Reklama
  • Komentarz
  • Wiadomości
  • Ważne

Kolejna ucieczka rosyjskich bombowców przed dronami

Zgodnie z informacjami z 8 grudnia po ataku ukraińskich bezzałogowców z lotniska Engels-2 przebazowano dalej od granic z Ukrainą bombowce Tu-95 i Tu-160 używane do ataków rakietowych. Jak wynika ze zdjęć satelitarnych również z bazy Diagilewo, w której widać ślady gaszenia jednego z bombowców zniknęła większość stacjonujących tam maszyn Tu-22M3. Co ciekawe, dotyczy to również samolotu ze złamanym ogonem który uległ uszkodzeniu w ataku.

Fot. OAK
Fot. OAK
Reklama

Zdjęcia satelitarne bazy Diagilewo w obwodzie riazańskim dostarczyła mediom firma Planet Labs, zajmująca się usługami tego typu. Z dokumentacji wynika przede wszystkim, że w wyniku ataku 5 grudnia został poważnie uszkodzony co najmniej jeden bombowiec naddźwiękowy Tu-22M3. Na zdjęciach widać, że jej kadłub uległ złamaniu o wokół uszkodzenia widać ślady pożaru i środków gaśniczych.

Reklama

Zobacz też

Reklama

Na zdjęciach datowanych na 7 grudnia widać ślad, świeży, gdyż jeszcze nie pokryty śniegiem, po 9 parkujących na lotnisku Tu-22M3. Z płyty zniknęła też spalona maszyna, czyli dziesiąty samolot. Widać natomiast startujący ciężki samolot transportowy An-124. Maszyna tego typu jest na tyle pojemna, że może służyć do szybkiego przerzutu na znaczne odległości niezbędnego sprzętu jak również uzbrojenia, łącznie z pociskami manewrującymi, takimi jak Ch-22 których używano do ataków na Ukrainę.

Wiele wskazuje więc na to, że podobnie jak na lotnisku Engles również w Diagilewie trwa eksodus maszyn stosowanych dotąd do nalotów na ukraińską infrastrukturę krytyczną. Atak przeprowadzony niewielkimi środkami, prawdopodobnie w postaci dwóch bezzałogowców dalekiego zasięgu przebudowanych ze starych maszyn rozpoznawczych Tu-141 na maszyny kamikaze. Tym bardziej jest to policzek dla Rosjan i ich obrony przeciwlotniczej. To niebezpieczny sygnał o braku zdolności do ochrony kluczowych baz lotniczych i elementów systemu odstraszania atomowego.

Reklama

Zobacz też

Reklama

W obecnej chwili nie jest istotne, czy przyczyną była niefrasobliwość, czy dobrze rozpoznane przez Ukrainę luki w systemie obrony przeciwnika. Efektem jest z jednej strony osłabienie rosyjskich możliwości atakowania infrastruktury ukraińskiej z użyciem pocisków manewrujących i balistycznych odpalanych z bombowców. Z drugiej strony mamy do czynienia z kolejnym sygnałem o słabości Rosji i jej sił zbrojnych w konfrontacji ze znacznie słabszą Ukrainą. To zwiększa prawdopodobieństwo wyłamania się kolejnych państw spod politycznego i militarnego parasola Rosji, ale także ośmiela te państwa, które dziś trwają w zamrożonym konflikcie, jak Gruzja.

tu-22m3
Uszkodzony w ataku ukraińskiego drona bombowiec Tu-22M3 i agregat na samochodzie ciężarowym.
Autor. mil.ru

Z tych wydarzeń płynie też ważna lekcja np. dla Polski. Z jednej strony nie należy nie doceniać przeciwnika, a ochrona kluczowej infrastruktury powinna obejmować nie tylko wielowarstwowe systemy obrony przeciwlotniczej, ale też rozbudowany system sensorów wczesnego ostrzegania. W tym również warto rozważyć, o czym niedawno pisałem, pozyskanie samolotów wczesnego ostrzegania, które szczególnie podnoszą zdolność do wykrywania nisko lecących celów.

Reklama

Z drugiej strony, Rosyjskie systemy przeciwlotnicze może są wysoko oceniane, ale jak się wydaje nie tworzą one spójnej struktury i słabo radzą sobie z wymianą danych. Są szczególnie zagrożone przez nowoczesne środki ataku powietrznego, które wykorzystują martwe strefy korzystając z rzeźby terenu lub środków walki elektronicznej. Realnie rosyjskie „kółka na mapie" są znacznie mniejsze i bardziej dziurawe niż pokazuje wielu ekspertów. To ważna kwestia podczas planowania zarówno ataku jak i obrony.

Reklama
WIDEO: "Żelazna Brama 2025" | Intensywne ćwiczenia na poligonie w Orzyszu
Reklama
Reklama