Reklama

Prezydent Nawrocki chce rozszerzenia Bukaresztańskiej "9"

Prezydent-elekt Karol Nawrocki
Autor. Karol Nawrocki/X

Prezydent Karol Nawrocki w swoim orędziu zapowiedział, że byłby otwarty na rozszerzenie Bukaresztańskiej 9 o Finlandię oraz Szwecję. To krok słuszny i potrzebny w budowaniu odporności wschodniej i północnej flanki NATO. Korzystanie z wielu doświadczeń i rozwiązań tych dwóch państw nordyckich byłoby również cenne dla nas.

„Drodzy Państwo – uważam, że Polska powinna być liderem budowania siły systemu immunologicznego odpowiedzialności wschodniej flanki NATO. I marzę, że Bukaresztańska Dziewiątka w dłuższej perspektywie stanie się Bukaresztańską Jedenastką, razem z państwami skandynawskimi. Tak, my – jako Polacy – w Europie Środkowej, w Europie Wschodniej odpowiadamy za budowę siły wschodniej flanki NATO. I to powinien być także międzynarodowy, geopolityczny kierunek mojej prezydentury” - powiedział prezydent Karol Nawrocki podczas swojego pierwszego orędzia.

Grupa B9 została utworzona w odpowiedzi na rosyjską agresję na Ukrainę w 2014 roku. W swoich założeniach pierwotnie miała wspierać koordynację działań państw członkowskich w celu zwiększenia bezpieczeństwa i odstraszania wobec potencjalnych zagrożeń ze strony Rosji. Był to ważny krok w budowaniu wspólnego głosu wschodniej flanki NATO w sprawach bezpieczeństwa, przynajmniej na poziomie politycznym, choć dziś widzimy, że potrzeba zacieśnienia regionalnych powiązań jest jeszcze większa.

Reklama

Wschodnia i północna flanka NATO z bliższą współpracą

Prezydent Nawrocki zapowiedział, że jednym z jego celów będzie budowanie bezpieczeństwa regionalnego, a właśnie rozszerzenie Bukaresztańskiej Dziewiątki miałoby być jednym z kamieni milowych w tej sprawie. Pogłoski o takich krokach pojawiały się już wcześniej, a sama koncepcja już wybrzmiewała w przestrzeni medialnej i eksperckiej.

Czytaj też

Oba kraje podzielają obawy B9 wobec rosyjskiego zagrożenia, co ułatwia integrację w ramach formatu. Ich udział w szczycie B9 w Rydze w 2024 roku pokazał, że jest tu duże pole do rozwoju współpracy. Wspólna optyka na konieczność przeciwdziałania Rosji wzmacnia spójność formatu. Zwłaszcza należy tu zwrócić uwagę na Finlandię, która posiada ponad 1300 km granicy z Federacją Rosyjską. Szwecja z kolei ze względu na strategiczne położenie, chociażby Gotlandii, stanowi wręcz kluczowego partnera dla państw bałtyckich w przypadku wojny z Rosją. Państwa te angażowały się dotychczas także w projekty infrastrukturalne, takie jak Rail Baltica (w przypadku Finów jest to dosyć znamienne, ponieważ przez lata ich rozstaw torów był na wzór rosyjski - to ma ulec w najbliższych latach zmianie), które poprawiają mobilność wojskową w regionie, kluczową dla szybkiego przerzutu sił NATO na wschodnią flankę.

Reklama

Wzrost potencjału

Warto jednak przejść do liczb oraz danych, które dotyczą obu państw, oraz tego, jak znaczący byłby ich wkład w Grupę B9. Wiadomo, że potencjał ludnościowy obu krajów nie jest największy, same armie też nie należą do najbardziej licznych. Kluczem jednak są zdolności mobilizacyjne, rezerwy oraz wysoka jakość obrony cywilnej.

Liczebność fińskich sił zbrojnych w czasie pokoju to około 24 000–31 500 żołnierzy (z czego około 13 tysięcy to żołnierze zawodowi). Imponujące jednak są zdolności mobilizacyjne. Przy populacji liczącej około 5,6 mln osób Finlandia stara się osiągnąć poziom około 1 miliona rezerwistów, co oznaczałoby wzrost o mniej więcej 100 tysięcy. Z kolei w 48 godzin od rozpoczęcia konfliktu zbrojnego Finowie są w stanie zmobilizować nawet do 300 tysięcy żołnierzy.

Jeśli zaś mówimy o Szwecji, to sytuacja jest bardzo zbliżona. Siły Obrony Szwecji liczą około 24 tysiące żołnierzy, w tym 14 tys. zawodowych oraz 10 tys. rezerwistów. Niedawno władze Szwecji zapowiedziały, że planują znaczące zwiększenie finansowania swoich sił zbrojnych do 3-4% PKB, a zdolności mobilizacyjne mają w najbliższych latach dobić do 130 tysięcy żołnierzy w czasie wojny (przy populacji ok. 10,5 mln).

Reklama

To, co może działać na wyobraźnię, to zsumowany potencjał Bukaresztańskiej Dziewiątki wespół z Finlandią i Szwecją. Opierając się na danych z portalu Global Firepower (do którego należy mieć dystans, ale pokazuje pewien szablon) prezentowałoby się to następująco:

  • około 506 tysięcy aktywnego personelu;
  • 1,553 mln rezerwistów;
  • około 195 tys. sił o charakterze paramilitarnym;
  • budżet obronny na poziomie 98 mld 525 mln dolarów

Czytaj też

Reklama

Nie jedno, a dwa Międzymorza

To, co wreszcie rzuca się w oczy, to sam charakter regionalny tego układu, który wyłania się z takiego formatu. Wszakże historycznie idea ta była promowana przede wszystkim jako odpowiedź na rosyjski imperializm oraz niemieckie ambicje na wschodzie. Koncepcja ewoluowała na przestrzeni dziejów, często brała pod uwagę różne konstelacje państw, natomiast zawsze trzon znajdował się na obszarze Polski, Litwy, Ukrainy i Białorusi. Obecnie do tej idei odwołuje się m.in. Inicjatywa Trójmorza, choć skupia się ona bardziej na współpracy ekonomicznej, infrastrukturalnej i energetycznej 13 państw UE (do tego także Czarnogóra i Albania oficjalnie dołączą do Inicjatywy jako stowarzyszone państwa uczestniczące, a Turcja i Hiszpania pełnią funkcję partnerów strategicznych). Z kolei Ukraina i Mołdawia to państwa aspirujące do członkostwa.

Czytaj też

Natomiast misją Międzymorza, pierwotnym czynnikiem jednoczącym, było bezpieczeństwo. Na podobnej zasadzie działa właśnie Bukaresztańska Dziewiątka, która niejako wypełnia lukę w obszarze Intermarium. Wzmocnienie tego układu o państwa północne (choć w idealnym rozrachunku warto by było rozważyć również uczestnictwo Danii oraz Norwegii) tworzy w zasadzie układ podwójnego Międzymorza – „Międzymórz”, jeśli pobawić się słowotwórstwem. Czyli obszarów, które znajdują się pomiędzy Morzem Północnym i Bałtyckim (flanka Północna) oraz Bałtyckim i Czarnym (Środkowo-Wschodnia).

Stworzenie formatu B11 to w tym wypadku nie tylko wzajemne rozumienie wyzwań strategicznych, geograficznych i bezpieczeństwa, ale też wartość dodana, którą można wykorzystywać w dyskusjach na forum unijnym i NATO. Możliwość bardziej skutecznego lobbingu za wspólną sprawą, zwiększanie zbiorowej odporności na zagrożenie terrorystyczne i w cyberprzestrzeni, wreszcie jednolita percepcja rosyjskiego zagrożenia, co nie zawsze występuje na forum unijnym, czy nawet natowskim.

Z jednej strony pozwoliłoby to budować znacznie większą autonomię i samodzielność regionu, a z drugiej pozwoliłoby na znacznie lepszą kooperację na linii południe–północ Europy, która jednak przez lata była zaniedbywana na rzecz osi wschód–zachód.

Wreszcie, co wydaje się poniekąd najważniejsze z perspektywy poprawnie funkcjonującego państwa, to możliwość (a nawet powinność) czerpania doświadczeń z zakresu obrony cywilnej, w szczególności od Finlandii, a ze Szwecji pod względem rozwijania własnego przemysłu zbrojeniowego.

Reklama

Finlandia stosuje model „obrony totalnej”, który integruje siły zbrojne, obronę cywilną, społeczeństwo i sektor prywatny. Kluczowym elementem jest przygotowanie całego społeczeństwa do działania w sytuacjach kryzysowych. Do tego warto dodać także świetnie rozwiniętą sieć schronów, bardzo dobrze prowadzoną edukację dla bezpieczeństwa od najmłodszych lat oraz rozwinięty system poboru i rezerw.

Z kolei Szwecja to pokaz tego, jak można rozwijać rodzimy przemysł i kształtować odpowiednie wzorce w budowaniu silnego, niezależnego przemysłu zbrojeniowego, który osiąga sukcesy eksportowe i efektywnie współpracuje na arenie międzynarodowej. Polska mogłaby wykorzystać te doświadczenia, rozwijając własne technologie, wzmacniając eksport i integrując przemysł z systemem obrony narodowej.

Czytaj też

Reklama
WIDEO: Czołgi na ulicach Warszawy! Nocna próba do defilady
Reklama

Komentarze (1)

  1. Chyżwar

    I słusznie. Finlandia oraz Szwecja to w obecnej sytuacji jest logiczny krok.

Reklama