Wojna na Ukrainie
Alkoholik odpowiedzialny za porażkę w Syrii na czele Grupy Wagnera
Na Kremlu odbyło się spotkanie pomiędzy pułkownikiem Andriejem Troszewem, wiceszefem resortu obrony Junus-bekiem Jewkurowem oraz dyktatorem Rosji Władimirem Putinem. Rozmowy są opisywane przez media na całym świecie jaki nowy rozdział w historii Grupy Wagnera.
Pułkownik Andrij Troszew miał zostać "namaszczony" przez Putina na nowego szefa Grupy Wagnera dużo wcześniej. Troszew był kwatermistrzem oraz szefem sztabu wagnerowców w czasie kampanii w Syrii. Ominęły go czystki, które skończyły się śmiercią Jewgienija Prigożyna oraz Dmitrija Utkina. Troszew dosłużył się w wojsku rosyjskim (wcześniej radzieckim) i służbach specjalnych stopnia pułkownika. Uczestniczył w wojnie w Afganistanie jako oficer artylerii. Następnie po rozpadzie ZSRR uczestniczył w wojnach czeczeńskich. Po przejściu do rezerwy był pracownikiem służb specjalnych MSW.
W Grupie Wagnera piastował wysokie stanowiska. Był kwatermistrzem ds. logistyki najemników, a następnie szefem sztabu najemnej formacji. Miał pełnić także funkcje zastępcy dowódcy bojowych sił wagnerowców w Syrii. Oznacza to, że należał do tzw. Rady Dowódców, czyli ścisłego kierownictwa oddziału Prigożyna. Troszew otrzymał tytuł Bohatera Federacji Rosyjskiej za walki w Syrii. Potwierdza to słynne zdjęcie odznaczonych wagnerowców z Putinem, jedno z nielicznych dostępnych, na których widać wojskowych przywódców najemnej formacji. Troszew stoi pierwszy od lewej, po prawej stronie Władimira Putina. To także jedna z nielicznych fotografii z nieżyjącym już Dmitrijem Utkinem. Jak donoszą rosyjskie media, Troszew nosi pseudonimy "Siwowłosy", "Borys Borysowicz" lub "BB".
Czytaj też
Choć „BB" wyróżniał się w Grupie Wagnera dużym doświadczeniem wojskowym, to ukraińskie media opisywały jego niekompetencję oraz problemy z alkoholem już w 2021 roku. W 2017 r. Troszew trafił do szpitala z powodu zatrucia alkoholem. "Wagnerowcy twierdzą, że to »BB« był dowódcą polowym, który wydał Grupie rozkaz ataku na kontrolowane przez USA pole naftowe, co doprowadziło do poważnych strat w szeregach Wagnera. Jak mówią: »Bito nas jak dzieci«. Niektórzy twierdzą, że BB zarządził atak, nie wiedząc, że pozycja jest kontrolowana przez siły amerykańskie" – czytamy na serwisie "Glavkom". Najemnicy Grupy Wagnera zaatakowali wówczas pola naftowe w Dolinie Eufratu, w pobliżu Dajr az-Zaur. Pozycje były już zajęte przez Kurdów z Syryjskich Sił Demokratycznych (SDF) wspieranych przez Amerykanów. Po ataku amerykańskie lotnictwo zbombardowało rosyjskich najemników.
Starcie nosi obecnie nazwę "Bitwy o Khaszam", gdzie ranny został tylko jeden żołnierz SDF, a wśród Rosjan straty mogły sięgnąć nawet 100 zabitych i 200 rannych. To właśnie Troszew miał dowodzić w czasie masakry. Możemy spekulować, z jakiego powodu Troszew nie znalazł się w wysadzonym w powietrze samolocie z Prigożynem i Utkinem, ale wygląda na to, że nie miał pełnego zaufania Jewgienija Prigożyna. Alkoholizm wśród dowódców nie jest także dyskwalifikującą cechą, która spowodowałaby odrzucenie go przez Kreml. Z taką "kartą bojową" Troszew może być dla Władimira Putina wygodniejszy niż wybijający się na niezależność Prigożyn. Lojalność wszelako wykazał, odmawiając udziału w puczu Prigożyna.
Czytaj też
W spotkaniu na Kremlu miał uczestniczyć także wiceminister Junus-bek Jewkurow. To generał, który uczestniczył w pacyfikacji Czeczenii i służył w wojskowym wywiadzie. Jest etnicznym Inguszem. To Jewkurow miał dostać zadanie od Putina, by spacyfikować niedobitki Grupy Wagnera. W połowie września pojawiła się informacja, że bez zgody rosyjskiego dowództwa z Afryki do Syrii leciał samolot z najemnikami Grupy Wagnera. Prawdopodobnie chcieli się oni przenieść do bazy wagnerowców w Syrii, gdzie istnieje lepsze zaplecze logistyczne i mniejsze kłopoty niż w Afryce. Samolot mógł nawet zostać zestrzelony, ale po negocjacjach z Jewkurowem ostatecznie mógł wylądować.
Ten incydent pokazuje, jak wygląda morale najemników na afrykańskim teatrze działań. Katastrofa samolotu Ił-76 wagnerowców w Mali tylko dopełnia obrazu zniszczenia w najemnej formacji na afrykańskim lądzie. Obecnie Grupę Wagnera stanowią cztery odrębne części, które borykają się z odmiennymi problemami. Formacja jest cieniem tego, co w czasach Prigożyna. Wygląda to wręcz na rozpad grupy na odseparowane formacje. Z masy upadłościowej Grupy Wagnera pozostały:
- część rosyjska (złożona z pozostałości aktywów Grupy Wagnera w Rosji wraz z najemnikami przechodzącymi do innych formacji zbrojnych uczestniczących w inwazji przeciwko Ukrainie);
- część białoruska (pozostałość po nieudanej umowie z Kremlem, że Prigożyn i Grupa Wagnera otrzymują gwarancje bezpieczeństwa przez Mińsk);
- część afrykańska (z obecnie największymi kłopotami militarnymi, ponieważ po obalaniu kolejnych rządów Grupa Wagnera stała się przeciwnikiem numer jeden koalicji zachodniej w Afryce);
- część syryjska (względnie najbezpieczniejsza, ponieważ oddalona od wypadków w Rosji i na Ukrainie, a z dobrym zapleczem logistycznym i rezerwami).
Zauważmy, że po opisywanej w mediach rozmowie Putina z Troszewem nie został on ogłoszony dowódcą Korpusu Frontowego Grupy Wagnera na Ukrainie. "Rozmawialiśmy o tym, że zajmujemy się sformowaniem jednostek ochotniczych, które mogą wykonywać różne zadania bojowe, przede wszystkim – oczywiście – w strefie »specjalnej operacji wojskowej«" – powiedział Władimir Putin cytowany przez RIA Novosti. Formalnie więc Troszew zajmuje się "jednostkami ochotniczymi". Cokolwiek w kremlowskiej nowomowie ma to znaczyć, odczytujmy to jako próbę zaangażowania z powrotem najemników na ukraiński front, tyle że pod nową chorągwią.
W tym wypadku Troszew może liczyć na okrojone rezerwy kadrowe Grupy Wagnera. Mowa wyłącznie o części wagnerowskich aktywów z Rosji i względnie Białorusi, choć z tymi drugimi wcale nie musi być tak łatwo. Cześć wagnerowców-instruktorów, którzy szkolili siły specjalne na Białorusi, podpisało kontrakt z Ministerstwem Obrony Rosji i wrócili już na Ukrainę. Na Białorusi miało pozostać wszelako do 500 najemników. Półświatek kryminalny Białorusi, białoruskie KGB czy żołd Łukaszenki w tym wypadku wydają się dla najemników atrakcyjniejsze niż śmierć w ukraińskich okopach. Co ciekawe, część z zakontraktowanych z rosyjskim resortem obrony najemników miała zostać wysłana do Afryki. Nie jest więc wykluczone, że w katastrofie lotniczej w Mali zginęli wagnerowcy, którzy spod Bachmutu szli robić pucz w Rosji, a następnie znaleźli się pod granicą białorusko-polską.
Czytaj też
A to właśnie w Mali trwa kolejny rozdział pustynnej wojny. Jak donosi jeden z rosyjskich mil-blogerów o pseudonimie Rybar, w Mali trwają regularne walki zbrojne z udziałem Grupy Wagnera. Popierana przez rosyjskich najemników junta wojskowa jest w stanie wojny z Tuaregami, którzy mieli zablokować miasto Timbuktu. Do walk w obronie wojsk junty wysłano właśnie najemników. Podobnie gorąco jest na ulicach miast innych państw Sahelu. Schematyczny scenariusz – prozachodni rząd zostaje obalony przez Grupę Wagnera, więc najemnicy muszą gwarantować bezpieczeństwo nowej junty. Kadrowa, zdecentralizowana obecnie struktura odpowiada za bezpieczeństwo nowych afrykańskich rządów.
Wagnerowcy są w Burkina Faso, Republice Środkowoafrykańskiej, Sudanie, Mozambiku, Libii i Nigrze. Ponadto dziennikarze śledczy odnotowali ślady Grupy Wagnera w Demokratycznej Republice Konga, Angoli, Zimbabwe, Gwinei oraz Gwinei-Bissau i na Madagaskarze. Jak informuje BBC, największe "afrykańskie" kontyngenty Grupa Wagnera ma w Mali (do tysiąca najemników) i w Republice Środkowoafrykańskiej (również tysiąc żołnierzy). Mali ma terytorium liczące ponad 1 mln km², więc mówimy o kraju dwukrotnie większym niż Ukraina.
Czytaj też
"Foreign Policy" opisuje nową ofensywę amerykańskiej administracji, aby powstrzymać wpływy Grupy Wagnera w Afryce. "Przychodzili do nas przedstawiciele państw i mówili: »Nie chcemy być zależni od Wagnera«. Widzimy problemy w ich obecności" – powiedział wysoki rangą urzędnik obrony USA, który wypowiadał się pod warunkiem zachowania anonimowości. "Widzimy rosnące zrozumienie, że jest to co najmniej miecz obosieczny, ale w najgorszym przypadku negatywny wynik dla państw, które umożliwiły obecność Wagnera" – czytamy w artykule pt. "Afrykańscy gospodarze Wagnera żałują wpuszczenia najemników".
Niezadowolony z sojuszu z wagnerowcami ma być m.in. marszałek Chalifa Haftar, dowódca Libijskiej Armii Narodowej (LNA), watażka kontrolujący południowo-wschodnią część kraju. Haftar wizytował Moskwę pod koniec września, gdzie na lotnisku odbierał go nie kto inny jak wiceminister Junus-bek Jewkurow. Haftar doskonale pamięta, że mógł zdobyć Trypolis i zostać drugim Kaddafim. Obecnie ma z Grupą Wagnera problem, ponieważ najemnicy nie otrzymują żołdu. Z Haftarem w Moskwie spotkał się Siergiej Szojgu oraz Władimir Putin. Prawdopodobnie tematem rozmowy był status najemników i tego, czy Moskwa jeszcze kontroluje Grupę. Wagnerowcy stacjonują w strategicznych bazach: al-Khadim w pobliżu miasta al-Marj, w Syrcie i Dżufrze. Bunt najemników byłby dla Haftara bardzo niebezpieczny. Z drugiej strony, niezależna od Moskwy formacja jest dla niego wygodniejsza geopolitycznie, ponieważ Haftar utrzymuje także dobre kontakty z Amerykanami.
"Administracja Bidena próbuje wykorzystać okres bezkrólewia w Grupie, aby powstrzymać jej postępy" – czytamy w "Foreign Policy". Moment wydaje się idealny, ponieważ wygląda na to, że po dekapitacji dowództwa wagnerowców formacja rozpadła się na oddzielne najemne armie. Rozdźwięk pogłębia także brak wsparcia ze strony Moskwy, która chce dokonać – jak pisze "FP" – swoistego "rebrandingu" Grupy Wagnera. Brak żołdu, intensyfikacja walk w Afryce, brak wsparcia z Kremla, próby ograniczenia autonomii oznaczają, że morale najemników musi być bardzo niskie. Oznacza to także gwarantowaną intensyfikację działań kryminalnych najemników, czyli wyciskanie pieniędzy z przemytu, kopalń oraz innych nielegalnych aktywów Grupy Wagnera.
Próba lotniczej dezercji najemników z Afryki do Syrii może wskazywać, że podejmują oni próby ucieczki z tego trudnego frontu. Syria jawi się w tej konstelacji rozpadu jako bezpieczna i zamożna baza najemników, politycznie daleko od Moskwy i od trudnych walk na Ukrainie lub w Afryce. Stąd wzięła się próba ucieczki na tym kierunku i drastyczne kroki w postaci zagrożenia zestrzeleniem jednego z wagnerowskich samolotów z dezerterami na pokładzie. Rozbicie autonomii wagnerowców w Syrii z pewnością jest priorytetem Kremla, który poprzez Bliski Wschód chce złamać opór najemników. Szlaki logistyczne zagranicznych operacji Moskwy wiodą przez Syrię, więc ma ona dla Moskwy strategiczne znaczenie. Zadaniem Troszewa będzie więc wytracenie na ukraińskich froncie resztek wagnerowskiego mięsa armatniego, a wiceminister Junus-bek Jewkurow ma podporządkować "afrykańską" i "syryjską" Grupę Wagnera Kremlowi.
Pirat
„ Na Kremlu odbyło się spotkanie pomiędzy pułkownikiem Andriejem Troszewem, wiceszefem resortu obrony Junus-bekiem Jewkurowem oraz dyktatorem Rosji Władimirem Putinem.” To który z nich jest tym alkoholikiem?
user_1049282
Paweł Prigożyn ogłosił się nowym wlascicielem Wagnera. Jest filmik na necie. Na ameryckim necie podano że 20 tys Wagnerowcòw wyparowało z Bialorusi. Łukaszenko podał 8 tys więc... . Z tego co piszą obie strony Wagner jest i w Bachmucie i w Sudanie. Zlosliwi piszą że to lekarstwo na specnaz ukrainski w tym kraju.
Monkey
Jak to u Rosjan, zero przewidywalności. Do tego obecne władze zdają się tracić dotychczas dość żelazny uścisk. W ogóle do czego to doszło, żeby jakiś watażka mógł zorganizować marsz na Moskwę i nawet zadać straty armii regularnej… Potem szef tego burdelu obiecuje mu nietykalność, w związku z czym ginie on w zamachu. Oj, ciekawe jak skończy ta cała Grupa Wagnera.
Sorien
Najlepsze jest to że zebrał pod Rostowem kilka tysięcy ludzi i setki sztuk sprzętu i nikt nie interweniował.... dziwne
Sorien
Ptaszki cwierkaja że syn Prigozyna obejmie dowództwo
bezreklam
OStanio widzialem mem - ze zamieszki w Paryzu to wina Prigozyna:)