- Analiza
- Wiadomości
- Polecane
Jak „stary” Patriot zestrzeliwał najnowsze rosyjskie myśliwce
Ukraińskie baterie Patriot „broniące Kijowa”, bez problemów zestrzeliły nad terytorium Rosji i nad Morzem Czarnym dwa samoloty Su-35, pomimo zainstalowanych na tych myśliwcach, podobno „najnowocześniejszych” systemów przeciwdziałania. Dopóki więc Patrioty na Ukrainie będą miały rakiety, to lotnictwo rosyjskie nie będzie mogło bezpiecznie działać – nawet 120-140 kilometrów w głębi swojego terytorium.

Autor. mil.ru
Informacje o użyciu Patriotów przeciwko rosyjskim statkom powietrznym nad terytorium Federacji Rosyjskiej i Morzem Czarnym pojawiały się po raz pierwszy 3 lipca 2023 roku. Z okazji Dnia Wojsk Rakietowych i Przeciwlotniczych Sił Powietrznych Ukrainy opublikowano bowiem oficjalny film pokazujący m.in. jeden z pojazdów baterii Patriot z bardzo ciekawymi oznaczeniami zwycięstw na burcie.
Z tych rysunków oraz z komentarzy żołnierzy w filmie można się było dowiedzieć, że amerykański system przeciwlotniczy został wykorzystany „do zniszczenia rosyjskich samolotów na niebie nad obwodem briańskim w Federacji Rosyjskiej w dniu 13 maja 2023 r.” Tego dnia Rosjanie mieli stracić co najmniej: jeden bombowiec frontowy Su-34, jeden myśliwiec Su-35, dwa rzadkie śmigłowce walki elektronicznej Mi-8MTPR-1 oraz jeden standardowy śmigłowiec Mi-8.
Zobacz też
Rosyjskie środki masowego przekazu ujawniły później, że wszystkie te statki powietrzne były częścią jednej grupy lotniczej, która miała przeprowadzić kolejny atak rakietowo-bombowy na ukraiński obwód czernihowski. Poinformowały dodatkowo, że w zestrzelonych maszynach zginęło w sumie dziewięć osób (w tym piloci samolotów Su-35 i Su-34).

Autor. Ukraińskie siły zbrojone
Ukraińskie siły zbrojne nie potwierdzały jednak od razu tych danych, wychodząc prawdopodobnie z założenia, że może to przeszkodzić w powtórzeniu niewątpliwego sukcesu, jaki wtedy odniosła obrona przeciwlotnicza Ukrainy. I rzeczywiście Rosjanie nie wiedząc, co się dzieje i dlaczego spadają ich statki powietrzne, działali później bardzo ostrożnie, szczególnie w strefie przyfrontowej. Przykładowo przed 13 maja 2023 roku rosyjskie lotnictwo przez kilka tygodni bezkarnie atakowało pas graniczny w obwodach czernihowskim, sumskim i charkowskim przy użyciu kierowanych bomb lotniczych. Po 13 maja naloty lotnicze z taką intensywnością już się nie powtórzyły.
Podejście „informacyjne” ukraińskich sił zbrojnych do zdarzeń z maja 2023 roku się jednak obecnie zmieniło, co widać w wywiadzie udzielonym 27 listopada 2023 roku przez rzecznika prasowego Sił Powietrznych Ukrainy pułkownika Jurija Ignata. Potwierdził on bowiem wcześniejsze doniesienia o sukcesach baterii Patriot wskazując również, że były one efektem bardzo niestandardowych działań ukraińskiej obrony przeciwlotniczej.
Patrioty bronią Kijowa. Oficjalnie
Z wywiadu pułkownika Ignata nie wynikało to bezpośrednio, ale sytuację rosyjskiego lotnictwa zmieniło pojawienie się na Ukrainie zachodnich systemów przeciwlotniczych. Pułkownik Ignat przypomniał o bezsilności ukraińskich żołnierzy, którzy mogli się tylko przyglądać, jak osiem rosyjskich samolotów Tu-22M3 bezkarnie równało bombami z ziemią Mariupol tylko dlatego, że do linii frontu było wówczas ponad 120 km. Była to więc odległość zbyt duża, by mogły zareagować posiadane wtedy przez Ukraińców baterie przeciwlotnicze.
Pierwsza zmian na lepsze nastąpiła, gdy ukraińskie siły zbrojne otrzymały z Zachodu: najpierw zestawy NASAMS, a później IRIS-T. Systemy te wykazały się praktycznie stuprocentową skutecznością niszcząc jeden cel jedną rakietę. Prawdziwy przełom nastąpił jednak dopiero wtedy, gdy Ukraińcy otrzymali system Patriot. Był on teoretycznie starszy od NASAMS i IRIS-T, ale miał za to dwie bardzo ważne, z punktu widzenia obrony przeciwlotniczej, zalety. Po pierwsze był wyposażony w pociski przygotowane również do zwalczania celów balistycznych i hipersonicznych. Po drugie rakiety PAC-2 GEM, a takie także otrzymali Ukraińcy, mogły atakować cele powietrzne nawet na odległości 160 km.
Zobacz też
Pierwsza „zaleta” sprawdziła się bardzo szybko, gdy Rosjanie wystrzelili w kierunku Kijowa rakiety balistyczne Iskander-M oraz hipersoniczne pociski systemu „Kinżał”. Okazało się wtedy, że przede wszystkim w czasie szkolenia w Niemczech, Ukraińcy bardzo dobrze nauczyli się wykorzystywania przekazanych im Patriotów wspierając się posiadanym przez siebie systemem rozpoznania powietrznego.
Już 4 maja 2023 roku doszło do ogromnego sukcesu, gdy ukraińska obrona przeciwlotnicza zestrzeliła pierwszego „Kinżała”. Pułkownik Ignat w swoim wywiadzie z listopada 2023 roku ujawnił, że do dzisiaj strącono już piętnaście tego typu pocisków. Ukraińcy są więc jedynymi użytkownikami systemu Patriot, którzy wiedzą praktycznie, jak zestrzeliwać rakiety hipersoniczne. Do tego należy również doliczyć „dziesiątki” zniszczonych pocisków balistycznych.
O ile, o tego rodzaju działaniach ukraińskie siły zbrojne mówiły stosunkowo dużo (informując każdorazowo o procencie zestrzelonych rakiet i dronów kamikaze z ogólnej liczby tych, które atakowały), o tyle sam sposób zestrzeliwania załogowych statków powietrznych był okryty w pewnym stopniu tajemnicą.
Wyjątkiem były jedynie skuteczne ataki za pomocą przenośnych przeciwlotniczych zestawów rakietowych klasy MANPADS, ponieważ ich użycie było często nagrywane przez ukraińskich żołnierzy i później publikowane w sieci. Nie była to jednak samowola, ale specjalne działanie mające m.in. wzbudzić strach u rosyjskich pilotów w lataniu na niskiej wysokości, I jak się okazało taka swoista „operacja psychologiczna” okazała się w miarę skuteczna. Jeżeli jednak „gdzieś” wyżej lub dalej zestrzelono samolot lub śmigłowiec to rzadko informowano, że zrobił to np. właśnie NASAMS, czy Patriot.
Ukraińcy starali się przy tym utrzymywać przekonanie w swoim społeczeństwie i pośrednio u Rosjan, że zachodnie zestawy przeciwlotnicze krótkiego i średniego zasięgu służą głównie do obrony większych miast, ponieważ nie ma ich na tyle, by chronić całe terytorium Ukrainy. Wskazywano dodatkowo konkretnie, że baterie Patriot są zaangażowane tylko do obrony Kijowa i jego okolic, jako najczęstszego celu dla rosyjskich rakiet i dronów dalekiego zasięgu.
Według pułkownika Ignata trzeba tak było zrobić, ponieważ „w ciągu tych sześciu miesięcy trudnego sezonu grzewczego (Red.: na przełomie 2022-2023 roku) Kijów przyjął lwią część ciosów”. Próbowano również stworzyć wrażenie, że zachodnich baterii, a szczególnie Patriotów nie „można wystawić na linię frontu, bo - tam zostaną zniszczone przez artylerię”.
Rosjanie w to uwierzyli i jak się okazało drogo za to zapłacili.
Zobacz też
Jak Patrioty strącały myśliwce nad Briańskiem
Namalowane znaki na pojeździe baterii Patriot pokazane na filmie z lipca 2023 roku oraz wypowiedzi żołnierzy zaprzeczały wcześniejszym, ukraińskim opiniom. Briańsk leży bowiem na terytorium Federacji Rosyjskiej ponad 390 km od Kijowa. Baterie Patriot rozstawione wokół ukraińskiej stolicy („wokół” ponieważ ataki rakiet powietrzne idą nie tylko z północy, ale również ze wschodu i z południa - np. z okrętów na Morzu Kaspijskim i Czarnym) nie mogły więc dosięgnąć działających w obwodzie briańskim statków powietrznych.
Takich samych możliwości nie miały również bardziej mobilne zestawy systemów NASAMS i IRSI-T, ponieważ odległość od linii frontu do Briańska to ponad 100 km, a więc zbyt daleko jak na rakiety przeciwlotnicze krótkiego zasięgu stojące nawet na samej granicy. Ale jak się okazało nie było to zbyt daleko dla Patriotów.
Pułkownik Ignat przyznał obecnie, że „to była genialna operacja, którą prowadził dowódca Sił Powietrznych”. Niestety nie ujawnił przy tym jak to dokładnie zrobiono. Stwierdził jedynie, że „dzięki niestandardowym, zdecydowanym działaniom jednostki obrony powietrznej, Patriot w ciągu pięciu minut zniszczył pięć statków powietrznych na kierunku Briańska, które stamtąd bombardowały nasze północne rejony kierowanymi bombami lotniczymi”.
Wyczyn ten powtórzono również nad Morzem Czarnym zestrzeliwując tam „jakiś czas po wydarzeniach w obwodzie briańskim” kolejny myśliwiec Su-35. Efekt psychologiczny był ogromny, ponieważ Rosjanie przez długi czas przestali tam latać, zdając sobie sprawę, że mogą zostać strąceni przez Patrioty teoretycznie stojące koło Kjowa, a więc ponad 500 km od morza.

Przypuszczalny przebieg zdarzeń w obwodzie briańskim
O ile w samej wypowiedzi pułkownika Ignata nie było szczegółów operacji „Briańsk”,o tyle znając zasadę działania i możliwości baterii Patriot można się domyśleć, jak Ukraińcy to zrobili. Wiedząc, że posiadane przez nich rakiety PAC-2 GEM mają zasięg „tylko” 160 km zorganizowali prawdopodobnie pułapkę na rosyjskie samoloty i śmigłowce skrycie przerzucając spod Kijowa bliżej granicy rosyjskiej, elementy baterii Patriot. Oczywiście w przypadku „Briańska” nie wiadomo dokładnie, gdzie ukryto ukraińskie wyrzutnie.
Jednak w przypadku myśliwca nad Morzem Czarnym pułkownik Ignat niechcący „wygadał” miejsce, stwierdzając: „była też Odessa”. Analizując ten drugi przypadek od razu widać, że Ukraińcom było tam o wiele łatwiej. Mogli bowiem w dowolnym miejscu skupić elementy baterii nie czując się zagrożonym ze strony artylerii rosyjskiej. Z kolei rosyjskie rakiety dalekiego zasięgu nie miały czasu by zareagować skutecznie, co jest zresztą widoczne również w przeciwdziałaniu bateriom Patriot rozstawionym koło Kijowa.
Trudniej było na kierunku briańskim. Ukraińcy wiedzieli bowiem, że rosyjskie systemy artyleryjskie mogą celnym ogniem kontrbateryjnym atakować stanowiska ogniowe do maksymalnie 30 km od granicy. Z drugiej jednak strony ukraińscy wojskowi zdawali sobie również sprawę, że ten system przeciwdziałania na terenie Federacji Rosyjskiej nie jest tak skutecznie zorganizowany i utrzymywany w takiej gotowości bojowej, jak na okupowanym terytorium Ukrainy. W samej Rosji nie ma bowiem stałego poczucia zagrożenia, ponieważ ukraińska artyleria nie strzelała i nie strzela przez granicę.

Autor. Ukraińskie siły powietrzne
Pomimo tego Ukraińcy na pewno zachowali ostrożność i ustawili swoje wyrzutnie w pasie na odległości 30-40 km od Rosjan. Wykorzystali przy tym prawdopodobnie wcześniej przygotowane stanowiska ogniowe z odpowiednim kamuflażem, tak, że wjazd na nie pojazdów baterii Patriot trwał dosłownie sekundy. Gorzej było z samym radarem. Najdalej dolatujące rakiety PAC-2 GEM są bowiem naprowadzane półkatywnie, wymagają więc stałego „oświetlania” celu w czasie ataku radiolokacyjną stacją kierowania ogniem (na Ukrainie najprawdopodobniej typu AN/MPQ-53).
Rosjanie doskonale znają już sygnał tego radaru, a więc po jego wykryciu systemami rozpoznania elektronicznego natychmiast podjęliby jakieś środki przeciwdziałania. W przypadku Odessy nie było takiego problemu, jednak w strefie przygranicznej można by np. wykorzystać do przeciwdziałania rakietowe systemy ognia salwowego, takie jak „Uragan”. Nie są one celne, ale bez problemu pokryłyby miejsce przypuszczalnej pracy radaru Patriot. A jego wyłączenie automatycznie wyłącza samą baterię.
Ukraińcy odsunęli więc prawdopodobnie radar kierowania ogniem dalej od granicy niż same wyrzutnie i co najważniejsze włączyli go tylko na moment samego strzelania. Samo wykrycie i śledzenie celów zlecono na pewno innej, typowo ukraińskiej stacji radiolokacyjnej, której działanie w strefie przyfrontowej nie niepokoiło już Rosjan. Tym bardziej, że Ukraińcy prawdopodobnie uśpili rosyjskie rozpoznanie ustawiając ten radar „wstępnego wykrywania” o wiele wcześniej niż przerzucono baterie Patriot.
W przypadku wyrzutni rakietowych nie było już takich problemów, ponieważ do momentu wystrzelenia rakiet działają one całkowicie pasywnie dostając od swojego radaru odpowiednie wskazanie celu systemem transmisji danych (w akcji briańskiej zrobiono to prawdopodobnie za pomocą systemu łączności przewodowej).

Autor. Mil.ru
Sekwencja działania była najprawdopodobniej taka. Najpierw znany Rosjanom ukraiński radar „wstępnego wykrywania” prze wiele dni przyzwyczajał ich do swojej obecności i pracy, przy okazji rozpracowując sposób działania rosyjskiego lotnictwa na kierunku briańskim i nad samym Briańskiem. Kiedy poznano już ten schemat, na wcześniej zorganizowane stanowiska ogniowe przerzucono trzy – cztery wyrzutnie baterii Patriot (każda z czterema rakietami PAC-2) oraz jeden radar kierowania ogniem AN/MPQ-53. Najprawdopodobniej wykorzystano przy tym zestawy otrzymane wcześniej z Niemiec.
Kiedy w śledzonym sektorze pojawiła się „opłacalna” liczba rosyjskich statków powietrznych, ich dane zostały przekazane do radaru kierowania ogniem baterii Patriot, który został włączony. Po przejęciu przez niego celów spod osłon wysunęły się wyrzutnie, który wystrzeliły pociski nad terytorium Rosji. Cała ta operacja według Ukraińców trwała pięć minut i to wystarczyło by dwa najnowocześniejsze, rosyjskie samoloty uderzeniowe oraz trzy śmigłowce zostały strącone.
Te wyrzutnie, które wystrzeliły rakiety zostały natychmiast ewakuowane wraz z radarem. Natomiast systemy ogniowe, które nie zdradziły swoich pozycji (nie odpalając pocisków) ponownie ukryto. Ich ewakuacja jest bowiem trudniejsza od „pustych” wyrzutni, – chociażby ze względu na ciężar kontenerów z rakietami i warunki bezpieczeństwa.
To na pewno nie jest ostatnie słowo ukraińskiej obrony przeciwlotniczej
Pułkownik Ignat informując o „genialnej” operacji, nazwanej wśród żołnierzy również „briańską masakrą” nie utrudnił działania swojej obronie przeciwlotniczej. Sposób wykorzystany na kierunku Briańska został już bowiem „spalony”, o czym świadczy chociażby to, że do tak spektakularnych sukcesów nad Rosją już później nie doszło. Baterie Patriot są dodatkowo dla Ukrainy zbyt cenne, by ponownie zaryzykować ich użycie w rejonie przygranicznym w ten sam sposób.
Nie oznacza to jednak, że ich działania „ekspedycyjne” się definitywnie zakończyły. Ukraińcy niewątpliwie znajdą nowy sposób by zaskoczyć Rosjan i w odpowiednim czasie rosyjskie samoloty ponownie zaczną spadać nad Rosją: nie wiadomo dlaczego i nie wiadomo jak. Takim bodźcem do zorganizowania kolejnej zasadzki będzie niewątpliwe przesunięcie bliżej granicy trasy rosyjskiego samolotu wczesnego ostrzegania Beriew A-50, co zapowiadał szef Minoborony Siergiej Szojgu.
Zobacz też
Drugą „zachętą” wartą ryzyka będzie także pojawienie się bliżej frontu rosyjskich samolotów „przyszłości” Su-57. Już samo zestrzelenie przez ukraińskie Patrioty nowoczesnych z założenia myśliwców Su-35 mogło szokować. Według oficjalnych danych producenta są to przecież samoloty wyposażone w najnowsze systemy ostrzegawcze, a ich piloci mieli mieć pełną świadomość sytuacyjną o zagrożeniach i skuteczne systemy przeciwdziałania. Nad Briańskiem i Morzem Czarnym te systemy nie zadziałały.
Zestrzelenie przez starą wersję Patriota (bo taką wykorzystują Ukraińcy) samolotu Su-57 - „piątej” (a według niektórych Rosjan nawet „szóstej”) generacji byłoby już dla rosyjskiego przemysłu i sił powietrzno – kosmicznych totalną kompromitacją. I dla takiego efektu psychologicznego Ukraińcy mogą ponownie pokusić się na chwilowe osłabienie obrony Kijowa.
WIDEO: "Żelazna Brama 2025" | Intensywne ćwiczenia na poligonie w Orzyszu