Geopolityka
Mogiła 11-letniej Ukrainki między zbombardowanymi blokami [Reportaż Defence24.pl z miejsc ludobójstwa]
W podkijowskiej Buczy pomiędzy dwoma spalonymi domami mieszkalnymi jest wykopana na podwórku mogiła. Pochowano tutaj 11-letnią dziewczynkę, którą zgwałcił i zamordował rosyjski żołnierz. W Buczy i Borodiance śmierć przychodziła od rosyjskich kul, a ofiary były zabijane na wzór katyński, ze związanymi rękami, strzałem w głowę. Ludzie ginęli od pocisków i rakiet, od głodu i tortur. Reportaż Defence24.pl z ogarniętej walkami Ukrainy.
Wielki szeregowy blok w Borodiance, po uderzeniu bomby rozerwał się na pół, a w okradzionych ładunkiem wybuchowym ze ścian mieszkaniach widać krzesła, glazurę, nocne stoliki i resztki mebli. Przerwane życie i dorobek rodzin. Meble wiszą na 8 piętrze, a gdy spadną to na stojący pod blokiem samochód poszatkowany od pocisków jak sito. Auto miało ewakuować rodzinę ze strefy walk. Borodianka jest nazywana „małym Mariupolem". Miasteczko było zaciekle atakowane przez Rosjan, a na zabudowania cywilne rzucili wszystkie możliwe środki walki, którym dysponuje rosyjska armia. Lotnictwo wystrzeliło w domy mieszkalne rakiety i zrzucało bomby.
Czytaj też
Artyleria lufowa i rakietowa okładała ogniem całą miejscowość. Także pociskami zawierającymi strzałkowe szrapnele. Załogi rosyjskich czołgów strzelały w każdy dom mieszkalny na swojej drodze, w każde okno. Gruzy uwięziły setki osób. Mieszkańcy i służby ratownicze rzuciły się by ich ratować. Rosjanie ostrzelali także ratowników. To było jednak preludium do piekła, które zgotowała rosyjska okupacja po wkroczeniu agresorów.
W Borodiance, podobnie, jak w Buczy, przeprowadzano masowe egzekucje. Celem byli ukraińscy działacze patriotyczni i samorządowi. Lokalne elity. Lista zamordowanych jednak rosła z każdym dniem, o rodziny zabitych, o ich sąsiadów, na sam koniec samo mieszkanie w Buczy i Borodiance było dla Rosjan powodem do strzelania komuś w głowę. W centrum Borodianki jest pomnik ukraińskiego poety. Nawet on ma przestrzeloną głowę. Amok okupanta nie znał granic. Przetrwanie nalotów i egzekucji nie oznaczało bezpieczeństwa. Walka o przeżycie ciągnęła się do ostatniego dnia okupacji. „Rosjanie gwałcą kobiety, nastolatki, rurami. To jest tak potworne, że brakuje słów" – podkreśla Maksim, współpracownik Kościoła katolickiego na Ukrainie i humanitarny działacz z organizacji „Szansa na życie". „Staramy się pomóc tym kobietom, ale trauma jest tak wielka" – dodaje.
Pamiętajmy, że tam gdzie stacjonowali żołnierze ukraińscy organizowano ewakuację cywilów, tych którzy siedzieli w piwnicach, tych którzy chronili się od rosyjskich kul, konwojowano do bezpiecznych miejsc. Żołnierze ryzykowali życie organizując ewakuację. Ale nie po rosyjskiej stronie frontu. Rosjanie trzymali ludzi w piwnicach siłą, pod bronią. Wiedząc, że dawno skończyło się im jedzenie i woda.
„Obok nas ulokował się oddział rosyjski. Kradli. Gwałcili. W jednym z budynków były ciała dzieci, które zamordowali. Najbardziej bali się ukraińskich dronów. Często strzelali w niebo" – mówi mi małżeństwo z Buczy, które przetrwało rosyjską okupację. Rozmawiamy pod zniszczonym wieżowcem. Ze wzruszeniem odbierają pomoc humanitarną z Polski – od Fundacji Wolność i Pomoc oraz Caritasu. Ludzie, którzy zaznali głodu płaczą na widok żywności, która trafia w ich ręce. Na tle spalonego od rakiet budynku chłopczyk trzyma w dłoniach dwa batoniki. Uśmiecha się. „Uśmiech dziecka, gdy daję mu jedzenie. To jest niesamowite, że mogę pomagać" – mówi Paweł, emerytowany policjant, wolontariusz w konwoju humanitarnym.
„Ci którzy przeżyli działania wojenne są okaleczeni nie tylko fizycznie, ale i emocjonalnie. To co nam udaje się robić to kropla w morzu potrzeb" – podkreśla. W Borodiance, z uwagi na skalę zniszczeń, jest bardzo trudna sytuacja humanitarna. „Widzimy jak wielka potrzeba jest w tym społeczeństwie, które ocalało. Żywność to dla nich bardzo ważna pomoc. Cieszą się, że będą mieli co jeść w najbliższych dniach. Będą mieli cokolwiek na stole" - podkreśla Karina, działaczka społeczna zaangażowana w pomoc. Polscy wolontariusze rozdają pomoc potrzebującym. Kolejka ludzi jest bardzo długa. Spoglądają z nadzieją na długi sznur samochodów polskiego konwoju humanitarnego.
"Na terenach opuszczonych przez agresorów, brakuje dosłownie wszystkiego. Mieszkańcy nie kryją radości i wzruszenia po otrzymaniu chleba oraz innych artykułów" – dodaje Tomasz, aktywista społeczny, wolontariusz. Polscy wolontariusze są cichymi bohaterami w tych trudnych czasach. Na Ukrainie, gdy zaczynasz mówić po polsku ludzie od razu są pozytywnie nastawieni. To zasługa tych ludzi. Dla mieszkańców Ukrainy Polska to „siostra", która pomaga w czasach wojny. Konwój, któremu towarzyszyłem na Ukrainie tylko utwierdza w przekonaniu lokalną społeczność, że Polacy otworzyli serca na potrzeby ofiar wojny.
„Lubię pomagać ludziom. Tyle ile mogę i kiedy mogę – to pomagam. W różnych sytuacjach. Zauważenie potrzeb ludzi tkwi we mnie od wielu lat. Reaguję na potrzeby. Nie da się pomóc wszystkim, ale tam gdzie można warto podjąć ryzyko i przyjechać z pomocą" – tłumaczy Karina. Przyglądając się zaangażowaniu wolontariuszy spostrzegam od razu, że to dla nich coś więcej niż praca, coś więcej niż dodatkowe zajęcie. „Obecnie współorganizujemy konwoje wprost na tereny, gdzie ta pomoc jest niezbędna, na front, czy wprost do wiosek, gdzie ta pomoc dopiero zaczyna dochodzić. Wspólnie z żoną pomagamy, ponieważ nie możemy przejść obojętnie obok takich tragedii, gdzie zwłaszcza na dzieciach wojna odciska piętno cierpienia i okrucieństwa" – podsumowuje Tomasz.
Wolontariusze mają świadomość, że podejmują ryzyko, ale są do tego przygotowani. „Szczęście sprzyja przygotowanym, więc pomagam w przygotowaniach. Pamiętajmy, że bardzo ważne są przygotowania i elastyczność bo tam sytuacja zmienia się dynamicznie" – podkreśla Paweł, który wyniósł wieloletnie doświadczenie z policji. Pod Borodianką jest ostatnia linia okopów, z której Rosjanie uciekli pobici przez ukraińskie oddziały. Kijów został obroniony. Udaje mi się dostać w to miejsce, chociaż nie jest to takie oczywiste dla dziennikarzy. Widać, że Rosjanie uciekli stąd nagle. Pozostawiali porozrzucane ubrania cywilne, które wcześniej zrabowali.
Czytaj też
W błocie leżą skrzynie po Gradach i granatach moździerzowych. W brudnej od błota wodzie zanurzone są części pojazdów – w tym gąsienice. Zachowały się nawet ziemianki z prowizorycznymi kuchniami. „Ryli się tutaj w ziemi jak krety. Przegrali, uciekli do lasu i nadleciały Bayraktary" – podkreśla Maksim. Obok okopów stoi spalony rosyjski BMD-2, służący do przewożenia desantu żołnierzy. Ma wyrwaną wieżę. Spalone pojazdy są obecnie stałym elementem miejscowości pod Kijowem. Mijałem nawet BMP-2, który stał spalony w sklepie. Albo oberwał rakietą i płonący wjechał w „magazin", albo próbował się tam schować i ostrzeliwać w ukryciu. Tak czy inaczej obrońcy Ukrainy go dopadli.
Ukraińscy żołnierze broniący Kijowa wykazali się wysokim kunsztem wojskowym zatrzymując zmechanizowane kolumny Rosjan, a stolica została obroniona. Pod Kijowem walki wygasły, choć wciąż jest niebezpiecznie. Rosjanie wystrzeliwują w ukraińską stolicę rakiety – między katolicką a prawosławną Wielkanocą mścili się za zatopiony krążownik „Moskwa" i „przygotowywali" nawałą rakietową kolejną ofensywę na Donbas. Rakiety spadały m.in. na podkijowskie Browary. Wczoraj ostrzelali rakietami domy mieszkalne w ukraińskiej stolicy. Terytoria, na których był rosyjski żołnierz są naznaczone ogromną ilość min oraz niewybuchów. Ale najbardziej krwawiącą niezabliźnioną raną jest trauma okupacji, czyli ludobójstwo którego dopuścili się żołnierze Putina.
Michał Bruszewski
Wania
Nie ma żadnego wytłumaczenia dla bestialstwa rosji. To nazistowski kraj. Pod hasłami walki z neonazizmem napadli na sąsiedni kraj i mordują nie neonazistów (bo ich tam nie ma) tylko zwykłych ludzi. Stosują przy tym najgorsze zwyczaje nazistów i bolszewików, czego dowodem są mobilne krematoria. Nikt nie uwierzyłby, gdyby 10 lat temu ktoś powiedział, że najgorszy koszmar II wojny światowej w XI wieku zafunduje nam rosja. Nie dziwię się, że ludzie na wakacjach nie chcą przyjąć w hotelach z rosjanami. Tam wszyscy mają krew na rękach. W hotelu mogą być ludzie z Rosji, którzy zachęcali swoich bliskich do grabieży i gwałtów.
Chyżwar
Nikt by nie uwierzył? A to czemu? Od dawna przecież wiadomym jest do czego rosjanie są zdolni. Że niektórzy Polacy mieli jakieś złudzenia w tym temacie może jedynie mnie dziwić.
Buczacza
ruska dzicz. Podobnie uważam , że swołocz powinna być wykluczona z jakichkolwiek organizacji międzynarodowych. Homo sapiens to w przypadku onuc nadużycie. Typowe homo sovieticus...
Sky
Sprawcy tych zbrodni, tego cierpienia, okrócieństw powinni byc osadzeni. ale w wiekszosci nie bedą. rosja nie ma prawa byc rónoprawnym członkiem organizacji miedzynarodowych a jej obywatele uczestniczyc w zyciu spoleczenstw panstw cywilizowanych. rusofobii, symetrysci i platne pacholki kremla zwane trollami idzcie tam gdzie poszla moskwa.