- Wiadomości
- Analiza
- Ważne
- Polecane
600 mgnień wiosny – czyli jak krwawo wykuwa się rosyjska armia przyszłości cz. II
Nad ranem 10. października 2023 roku armia rosyjska podjęła próbę przejęcia inicjatywy i rozpoczęła działania ofensywne na niemal całej linii frontu w regionie Donbasu, Azowa, Kremiennej. Przejście rosyjskiej armii z pasywnej, reaktywnej obrony do czynnej kontrofensywy mogło się wydawać, że było to całkowitym zaskoczeniem, choć jak sami Rosjanie piszą, tylko lokalnym.

Nad ranem 10 października 2023 roku armia rosyjska podjęła próbę przejęcia inicjatywy i rozpoczęła działania ofensywne na niemal całej linii frontu w regionie Donbasu, Azowa, Kremiennej. Przejście rosyjskiej armii z pasywnej, reaktywnej obrony do czynnej kontrofensywy mogło się wydawać, że było to całkowitym zaskoczeniem, choć jak sami Rosjanie piszą, tylko lokalnym.
Mnie osobiście i sądzę też Ukraińców, te działania nie zaskoczyły.
W mojej ocenie, jest to zamierzona wypracowana przez dowództwo Sił Zbrojnych Ukrainy (SZU) sytuacja, która ma na celu sprowokowanie Rosjan do działań ofensywnych na najbardziej niekorzystnych warunkach, tam, gdzie teren jest silnie ufortyfikowany i w ramach „zachęty” obsadzony skromnymi ukraińskimi siłami.
W poprzednim roku ukraiński Sztab Generalny z powodzeniem zastosował ten sam manewr (Bachmut), na który znów złapali się Rosjanie. Skutkiem tego był utrata przez Moskwę prawego brzegu rzeki Dniepr i części wschodniej obwodu charkowskiego.
Zobacz też
O czym to świadczy?
W ciągu pierwszych dni obecnej rosyjskiej „kontrofensywy” eksperci zajmujący się tematyką wojskową określali te działania jako swojego rodzaju „strategiczną operację ofensywną armii rosyjskiej”. Szczególnie pozytywne są oficjalne komunikaty o prowadzonych walkach wydawane przez rosyjskie ministerstwo obrony, ale tak naprawdę chodzi przede wszystkim, o przekaz medialny. Moskwa jest pod presją, by pokazać własnemu społeczeństwu, że ich własna armia jeszcze posiada możliwości do prowadzenia ofensywy.
Czy był to rzeczywiście oczekiwany i wymuszony kontratak?
Prawdopodobnie największym problemem rosyjskich generałów rezydujących na moskiewskiej ul. Znamienka 14 (Sztab Generalny), a za razem całych Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej (SZ FR), jest posiadanie rzeczywistej możliwości prowadzenia działań ofensywnych nie tylko w obszarze silnie ufortyfikowanej – Awdijiwki, ale na szerokim froncie.
Ukraińcy posiadają sieć połączonych ufortyfikowanych obszarów tzw. dawnego ATO (operacji antyterrorystycznej), które rozciągają się w centrum obecnego frontu, rozbudowywanych od końca 2014 roku. Wielokrotnie Rosjanie atakowali te pozycje tracąc mnóstwo zasobów oraz wiele krwi.
Dlaczego tam znów skierowano uderzenie?
Awdijiwka to najbliższe przedmieście Doniecka i od 2014 roku, podobnie jak kolejna podmiejska Maryinka, znajduje się pod pełną kontrolą SZU. Są to obszary bezpośrednio zagrażające aglomeracji zajętej przez rosyjskich separatystów. Jak wspominałem Ukraińcy bardzo dobrze przygotowali ten obszar budując umocnienia z żelbetonu.
Wcześniej tak nie było.
W 2015 roku jednostki „donieckiej milicji ludowej” wspartej jednostkami rosyjskimi, po ciężkich walkach zdołały zdobyć ważny obszar i węzeł kolejowy w Debalcewie, likwidując ten sposób nieprzygotowany do obrony ukraiński występ, który od wschodu poważnie zagrażał opanowanej przez Rosjan stolicy Donbasu. Kijów zapamiętał tą lekcję i zawczasu silnie ufortyfikował, pozostałe kontrolowane przez siebie przedmieścia Doniecka, czyniąc z nich wielokondygnacyjne rejony umocnione z siecią fortów.
Od dekady Ukraińcy je nieustannie ulepszali, przez co są idealnym miejscem do obrony i jednocześnie ostrzeliwania okupowanej aglomeracji artylerią, która niszczy rosyjską infrastrukturę logistyczną, szczególnie poruszającą się wzdłuż rokadowych dróg kolejowych biegnących w kierunku Zaporoża. Jak dotąd Moskwa nic nie mogła z tym zrobić.
Oczywiście próbowano zmienić tą niekorzystną sytuację i to wielokrotnie.
Zobacz też
Już wcześniej, jednostki separatystów z DNR samodzielnie starały się zająć Awdijiwkę, Maryinkę, Peski, jednak za każdym razem zmuszone były do odwrotu i płaciły za to ciężkimi stratami.
Jak widać bezpośrednie atakowanie ufortyfikowanych obszarów, bez wymaganego wsparcia lotnictwa, rozbudowanego systemu rozpoznania i wyznaczania celów dla artylerii, było daremnym krwawym ćwiczeniem uczącym Rosjan, a szczególnie jednostki separatystów, jak należy prowadzić działania szturmowe.
Tak naprawdę Rosjanie (separatyści) mieli dwie opcje: albo zniszczyć warstwową obronę SZU wystrzeliwując w te obszary ogromną liczbę artyleryjskich pocisków, bomb lotniczych i licząc, że to one przebiją beton ukraińskich fortów, co jest kosztowne, albo przeprowadzić połączoną operację szturmową w celu okrążenia umocnionych przedmieść Doniecka, co miało pozbawić ukraińskie garnizony zaopatrzenia i możliwości rotacji sił, przez co w ten sposób zmusić Kijów do odwrotu.

Co się od tego czasu zmieniło?
Aby wykonać to zadanie Rosjanie musieliby posiadać wystarczającą ilość szybujących bomb lotniczych, które można było zrzucić poza zasięgiem ukraińskiej obrony powietrznej. Drugim warunkiem pozwalającym im przeprowadzić operację okrążenia Awdijiwki i Maryinki jest posiadanie wystarczającej ilości artylerii z odpowiednim zapasem amunicji, niezbędnym do tego typu operacji. Kolejnym warunkiem jest posiadanie pojazdów opancerzonych, których notorycznie brakowało, wcześniej szturmujących te pozycje, separatystom.
Oczywiście sytuację zmieniło wchłonięcie jednostek donieckich przez armię rosyjską, które po uzupełnieniu, stanowią obecnie jedyną wyszkoloną siłę uderzeniową na tym kierunku operacyjnym. Rosjanie postanowili wykorzystać te świeże siły do szybkiej kontrofensywy, tym bardziej, że ukraińska letnia ofensywa załapała jesienną „zadyszkę”. Postanowili z zaskoczenia przejąć inicjatywę w spektakularny sposób.
Okazało się jednak, że istnieją pewne niuanse, które po sześciu dniach intensywnych walk Rosjanie zaczęli już zauważać.
Początkowo oceniali, że Ukraińcy popełnili strategiczny błąd.
Podczas pierwszego etapu ograniczonych działań ofensywnych realizowanych przez rosyjskie zgrupowanie „Południe” zauważono, że Kijów pozostawił w tych ufortyfikowanych przedmieściach stosunkowo niewielką grupę jednostek bez silnej osłony artylerii, które dodatkowo zostały rozproszone po rozległej linii frontu. Jednocześnie SZU skoncentrowały własne działanie ofensywne na kilku odległych od siebie kierunkach operacyjnych nie mogących (teoretycznie) ze sobą współpracować.
Pozostawione słabe ukraińskie luki były bardzo dla Rosjan atrakcyjne.
Rezydenci z ul. Znamienka założyli, że silne zgrupowania pancerno-zmechanizowane przy wsparciu ciężkiej artylerii i lotnictwa natychmiast wyrzucą Ukraińców z ufortyfikowanych przedmieść Donbasu. Zakładano prawdopodobnie natychmiastowe wykonanie głębokich przełomów i okrążeń z utworzeniem tam „kotłów” jak w 2014 roku. Gdyby się to udało, to było by to spektakularną porażką SZU na końcówce jej własnej ofensywy, co przełoży się na strategiczny sukces SZ FR.
Należy pamiętać, że Rosjanie obecnie są w trakcie budowania „nowej armii”, właśnie w oparciu, o bieżące doświadczenia wojenne.
Ale rosyjska kontrofensywa pokazała, że jest inaczej.
Rzeczywistość zweryfikowała wysiłek Rosyjskich Sił Powietrzno Kosmicznych (SPK), który okazał się niewystarczający, by długotrwale zapewnić lokalną przewagę w powietrzu i wsparcie działań własnych wojsk lądowych, ze względu na aktywny przeciwdziałanie ze strony systemów obrony powietrznej Ukrainy.
Zobacz też
Próby zbombardowania umocnionych pozycji SZU z małych wysokości skutkowały nieuzasadnionymi stratami w rosyjskich samolotach i pilotach. Na początkowym etapie SPK po prostu z różnych przyczyn nie używała bomb szybujących, które można zrzucać poza strefę oddziaływania systemu obrony powietrznej średniego zasięgu. Przewaga SZ FR nad SZU pod względem liczby środków artyleryjskich została zniwelowana przez znacznie niższą celność ich trafień, co ostatecznie doprowadziło do wygenerowania tzw. „głodu pocisków” szczególnie popularnego wśród rosyjskiego bezpośredniego wsparcia ogniowego, kalibru 122 mm.
Problemy z celnością rosyjskiej artylerii spowodowane były przede wszystkim z dotkliwym niedoborem dronów rozpoznawczych do wyznaczania celów oraz brakiem wydajnego systemu kierowania ogniem. Zdolność armii rosyjskiej do skutecznego ataku była krytycznie ograniczona brakiem wykwalifikowanych młodszych oficerów i podoficerów, mogących przejąć odpowiedzialność za dowodzenie na poziomie taktycznym. Regułą było, że ze względu na rotację wspólnie obok siebie walczyły różne rosyjskie formacje. W działaniach bojowych obok siebie mogli znajdować się żołnierze SZ FR, „milicji ludowych” LNR i DNR, Rosgwardii, BARSu, „Grupy Wagnera” i różnych innych jednostek ochotniczych, tworząc w ten sposób niejednorodną strukturę, w wielu wypadkach niemogącą ze sobą współpracować w walce na wydajnym poziomie.
Przez pierwsze półtora roku wojny na Ukrainie armia rosyjska nie miała innego wyjścia, musiała przejść do defensywy przy jednoczesnym stałym zwiększaniu własnych zdolności bojowych. Temu miała zapobiec ukraińska krocząca ofensywa.
Co zatem zmieniło się na przestrzeni tych 600 dni w SZ FR?
Zobacz też
Słowo klucz to „Transformacja"
Przedstawię w mojej opinii fakty wskazujące na pozytywne zmiany w SZ FR.
Po pierwsze we wrześniu 2022 roku, zdaniem wielu rosyjskich analityków wojskowych po nieuzasadnionym opóźnieniu, w Rosji przeprowadzono mobilizację (zwaną też „częściową), która pozwoliła ustabilizować sytuację na froncie oraz zachować strukturalną spójność pododdziałów. Od wiosny 2023 roku trwa w Rosji bezprecedensowa i zakrojona na szeroką skalę kampania informacyjna mająca na celu rekrutację nowego personelu wojskowego oraz kontraktowego. Według moich szacunków możliwości cyklu szkoleniowego pozwala Rosjanom przeszkolić miesięcznie do poziomu podstawowego 10-20 tys. rekrutów.
Po drugie, Ministerstwo Obrony Federacji Rosyjskiej przeprowadziło usprawnienie systemu dowodzenia i budowę jednolitego pionu operacyjnego mającego kompetencję do dowodzenia w stosunku do wszystkich rodzajów jednostek. Proces ten nie odbył się bez strat. Była to jedna z mniej znanych, ale jedna z wielu przyczyn buntu „Grupy Wagnera”.
Po trzecie, wszystko wskazuje, że Rosjanom udało się zwiększyć produkcję (lub importu) pocisków artyleryjskich kalibru 152 mm. Pojawiły się ulepszone dronowe systemy uderzeniowe „Lancet”, które mogą teraz razić cele w odległości nawet do 120 km. Uruchomiono produkcję tanich „skrzydlatych” modułów, które umożliwiają zrzucanie bomb lotniczych o wadze 500 i 1500 kg bez wchodzenia w strefę śmierci systemu obrony powietrznej średniego zasięgu. Teraz rosyjskie Su-34 codziennie bombardują pozycje SZU bombami szybującymi, a skuteczność rosyjskich sił SPK wzrosła wielokrotnie, co poważnie przełożyło się na zmniejszenie wydajności ukraińskiej ofensywy.
Po czwarte, dzięki aktywnej pomocy przychylnych Rosji państw w tym szczególnie Chin, udało się znacząco rozwiązać problem bezpiecznej łączności cyfrowej szczególnie w jednostkach bojowych. Obecnie Rosja pracuje nad kwestią wyposażenia w łączność cyfrową wszystkich pojazdów opancerzonych, które są potrzebne do działań w ramach zintegrowanych pododdziałów szturmowych, co ma być warunkiem prowadzenia rosyjskiej ofensywy z głębokimi przełomami.
Po piąte, również przy wsparciu Chin udało się Rosji załagodzić problem małych dronów rozpoznawczych, które coraz częściej pojawiają się nad polem walki, co potwierdzają sami Ukraińcy.
Ogólnie dynamika tych zmian strukturalnych oraz sprzętowych jest podyktowana potrzebami pola walki i co chcę tu szczególnie podkreślić, jest implementowana na całą strukturę SZ FR, poprzez systemowe rozwiązania adaptowania dobrych frontowych praktyk. Czy pomimo braków sprzętowych, może to Rosjanom dać przewagę nad kolejnym przeciwnikiem?
Czas pokaże.
Zobacz też
Te owe 600 dni ujawniło wiele złego o Rosyjskiej Armii, ale też pozwala jej przechodzić krwawy proces transformacji.
Obecnie SZ FR ponownie próbuje swoich sił w lokalnych krwawych kontrofensywach. Rosjanie jak na razie bezskutecznie wywierają presję na kierunki awdijiwskim, maryińskim, swatowskim, kupiańskim oraz orechowskim. Rosyjscy korespondenci wojskowi donoszą o masowym użyciu artylerii, pocisków termobarycznych, dronów i szybujących bomb lotniczych. Wszystko wskazuje, że Rosjanie są zmuszani do „grania” pod taktykę ukraińską. Postępy ich są jak dotąd znikome.
Rosyjscy analitycy wojskowi obserwujący ten śmiertelny taniec własnej armii, stawiają pytanie, że może lepiej nie rozpraszać sił w kilku kierunkach na raz, a wręcz przeciwnie, stworzyć parę potężnych pięści uderzeniowych i zaatakować naprawdę dużymi siłami?
Czy Rosjan stać na więcej?
Jestem przekonany, że to Ukraińcy jeszcze ich zaskoczą.
Na koniec dodam, że rosyjska nauka wojskowa już dawno doszła do wniosku, iż ofensywa przy wykorzystaniu dużej grupy uderzeniowej na wąskim odcinku frontu nie tylko gwarantuje przełom, ale także zmniejsza straty wśród atakujących.
Jak widać z obrazu pola walki, to rosyjski Sztab Generalny oczywiście wie lepiej i nie należy go wyprowadzać z tego błędu.
ppłk rez. Maciej Korowaj
WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]