Geopolityka
Alkoholizm, dezercje, samosądy. Rosjanie odmawiają walki [ANALIZA]
Rosyjskie oddziały 37. Samodzielnej Brygady Strzelców Zmotoryzowanych uczestniczyły w nieudanej ofensywie na Kijów. Żołnierze tej formacji wkroczyli na tereny rejonu buczańskiego i splamili się zbrodniami ludobójstwa. Zajmowali się okupacją, rabowaniem i gwałtami. Na polu walki ponieśli klęskę. W bezpośrednim starciu z ukraińskimi oddziałami mieli straty sięgające nawet 50 proc. stanu. Wszelako brygada stała się sławna w mediach także dlatego, że jeden z rosyjskich żołnierzy rozjechał opancerzonym pojazdem swojego dowódcę – pułkownika Jurija Miedwieczeka. Wysokiej rangi oficer zmarł od odniesionych ran. Jego żołnierze odmówili pójścia do ataku.
Doniesienia o dezercjach, odmowach wykonywania rozkazu, maruderstwie a nawet samosądach na kolegach w zgrupowaniach prowadzących ofensywę przeciwko Ukrainie pojawiają się w zasadzie od początku inwazji. „Na tymczasowo okupowanych terytoriach wzrasta liczba zbrojnych starć pomiędzy żołnierzami najeźdźcy. Przyczyny tych incydentów są banalne - konflikty na tle etnicznym oraz na tle podziału dóbr zrabowanych ukraińskiej ludności. Uczestnicy tych sporów, znajdujący się pod wpływem alkoholu i narkotyków, próbują bronić swoich łupów" – czytamy w jednym z ukraińskich komunikatów.
Czytaj też
W obozie okupantów w miejscowości Tokmak pod Zaporożem doszło do strzelaniny pomiędzy różnymi rosyjskimi oddziałami. W wyniku „potyczki" zginęło czterech Rosjan, a wielu zostało rannych. Nie jest tajemnicą, że kadyrowcy – czyli należący do Rosgwardii czeczeński zaciąg lojalnego wobec Władimira Putina namiestnika Czeczenii Ramzana Kadyrowa – są wykorzystywani w toku kampanii jako oddziały zaporowe. Jednym z ich zadań jest „zmotywowanie" niechcących iść do ataku rosyjskich żołnierzy. Na Zaporożu kadyrowcy rozstrzelali Rosjan, którzy z uwagi na brak wypłaty żołdu odmówili wykonania rozkazów.
Liczne są akty dezercji. "W zajętej przez wroga miejscowości Kałyniwka w obwodzie chersońskim pojawiła się grupa dezerterów w wieku 18-20 lat. Są ubrani w mundury przypominające rosyjskie, ale bez znaków rozpoznawczych i nakryć głowy. (...) Jeden z nich prawdopodobnie jest ranny, mają ze sobą automaty Kałasznikowa. Kierują się w stronę Krymu. Poruszają się wyłącznie w nocy, w ciągu dnia ukrywają się" – raportuje ukraiński wywiad wojskowy. Już w marcu pojawiło się wiele informacji o ucieczkach z pola walki i odmowach wykonania rozkazów. W pierwszych miesiącach wojny na osi natarcia na obwód sumski kilkuset Rosjan odmówiło wykonania rozkazu.
Czytaj też
Pomimo sukcesów pod Sieworodonieckiem i Lisiczańskiem niewiele się zmieniło. „W rosyjskich siłach okupacyjnych coraz częściej dochodzi do przypadków dezercji i jawnego niepodporządkowywania się dowództwu" – relacjonował w poniedziałek ukraiński sztab. "Kondycja moralna i psychologiczna okupantów pozostaje niska, odnotowano systematyczne spożywanie napojów alkoholowych i dezercję. Okupanci skarżą się na nieskuteczność ataków na pozycje ukraińskie" – podkreślono.
Doszło do tego, że bunt podniósł się w elitarnych jednostkach Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej. W 76. Dywizji Powietrzno-Desantowej i 106. Dywizji Powietrzno-Desantowej żołnierze odmówili uczestnictwa w walkach i zostali odesłani do Rosji. „Desantnicy", którymi tak chwaliła się rosyjska armia, są wykorzystywani przez dowódców jak piechota zmotoryzowana i wpadają często w ukraińskie zasadzki. Z publikowanych przez ukraińskich dziennikarzy relacji rosyjskich jeńców wynika, że ich koledzy okaleczali się by uniknąć posłania na front, niektórzy popełniali samobójstwa, a oficerowie są zdolni do zastrzelenia własnych rannych żołnierzy, którzy nie mogą chodzić i jest ryzyko, że zostaną przechwyceni przez ukraińskie oddziały.
Czytaj też
Rzeczniczka praw człowieka Ukrainy Ludmyła Denisowa zaapelowała do ONZ o zbadanie przymusowego poboru obywateli ukraińskich w szeregi rosyjskich i separatystycznych wojsk. Werbunkowe „łapanki" są urządzane w miejscowościach pod Mariupolem i na okupowanym terytorium Donbasu. Ukraińcy wcielani są do tzw. separatystycznych oddziałów, co oznacza, że są fatalnie wyekwipowani i wykorzystywani do misji samobójczych. Duże straty na froncie spowodowały, że parapaństwowe separatystyczne władze okupacyjne zaczęły masowo wcielać mężczyzn w swoje szeregi. Oddziały są zasilane nawet 17-latkami czy chorymi wcześniej wykluczonymi ze służby wojskowej. Mieszkańcy ukrywają się przed „łapaczami", którzy wręcz porywają przyszłych rekrutów z ulic.
Głośny był przypadek opisany przez dziennikarzy BBC. Sergiej, 20-letni mieszkaniec Doniecka, który jest jedynym żywicielem rodziny i ma chore serce idąc do piekarni został porwany przez jedną z separatystycznych milicji. Po trzech dniach „unitarki" został skierowany na front pod Chersoniem. Tydzień później został ranny i trafił do szpitala. Gdy wyleczył rany, zdezerterował. Na popularnych na wschodzie platformach VKontakte i Telegram aż roi się od zapytań matek, które pytają co może dziać się z ich synami, którzy przepadli na ukraińskim froncie. Przypomnijmy, że art. 51 konwencji genewskiej zabrania przymusowego wcielania do wojska na okupowanych terytoriach. W obliczu skali ludobójczych zbrodni rosyjskich na Ukrainie nie dziwi jednak, że i ten artykuł Moskwa ma za nic. Sami rosyjscy żołnierze mają nazywać świeżo wcielonych żołnierzy „tuszonką", a swoich dowódców „generał śmierć".
Stalinowska maksyma „ludiej u nas mnogo" się już nie sprawdza. Siły Zbrojne Federacji Rosyjskiej mają problemy kadrowe. O rekrutacji ochotników w więzieniach pisałem w osobnym artykule , a Moskwa ma zasadniczy problem z uzupełnianiem przetrzebionych pod Kijowem, Charkowem i Mikołajewem szeregów. Doszło nawet do tego, że "wojenkomaty" czyli punkty poborowe w Rosji są podpalane przez rekrutów.
Rosja nie ogłosiła powszechnej mobilizacji, więc „łata" kadrowe dziury zastępczymi rozwiązaniami. Na Ukrainę są wysyłane bataliony rezerwowe. Stąd wysyp zdjęć żołnierzy starszych roczników słanych na front. O tym w jaki sposób Rosja przeprowadza „cichą mobilizację" pisali opozycyjni dziennikarze śledczy z Rosji pracujący w ramach projektu Conflict Intelligence Team (CIT). CIT raportował, że to właśnie kombinowane siły rezerwistów i krótkoterminowych żołnierzy kontraktowych są wysyłane przeciwko Ukrainie. Jeszcze przed wojną młodzi Rosjanie w wieku poborowym unikali służby w armii. W szeregach rosyjskiej armii cały czas jest brutalna fala – tzw. diedowszczina. Klęski na polu walki, wysokie straty, kiepskie dowództwo, fatalna logistyka, brak żołdu powodują, że Rosjanie dezerterują, odmawiają rozkazów, albo nawet pozorują swoje działania. Są zdemoralizowani. Jako siły okupacyjne dali się poznać z najbardziej sadystycznej strony. Ukraińcy kpią, że na okupowanych przez Rosjan terytoriach zabrakło już pralek do zrabowania.
Czytaj też
Podobne wnioski wyciągają eksperci brytyjskiego Ministerstwa Obrony. W sporządzonej przez nich charakterystyce czytamy - "czynnikami wpływającymi na niskie morale Rosjan są: słabo postrzegane dowodzenie, ograniczone możliwości rotacji jednostek z rejonu walk, bardzo ciężkie straty w ludziach, stres bojowy, utrzymująca się słaba logistyka oraz problemy z żołdem. Wielu rosyjskich żołnierzy wszystkich szczebli jest prawdopodobnie zdezorientowanych co do celów wojny. Problemy z morale w siłach rosyjskich są prawdopodobnie na tyle poważne, że ograniczają zdolność Rosji do osiągania celów operacyjnych"
Irfy
Po kolei. Powszechna mobilizacja. W tej chwili jej ogłoszenie nie ma żadnego sensu. Rekrutów ktoś i na czymś musi szkolić. Większość ludzi zdolnych do szkolenia i sprzętu walczy na Ukrainie. Gdyby mobilizację ogłoszono jutro, to żołnierzy po podstawowym szkoleniu miałoby się w połowie października. Akurat na przerwę w walkach z powodu błota i pogody niesprzyjającej czołgom. Jeńcy. Poddanie się jest trudne, szczególnie dla atakujących Rosjan. W trakcie walk miejskich nikt sobie jeńcami głowy nie zawraca. Stanowią obciążenie. Bezpieczniej jest ich zastrzelić, niż ich pilnować i samemu się narażać. W przypadku potyczek artyleryjskich przeciwnik stoi za daleko. "Mięso armatnie". Do strat armii rosyjskiej zaliczają się wyłącznie jej kadrowi żołnierze. Stąd te łapanki. Złapanych nie trzeba szkolić, robią wyłącznie za wabiki. Wysyła się ich "do przodu" i obserwuje, jak daleko dotrą. Jeśli Ukraińcy zaczynają strzelać, od razu uruchamia się rosyjska artyleria. Rozwalając wszystko w zasięgu.
Zbyszek
Zrobiłem jeszcze jedno zestawienie, które chyba dość ciekawie pokazuje czym wycofywanie jest dla morale: jaki był % porzuconego / przejętego sprzętu vs całość strat: Faza 1. Czołgi 11 dz, 60% porzucenia i przejęciea / wozy piechoty: 21 dz, 55% Faza 2. Cz: 9 dz, 24% / wozy: 9 dz, 78% Faza 3. Cz 11 dz, 39% / wozy: 22 dz, 38% Faza 4. Cz: 11 dz, 36% / wozy 16 dz, 39%
Zbyszek
Zbliżone dane widać z Oryxspioenkop. Porzucone lub przejęte czołgi to odpowiednio wg faz: 7/2/4/4 na dzień. Wozy bojowe: 12/7/9/6. Przyrost widoczny jest w trakcie ukraińskiej kontrofensywy. Wycofanie przeprowadzili w uporządkowany sposób. Co więcej - 1 i 2 IV (szczyt kontrofensywy) jednostki wcześniej atakujące Kijów od zachodu były prawie okrążone), a jednak liczba jeńców się nie zwiększyła ani nie porzucali większej ilości sprzętu.
Zbyszek
@Vixa - samo z siebie to nie działa. Wojny obfitują w zbrodnie i to nie zatrzymuje poddawania się. Co innego jeśli uwzględnimy propagandę rosyjską, o której napisał @kaczkodan. Nawet można powiedzieć więcej - po to Putin kazał dokonać zbrodni oraz przyzwolił na rabunki, by jego żołnierze bali się wpaść w ręce Ukraińców. Niepokoją mnie jednak liczby strat ponoszonych przez Rosję w trakcie odwrotu spod Kijowa. Jeśli do 14 marca (faz źle przygotowanego rajdu) średnia wg oficjalnych komuniktatów ukraińskich (więc może być zawyżona) to 680 Rosjan dziennie, to do 21 marca (próby bardziej metodycznego natarcia) spadają one do 286 żołnierzy dziennie. Co ciekawe ukraińska kontrofensywa *22 III - 2 IV) kosztuje putinowców 233 osoby/dz, a samo wycofanie to najniższa liczba 220 ludzi dziennie (oczywiście wyliczenia z danych dla całości strat w wojnie, a nie samego frontu kijowskiego)
komik
Nie wiem czemu się Zbyszek dziwi? Jak napadasz na spokojne państwo mordując ludność cywilną, grabiąc co popadnie i nie przestrzegając żadnych konwencji, to masz raczej niską skłonność do poddania, spodziewając się, że kwiatami i szampanem przeciwnik raczej nie będzie Cię przyjmował.
kaczkodan
@Zbysiu, nie ma tu nic do zastanawiania się, kandydaci na jeńców nasłuchali się bajek o krwiożerczych banderowcach każących zjadać własne jaja, a ponieważ sami torturują jeńców to bez wyjątku dali się wkręcić. Zatem z możliwości awansu na jeńca nie korzystają, walcząc do końca. Dlatego większość jeńców to ranni.
Zbyszek
Dwie kwestie mnie zastanawiają: 1) jeśli morale rosyjskie jest tak niskie, to dlaczego jest tak mało jeńców? Szczególnie było to widoczne po klęsce Rosji pod Kijowem - mimo naporu bitnych Ukraińców agresorzy (w tym opisana w artykule zbrukana zbrodniami 37 brygada) wycofali się w sposób zorganizowany. Dane ukraińskie nie wykazywały zwiększenia liczby jeńców. Podobnie sytuacja wyglądała pod Charkowem w trakcie ukraińskiej kontrofensywy. Brakuje również informacji o poddających się putinowcach w trakcie kontruderzeń pod Chersoniem. Informacje z Oryxa także pokazują gwałtowny spadek sprzętu porzuconego. Wszystkie te elementy zaprzeczają tezie o niskim morale
Pirat
Łatwiej dla Rosjan uciec z pola walki niż być jeńcem. Jeńca zawsze Ukraińcy wymienią.
placek23
Jeśli w artykule jest wymieniana jako poważny autorytet sławna rzeczniczka, którą Ukraińcy zwolnili z roboty za to, że - nawet jak na ukraińskie standardy, bardzo liberalne w zakresie obchodzenia się z prawdą - mocno przesadziła z kłamstwami, to o czym my właściwie chcemy tutaj mówić?
Vixa
Dlaczego mieliby dezerterować podczas wycofywania się spod Kijowa czy Charkowa? Po tym co zrobili w Buczy i okolicach? Nie wiem czego tu nie rozumiesz...
Zbyszek
2) Zastanawia brak informacji o ucieczkach / poddawaniu się Ukraińców mobilizowanych przez marionetkowe "państewka". Tu wytłumaczenie może być dość proste - są oni pchani do frontalnych ataków, w których możliwości przejścia na drugą stronę są ograniczone. Także ukraińskie kontrataki były nieliczne. Wreszcie ostatnim czynnikiem może być utajnianie takich danych ze względu na bezpieczeństwo uprowadzonych do własnych formacji mieszkańców okupowanej Ukrainy