Legislacja
Brytyjczycy chcą większej kontroli nad uzbrojonymi dronami
W Wielkiej Brytanii ponownie rozgorzała dyskusja na temat legalności użycia bezzałogowych aparatów latających do walki z terrorystami oraz różnicy między operacjami antyterrorystycznymi, a konfliktami zbrojnymi.
Bezpośrednim powodem krytyki i rozpoczęcia dyskusji była śmierć terrorysty Reyaada Khana, który 21 sierpnia 2015 r. został zabity przez rakietę wystrzeloną z należącego do brytyjskich sił powietrznych bezzałogowca MQ-9 Reaper. Operacja została przeprowadzona na terytorium Syrii. Co ciekawe, Khan był obywatelem brytyjskim, a akcję przeciwko tzw. Daesh w Syrii przeprowadzono na trzy miesiące przed wydaniem na to zgody przez parlament Wielkiej Brytanii.
Zdaniem rządu cała akcja została przeprowadzona legalnie, ponieważ atak wykonano w ramach konfliktu zbrojnego w Iraku, w który Wielka Brytania jest już oficjalnie zaangażowana. Brytyjskie prawo zakłada bowiem, że „w wyjątkowych okolicznościach”, jeśli jest to jedyny zauważalny sposób uniknięcia ataku na brytyjskie terytorium, można użyć śmiertelnego uzbrojenia poza granicami toczącego się konfliktu.
Czytaj też: Rosjanie odebrali lekcję z Syrii. Armia potrzebuje więcej dronów
Część polityków opozycyjnych uważa jednak, ze sprawa „wymaga pilnego wyjaśnienia”. Próbuje się przy tym pogodzić całkowicie przeciwstawne sobie rozwiązania. Przykładowo, wskazuje się na konieczność respektowania prawa do ochrony własnego terytorium z użyciem uzbrojenia włącznie, ale tak, by było to zgodne z prawem międzynarodowym. Chodzi również o ustalenie, czy prawo do użycia siły śmiertelnej za granicą poza terenem, na którym toczy się konflikt zbrojny, może być stosowane niezgodnie z Europejską Konwencją Praw Człowieka.
Analitycy wojskowi wskazują, że taka dyskusja jest często prowokowana przez samych islamistów, dla których drony to jedna z najniebezpieczniejszych broni w rękach zwalczających je koalicji. Drony są w tej chwili najskuteczniejszym środkiem walki, który może sparaliżować ich działalność nawet na dużych obszarach. Coraz więcej państw wprowadza je na swoje uzbrojenie i to w wersji uzbrojonej. Tak było także w przypadku Wielkiej Brytanii, która zakupiła dziesięć dronów MQ-9 Reaper wyposażonych m.in. w pociski „powietrze-ziemia” AGM-114 Hellfire.
Czytaj też: Dwa drony MALE z USA w polskim przetargu. Pokonają izraelską konkurencję?
Są one bardzo intensywnie wykorzystywane bojowo – i to nie tylko w misjach rozpoznawczych. Zgodnie z danymi opublikowanymi przez rząd Wielkiej Brytanii, brytyjskie Reapery użyły 93 rakiet Hellfire w 2013 roku, 94 w 2014 roku i aż 258 w 2015 roku - w momencie rozpoczęcia działań przeciwko tzw. Daesh w Iraku i Syrii.
Nie wszyscy brytyjscy politycy podzielają jednak tę opinię. W ich opinii nie jest możliwe dokładne określenie granic pomiędzy operacją antyterrorystyczną, a konfliktem zbrojnym. W tym przypadku proponuje się wiec stworzenie dobrze działającego aparatu nadzoru, który pozwoli utrzymanie pełnej kontroli nad korzystaniem z tego uzbrojenia w czasie pokoju.