Reklama

„Parada Porażki” na Placu Czerwonym. Putin bez refleksji

Znudzony chłopiec i spóźniona reakcja jego opiekunki – symbol tegorocznej defilady wojskowej w Moskwie
Znudzony chłopiec i spóźniona reakcja jego opiekunki – symbol tegorocznej defilady wojskowej w Moskwie
Autor. kremlin.ru

Parada wojskowa w Moskwie 9 maja 2025 roku przestałą być poświęcona zwycięstwu nad faszyzmem. Świadczy o tym chociażby to, że pomimo okrągłej, osiemdziesiątej rocznicy zakończenia II wojny światowej, najczęściej używanym określeniem na Placu Czerwonym była „specjalna operacja wojskowa”, a nie „Wielikaja otieczestwiennaja wojna”. Organizatorzy dopilnowali przy tym, by w czasie całej imprezy ani razu nie padło słowo: Ukraina.

To co się działo na Placu Czerwonym daleko odbiegało od zakładanego przez Kreml scenariusza. W Moskwie pojawił się oczywiście chiński prezydent, ale brakowało przywódców krajów zachodnich, poza prezydentem Serbii Aleksandrem Vuczićem i premierem Słowacji Robertem Fico. Putin nie dostał też od swoich wojsk żadnych, znaczących zdobyczy terenowych, którymi mógłby się pochwalić w święto, wcześniej wskazywane jako „Dzień Zwycięstwa”.

Reklama

Rok temu takim „sukcesem” była zdobyta w lutym 2024 roku Awdijiwka. W tym roku symbolem rosyjskiego „zwycięstwa” miał być Pokrowsk. Problemem Putina było jednak to, że jego „wielka” armia nie mogła zdobyć tego miasta, leżącego zaledwie 54 km od Awdijiwki, pomimo, że jest ono atakowane praktycznie codziennie.

    Pewną pociechą miały być dla rosyjskiego prezydenta zagraniczne kompanie reprezentacyjne, defilujące u boku rosyjskich pododdziałów. Niestety dla Kremla, w osiemdziesiątą rocznicę zakończenia wojny w Europie w defiladzie wzięły udział jedynie czworoboki żołnierzy z Azerbejdżanu, Białorusi, Chin, Kazachstanu, Kirgizji, Tadżykistanu, Turkmenistanu, Uzbekistanu, Wietnamu, Egiptu, Laosu, Mongoli i Myanmaru. Nie było natomiast żadnych, zachodnich uczestników II wojny światowej, podobnie jak reprezentujących te państwa, delegacji polityków.

    Znamienne jest to, że w osiemdziesiątą, a więc okrągłą rocznicę zakończenia II wojny światowej w Europie, więcej uwagi poświecono żołnierzom – uczestnikom tzw. „specjalnej operacji wojskowej” niż kombatantom i historycznym odniesieniom do wojny z III Rzeszą. Spiker relacjonujący całą defiladę nie wymieniał więc, tak jak w poprzednich latach, ilu bohaterów Związku Radzieckiego było w poszczególnych, defilujących jednostkach wojskowych, ale skupiał się tylko na tym, ilu jest tam uczestników „specoperacji”. „Uczestników” tych było zresztą tak dużo (około półtora tysiąca), że mieli oni również swoje dwa własne pododdziały, maszerujące zresztą tuż za Putinjugend, a więc za młodzieżową organizacją paramilitarną Junarmia.

      Na Placu Czerwonym ani razu nie padło też słowo Ukraina, pomimo że to właśnie próbując zdobyć to państwo Rosja utraciła w ciągu trzech lat prawie milion żołnierzy. O toczącej się na Ukrainie wojnie nie wspomniał również Putin w swoim przemówieniu, które zresztą było wyraźnie stonowane. Niestety w jego narracji powoli widać było próby postawienia znaku równości, pomiędzy tym, czym wcześniej dla Rosjan była II wojna światowa, a czym według niego powinna być „specjalna operacja wojskowa”. Z jednej strony pozdrawiał więc weteranów „Wielikiej otieczestwiennej wojny”, a chwilę później podkreślał, że „cały kraj, społeczeństwo i ludzie popierają uczestników specjalnej operacji wojskowej” i że „jesteśmy dumni z ich odwagi i determinacji, z siły ducha, która zawsze przynosiła nam wyłącznie zwycięstwo”.

      Co ciekawe w przemówieniu Putina po raz pierwszy nie pojawiły się żadne pretensje do krajów zachodnich. Były w nich oczywiście takie hasła, jak: „Prawda i sprawiedliwość są po naszej stronie”, „Rosja była i będzie niezniszczalną barierą dla nazizmu, rusofobii, antysemityzmu”, jednak rosyjski prezydent skupił się glównie na przypomnieniu wysiłku całego Związku Radzieckiego, jaki był potrzebny by pokonać III Rzeszę.

        Zrobił to nie bez powodu. W Rosji coraz bardziej zaczyna być bowiem odczuwalny wysiłek, jaki jest wkładany w toczącą się wojnę na Ukrainie. Jednak nie wiadomo czy posługując się analogiami z czasów II wojny światowej, uda się Putinowi uzasadnić wydatki ponoszone na tak naprawdę, nikomu niepotrzebną, „specoperację”.

        Reklama
        WIDEO: Szef MON na Defence24 Days: coraz bliżej umowy na K2
        Reklama

        Komentarze (2)

        1. Przyszłość

          Ciekawe ze jednak Ukraincy nie zaatakowali Parady z okazji dla zwciestwa nad faszyzmem

        2. Prezes Polski

          Nie było t14. Albo wszystkie egzemplarze są zepsute, albo ruscy wyciszają temat, bo nie chcą się przyznać do porażki programu.

        Reklama