- Wiadomości
- Komentarz
Co z kontrofensywą? Niepokojące doniesienia
Szef ukraińskiego resortu obrony, Ołeksij Reznikow, tonuje optymistyczne prognozy Zachodu w sprawie kontruderzenia. Jego zdaniem oczekiwania aliantów mogą być za duże. „The Washington Post” opublikował szereg artykułów dotyczących spodziewanego ukraińskiego uderzenia. W ostatniej analizie widać niepokojące symptomy, że może zmniejszać się potencjalna skala operacji kontrofensywnej.

„Większość ludzi czeka na coś wielkiego" – zaznacza Reznikow w wywiadzie dla „The Washington Post". Ostrzega wszelako, że może to doprowadzić do „emocjonalnego rozczarowania". Amerykańscy dziennikarze na bazie wywiadu z Reznikowem opublikowali analizę tego czy faktycznie do ukraińskiego uderzenia dojdzie. Sprawa tego czy ruszy ofensywa oraz na jakim kierunku operacyjnym, rozpala media do czerwoności. Nie ma dnia by nie było na ten temat spekulacji.
Zobacz też
Z artykułu „The Washington Post" bije sceptycyzm. To z resztą koresponduje z wyciekami rzekomo tajnych dokumentów Pentagonu, gdzie także krytycznie oceniono możliwości ofensywne Ukrainy. Zdaniem amerykańskich dziennikarzy Kijów może się obawiać rozpoczęcia ofensywy nie tylko z uwagi na sprawy militarne. Jak pisze „WP" ukraińscy urzędnicy stoją przed dylematem: jaki wynik ofensywy na tyle zaimponuje Zachodowi, że utrzymają wojskowe i finansowe wsparcie dla Ukrainy? Niepowodzenie w operacji zaczepnej miałoby być powodem – jak wskazuje „WP" na opinie ukraińskiej władzy – ograniczenia pomocy dla bijącej się Ukrainy i wymuszeniu na Zełenskim rozmów pokojowych z Putinem na gorszych warunkach. W przeprowadzeniu kontrofensywy Ukraińcom kibicuje cały Zachód z naczelną rolą USA. Z artykułów publikowanych w amerykańskich mediach wynika, że nie jest to tylko życzenie „powodzenia" w ataku, ale wręcz polityczne sugestie (odbierane w mediach jako naciski), by Siły Zbrojne Ukrainy wyprowadziły uderzenie. To rodzi presję, która owocuje tak licznymi spekulacjami co do samego ataku. Jako jedną z przeciwności co do spektakularnego kontruderzenia wymienia się fakt, że Rosjanie od wielu miesięcy umacniają swoje pozycje i szykują długi obronny pas na okupowanych terytoriach. Jak stwierdził sam Reznikow Rosjanie w wojnę przeciwko Ukrainie mają angażować obecnie 500 tys. żołnierzy i funkcjonariuszy. Bezpośrednio na samej Ukrainie zaangażowanych ma być 300 tys. Oczywiście nie oznacza to, iż tylu żołnierzy jest na pierwsze linii frontu, bo tych jest relatywnie mniej, ale to zawsze siła, którą trudno będzie przełamać. Temat ofensywy może być także lewarem w rozmowach amerykańsko-ukraińskich, by pozyskać do walki myśliwce F-16, ale tutaj Joe Biden ma być przeciwny. To także duży argument w rozmowach jednej i drugiej strony, czego odbicie widzimy w mediach. Kijów chce więcej nowoczesnej broni bo bez niej ryzykuje dużo ofensywną taktyką. Waszyngton może zmieni zdanie w sprawie F-16 po spektakularnej ofensywie? Z pewnością nad Dniepr przyjeżdżają już zachodnie czołgi, których część będzie mogła zostać użyta do uderzenia. Wypchnięcie Rosjan do pozycji sprzed 24 lutego 2022 roku w ocenie ekspertów, na których powołuje się „WP" będzie „trudne, jeśli nie niemożliwe". Nie oznacza to jednak, że do ofensywy nie dojdzie, a Siły Zbrojne Ukrainy się do niej nie przygotowują. De facto zarówno Ukraińcy, jak i Rosjanie, robią wszystko tak jakby do tej ofensywy miało dojść.
Zobacz też
W Kijowie doskonale zdają sobie sprawę z tego, że wygrana na froncie będzie jednym z kluczowych atutów politycznych w ewentualnych rozmowach o zawieszeniu broni. Czwarta rosyjska ucieczka na wzór podkijowskiej, izjumskiej i chersońskiej będzie ciosem dla administracji Putina, wyzwoleniem choćby części okupowanego terytorium i atutem w rękach Zełenskiego na czas bardzo trudnych negocjacji – wstępnie – o zawieszeniu ognia. Ukrainie pozostaje w zasadzie tylko wygrana w polu by wzmocnić swoją pozycję w tym trudnym położeniu, gdy Rosja może grać na czas – choć też nie wiecznie, bo na wojnie wyszły jej strukturalne problemy. Moskwa jest zbyt słaba, by wojnę wygrać, może ją przeciągać licząc na osłabienie Ukrainy. Nie możemy przeszacować znaczenia wygranej bitwy na froncie i uznawać to za automatycznie wygranie wojny, ale z pewnością wygrana w polu będzie atutem. Ukraina obroniła swoją niepodległość, dzielnie walczy, ale Rosjanie okupują ok. 20 proc. jej terytorium. Kluczowe z perspektywy Moskwy jest posiadanie korytarza lądowego z Krymem. Nie przez przypadek dlatego kierunek południowy potencjalnej kontrofensywy uznaje się za najbardziej perspektywiczny. Choć niejedyny.
Ciągnąca się przez tysiąc kilometrów aktywna linia frontu ma wiele potencjalnych kierunków natarcia. Kierunek melitopolski był przeze mnie wiele razy omawiany na łamach Defence24.pl, ale jak wspomniałem to nie musi być jedyna destynacja uderzenia. Alternatywnym kierunkiem natarcia na południu – co analizuje „WP" - może być uderzenie spod Wuhłedaru na Mariupol. Podobnie zagrażałoby rosyjskiemu zgrupowaniu na południu i wiązałoby się z przecięciem rosyjskiego korytarza lądowego do Krymu. Byłaby w tym także symbolika obecnej wojny, ponieważ zniszczony przez Rosjan Mariupol wrył się w świadomość całego świata. Problem w tym, że północna szosa na Mariupol przebiega przez Donieck kontrolowany od lat przez Rosjan i separatystów. Północna droga z Zaporoża do Melitopola, w części jest pod kontrolą ukraińską, jest także krótsza. Mariupol jest położony bliżej Rosji, więc trudniej o uszkodzenie rosyjskiej logistyki. Ofensywa i tak będzie wymagała uderzeń pomocniczych, więc jeśli Ukraińcy zdecydują się na uderzenie spod Zaporoża to nie tylko na południe, ale i na wschód, a tam przebiega jedna z arterii logistycznych do Mariupola.
Zobacz też
„WP" analizuje także możliwość uderzeń pod Bachmutem i Kupiańskiem, czyli kontrofensywę na wschodniej Ukrainie. Bachmut nazywany jest „Nowym Verdun" i w tym wypadku określenie stałoby się profetyczne. Gdyby ofensywa wyszła spod Bachmutu oznaczałoby to, że putinowski Kaiserschlacht (ofensywa Cesarza – ostatnia wielka ofensywa Niemiec na froncie zachodnim w 1918 r.) się załamał i dochodzi do kontrofensywy na wschód. Z kolei kierunek północny, pod Kreminną, byłby bardzo perspektywicznym wektorem ukraińskiego natarcia i kontynuacją operacji izjumsko-charkowskiej. Wówczas w zagrożeniu znalazłyby się zdobycze terytorialne Rosji pod Siewierodonieckiem, a rosyjskie zgrupowania znalazły w zagrożeniu od północy. Pod Kreminną Rosjanie wpadli w pułapkę, ponieważ od północy i południa wojska ukraińskie mogły zamknąć ich w kotle (w toku wycofywania się pod Izjum rosyjska linia frontu stała się nieregularna, a pod Kreminną było wybrzuszenie tych wojsk). Operacji nie udało się wszelako domknąć, a Rosjanie przeprowadzili swoją ofensywę na północy. Na szczęście nieudaną, aczkolwiek Rosjanie potraktowali obecnie Kreminną jako punkt wypadowy do ponownego uderzenia na Słowiańsk.
Choć Reznikow tonował nastroje to uderzenia nie wyklucza. Zaznaczył również, że „pierwsza formacja szturmowa" jest w 90 proc. gotowa do wzięcia udziału w operacji. Kolejnymi wskazówkami, że dojdzie do uderzenia jest pospieszna wywożenie przez Rosjan kolaborantów z południa (w połączeniu z fortyfikacją terenu), celny ogień ukraińskiej artylerii rakietowej oraz bezzałogowców, która niszczy rosyjską logistykę i magazyny, a także panika na Krymie z wyjazdami.
WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]