Reklama

Geopolityka

Rosja: Parlament apeluje do Putina ws. "republik ludowych" w Donbasie [KOMENTARZ]

Autor. Andrew Butko, CC BY-SA 3.0

Rosyjska Duma Państwowa (izba niższa tamtejszego parlamentu) postanowiła niezwłocznie skierować bezpośrednio do prezydenta Władimira Putina apel wzywający do rozpatrzenia uznania niepodległości tzw. Donieckiej i Ługańskiej Republiki Ludowej. Obie struktury są kontrolowane przez tzw. „separatystów”, bezpośrednio wspieranych przez Rosję i powstały na fali agresji rosyjskiej na Ukrainę w 2014 r.

Reklama

Rosyjscy deputowani twierdzą, że władze ukraińskie nie przestrzegają porozumień mińskich, stąd też, Moskwa musi zastanowić nad wsparciem obywateli oraz rodaków mieszkających w Donbasie. Trzeba pamiętać, że Rosjanie od dłuższego czasu starają się de facto rozdawać obywatelstwa osobom we wspomnianych strukturach separatystycznych. Szczególnie po 2019 r., gdy przyspieszone zostały procedury ubiegania się o obywatelstwo Federacji Rosyjskiej. Takie podejście narracyjne ma stanowić zagwarantowanie sobie możliwości wprowadzenia przekazów o uciskanych obywatelach Rosji, jak chociażby przy obecnym napięciu międzynarodowym.

Reklama

Wiktor Wodolatski, I zastępca przewodniczącego Komisji Dumy Państwowej ds. WNP, miał przy tym podkreślić, że w Donbasie mieszka „4 mln naszych rodaków, z czego 876 tys. ma obywatelstwo Federacji Rosyjskiej". Dodając, że „nie możemy trzymać się z daleka". Widać przy tym, co by nie mówić, dość standardowe w działaniach władz rosyjskich (ośrodki egzekutywy i legislatywy) bazujące na dwóch modelach – "bratniej interwencji" oraz "interwencji na rzecz Rosjan". Co więcej, często oba elementy są niejednokrotnie łączone ze sobą.

Czytaj też

Oczywiście, co również nie jest zaskoczeniem, rosyjscy deputowani podkreślali przy dyskusji na temat obecnej rezolucji, że nie chcą wojny z Ukrainą, a nawet dążą do jej zapobieżenia. Jest to kolejny, dość dobrze rozpoznany chwyt propagandowy współczesnych władz Rosji. Kiedy to po wywołaniu sytuacji kryzysowej lub wręcz przejściu do kryzysu, sama Rosja wzywa do deeskalacji i oskarża wszystkich o podsycanie napięć czy też brak woli porozumienia. Cały czas należy podkreślać, że obecna sytuacja jest pochodną zupełnie pozbawionej transparentności koncentracji wojsk rosyjskich wokół Ukrainy. Chociaż, oficjalne czynniki rosyjskie cały czas promują narrację o bezpodstawnych oskarżeniach, przede wszystkim ze strony Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii.

Reklama

Szef resortu spraw zagranicznych Siergiej Ławrow stwierdził nawet, że pogłoski o agresji są rodzajem, jego zdaniem „terroryzmu informacyjnego", wymierzonego w jego państwo. Rosjanie cały czas grają również na rozdzielenie postaw ukraińskiego społeczeństwa. Albowiem zauważa się głosy, że za eskalację i napięcia mają odpowiadać ekstremiści, przede wszystkim Prawy Sektor oraz bataliony ochotnicze. Zaś większość obywateli sama obawia się przemocy oraz chce mieć dobre relacje z Rosją. Obecnie widać, że rosyjskie operacje psychologiczne uzyskają nowy element do wykorzystania właśnie na kierunku terenów opanowanych przez separatystów.

Zaś, patrząc z szerszej perspektywy, istnienie tzw. Donieckiej i Ługańskiej Republiki Ludowej jest pochodną rosyjskiej agresji na Ukrainę z 2014 r. Gdzie oprócz okupacji Krymu doszło do wybuchu otwartego konfliktu zbrojnego w Donbasie, zasilanego rosyjskim sprzętem wojskowym, najemnikami oraz żołnierzami. Obecnie strona rosyjska próbuje prezentować sytuację, gdzie jej zdaniem następuję koncentracja wojsk ukraińskich na granicach Donbasu. Obecnie rosyjscy deputowani sugerują również, że ukraińskie służby specjalne mogą szykować prowokację wobec obywateli rosyjskich, przebywających w granicach Ukrainy.

Zaś uznanie dwóch struktur separatystycznych ma być hamulcem wobec zapędów władz w Kijowie. Rosjanie nie uważają przy tym, że takie działanie międzynarodowe byłoby załamaniem wspomnianych już porozumień mińskich. Na ich bazie, Kreml chciał zbudować obraz tzw. "separatystów" jako niejako strony walczącej, która powinna być brana pod uwagę w rozmowach między państwami. Chociaż, współcześnie struktury tzw. "separatystów" są raczej zbliżone do mieszanki grup paramilitarnych i przestępczości zorganizowanej.

Czytaj też

Rosyjska Duma przegłosowała projekt apelu do prezydenta Rosji większością 351 deputowanych za, przy 16 przeciw i 1 wstrzymującym się od głosu. Wybrano drogę niejako przyspieszoną, którą sugerowali komuniści. Bowiem wcześniej istniały dwie wersje dokumentu, jedna zakładała zwrócenie się do rosyjskiego resortu spraw zagranicznych i dopiero później do prezydenta, a druga, finalnie wybrana, bezpośrednio do Władimira Putina. Według deputowanych, tzw. "separatyści" oprócz domniemanego zagrożenia ze strony Ukrainy, mogą się charakteryzować obecnie wszelkimi elementami państwowości. Rosjanie uważają, że w tych tzw. Republikach Ludowych "zbudowane zostały demokratyczne organy państwa, charakteryzujące się wszystkimi atrybutami władztwa nad kontrolowanym terytorium". Trzeba zauważyć, że strona rosyjska posługuje się takimi formatami separatystycznymi od dłuższego czasu. Najgłośniejsze jest wspieranie dwóch struktur na terytorium Gruzji czyli Abchazji i Osetii Południowej. Rosjanie są również niejako gwarantem funkcjonowania Naddniestrza, oderwanego od Mołdawii. Również na okupowanym od 2014 r. Krymie odegrana została operacja propagandowa z tworzeniem tam struktur quasi państwowych i następnie przekazaniem przez nie wniosku do Kremla w zakresie integracji z Rosją.

Tak czy inaczej, należy pamiętać, że postępowanie Dumy w przypadku Rosji jest częścią szerszej gry strony rosyjskiej i nie powinno się do niej przykładać standardowych formatów ocen, znanych z analiz odnoszących się do parlamentaryzmu. Zapewne taka forma adresu bezpośrednio do prezydenta Rosji została zaakceptowana jako narzędzie usprawniające kolejne etapy gry wobec Ukrainy. Szczególnie, w przypadku, gdyby nie zdecydowano się na rozwinięcie scenariusza stricte militarnego i dokonano wycofania znacznej części wcześniej skoncentrowanych wojsk na granicach Ukrainy. Prezydent Putin i jego administracja mają bowiem apel, który może być rozgrywany np. do symbolicznego wzmocnienia aktywności w Donbasie lub(i) animowania agresji jedynie w tym regionie. Odrzucając odium agresora, bowiem od 2014 r. tzw. "separatyści" są formą kamuflowania rosyjskiej obecności w regionie. Zaś porozumienia mińskie dały temu w pewnym sensie wolną drogę.

Czytaj też

Przy czym, należy uznać, że oficjalny zabór okupowanych przez tzw. "separatystów" ziem i przyłączenie do Rosji jest scenariuszem dla Moskwy wysoce kontrowersyjnym i w pewnym sensie najgorszym. Przede wszystkim, ogranicza to możliwość dalszego animowania eskalacji przemocy w regionie, zmniejsza też narzędzia presji poprzez tzw. zamrożony konflikt, nie mówiąc o wzięciu odpowiedzialności za wszystkie kwestie ekonomiczne w tym rejonie. Co więcej, obecnie istnieje już zupełnie inna atmosfera międzynarodowa w porównaniu do 2014 r. Stąd też, swego rodzaju krymskie operetkowe wykorzystanie narzędzia "suwerennej woli" w celu inkorporacji może nie być dobrze odebrane nawet wśród państw uznawanych za bardziej sprzyjające Rosji.

Reklama
Reklama

Komentarze (4)

  1. tuningrepliki

    A ustawa o języku ? Czyż to nie był jeden z powodów ? czy na wschodzie Ukrainy tak samo "kochają" banderę jak na zachodzie Ukrainy, tam to raczej Dzień Zwycięstwa obchodzą 9 maja każdego roku. jak się ma kraj wieloetniczny to należy myśleć. ps. Seklerzy to też obywatele Ukrainy prześladowani przez Rząd Ukraiński, ale mają obrońców w postaci państwa Węgierskiego.

  2. Švejk

    Skoro wolno było politykom część Serbii oderwać i utworzyć Kosowo, tak samo Etiopii zabrać dostęp do morza i utworzyć Erytreę to dlaczego Donbas ma być traktowany inaczej ? Granice dawnych sowieckich republik są całkowicie sztuczne w efekcie czego np na Łotwie Rosjanie stanowią trzecią część ludności. Tu i dawnej Jugosławii powinno odbyć się referendum nt przynależności poszczególnych terytoriów.

  3. Monkey

    Donieck i Ługańsk, Ługańsk i Donieck. Te tereny dalej są w rosyjskiej agendzie, bo im tak pasuje. A o Krymie cisza. Czyli wiadomo, że Rosja go nie odda i nikt sie o niego, może poza słabymi protestami ze strony ukraińskiej upominać nie będzie.

  4. ito

    Nieprawdą jest twierdzenie, że "powstały na fali agresji rosyjskiej na Ukrainę w 2014 r"- powstały na fali bałaganu po przewrocie. Każdy przewrót niesie ze sobą bałagan i ruchy odśrodkowe, więc sponsorując majdan należało się ze scenariuszem oderwania jakichś ziem od Ukrainy liczyć. Przy czym dla powstania świadomości niepodległości obu republik Kijów zrobił znacznie więcej niż Moskwa- traktowane z uporem jak podmioty zewnętrzne, do tego wrogie, dokładnie takimi się stały. Gdzieś koło 2017- go roku, bo wcześniej mocno podkreślały swoją przynależność do Ukrainy.