Skuteczność i pragmatyzm dyplomacji. Trump spotkał się z prezydentem Korei Południowej

Autor. The White House/ X
Obejmując urząd prezydencki 4 czerwca 2025 r. Lee Jae-myung nie miał łatwego zadania. Kraj przechodził przez trudny okres wywołany niefortunną decyzją poprzednika (Yoon Suk-yeola) o wprowadzeniu stanu wojennego, odwołanego po sześciu godzinach, co wprowadziło prawdziwy polityczny zamęt.
Rząd funkcjonował, ale nie rządził, toteż szereg decyzji miało charakter administracyjny. Nowa ekipa prezydencka wywodząca się z opozycyjnej liberalnej Partii Demokratycznej musiała nie tylko uporządkować sprawy wewnętrzne, ale zmierzyć się z trudnymi sprawami zagranicznymi i gospodarczymi. Pierwszym testem było spotkanie z prezydentem USA Donaldem Trumpem w Waszyngtonie w dniu 25 sierpnia b. r., które prezydent Lee może uznać za swój pierwszy znaczący sukces. Przede wszystkim chodziło o uregulowanie problemu stawek celnych, które udało się sfinalizować poprzez pakiet umów dotyczących koreańskich inwestycji w amerykańskiej gospodarce. Kilka bardzo trudnych kwestii, jak warunki stacjonowania wojsk amerykańskich w Korei Południowej czy rozmowy z przywódcą Korei Północnej Kim Jong-unem wymaga czasu i spektakularnej finezji dyplomacji południowokoreańskiej.
Taktyka dyplomacji prezydenta Lee
Rozmowy z prezydentem Trumpem nie należą do łatwych, a przykład pamiętnego spotkania prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego dawał wiele do myślenia. Spotkanie z prezydentem najpotężniejszego mocarstwa, który często stawia sprawy bardzo jednoznacznie miało być testem dla zapowiadanego przez prezydenta Lee pragmatyzmu. Toteż prezydent Korei Południowej przyznał, że wcześniej uważnie zapoznał się z treścią książki Donalda Trumpa zatytułowanej The Art of the Deal (Sztuka zawierania umów). Ale podróż do Waszyngtonu przewidywała również krótką wizytę w Tokio, gdzie prezydent Lee spotkał się z premierem Japonii Shigeru Ishidą, z którym omawiał m. in. kwestie negocjacji Japonii z USA, co pozwoliło mu na doprecyzowanie swojej strategii w rozmowach z Trumpem. Już na wstępie wykorzystał kilka istotnych atutów. Nic chyba tak bardzo nie łączy przywódców, jak fakt, że obaj uniknęli zamachów na swoje życie, co oczywiście podkreślił prezydent Lee w chęci stworzenia dobrej atmosfery. Poparcie dla Trumpa wyraził również w formie podarunków, wśród których znalazły się kowbojskie kapelusze ozdobione flagami obu państw oraz wyborczym sloganem Trumpa Make America Great Again. Zważywszy na zbieżność interesów w odniesieniu do Korei Północnej i kilkakrotnie wyrażanej przez Trumpa chęci spotkania z Kim Jong-unem prezydent Lee nie tylko poparł Trumpa, ale poprosił o zainicjowanie rozmów jako gwaranta bezpieczeństwa na Półwyspie Koreańskim: Jedyną osobą, która może uczynić postęp w tej sprawie jest właśnie Pan panie prezydencie. Jeśli zostanie Pan mediatorem, to ja pomogę panu pełniąc rolę rozrusznika. Słowa te spotkały się z pozytywnym oddźwiękiem, jako że prezydent Trump deklaruje chęć wygaszenia największych ognisk zapalnych współczesnego świata, do których należy Półwysep Koreański.
Czytaj też
Kwestia stawek celnych i koreańskie inwestycje w USA
Otrzymane w tonie ultymatywnym pismo od prezydenta Trumpa w lipcu b. r. o podniesieniu stawek celnych do 25% dotyczyło zarówno Tokio jak i Seulu, który z kolei z uwagą śledził japońskie postępy w tej materii. Ewentualny japoński sukces w postaci wynegocjowania niższych od proponowanych dla Korei Południowej stawek skazywałby Lee Jae-myunga na gospodarczą i wizerunkową porażkę. W rezultacie japońska 15-procentowa stawka mogła być punktem odniesienia dla Seulu. I tak też się stało, albowiem uzyskanie przez Seul 15-procentowej stawki celnej oznacza uplasowanie się Korei Południowej na pozycji równej z japońską.
Co w zamian? Oferta Korei Południowej jest szeroka i w pełni zadowalająca Stany Zjednoczone. Już wcześniej przygotowując się do rozmów władze południowokoreańskie skłonne były zainwestować ogromne wręcz sumy w amerykański przemysł. W ramach bezpośrednich inwestycji opiewających na kwotę 150 mld.$ Korea Południowa zamierza zwiększyć swój udział w sektorach: stoczniowym (obecnie USA odpowiada za jedynie 1% w skali światowej, co pozostawia je daleko w tyle za Chinami - 50%, Koreą Południową - 30% i Japonią - 10%), sztucznej inteligencji, produkcji mikroprocesorów, biotechnologii, energetyce jądrowej, przemyśle kosmicznym i lotniczym, samochodowym, LNG oraz metali rzadkich (chodzi o współpracę w łańcuchu dostaw). Ponadto utworzono specjalny fundusz opiewający na 300 mld.$ a dotyczący innych, jak dotychczas jeszcze niesprecyzowanych inwestycji. Razem daje to kwotę inwestycyjną sięgającą 450 mld.$. Na szczególną uwagę zasługuje też zobowiązanie zakupu przez Korean Air (część Hanjin Group) 103 maszyn Boeing różnych typów. Prezydent Lee nadał inwestycji w rozbudowę amerykańskiego przemysłu stoczniowego wręcz symboliczny charakter określając go sloganem Make America Shipbuilding Great Again, MASGA, co z pewnością zostało przyjęte przez Biały Dom z wielkim uznaniem, tym bardziej że współpraca ma objąć również szkolenie personelu stoczniowego a także konserwację amerykańskich okrętów marynarki wojennej.
Czytaj też
Inwestycje nie oznaczają przysłowiowego „okupienia” się w zamian za zmniejszenie stawek celnych, ale stanowią rozszerzenie partycypacji południowokoreańskiej na rynku amerykańskim z rachubami na konkretne zyski. Inwestuje bowiem nie państwo jako instytucja a konglomeraty współpracujące z amerykańskimi partnerami. Logiczną tego konsekwencją jest również szersze otwarcie rynku koreańskiego dla Stanów Zjednoczonych.
Kwestia południowokoreańskiego bezpieczeństwa narodowego
Korea Południowa wraz z Japonią pełnią istotną rolę w amerykańskiej strategii bezpieczeństwa na Pacyfiku. Na jej terenie obecnie stacjonuje 28,5 tys. kontyngent wojsk amerykańskich. Największe bazy to Camp Humphreys w Pyeongtaek, US Army Garrison w Daegu oraz baza sił powietrznych w Osan. Udział Korei Południowej w ich utrzymaniu wynosi ponad 1,1 mld.$ rocznie i stale rośnie. Po raz pierwszy magiczną granicę miliarda dolarów przekroczono jeszcze w czasach urzędowania prezydenta Moon Jae-ina, 2017-2022. Nie są to koszty całkowite. Dla USA pełnią one nie tylko rolę stabilizatora na Półwyspie Koreańskim, na którym dodajmy wciąż obowiązuje jedynie zawieszenie broni. Mają większe znaczenie strategiczne jako jeden z głównych elementów wymierzonych przede wszystkim w Chiny.
Jeszcze jako gubernator prowincji Gyeonggi Lee Jae-myung dość sceptycznie odnosił się do amerykańskiej obecności na Półwyspie. Wynika to z tradycyjnej polityki liberałów lansujących politykę stopniowego zbliżenia i unormowania relacji z Koreą Północną, która zawsze jako koronny argument kwestionujący suwerenność Korei Południowej wysuwa obecność wojsk amerykańskich a także związanych z tym corocznych wspólnych manewrów odbieranych przez Pyongyang jako prowokacja.
Pragmatyzm musi zakładać liczenie się z realiami, a te niezależnie od sprawującej władzę opcji politycznej muszą aksjomatycznie łączyć bezpieczeństwo narodowe ze Stanami Zjednoczonymi. Sugestia prezydenta Trumpa odnośnie przekazania Stanom Zjednoczonym prawa własności do użytkowanych gruntów bazy Osan wzbudziła w Korei Południowej wiele kontrowersji. Prezydencki doradca do spraw bezpieczeństwa narodowego Wi Sung-lac zmuszony był zająć stanowisko w tej sprawie wyjaśniając, że USA nie tyle dzierżawią określone tereny wraz z nieruchomościami, co dysponują suwerennie przyznanym im prawem ich użytkowania. Nie ma tu zatem mowy o opłatach czynszowych czy prawa przeniesienia własności. Zatem ich status można uznać za prawo użytkowania w okresie stacjonowania wojsk amerykańskich. Wszystko to wiąże się z bilateralnym partnerstwem defensywnym. Podstawą funkcjonowania baz amerykańskich jest umowa o statusie sił zbrojnych, SOFA (Status of Forces Agreement) określająca prawa i obowiązki zagranicznego personelu wojskowego i członków ich rodzin podczas stacjonowania w obcym kraju. USA mają podpisane tego typu umowy z wieloma państwami, przy czym każda z nich jest dostosowana do konkretnych warunków politycznych i strategicznych.
Czytaj też
Zdaniem wielu ekspertów sugestia Trumpa była ukrytym naciskiem na zwiększenie wydatków na obronę narodową przez Koreę Południową i dzielenia kosztów utrzymania na jej terytorium USFK (United States Forces Korea). Problem zaistniałby dopiero wówczas gdyby istotnie USA zaproponowały negocjacje w sprawie przejęcia na własność gruntów, na których znajdują się ich bazy wojskowe (a jest ich na świecie ok. 750) co byłoby wydarzeniem bez precedensu z nieobliczalnymi wręcz konsekwencjami.
Kwestia negocjacji z Kim Jong-unem
Fakt, że Lee Jae-myung zwrócił się do Trumpa jako jedynego mającego moc sprawczą pośrednika jest oczywiście manewrem dyplomatycznym. Prezydent Trump przyzwyczaił już opinię publiczną do niezwykle poetycznych przenośni używanych wobec osoby północnokoreańskiego przywódcy oficjalnie ujawniając też „wzajemną miłość”, która pomimo wymiany listów i uprzejmości nie zdołała doprowadzić do satysfakcjonującego rezultatu jakim byłaby denuklearyzacja Półwyspu Koreańskiego. W rozmowie z prezydentem Lee Trump przyznał, że nie może doczekać się spotkania z Kimem, co podchwycił prezydent Korei Południowej roztaczając marzenia o budowie w Korei Północnej Trump Tower i wspólnej grze w golfa.
Czytaj też
Amerykańskie wsparcie dla północnokoreańskiej polityki Lee Jae-myunga jest niezbędne. Pojednawcze gesty wobec Pyongyangu nie przynoszą żadnych wymiernych rezultatów. Jednak wizja negocjacji z Kimem stwarza dla Korei Południowej dwa problemy. Pierwszy to ewentualna dyplomatyczna marginalizacja. Nie chodzi bowiem o pośrednictwo Stanów Zjednoczonych, które miałyby forsować interesy Korei Południowej sprowadzające się do normalizacji relacji z Koreą Północną, ale o spotkanie przywódców dwóch mocarstw nuklearnych, którym Korea Południowa nie jest. Dla Kima byłoby to niebywałe osiągnięcie jako uznania jego mocarstwowego statusu przez najpotężniejsze państwo świata. Relacje międzykoreańskie zaistniałyby wówczas w tle i oscylowałyby wokół coraz to bardziej spektakularnych ustępstw Seulu w zamian za bardziej propagandowe niż wymierne korzyści. Od 2019 r. Pozycja Kim Jong-una znacznie wzrosła i nie zabiega on już o zniesienie sankcji ekonomicznych. Po drugie wciąż problemem pozostają argumenty jakimi dysponują prezydenci Trump i Lee. Pozostawianie inicjatyw południowokoreańskich i amerykańskich (pismo z czerwca 2025) bez odpowiedzi przez Pyongyang jest bardzo wymownym gestem. Przede wszystkim pokazuje opinii publicznej siłę Korei Północnej, która może udzielić odpowiedzi ale w wybranym przez siebie czasie. Ewentualne przyjęcie zaproszenia, a nie wykluczone, że tak może się zdarzyć byłoby zapewne opatrzone warunkami wstępnymi, które podyktowałby Kim. I wreszcie sprawa najważniejsza należy liczyć się z wymazaniem ze słownika dyplomacji wobec Korei Północnej terminu denuklearyzacja. Prezydent Lee Jae-myung jest zatem zdany w tej materii na inicjatywę Stanów Zjednoczonych, które najwyraźniej nie dysponują odpowiednim środkiem nacisku na Pyongyang.
Kwestia polityki wobec Chin
Rywalizacja i wojna celna między USA a Chinami odbija się na polityce Korei Południowej, dla której Chiny są głównym partnerem handlowym. Podpisanie porozumień z USA nie oznacza odejścia o polityki oscylowania między dwoma gospodarczymi gigantami. Jako pragmatyk prezydent Lee od dawna powstrzymywał się przed opowiedzeniem się po którejś ze stron konfliktu. Równolegle ze swoją wizytą w Waszyngtonie prezydent Lee wysłał do Pekinu Park Byeong-seunga byłego przewodniczącego parlamentu w charakterze kierownika specjalnej delegacji w celu omówienia przede wszystkim zagadnień współpracy gospodarczej. Niemniej w oświadczeniu Parka znalazły się słowa o dążeniu do rozwoju opartej na interesie narodowym bilateralnej współpracy strategicznej między Koreą Południową a Chinami, przy jednoczesnej kontynuacji sojuszu Korei z USA. Seul zamierza zatem naprawić nadszarpnięte w 2023 r. po ostrych wypowiedziach prezydenta Yoona wobec Chin relacje z Pekinem, ale w taki sposób by nie rzutowało to negatywnie na współpracę ze Stanami Zjednoczonymi. Strategia ta wciąż jednak jest uzależniona od relacji na linii Waszyngton-Pekin.
Czytaj też
Wnioski
Pomimo alarmującej atmosfery, jaka panowała w Seulu od lipca b. r. po otrzymaniu ultymatywnego pisma od prezydenta USA Donalda Trumpa o podwyższeniu stawek celnych na towary koreańskie prezydent Lee Jae-myung okazał się skutecznym graczem zawierając korzystne dla przedsiębiorstw koreańskich umowy z przemysłem amerykańskim. Sukces w postaci wielomiliardowych inwestycji wymusił oczywiście szersze otwarcie rynku koreańskiego dla amerykańskich produktów. Nie wydaje się, by na horyzoncie zarysowała się kwestia przedefiniowania amerykańskiej obecności militarnej w Korei Południowej, aczkolwiek należy liczyć się z rosnącymi kosztami związanymi z bezpieczeństwem Korei Południowej i ich współdzieleniem z USA. Nie wiadomo też kiedy i czy w ogóle w najbliższej przyszłości może dojść do negocjacji z Koreą Północną, jednak inicjatywa w tej materii bardziej spoczywa na Stanach Zjednoczonych. Przy rosnącej pozycji Kima wydaje się, że to on właśnie postawi warunki wstępne do potencjalnych rozmów, z których należy całkowicie wyeliminować termin denuklearyzacja. I wreszcie pragmatyczna polityka wobec Chin będzie musiała mieć na uwadze przede wszystkim sojusz ze Stanami Zjednoczonymi w kontekście ich rywalizacji z Pekinem. Wydaje się, że utrzymanie pozycji nieangażowania się w spór dwóch gospodarczych gigantów gwarantuje (przynajmniej na teraz) znormalizowanie stosunków Seulu z Pekinem i zwiększenie wymiany handlowej.
WIDEO: Święto Wojska Polskiego 2025. Defilada w Warszawie