Reklama
  • Wiadomości
  • Komentarz

Jasny przekaz Bidena: wolność, Ukraina i ani kroku do tyłu! [KOMENTARZ]

Przemówienie prezydenta USA Joe Bidena w Warszawie było bardzo mocnym przekazem wskazującym, że stawką w toczącej się wojnie na Ukrainie jest wolność, demokracja i suwerenność narodów. Nie są to przy tym puste słowa, lecz fundament polityki Bidena, spójny z tym, co mówił jeszcze przed swoją elekcją. Jednocześnie Biden nie pozostawił jakichkolwiek wątpliwości, że nie będzie żadnych ustępstw wobec Putina.

Autor. White House/twitter
Reklama

Wojna na Ukrainie - raport specjalny Defence24.pl

Reklama

W przemówieniu Bidena słowo „demokracja" padło 13 razy, a „wolność" – 17. Ponadto przymiotnik „wolny" został użyty 11 razy, a słowo „suwerenność" – 3 razy. I nie są to czcze słowa, gdyż USA pod przywództwem Bidena udowodniły, że traktują je poważnie. Niezrozumienie tego faktu przez niektórych komentatorów w Polsce, twierdzących jakoby w wystąpieniu amerykańskiego prezydenta „zabrakło konkretów", wskazuje, że wciąż nie biorą na poważnie tego co Biden jeszcze w czasie swojej kampanii wyborczej wskazał jako fundament swojej prezydentury: konsolidację obozu państw demokratycznych w celu przeciwstawienia się widmu autokracji. Warto przy tym zrozumieć, że w tej perspektywie nie można rozdzielić interesu USA i prezentowanej wizji świata. Problem w tym, że w polskiej debacie dominuje „realizm polityczny" i to w mocno zwulgaryzowanej formie, co powoduje, że inne perspektywy często są ignorowane. Tymczasem Biden wyrasta ze szkoły politycznego liberalizmu, której prekursorem był prezydent Thomas Woodrow Wilson, a do której należał również prezydent Harry S. Truman. I to co można powoli nazywać doktryną Bidena jest silnym nawiązaniem do doktryny Trumana. Widać to było w warszawskim przemówieniu.

Zobacz też

Według doktryny Trumana świat został podzielony na wolny, związany sojuszem z USA, w którym zapanował „demokratyczny pokój", oraz zniewolony przez Imperium Zła jakim był ZSRR. Strona przeciwna odwoływała się przy tym do zakłamanej aksjologii, tak samo jak dziś Putin (co zresztą znalazło swój wyraz również w jego ostatnim orędziu). Biden przedstawia wizję świata bardzo bliską tej trumanowskiej. I w jego warszawskim przemówieniu wybrzmiało to bardzo jasno już na samym początku, gdy stwierdził, że Rosja atakując Ukrainę poddała testowi nie tylko Ukrainę, lecz również USA, Europę i NATO. Stawką w tej wojnie od samego początku było zatem to czy Wolny Świat jest w stanie przeciwstawić się jawnej agresji oraz zamachowi na demokrację i suwerenność narodów. W ten sposób Biden pokazał istotę tego konfliktu i powód wsparcia dla Ukrainy.

Reklama

To co było w przemówieniu Bidena najważniejsze to jasna deklaracja, że nie ma mowy o tym by świat demokratyczny, pod przywództwem USA, zrobił jakikolwiek krok do tyłu. Biden bardzo mocno to podkreślił mówiąc, że rok po agresji znane są odpowiedzi na zadane wówczas pytania: Putin pomylił się w swych rachubach, że demokracja jest słaba, a „USA, Europa i świat od Atlantyku do Pacyfiku" jest podzielony i niezdolny do przeciwstawienia się Rosji. W ten sposób pokazał, że przegrana Rosji na tym etapie wojny polega właśnie na tym, że te putinowskie kalkulacje okazały się chybione. Kluczowe jest jednak to, że Biden kilkakrotnie podkreślił, że „bez względu na cokolwiek" ten opór będzie trwał. W kontekście pojawiających się coraz częściej dywagacji i rzekomych „przecieków" o tym, że USA będą naciskać na Zełeńskiego by przystał na kompromis „ziemia za pokój" i że gotowość do dalszej pomocy maleje, te jednoznaczne deklaracje były kluczowe. Dziwić więc mogą krytyczne uwagi, że „mówił to samo co rok temu". Podkreślenie, że po roku ta determinacja dla wsparcia nie osłabła ani trochę, w kontekście wspomnianych dywagacji, to jest właśnie konkret.

Autor. Sztab Generalny Ukrainy/Facebook

Jednym z najmocniejszych elementów wystąpienia amerykańskiego przywódcy było trzykrotnie powtórzenie bardzo prostego słowa: Nie! To było przesłanie skierowane bezpośrednio do Putina. Biden powiedział, że autokraci rozumieją tylko to słowo i tylko tak można odpowiedzieć komuś kto chce zabrać innym ich kraj, wolność i przyszłość. Dodał też, że problem ma nie tylko Rosja ale cały świat autokratyczny. „Demokracje na świecie stały się silniejsze, a nie słabsze. Ale autokraci na świecie stali się słabsi, nie silniejsi" – te słowa Bidena kierowane były też do Pekinu i innych stolic państw pozbawiających swoich obywateli wolności. Na pewno adresowane były również do Łukaszenki. Biden w ten sposób po raz kolejny odwołał się do czytelnego podziału na dobro i zło, a mówiąc chwilę później o Białorusinach walczących o swoja wolność oraz chwaląc mołdawską prezydent Maię Sandu za jej prowolnościową politykę, podkreślił, że miejsce tych dwóch narodów jest po stronie Wolnego Świata. Było to zatem kolejne ostrzeżenie pod adresem Moskwy, zważywszy na pojawiające się sygnały o planowanym przewrocie w Mołdowie oraz pełnej aneksji Białorusi. Stanowcze bidenowskie „nie" odnosi się również do tych spraw. Jasno zadeklarował, że żadnego appeasementu nie będzie.  

Reklama

„Putin nie wątpi już w siłę naszej koalicji. Ale wątpi w nasze przekonanie [...] Wątpi w trwałość naszego wsparcia dla Ukrainy. [...] Ale nie powinno być żadnej wątpliwości: Nasze wsparcie dla Ukrainy nie osłabnie, NATO nie będzie podzielone, a my się nie zmęczymy". Trudno o bardziej jednoznaczne słowa. Najsilniejszy przekaz zawarty jest w prostych słowach, a nie długich, zawiłych tyradach, przy których przysypiają najbardziej lojalni klakierzy, tak jak to było w przypadku orędzia Putina. Równie jasne było przesłanie dotyczące zobowiązań sojuszniczych do obrony. Biden nazwał art. 5 „twardym jak skała" i dwukrotnie powtórzył, że zobowiązanie do obrony „każdego cala terytorium NATO" jest „świętą przysięgą". W kontekście coraz częstszych prób podważania wiarygodności sojuszniczej partnerów z NATO przez osoby rezonujące propagandę rosyjską te słowa są bardzo ważne. Oczywiście, nie zamkną ust prorosyjskiej, antynatowskiej propagandzie ale pokazują jej prymitywizm.

Zobacz też

Choć Biden nie odnosił się wprost do orędzia Putina, co zresztą jest oczywiste, to niektóre wątki jego przemówienia, nawiązywały do elementów rosyjskiej narracji, kierowanych do międzynarodowej opinii publicznej. Cały ten hymn pochwalny na cześć wolności, demokracji i suwerenności narodów, był kontrą wobec putinowskiego bełkotu dotyczącego rzekomej obrony świata przed demoralizacją Zachodu. Biden przeciwstawił tej narracji również przypomnienie rosyjskich zbrodni popełnianych na cywilach, w tym używania gwałtu jako broni. Putin, w swej tyradzie, zarzucił też Zachodowi, że wydaje pieniądze na broń dla Ukrainy, a nie na pomoc dla biednych państw świata. Była to skrajnie cyniczna uwaga, na którą Biden odpowiedział przypomnieniem, że Rosja próbowała wywołać globalny kryzys żywnościowy i to USA oraz inni partnerzy z G7 podjęli wysiłki by do tego nie dopuścić. Dodał, że świat powinien skupić się na rozwiązywaniu wspólnych problemów, takich jak choćby powszechne zdrowie ale nie może robić tego kosztem wolności. Kłamstwom Putina o „przewrocie w Kijowie" przeciwstawił podkreślenie, że Zełeński ma demokratyczny mandat swojego narodu. Zaś narracji, że to Zachód zaczął tę wojnę by zniszczyć Rosję odpowiedział również w sposób jednoznaczny: USA oraz narody Europy nie dążą do kontroli czy zniszczenia Rosji, a miliony Rosjan pragnących żyć w pokoju nie są naszymi wrogami. „Ta wojna nigdy nie była koniecznością, jest tragedią. Prezydent Putin wybrał tę wojnę. Każdy dzień jej trwania jest jego wyborem. Może ją zakończyć jednym słowem" – podkreślił.

Reklama

Zobacz też

Reklama

O Polsce w przemówieniu Bidena było tyle ile było trzeba – prezydent USA w szczególności podkreślił naszą rolę w niesieniu pomocy humanitarnej oraz to, że jak mało kto wiemy co oznacza wolność. To nie był geopolityczny wykład tylko przesłanie do świata. Przesłania również o pokoju. To słowo padło w wystąpieniu amerykańskiego przywódcy 4 razy, m.in. w kontekście stworzenia w Zgromadzeniu Ogólnym koalicji państw, potępiających agresję i opowiadających się za uczciwym pokojem. Nie pokojem za wszelką cenę, gdyż „jeżeli Rosja skończy swoją inwazję na Ukrainę to będzie koniec wojny, a jak Ukraina skończy się bronić to będzie jej koniec".

Autor. Twitter/WhiteHouse
Reklama
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS
Reklama
Reklama