcia samolotów i okrętów w okolicach wód terytorialnych zdarzają się rutynowo, to te manewry były wyjątkowo niebezpieczne i agresywne. "Kurczę, my też to robimy. Tylko różnica polega na tym, że kiedy to robimy (...), to robimy to zgodnie z prawem międzynarodowym i zgodnie z zasadami" - oznajmił rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego.
Czytaj też
Kirby zaznaczył jednak, że USA chcą podtrzymać kontakty z ChRL i odbyć spotkanie na wysokim szczeblu w Chinach, jednak wciąż za wcześnie jest, by mówić o konkretach.
"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie