Reklama
  • Analiza
  • Polecane

Niepewna przyszłość Iraku [OPINIA]

Wojska USA nie wyjdą szybko z Iraku ale relacje iracko-amerykańskie ulegną radykalnemu pogorszeniu i to niezależnie od tego czy dojdzie do dalszej deeskalacji, czy nawet negocjacji irańsko-amerykańskich. Śmierć gen. Sulejmaniego wpłynie też negatywnie na relacje między Kurdami a Bagdadem oraz wzmocni Państwo Islamskie, a co za tym idzie będzie mieć skutek destabilizacyjny.

Fot. US Army
Fot. US Army

Abstrahując od ogólnej oceny działań gen. Kasema Sulejmaniego odgrywał on w Iraku bardzo ważną rolę w walce z Państwem Islamskim, a także był brokerem wielu porozumień między pozostającymi w głębokim konflikcie interesów podmiotami irackiej sceny politycznej. To on doprowadził do tego, że rząd Adela Abdel Mahdiego zgodził się na niekorzystny dla siebie sposób rozliczania się z Erbilem z należnej Regionowi Kurdystanu części budżetu oraz ropy znajdującej się na kurdyjskich terenach Iraku.

Wcześniej rząd federalny blokował wypłaty dla Kurdystanu z budżetu federalnego zarzucając tamtejszym władzom nielegalne (z punktu widzenia Bagdadu) handlowanie ropą i zawieranie w tym zakresie umów z zagranicznymi koncernami. Doprowadziło to do głębokiego kryzysu ekonomicznego w Regionie Kurdystanu, wielomiesięcznego niewypłacania pensji i w rezultacie wybuchów kilku burzliwych protestów. Referendum niepodległościowe, które odbyło się we wrześniu 2017 r. częściowo odwróciło uwagę od tych problemów, kierując niechęć Kurdów na rząd ówczesnego premiera Hajdara Abadiego, szyickie oddziały Haszed Szaabi, a także częściowo na USA. Abadi zastosował szereg represji wobec Kurdystanu, a Haszed Szaabi zajęło tzw. tereny sporne. Wobec USA Kurdowie mieli natomiast pretensje, że nie uznało referendum.

Wszystko zmieniło się po wyborach w maju 2018 r., po których Kurdowie stanęli w parlamencie po stronie frakcji proirańskiej. Wybory wygrał związany z Muktadą as-Sadrem blok Sairun, który dążył do stworzenia technokratycznego, ponadpartyjnego rządu i zerwania z systemem dzielenia stanowisk według klucza sektariańsko-etnicznego. Jest to nawiasem mówiąc również jeden z głównych postulatów trwających od października protestów. I oczywiście takie rozwiązanie byłoby skrajnie niekorzystne dla Kurdów, którzy straciliby w ten sposób swoje wpływy w Bagdadzie. Ponadto wzmocnienie władzy centralnej w Iraku budzi obawy Kurdów.

Tymczasem Iranowi zależało wprawdzie na spokoju w Iraku ale nie na silnej, niezależnej władzy. Kasem Sulejmani wykorzystał to doprowadzając do dealu z Kurdami, którzy przy całej swojej niechęci do Haszed Szaabi postanowili trzymać w Bagdadzie z liderem związanego z tą formacją bloku Fatah, czyli Hadim al-Amerim. W zamian dostali szereg stanowisk, w tym I wicepremiera i zarazem ministra finansów. Pieniądze zaczęły płynąć do Erbilu i zaczęła się tam hossa. Wiele inwestycji, przerwanych w 2014 r. zostało dokończonych i rozpoczęte zostały nowe. W międzyczasie zaczęły wybuchać protesty na południu Iraku. Choć kurdyjskie media, z niechęci do Haszed Szaabi i Iranu, zdawały się sympatyzować z protestującymi to nie ulegało wątpliwości, że ich postulaty są groźne dla władz kurdyjskich.

Zresztą jeszcze w 2018 r. Fatah postanowił przypomnieć Kurdom o tym, że mogą wiele stracić i wystąpił z inicjatywą przekształcenia bogatej w ropę Basry w region (czyli jednostkę mającą cechy autonomii). W Iraku już dawno pojawiły się oceny, że to Basra obecnie dopłaca do prowincji sunnickich i kurdyjskich i w ten sposób kosztem Basry Iran zyskuje sobie na tamtych terenach sojuszników. Sulejmani zapewnił sobie bowiem również wsparcie dla Iranu wśród polityków sunnickich, tradycyjnie niechętnych wpływom irańskim w Iraku. Należą do nich m.in. obecny przewodniczący parlamentu Mohammad al-Halbusi i Khamis Khanjar.

Amerykanie dalecy byli od tak sprawnego poruszania się na irackiej scenie politycznej nawet gdy ich przedstawicielem był tam Brett McGurk. Gdy pod koniec 2018 r. został on zwolniony ze stanowiska specjalnego wysłannika ds. walki z ISIS polityka USA w Iraku stała się jeszcze mniej sprawna. O ile Irańczycy rozmawiali ze wszystkimi to Amerykanie tylko z tymi, których uznawali za sojuszników, a Trump i Pence w czasie swoich wizyt w Iraku demonstracyjnie ominęli Bagdad. Wspierając zaś protesty przeciwko rządowi Adela Abdel Mahdiego nie tylko popadali w coraz większy konflikt z władzami federalnymi Iraku i proirańską frakcją w parlamencie, ale ich działanie zagrażało też Kurdom.

Wszystko wskazuje na to, że po zabiciu Sulejmaniego deal Kurdów z proirańską większością w parlamencie może przestać obowiązywać, a to doprowadzi do destabilizacji w Regionie Kurdystanu. Kurdowie stanęli bowiem przed dylematem, w którym nie ma dla nich dobrego wyboru. Proirańska większość i premier Adel Abdel Mahdi żądają od Kurdów poparcia stanowiska Bagdadu dotyczące wycofania sił USA z Iraku. Kurdowie oczywiście nie chcą tego, gdyż obecność USA w Iraku prowadzi do pewnego balansu i daje im większe pole manewru. Eliminacja wpływów USA z Iraku oznaczałaby pełny protektorat irański i Kurdowie mieliby znacznie mniejsze możliwości wpływania na to co się dzieje w Bagdadzie.

Z drugiej jednak strony otwarte stanięcie po stronie USA przeciw proirańskiej większości grozi marginalizacją Kurdów we władzach federalnych i konsekwencjami budżetowymi. Z całą pewnością USA nie będą w stanie stać się brokerem nowego dealu, natomiast możliwe że do akcji wkroczy Rosja (zwłaszcza że największe wpływy gospodarcze ma ona w Iraku nie na szyickim południu ale właśnie w Kurdystanie) lub Chiny. Wiele również wskazuje na to, że władze federalne Iraku zacieśnią swoje relacje z Turcją, której z kolei zależy na współpracy z Teheranem przeciwko Partii Pracujących Kurdystanu.

Frakcja proirańska może w ten sposób uzyskać poparcie części sunnitów za cenę pozwolenia zwiększenia przez Turcję militarnej obecności w północnym Iraku wymierzonej przeciw PKK. Może też doprowadzić do zamknięcia przejścia granicznego między Regionem Kurdystanu a Syrią Północno-Wschodnią. Prawdopodobieństwo nowego konfliktu między Bagdadem a Erbilem zwiększa fiasko rozmów między irackim premierem Adelem Abdel Mahdim i władzami Kurdystanu w trakcie jego wizyty w Erbilu 11 stycznia.

USA mają obecnie bardzo małe możliwości politycznego manewru w Iraku. Mogą wprawdzie dalej wspierać antyrządowe protesty, jednak problem w tym, że mają one równie antyamerykański co antyirański wydźwięk. Jedną z ich głównych sił napędowych byli stronnicy Muktady as-Sadra, który jest zdecydowanym przeciwnikiem obecności USA w Iraku i bez względu na złożoność relacji miedzy nim a frakcją proirańską to zabicie Sulejmaniego i lidera Haszed Szaabi Abu Mahdiego al-Muhandisa jeszcze zwiększyło jego determinację by pozbyć się Amerykanów z Iraku. Rozwiązaniem dla USA nie jest też wspieranie regionalizacji Iraku. Ostatnio znów bowiem pojawiła się idea „sunnilandu”, czyli stworzenia regionu złożonego z sunnickich prowincji. Problem w tym, że „sunniland” nie jest bogaty w ropę, a co za tym idzie skorzystałyby na tym tylko prowincje szyickie, zwłaszcza Basra. Ponadto pogłębiłoby to konflikt kurdyjsko-sunnicki, bo większość terenów spornych położona jest między prowincjami sunnickimi a kurdyjskimi.

Zabicie Sulejmaniego oraz Abu Mahdiego al-Muhandisa prawdopodobnie mocno osłabi koordynację działań Haszed Szaabi w Iraku. Tyle że głównym beneficjentem będą nie Amerykanie ale Państwo Islamskie. Haszed Szaabi odegrało bowiem kluczową rolę w wojnie z ISIS i to tej formacji Irakijczycy zawdzięczają to, że Bagdad nie wpadł w ręce samozwańczego kalifatu.

Wbrew narzuconej w niektórych mediach narracji, głównym celem działań 150-tys. Haszed Szaabi nie była walka z USA ale z ukrytymi komórkami ISIS. Przez cały okres wojny z Państwem Islamskim, mimo wzajemnej niechęci udawało się unikać militarnych konfrontacji między Haszed Szaabi a USA i zabity w grudniowym ataku na bazę K1 Amerykanin był pierwszą ofiarą amerykańską przypisywaną Haszed Szaabi (USA nawiasem mówiąc nie przedstawiły dowodów na to, że ataku dokonało Kataib Hezbollah). Ataki na bazy USA zaczęły się dopiero w 2019 r. i miały w zasadzie charakter niegroźnych incydentów. Ponadto były one odpowiedzią na ataki izraelskie na bazy Haszed Szaabi w Iraku. Według Irakijczyków w 2019 r. doszło do 25 takich ataków.

Osłabienie koordynacji Haszed Szaabi może zatem przyczynić się do rewitalizacji Państwa Islamskiego w Iraku. Ponadto rozluźnienie centralnej kontroli nad tą formacją może spowodować, że niektóre oddziały rozpoczną bardziej krwawe ataki na bazy amerykańskie. Problem bowiem w tym, że ani Sulejmani ani Abu Mahdi nie dążyli do konfrontacji z USA na pełną skalę w Iraku, wiedząc, że doprowadzi to do wojny domowej w Iraku, a to nie było nigdy celem ani Iranu ani proirańskich frakcji w Iraku.

Tylko, że teraz niektóre oddziały mogą stać się niekontrolowalne i szukać zemsty za śmierć liderów niezależnie od tego co uzgodnią Amerykanie z Iranem. A wiele wskazuje na to, że Irańczycy chcą deeskalacji również w Iraku. Świadczyłby o tym fakt cofnięcia przez Departament Stanu wsparcia dla mudżahedinów ludowych i innych ugrupowań prowadzących walkę zbrojną (a czasem też działania o charakterze terrorystycznym) przeciw władzom Iranu. Być może jest to cena za to by Iran wstrzymał ataki Haszed Szaabi na siły koalicji w Iraku. Problem w tym, że wszystko wskazuje na to, że Izrael nie zamierza zaprzestać ataków na oddziały irackie i  irańskie w Syrii i Iraku. 13 stycznia doszło też do ataku na bazę Balad, w której stacjonują amerykańscy żołnierze, a w wyniku którego rannych zostało czterech irackich żołnierzy.

Istnieją sprzeczne informacje na ile premierowi Adelowi Abdel Mahdiemu rzeczywiście zależy na wycofaniu się sił USA z Iraku, a także na ile Haszed Szaabi i frakcje proirańskie zdeterminowane są by doprowadzić do opuszczenia Iraku przez siły USA i ewentualnie koalicyjne. Uchwała parlamentu wzywająca rząd do doprowadzenia do opuszczenia Iraku przez wszystkich zagranicznych żołnierzy była logiczną konsekwencją rażącego naruszenia suwerenności Iraku przez USA. Trudno bowiem inaczej traktować zabicie 25 członków irackich sił zbrojnych na terenie Iraku w wyniku amerykańskiego nalotu, a następnie zabicie wysokiego dowódcy irackich sił zbrojnych oraz przedstawiciela kraju uznawanego przez Irak za przyjacielski. Czy się bowiem komuś to podoba czy nie Haszed Szaabi jest częścią irackich sił zbrojnych a postsaddamowy Irak nigdy nie będzie traktował Iranu jako kraj wrogi.

Uchwała irackiego parlamentu nie ma charakteru wiążącego jednak reakcja USA jeszcze bardziej szkodzi wizerunkowi Amerykanów w Iraku i ewolucji stosunków iracko-amerykańskich. Władze USA, sugerując, że uchwała jest niereprezentatywna bo sunnici i Kurdowie zbojkotowali posiedzenie parlamentu zapomniały, że została ona podjęta przez parlament wybrany zgodnie z regułami demokracji wprowadzonymi do Iraku przez samych Amerykanów. Ponadto administracja Donalda Trumpa nawet nie próbowała ukrywać tego, że chce siłą wymusić na rządzie irackim utrzymanie swojej obecności militarnej w Iraku. Groźba nałożenia sankcji na Irak, a także zajęcia irackich depozytów w amerykańskich bankach, prawdopodobnie okaże się skuteczna, przynajmniej krótko- i być może średnioterminowo. Długoterminowo będzie miała jednak katastrofalny wpływ na relacje iracko-amerykańskie. Dla USA może to mieć drugorzędne znaczenie o ile nakłoni sojuszników do przejęcia odpowiedzialności za kontrolowanie Iraku. Obecnie trudno już bowiem mówić o sojuszniczym wsparciu Iraku przez USA skoro USA wymuszają na Iraku kontynuowanie swojej obecności i odrzucają możliwość rozmów z premierem Iraku na temat wycofania, mimo jego wezwania. Ponadto list wysłany przez dowództwo USA w Iraku zawierający zapowiedź wycofania, który został później uznany za pomyłkę, był kolejnym przejawem lekceważenia władz Iraku przez USA.

Z ryzyka podejmowania dalej idących działań na rzecz zmuszenia USA do opuszczenia Iraku zdają sobie również frakcje proirańskie w Iraku. Mają świadomość, że sankcje mogą doprowadzić do zaostrzenia niepokojów społecznych i choć wzrosną też nastroje antyamerykańskie, to równocześnie może dojść do jakiejś formy rewolucji. Liderzy Fatah i Haszed Szaabi mają też świadomość, że rozpoczęcie ataków na siły USA w Iraku na pełną skalę może skutkować znacznymi stratami tej formacji w wyniku amerykańskiej odpowiedzi militarnej, a także doprowadzić do wojny domowej. Taki ciąg zdarzeń może zagrozić nawet dalszej egzystencji Iraku.  Dlatego prawdopodobnie takie działania nie zostaną podjęte. Natomiast można się spodziewać wzmocnienia antyamerykańskiej retoryki w Iraku.

USA prawdopodobnie zakładają, że tak mocne osłabienie Haszed Szaabi doprowadzi do realizacji postulatów rozbrojenia tej organizacji i włączenia jej członków do armii. Jednak bardziej prawdopodobne jest, że nastąpi dokładnie odwrotny skutek tj. całkowite odstąpienie od planów dalszej integracji Haszed Szaabi z armią i jego umocnienie się jako samodzielnej formacji irackich sił zbrojnych. Frakcje proirańskie będą również obecnie znacznie mniej skłonne do jakiegokolwiek kompromisu w kwestii zmiany rządu co może skutkować utrzymaniem się Abdel Mahdiego na stanowisku premiera mimo rezygnacji lub zignorowaniem oporów prezydenta Saliha czy innych frakcji w kwestii wyboru jeszcze bardziej proirańskiego kandydata. To zaś pogłębi podziały w Iraku, które USA nie są w stanie łagodzić. Premier niekoniecznie będzie przy tym podejmował zbyt energicznych działań na rzecz wycofania wojsk z USA (a tym bardziej innych krajów w tym Polski) gdyż retoryka towarzysząca podejmowaniu uchwały przez parlament bardziej służyła podkreślaniu irackiej suwerenności niż wskazywała na determinację wyrzucenia sił USA za wszelką cenę.

Ostatnie wydarzenia mocno komplikują naszą obecność wojskową w Iraku jednak Polska nie musi podejmować zbyt szybkich działań w tym zakresie. Kluczowe jest jednak by pamiętać, że nasi żołnierze pojechali do Iraku wspierać to państwo, a nie w jakimkolwiek innym celu. Nasza misja jest też efektem umowy bilateralnej z Irakiem, a zatem kluczowa dla jej kontynuowania jest wola Iraku, a nie zobowiązania sojusznicze w ramach NATO. Inaczej byłaby to bowiem misja bojowa (okupacyjna). Ze strony irackiego rządu nie wyszedł jednak póki co żaden wniosek do polskiego rządu w sprawie wycofania naszych żołnierzy, a zatem póki co są to rozważania teoretyczne. I wiele wskazuje na to, że taki wniosek w najbliższym czasie nie wyjdzie, a frakcje proirańskie mogą nawet uznać że utrzymanie obecności wojskowej innych krajów zwiększa prawdopodobieństwo wycofania się USA.

Sama uchwała parlamentu naszego statusu w Iraku nie zmienia ale należy unikać wypowiedzi i działań wskazujących na lekceważenie irackiej suwerenności. Polska powinna też zapewnić swojej obecności militarnej wsparcie polityczne, a wyjazd polskiej ambasador z Bagdadu temu z cała  pewnością nie służy.

WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS
Reklama
Reklama