Siły zbrojne
Zapad-2021. Mała „wojna” – wielka propaganda [OPINIA]
Manewry „Zapad-2021” pod względem faktycznej ilości użytych wojsk rosyjskich przy granicach państw NATO powinny zostać zakwalifikowane jako małe. Dla potrzeb Łukaszenki Rosjanie zrobili z nich jednak propagandową wydmuszkę, która zupełnie niesłusznie została uznana za zagrożenie dla wszystkich krajów wschodniej flanki NATO.
Formalnie, rozmach ćwiczenia „Zapad-2021” może rzeczywiście budzić niepokój. Faza aktywna tych manewrów była bowiem realizowana początkowo, aż na czternastu poligonach wojskowych na terytorium Białorusi, zachodniej Rosji i Obwodu Kaliningradzkiego. Zgodnie z oficjalnym komunikatem rosyjskiego ministerstwa obrony (Minoborony) praktyczne działania wojsk rozpoczęły się jednocześnie na dziewięciu rosyjskich poligonach: „Kiriłowskim” (Obwód Leningradzki), „Strugi Krasnyje” (Obwód Pskowski), „Mulino” (w Obwodzie Niżegorodskim), „Pogonowo”, „Chmielewka”, „Prawdinskim”, „Dobrowolskim” (w Obwodzie Kaliningradzkim), „Dorogobuż” (w Obwodzie Smoleńskim) i „Wolskim” (w Obwodzie Saratowskim), na poligonach morskich Morza Bałtyckiego, a także na pięciu białoruskich poligonach: „Obuz-Lesnowskim”, „Brzeskim”, „Ciepielewskim”, „Domanowskim” i „Rużańskim”.
Taki „rozmach” powinien jednak umniejszać ocenę stopnia zagrożenia manewrów dla NATO niż je potęgować. Trzeba bowiem sobie zdawać sprawę, że w ten sposób ćwiczenia „Zapad-2021” toczą się na obszarze o głębokości ponad 2000 km. Przykładowo poligon „Wolski” znajduje się w odległości ponad 1000 km od granicy z Polską, a znajdujący się o ponad 730 km na północ poligon Mulino jest w odległości około 930 km od Łotwy i ponad 1260 km od Polski.
Nie należy także przesadzać z ocenianiem liczby żołnierzy. Oczywiście, teoretycznie, według aparatu propagandowego Kremla, w manewrach „Zapad-2021” bierze udział 200 tysięcy osób. Ale przy takiej ilości poligonów oznacza to, że na każdym z nich ćwiczyło średnio 1500 żołnierzy. Było to zresztą w jakiś sposób wymuszone, ponieważ Rosjanie starali się działać zgodne z ustaleniami z Dokumentu Wiedeńskiego o środkach budowy zaufania i bezpieczeństwa z 2011 roku. W dokumencie tym wskazuje się, że maksymalna liczba personelu zaangażowanego w ćwiczenie jednostek wojskowych pod jednym dowództwem operacyjnym w Rosji nie może przekroczyć 6400.
Praktycznie tylko pięć procent z tych „dwustutysięcznych” sił ćwiczyło na Białorusi. Białorusini wydzielili bowiem na swoim terytorium do działań w „Zapad-2021” jedynie nieco ponad 10 tysięcy żołnierzy, którzy zostali wzmocnieni grupą 2,5 tysiąca Rosjan (równowartość sił jednego pułku zmechanizowanego) i około 2 tysiącami żołnierzy z krajów Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym, Szanghajskiej Organizacji Współpracy i "innych zaprzyjaźnionych państw” (Armenii, Kazachstanu, Tadżykistanu, Indii, Kirgistanu, Mongolii, Serbii i Sri Lanki). Tak więc, 185 z teoretycznie 200 tysięcy żołnierzy tak naprawdę szkoliło się na terytorium Rosji i to najczęściej kilkaset kilometrów od Polski.
Czynnikiem jeszcze bardziej zaniżającym ocenę stopnia zagrożenia dla NATO powinna być statystyka jeżeli chodzi o ilość i rodzaj wykorzystywanego przez Rosjan i Białorusinów sprzętu wojskowego. W manewrach „Zapad-2021” użyto bowiem: do 15 okrętów (a więc mniej niż Flota Bałtycka wydzieliła w tym roku do parady morskiej z okazji dnia Wojennmorskowa Fłota), 80 samolotów i śmigłowców (a więc jedynie o 4 więcej niż w tegorocznej Paradzie Zwycięstwa w Moskwie, gdzie pokazano w locie 76 statków powietrznych) oraz ponad 760 sztuk techniki wojskowej (w tym ponad 290 czołgów oraz 240 systemów artyleryjskich - zestawów ognia salwowego, armatohaubic i moździerzy). To wszystko zostało jednak rozrzucone w całej zachodniej Rosji (nawet daleko na wschód od Moskwy) i bardzo często działało zupełnie bez żadnego ze sobą powiązania.
Dla porównania przypomnijmy, że w ćwiczeniach „Zapad-2017”, które odbywały się w dniach 14-20 września 2017 roku na sześciu poligonach na Białorusi i na trzech w Rosji wzięło udział 12,7 tysiąca żołnierzy i 700 jednostek sprzętu z obu krajów. W pobliżu Polski było więc wtedy więcej ćwiczącego sprzętu i tyle samo żołnierzy.
Jest bowiem bardzo prawdopodobne, że Rosjanie w celach propagandowych podciągnęli pod „Zapad-2021” wszystkie ćwiczenia, które w tym czasie przebiegają w Zachodnim Okręgu Wojskowym zgodnie z na co dzień realizowanym planem szkolenia sił zbrojnych i sprawdzenia gotowości bojowej. A w planie tym praktycznie każdego tygodnia przewiduje się co najmniej kilka szkoleń w jednostkach rozrzuconych po całej, ogromnej obszarowo, Federacji Rosyjskiej, czego dowody widać w codziennych komunikatach Minoborony.
Wystarczy tylko sobie odpowiedzieć, co tak naprawdę z ćwiczeniem „Zapad-2021” ma mieć strzelanie torpedowe okrętu podwodnego projektu 877EKM „Dmitrow” na Bałtyku z 11 września 2021 roku. Trzeba się też zastanowić, co takiego wniosło do „białoruskich” manewrów standardowe strzelanie około 30 czołgów i armatohaubic ze składu 6. Armii Połączonej Zachodniego Okręgu Wojskowego” na poligonie „Ługa” w Obwodzie Leningradzkim. Ale dzięki temu do statystyki „Zapad-2021” można było doliczyć około 2 tysiące żołnierzy oraz ponad 500 sztuk jednostek sprzętu wojskowego, w tym 4 samoloty i 10 śmigłowców.
Zupełnie nie związane z „białorusko-rosyjskimi” ćwiczeniami wydaje się być również, opisywane przez Minoboronę w komunikacie z 11 września 2021 roku nocne szkolenie snajperów jednostek zmechanizowanych Zachodniego Okręgu Wojskowego poligonie Mulino w regionie Niżny Nowogród – 760 km na wschód od granicy z Białorusią. W tym samym miejscu, według komunikatu Minoborony, ćwiczyły również pododdziały Walki Elektronicznej. Je również wciągnięto w białorusko-rosyjskie manewry.
„Zapad-2021” w samej Rosji jest więc bardziej operacją na pokaz, niż działaniem mającym wskazać jakieś nowe sposoby działania i współdziałania. Trudno jest bowiem nazwać przełomem ujawnienie, że w tym ćwiczeniu po raz pierwszy użyto gąsienicowego robota bojowego „Platforma-M” opracowanego przez zakłady ОАО „NITI „Progress”. System ten został już bowiem zaprezentowany w 2015 roku i z powodu kosztów oraz problemów technicznych nie wszedł do powszechnego użytku w rosyjskich siłach zbrojnych (tak samo zresztą jak podobny rosyjski robot bojowy „Uran-9” i dwa białoruskie roboty tego rodzaju „Centaur” oraz „Bogomoł”).
Jeszcze lepszym przykładem propagandowego przekazu, jest pochwalenie się „pierwszym”, zrzutem na spadochronach 31 bojowych pojazdów desantu BMD-4M z 15 samolotów Ił-76MD, które załadowano na lotnisku Diagiliewo w Obwodzie Riazańskim, przewieziono na lotnisko Uljanowsk-Wostoczny i zrzucono później razem z 300 spadochroniarzami na oddalony o ponad 700 km poligon „Żytowo” (470 km od granicy z Białorusią).
W rzeczywistości dokładnie rok wcześniej (24 września 2020 roku), na tym samym lotnisku Diagiliewo załadowano do takich samych samolotów, co najmniej dziesięć takich samych pojazdów, które później desantowano na poligonie „Kapustin Jar” w ramach manewrów „Kawkaz-2020”.
Różnica jest więc taka, że rok temu zrzucono kompanię i „straszono” tym południowo-wschodnią Europę oraz Ukrainę, a teraz zrzucono batalion i straszy się tym Polskę oraz Kraje Nadbałtyckie. Tymczasem Rosjanie już wcześniej pokazali, że pozyskali zdolności do desantowania pojazdów BMD-4M i w czasie pokoju rozmiar zrzutu ogranicza im jedynie liczba pieniędzy wyznaczona na dane manewry (a więc ile mają dostępnych samolotów i zestawów spadochronowych). W czasie faktycznego konfliktu zbrojnego ograniczenia budżetowe w Rosji nie będą jednak istniały, a więc zdolność do przerzutu wojsk będzie regulowała tylko liczba dostępnych, sprawnych samolotów transportowych. I to właśnie powinno się uwzględnić w planowaniu ewentualnej operacji obronnej.
Tym bardziej, że 12 września 2021 roku Rosjanie rzeczywiście przeprowadzili pokaz możliwości swoich wojsk powietrzno-desantowych. Po raz pierwszy przeprowadzono bowiem desantowanie sprzętu i personelu w nocy, przy użyciu urządzeń noktowizyjnych. W pierwszej kolejności zrzucono 600 żołnierzy i 9 sztuk sprzętu z samolotów Ił-76MD z wysokości do 1 kilometra. Zgodnie z komunikatem Minoborony „po wylądowaniu spadochroniarze zdobyli lotnisko pozorowanego wroga, aby zapewnić lądowanie głównych sił formacji, a następnie przeszli 100-kilometrowy marsz na poligon Struga Krasnoje (odległy 90 km od granicy z Estonią), gdzie będą musieli przeprowadzić operacje szturmowe mające na celu przechwycenie rubieży wyjściowej, zniszczenie nowo zidentyfikowanych celów wroga oraz prowadzenie obrony manewrowej z utrzymanie odcinka granic państwowych”.
Należy jednak zaznaczyć, że poligon Struga Krasnoje jest standardowo w ciągu roku wykorzystywany przez pskowskie jednostki powietrzno-desantowe. Prowadzone są tam również strzelania czołgowe i artyleryjskie. Rosjanie nie zdecydowali się natomiast jak na razie na wykonanie w tych manewrach zrzutu na terytorium Białorusi uważając najprawdopodobniej, że nie ma tam poligonów odpowiednio do tego przygotowanych.
Sami Białorusini również podeszli oszczędnie do manewrów „Zapad-2021”. Na Białorusi działa bowiem w ramach tych ćwiczeń tylko nieco ponad 30 samolotów i śmigłowców. Tymczasem przypomnijmy, że tylko w czasie ćwiczenia „Swift Response-16” w ramach odbywających się również co dwa lata w Polsce manewrów „Anakonda”, w okolicach Torunia, przeprowadzono operację powietrzno-desantową, w której wzięło udział 30 samolotów transportowych ze Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Polski (w sumie w operacji „Anakonda-16” ćwiczyło 105 statków powietrznych).
Dla porównania warto również zauważyć, że na Białorusi użyto w czasie „Zapad-2021” około 350 sztuk „techniki bojowej” w tym 140 czołgów oraz 110 systemów artyleryjskich. Z kolei w ćwiczeniu „Anakonda-16” na terenie Polski wzięło udział 30 tysięcy żołnierzy z 18 państw (w tym 12 tysięcy Polaków) oraz 2940 jednostek sprzętu wojskowego w tym czołgi Leopard.
Czym powinny być dla NATO manewry „Zapad”?
Biorąc pod uwagę liczebność sił faktycznie użytych w „Zapad-2021” być może błędem było wezwanie Rosji przez Sekretarza Generalnego NATO Jensa Stoltenberga do otwartości w sprawie prowadzeniu ćwiczeń z Białorusią. Wiadomo było bowiem, że Rosjanie i tak zrobią to co chcą i ujawnią tylko to, co chcą. Przez apel Stoltenberga odniosło się jednak wrażenie, że rosyjsko białoruskie ćwiczenie wywołało obawy krajów Paktu Północnoatlantyckiego - a w rzeczywistości nie powinno.
Wątpliwość powinna już chociażby wzbudzić zapowiedź dowódcy Zachodniego Okręgu Wojskowego generała pułkownika Aleksandra Żurawlewa, że podczas ćwiczeń „Zapad-2021” wojsko planuje „wypracować sposoby tajnego rozmieszczenia wojsk”. Tymczasem od dawna rosyjski i białoruski aparat propagandowy rozgłaszał, kto, kiedy i gdzie będzie ćwiczył.
Czytaj też: Rosjanie przygotowują wielkie manewry. „Sprawdzenie gotowości” 260 tys. żołnierzy i czołgów T-62 [KOMENTARZ]
O wiele bardziej niebezpieczna w tym względzie z punktu widzenia krajów NATO była np. niezapowiedziana i przeprowadzona na bardzo szeroką skalę w sierpniu 2018 roku kontrola systemu mobilizacyjnego, która miała być przygotowaniem do ćwiczeń „Wostok-2018”. Wtedy poderwano niespodziewanie około 262 tysięcy rosyjskich żołnierzy, do 900 czołgów, ponad 1000 statków powietrznych i 300 okrętów (z jednostek przede wszystkim Centralnego Okręgu Wojskowego i Wschodniego Okręgu Wojskowego).
Czytaj też: Rosjanie przygotowują wielkie manewry. „Sprawdzenie gotowości” 260 tys. żołnierzy i czołgów T-62 [KOMENTARZ]
Dlatego głównym wnioskiem wynikającym z organizacji i dotychczasowego przebiegu ćwiczenia „Zapad-2021” jest to, że do tych manewrów trzeba się po prostu przyzwyczaić. Zgodnie z decyzją podjętą przez prezydenta Putina oraz Łukaszenkę, te wspólne ćwiczenie strategiczne Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej i Białorusi odbywają się bowiem co dwa lata, jako ostatni etap wspólnego szkolenia sił zbrojnych obu krajów. Im mniej się więc będzie nimi straszyło społeczeństwa w krajach graniczących z Rosją tym lepiej.
To nie manewry „Zapad” stanowią bowiem problem, ale zdolności, które w międzyczasie są pozyskiwane przez białoruskie, i przede wszystkim – przez rosyjskie wojska. Większy alarm niż „Zapad-2021” powinien więc wzbudzić sposób działania Rosjan na wschodniej Ukrainie, a szczególnie masowe użycie artylerii koordynowanej w czasie rzeczywistym przez bezzałogowe aparaty latające. Zaniepokojenie Polski powinien wzbudzić np. niewielki port wojenny w Primorsku przy Zalewie Wiślanym, w którym najprawdopodobniej szkoleni są członkowie grup abordażowo-inspekcyjnych i dywersyjnych. Powodem do głębokich przemyśleń powinno być także szkolenie obsad baterii rakiet nabrzeżnych Obwodu Kaliningradzkiego w strzelaniu do celów nawodnych w oparciu danym z bezzałogowych aparatów latających.
O wiele większe znaczenie niż „Zapad-2021” miało również przerzucenie w 2016 roku z Floty Czarnomorskiej do Bałtijska na stałe dwóch niewielkich okrętów projektu 21631 typu „Bujan-M” („Sierpichow” i „Zielonyj doł” ), które pomimo tylko 950 ton wyporności są uzbrojone w rakiety manewrujące 3M14 systemu „Kalibr” o zasięgu ponad 2500 km i ponaddźwiękowych rakiet P-800 systemu „Oniks” (o zasięgu do 600 km).
Jak widać bardzo źle się dzieje, gdy o skali zagrożenia ze strony Rosji nie decyduje analiza zdolności, ale oficjalne komunikaty propagandowej maszyny Kremla.