Reklama

Geopolityka

Zamieszki w irańskim Mahabadzie. "Ryzyko wybuchu niezadowolenia społecznego"

W irańskim Kurdystanie doszło do wybuchu zamieszek. Na zdjęciu: Kurdyjscy Peszmergowie. Fot. Witold Repetowicz/Defence24.pl
W irańskim Kurdystanie doszło do wybuchu zamieszek. Na zdjęciu: Kurdyjscy Peszmergowie. Fot. Witold Repetowicz/Defence24.pl

7 maja w irańskim Mahabadzie wybuchły gwałtowne zamieszki, w których zginęły dwie osoby, a kilkadziesiąt zostało rannych. Kilka dni później starcia z policją miały miejsce również w mieście Sardaszt w tej samej prowincji Zachodniego Azerbejdżanu.

Bezpośrednią przyczyną tych zajść była śmierć Farinaz Khosrawani, 25-letniej pracownicy miejscowego hotelu, która popełniła samobójstwo wyskakując przez okno w czasie próby gwałtu na niej przez oficera irańskich służb specjalnych Etela'at.

Irański Kurdystan rzadko przykuwa uwagę światowych mediów. Zresztą od czasu zwycięstwa wyborczego Rouhaniego zainteresowanie Iranem sprowadza się w zasadzie tylko do dwóch tematów: programu nuklearnego oraz szyicko-sunnickiej wojny zastępczej (proxy). Tymczasem to co się stało w Mahabadzie jest efektem narastających problemów wewnętrznych natury ekonomicznej, nierówności społecznych i napięć etnicznych, które mogą nawet doprowadzić do klęski administracji Rouhaniego.

Iran jest krajem wieloetnicznym i - w pewnym sensie - również wieloreligijnym. Co prawda, 90% ludności to szyici, jednak kilka procent wyznaje sunnizm. Do tej mniejszości należą, przede wszystkim, grupy etniczne: Beludżowie, Arabowie oraz część Kurdów. Dodatkowo pogłębia to podziały między tymi mniejszościami, a dominującymi w Iranie szyickimi Persami, stanowiącymi około 65% ludności kraju. Kurdowie stanowią około 10% i zamieszkują głównie prowincje Zachodniego Azerbejdżanu, Kurdystanu, Kermanszachu oraz Ilamu. W dwóch pierwszych wymienionych prowincjach są oni głównie sunnitami, w dwóch ostatnich – szyitami. W Zachodnim Azerbejdżanie obok sunnickich Kurdów mieszkają też szyiccy Azerowie, co dodatkowo komplikuje i tak zagmatwaną mozaikę religijno-etniczną, gdyż obie te grupy uważają ten teren za swój.

Sytuacja mniejszości religijnych i etnicznych w Islamskiej Republice Iranu była zawsze zdecydowanie lepsza od tej, w jakiej znajdowali się Kurdowie w Iraku, Syrii czy Turcji. W Iranie sunnici nigdy nie byli tak prześladowani, jak to miało miejsce z szyitami w Iraku. Władze nie udawały również, że mniejszości takich jak Kurdowie nie ma, o czym zresztą świadczy nazwa jednej z prowincji. Również język kurdyjski w Iranie nigdy nie był zakazany, a obecnie funkcjonują tam kurdyjskie instytucje naukowe, kulturalne i oświatowe. Nie oznacza to wcale, że problemów nie ma. W Iranie napięcia między poszczególnymi grupami etnicznymi, uprzedzenia i stereotypy są bardzo silne, a zła sytuacja materialna większości Irańczyków pogarsza jeszcze sytuację. Około 30–40% mieszkańców Iranu żyje poniżej granicy ubóstwa, a bezrobotny jest co piąty Irańczyk, szczególnie dotyczy to ludzi młodych. Taka sytuacja może skłaniać wielu do szukania wroga w obrębie innej grupy etnicznej, zwłaszcza że relacje między Persami i Kurdami nigdy łatwe nie były. Oba te narody łączy wiele: historia, kultura, literatura itp. W pozostałych częściach Kurdystanu (Turcja, Syria, Irak), Kurdowie znaleźli się pod rządami elementu obcego im etnicznie, natomiast z Irańczykami łączy ich wspólna irano-aryjska tożsamość. Nie ułatwia to jednak wcale wzajemnych relacji. Kurdowie uważają się za potomków starożytnych Medów, co oznacza, że już u zarania wspólnych relacji leży konflikt. Słowo Kurd pojawia się po raz pierwszy w pochodzącym z IV w. panegiryku ku czci szachinszacha Ardaszira, w kontekście walk z perskim władcą. Te historyczne kwestie wciąż oddziałują na nacjonalistyczne emocje Persów i Kurdów.

W kurdyjskiej historii najnowszej Mahabad zajmuje miejsce szczególne, gdyż tu w 1946 r. powstała Kurdyjska Republika Mahabadzka, obejmująca niewielki skrawek północnej części irańskiego Kurdystanu. W tym czasie teren ten był okupowany przez wojska radzieckie, które wkroczyły do Iranu w 1941 r. w celu obalenia proniemieckiego szacha Rezy Pahlawiego. Radzieckie plany nie przewidywały jednak istnienia kurdyjskiego państwa, a zawarty w 1947 r. układ ZSRR z Wielką Brytanią i Iranem przypieczętował los tej republiki. Armia irańska krwawo spacyfikowała Mahabad, a większość liderów została zabita. Warto też wspomnieć, że szefem kurdyjskiej armii w Republice Mahabadzkiej był Mustafa Barzani, ojciec obecnego prezydenta irackiego Kurdystanu.

Nowe walki kurdyjsko-irańskie wybuchły w  1979 r. po rewolucji, która obaliła szacha Mohameda Rezę Pahlawiego. Kurdyjska Partia Demokratyczna Iranu (KDPI) powstała w 1945 r. w Mahabadzie i nowa wówczas, kurdyjska komunistyczna Komalah stanowiły fundament opozycji przeciwko szachowi na terenach kurdyjskich Iranu. Wbrew powszechnej opinii rewolucja 1979 r.  nie miała przede wszystkim islamskiego charakteru, lecz socjalny, a przejęcie władzy przez Chomeiniego oznaczało w pewnym sensie kontrrewolucję. Aspiracje federalne i socjalne zostały krwawo stłumione i w irańskim Kurdystanie wojsko Chomeiniego zabiło kilka tysięcy osób.

W 36–letniej historii Republiki Islamskiej Iranu konflikt z Kurdami kilkakrotnie przybierał charakter zbrojny, niemniej nigdy nie na skalę porównywalną z partyzantką kurdyjską w Iraku czy Turcji. Również tendencje separatystyczne nigdy nie były wśród irańskich Kurdów tak silne, jak wśród Kurdów z pozostałych części Kurdystanu. W programach nielegalnych ugrupowań kurdyjskich, takich jak KDPI, Komalah czy PJAK (powstała w 2004 r. i powiązana z PKK Ocalana), separatyzm miał znaczenie wtórne i częściowo wynikał z działań obcych państw. W Iranie tendencje separatystyczne są zdecydowanie silniejsze wśród Beludżów i Azerów, przy czym w tym drugim wypadku również wiąże się to z inspiracją zewnętrzną Azerbejdżanu i Turcji. Niestety, kartę separatystyczną usiłowała też rozgrywać część administracji Busha, powstały wówczas projekty rozbioru Iranu i wsparcia takich ugrupowań jak kurdyjski PJAK czy beludżyjski Jundallah, co byłoby kolosalnym błędem. Jundallah to zresztą organizacja terrorystyczna, salaficka i powiązana z Al Kaidą i wspieranie takiego podmiotu tylko z powodu wspólnego wroga jest kolosalnym błędem. Ponadto wspieranie separatyzmów w Iranie (dotyczy to też PJAK) jest najlepszym sposobem na doprowadzenie do konsolidacji perskiej większości wokół władzy, przeciw zewnętrznemu wrogowi, którym stałyby się Stany Zjednoczone. Obecnie bowiem większość Irańczyków, wbrew propagandzie części irańskich mediów, wcale nie nienawidzi USA. Wspieranie separatyzmów w Iranie zapewne nie doprowadziłoby do rozpadu tego państwa, a jedynie do masowych represji przeciwko mniejszościom i ich dalszemu wykluczaniu. Niestety, nie można wykluczyć, iż błędna ocena sytuacji, w tym w szczególności obecnych niepokojów w Mahabadzie, doprowadzi do takich kroków, zwłaszcza jeśli nie dojdzie jednak do ostatecznego rozwiązania problemu programu nuklearnego. Może to się stać również elementem w szyicko–sunnickiej wojnie zastępczej.

Ostatnie walki zbrojne Kurdów w Iranie miały miejsce w latach 2004 -2011, brały w nich udział bojówki PJAK, powiązanej z PKK. Zakończyły się jednak  totalną klęską PJAK, która wycofała się na teren irackiego Kurdystanu, zobowiązując się jednocześnie do nie prowadzenia działalności zbrojnej, skierowanej przeciw Iranowi, z baz w Iraku. Obecnie byłoby to zresztą tym bardziej wykluczone bo, mimo dużej niechęci Kurdów irackich do Iranu, Kurdystan iracki nie może sobie pozwolić na konfrontację z potężnym sąsiadem walcząc z Państwem Islamskim. Dlatego ponowne podjęcie działań zbrojnych przez organizacje kurdyjskie w związku z obecnym kryzysem jest raczej wykluczone. Trzeba też pamiętać, że w irańskim Kurdystanie wykryto w zeszłym roku niewielkie siatki Państwa Islamskiego, co dodatkowo komplikuje sytuację w tym regionie, zarówno z perspektywy Kurdów, jak i Iranu.

Gwałtowny charakter ostatnich protestów w Mahabadzie i Sardaszt ma natomiast podłoże społeczno-ekonomiczne, a nie polityczno-sepraratystyczne. Uświadomienie sobie tego faktu ma kluczowe znaczenie dla ich zrozumienia. Rządy Rouhaniego wprowadziły dużą zmianę w relacjach zewnętrznych. Również napływ turystów zmienił nastroje w Iranie centralnym, w miastach takich jak Teheran, Sziraz, Esfahan, Jazd. Poza tym administracja Rouhaniego nie wprowadziła jednak jakichś większych reform wewnętrznych, zwłaszcza dotyczących osób ubogich, robotników, itp. To właśnie ci ludzie wybrali Ahmedineżada na prezydenta, bo obiecywał im walkę z bogatymi, skorumpowanymi elitami. To właśnie to leżało u podstaw jego pierwszej elekcji, a nie radykalizm w stosunkach zewnętrznych Iranu. Rouhani został wybrany dlatego, że ludzie w Iranie mają nadzieję na poprawę ich sytuacji materialnej po zniesieniu sankcji. Jeśli ta poprawa nie nastąpi, to żadne sukcesy w polityce zewnętrznej nie uratują jego pozycji. A frustracja społeczeństwa już rośnie.

Te problemy ekonomiczno-społeczne są szczególnie widoczne na terenach kurdyjskich w Iranie,. Obszary te są niedoinwestowane, a ludność często czuje się marginalizowana ze względu na etniczne, nieperskie pochodzenie i wyznawanie sunnizmu. Represje wynikające z tych przyczyn nie przybierają formy oficjalnego prześladowania, lecz raczej mniejszych szans na awans zawodowy.

Próba gwałtu dokonana przez oficera bezpieki irańskiej, Persa-szyitę, na Kurdyjce–sunnitce, została odebrana przez sunnickich Kurdów z Mahabadu właśnie jako przejaw nieformalnej opresji. W dodatku była ona również wyrazem innej patologii – w Republice Islamskiej, z jej formalnie surową obyczajowością i karami za np. chodzenie bez chusty na głowie, problemy wykorzystywania stanowisk służbowych do molestowania seksualnego swych podwładnych są częste. Z jednej strony, konserwatyści ostro krytykują Rouhaniego za jego wypowiedzi, podczas których twierdzi, że rolą policji nie jest implementowanie islamu w społeczeństwie, z drugiej strony tuszowane są nadużycia obyczajowe funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa.

Granie na podziałach etnicznych i religijnych w Iranie jest niebezpieczne zarówno dla samego państwa i jego mieszkańców, jak i dla ewentualnych zewnętrznych inspiratorów takich działań. Nie doprowadzi to też do rozpadu Iranu. Trzeba jednak pamiętać, że wszelkie rewolucje w Iranie wybuchały z powodów społeczno-ekonomicznych - jeśli obecne problemy tej natury będą się pogłębiać,  może to doprowadzić do wybuchu niezadowolenia społecznego, które obejmie cały Iran.

 

Witold Repetowicz
________________________________________________
 

Prawnik, analityk ds. międzynarodowych, absolwent Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego. Autor wielu artykułów dotyczących Afryki, Bliskiego Wschodu i Azji Centralnej m.in. publikacji „Międzynarodowa jurysdykcja karna – szansą dla Afryki?”. W 2010 roku prowadził wykłady na Universite Panafricaine de la Paix w Uvirze, prowincja Kivu Sud w Demokratycznej Republice Kongo.

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (2)

  1. Tratata

    Dlaczego autor używa nazwy Azerowie, a nie Azerbejdżanie? Sami Azerbejdżanie bardzo tego pilnują.

    1. Urko

      Zasadniczo masz rację, ponieważ przy określeniu Azerzy powinno się jeszcze podawać, czy chodzi o tureckich czy irańskich. Sami Azerbejdżanie nie chcą być uważani za jakiś rodzaj Turków, albo mylenie z Irańczykami. Szczególnie, że w Iranie nazwa Ashari jest nadal używana. W innych krajach jakoś lepiej przyjęła się prawidłowa nazwa tego kraju i jego mieszkańców. U nas nadal stosuje się "antyczną" wersję, ale to tylko z lenistwa. Większość ludzi i tak nie wie o co w tym wszystkim chodzi.

  2. :)

    CZYŻBY ARABSKA(ISLAMSKA)WIOSNA BIS?

    1. Tratata

      O ile nie wmieszają się w to mocarstwa (choćby regionalne), to nie ma szans na żadną "arabską" wiosnę. Co najwyżej nasilenie lokalnego separatyzmu.

    2. Kix

      Raczej na pewno nie. Po pierwsze dlatego, ze Kurdowie to nie Arabowie, a po drugie- Iran jest panstwem islamskim wiec islamska ta rewolucja byc raczej nie moze.

Reklama