Reklama
  • Komentarz
  • Wiadomości

500 dni. Klęska Rosji bez przegrania wojny [KOMENTARZ]

Po 500 dniach wojny na Ukrainie już wiadomo, że Rosja poniosła klęskę zarówno pod względem politycznym, militarnym, gospodarczym, społecznym, jak i wizerunkowym. Niestety dzisiaj nie można jeszcze powiedzieć, że Rosjanie przegrali wojnę.

Autor. Ukraińskie ministerstwo obrony/Twitter
Reklama

Wojna na Ukrainie - raport specjalny Defence24.pl

Reklama

Oceniając wydarzenia ostatnich 500 dni na Ukrainie nie powinno się analizować tylko tego, co Rosjanom udało się osiągnąć rozpoczynając pełnoskalową wojnę 24 lutego 2014 roku, ale przede wszystkim to, co chcieli osiągnąć. Wtedy bowiem okaże się, że Wladimir Putin nie zrealizował żadnego z postawionych przed sobą celów, w większości z nich osiągając efekt odwrotny od zamierzonego.

Zobacz też

Klęska polityczna. Ukraina nigdy nie będzie „Białorusią

Rosjanie nigdy nie ujawnili, jaki miał być finalny efekt polityczny ich operacji wojskowej rozpoczętej 24 lutego 2014 roku. Sposób jej prowadzenia na kierunku południowym i centralnym wskazywał jednak, że chodziło o całkowite odcięcie Ukrainy od Morza Czarnego, wymianę kierownictwa politycznego w Kijowie na prorosyjskie oraz całkowite uzależnienie polityczno-wojskowe w ten sposób okrojonego państwa od Federacji Rosyjskiej. Końcowym efektem miał być kraj podobny do Białorusi, teoretycznie niezależny, a w rzeczywistości nie mający szans na samodzielną egzystencję.

Reklama

Wojna rozpoczęta przez Rosjan, zrobiła coś zupełnie innego i paradoksalnie bardzo trafnie ocenił to szef wagnerowców Prigożyn: „Jak my ich zdemilitaryzowaliśmy... Zrobiliśmy coś zupełnie przeciwnego... Mieli 20 tysięcy ludzi wyszkolonych do walki, teraz mają 400 tysięcy... Myślę, że dzisiaj Ukraińcy są jedną z najsilniejszych armii. Mają wysoki poziom organizacji i gotowości, wysoki poziom inteligencji; mają wszelkiego rodzaju broń... cholera wie jak, ale zmilitaryzowaliśmy Ukrainę".

Ukraińcy broniąc się udowodnili światu, że tworzą politycznie silne państwo i obecnie żaden demokratyczny kraj nie neguje im prawa do odzyskania swojego terytorium - w tym również Krymu. Tymczasem przed atakiem rosyjskim telefony zachodnich polityków do Putina były na porządku dziennym. Teraz zostały one ograniczone do niezbędnego minimum.

Reklama

Zobacz też

Reklama

Plany Kremla nie dotyczyły jednak tylko Ukrainy. Putin zdobywając to państwo i udowadniając światu, że może robić co chce, na pewno powtórzyłby podobną operację w odniesieniu do innych, mniejszych krajów. Byłoby to tym bardziej prawdopodobne, że w pewien sposób miałby on do dyspozycji ogromne zasoby ludzkie i sprzętowe ukraińskich sił zbrojnych. W pierwszej kolejności te działania dotyczyłyby państw nie wchodzących w skład NATO, a więc zmuszonych do samodzielnego bronienia swoich granic, być może tylko z zagraniczną pomocą materiałową.

Symbol fiaska rosyjskiego ataku na Ukrainę. Wizyta prezydenta Zełenskiego na odbitej od Rosjan Wyspie Węży, 500 dni po rozpoczęciu wojny
Symbol fiaska rosyjskiego ataku na Ukrainę. Wizyta prezydenta Zełenskiego na odbitej od Rosjan Wyspie Węży, 500 dni po rozpoczęciu wojny
Autor. Ukraińskie ministerstwo obrony/Twitter

Jako pierwsza na celowniku prawdopodobnie miała być Mołdawia, później Gruzja, być może Finlandia oraz kraje azjatyckie, graniczące na południu z Rosją – w tym Kazachstan i Tadżykistan. W ten sposób wzmocniona Federacja Rosyjska mogłaby się później „zająć" Krajami Bałtyckimi oraz uzależnieniem od siebie Polski, politycznie coraz bardziej oddalającej się od Unii Europejskiej.

Reklama

Trzeba dodatkowo pamiętać, że Kreml wystosował również żądania do NATO i Stanów Zjednoczonych, w których na pierwszym miejscu wymieniono demilitaryzację wschodniej flanki NATO oraz zobowiązanie do nierozszerzania paktu o państwa graniczące z Federacją Rosyjską.

Już wiadomo, że w ciągu najbliższych kilkudziesięciu lat Federacji Rosyjskiej nie uda się osiągnąć żadnego ze swoich celów politycznych. We wszystkich krajach graniczących z Rosją (poza Białorusią) włączyły się bowiem światła alarmowe, ostrzegające przed nadmiernym brataniem się ze swoim większym sąsiadem. Zdano sobie np. sprawę, że jeżeli już gdzieś rosyjski żołnierz wejdzie, to wypędzić go będzie można tylko z wykorzystaniem armat i czołgów.

Reklama

Zobacz też

Reklama

Do krajów granicznych wreszcie dotarło, że Rosjanie dążą do destabilizacji sytuacji u swoich sąsiadów, ponieważ tylko wtedy mogą pokazywać, że w ich kraju jest lepsza sytuacja. Gdyby z Rosją graniczyły kraje bogate, władze na Kremlu musiałyby sztucznie zawyżać poziom życia w przygranicznym regionie, co jak dotąd sprawdziło się tylko w Obwodzie Królewieckim. Było to jednak możliwe tylko dlatego, że region ten jest odcięty od pozostałego terytorium rosyjskiego, a więc zaraza „wyższego poziomu życia" nie mogła się roznieść dalej.

Reakcja krajów sąsiednich była natychmiastowa i dla Rosji nieodwracalna. Przede wszystkim do NATO postanowiły wstąpić Szwecja i Finlandia, a więc państwa wcześniej wprost obnoszące się swoją neutralnością. Dzięki temu w przypadku np. ataku Rosjan na Finlandię pomoc nie będzie polegała tylko na przysłaniu w ramach pomocy amunicji, ale również żołnierzy z dobrze opanowanym sprzętem.

Reklama

Podobne zabezpieczenie chcą uzyskać dla siebie Ukraina, Mołdawia i Gruzja dążąc dodatkowo do wejścia w skład Unii Europejskiej. I to również jest proces nieodwracalny, z czego władze na Kremlu doskonale sobie zdają sprawę. Ten proces doprowadzi zresztą nie tylko do wyzwolenia całej Ukrainy, ale również usunięcia rosyjskich żołnierzy z Gruzji i Mołdawii.

Zobacz też

Fiaskiem skończyły się dodatkowo plany Putina, by zdemilitaryzować wschodnią flankę NATO. Rosyjski dyktator osiągnął w tym przypadku efekt zupełnie odwrotny od zamierzonego. Przede wszystkim natowskie państwa wykazały się niespodziewaną solidarnością: nie tylko pomagając Ukrainie, ale również zwiększając środki finansowe na zbrojenia w swoich budżetach. Kraje wschodniej flanki NATO zostały dodatkowo wzmocnione przez państwa sojusznicze tysiącami żołnierzy i sprzętem wojskowym, co całkowicie wyeliminowało na wiele lat zagrożenie bezpośrednim atakiem lądowym ze strony Federacji Rosyjskiej.

Reklama

To zagrożenie jest tym mniejsze, że wojna na Ukrainie okazała się dla Rosji wielką klęską militarną.

Klęska militarna nadal wielkiego mocarstwa atomowego

Wojna na Ukrainie obaliła wszystkie mity, jakie Kreml roztaczał wokół rosyjskich sił zbrojnych. Nie zmieniło się tylko jedno. Rosja nadal pozostaje mocarstwem atomowym, mając w swoich zasobach dużą ilość taktycznych i strategicznych ładunków jądrowych. Nie zmienia to jednak faktu, że ukraińska wojna obnażyła wszystkie słabości rosyjskiej armii i co więcej, te słabości w bardzo wielu dziedzinach pogłębiła.

Reklama

Przede wszystkim Rosjanie okazali się niezdolni do prowadzenia działań zbrojnych na dużą skalę i to w odniesieniu do kilkakrotnie słabszego przeciwnika. Nie pozwolił na to zarówno przestarzały sposób dowodzenia, niewłaściwe wyszkolenie żołnierzy, jak również zły stan rosyjskiego sprzętu i złe działanie systemu logistycznego. Praktycznie cokolwiek się analizuje, to w przypadku Rosjan wypada negatywnie.

Zobacz też

Przede wszystkim nieprawdą okazały się informacje o zmodernizowaniu rosyjskiej armii do poziomu ponad 70%. W rzeczywistości sprzęt wojskowy wykorzystywany przez Rosjan praktycznie w każdej dziedzinie ustępuje zachodniemu wyposażeniu wojskowemu. Dobitnym tego przykładem mogą być rosyjskie rakiety manewrujące i hiperdźwiękowe oraz pociski balistyczne, które miały nie mieć analogów na świecie, a są bez problemu zestrzeliwane przez ukraińskie systemy przeciwlotnicze.

Reklama

Nie chodzi jednak tylko o rakiety. Chluba rosyjskiej propagandy, a więc najnowsze wersje czołgów z aktywnymi systemami ochrony okazały się nieodporne na ataki: i to nie tylko rakiet NLAWS i Javelin, ale nawet ukraińskich przeciwpancernych pocisków kierowanych typu Stugna. Co więcej ilość tych czołgów okazała się tak mała w odniesieniu do potrzeb, że na front zaczęto wysyłać również przestarzałe czołgi w tym nawet tak archaicznych jak T-55.

W każdej dziedzinie wojskowej Rosjanie okazali się słabsi, niż to by wynikało z ich propagandy. I to właśnie z tego powodu Rosja zaczyna mieć trudności ze sprzedażą za granicę swoich najnowszych systemów uzbrojenie.

Reklama

Klęska gospodarcza – upadek technologiczny

Reklama

Sankcje nałożone na Rosję za atak na Ukrainę, nie wywołują skutków natychmiastowych w rosyjskim przemyśle. Brak dostępu do najnowszych technologii powoli jednak zmniejsza szybkość rozwoju rosyjskiej gospodarki, a w wielu dziedzin cofa ją do poziomu sprzed kilkunastu lat. Świat nagle zdał sobie sprawę, że poza surowcami naturalnymi oraz kawiorem tak naprawdę niczego od Rosji nie potrzebuje.

Bardzo dobrze widać to w przypadku przemysłu zbrojeniowego. Rosjanie wykorzystując swój aparat propagandowy wykreowali mit wysokiej wartości ich uzbrojenia, co pomagało w jego sprzedaży i to często do bardzo rozwiniętych krajów świata (jak Indie, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Turcja czy Egipt). Z kolei wpadki, jakie zdarzały się później w północnej Afryce i Syrii np. w odniesieniu do systemu przeciwlotniczego Pancyr, tłumaczono słabym wyszkoleniem nierosyjskich obsług, jak również tym, że wykorzystywane były wersje eksportowe uzbrojenia, a więc o mniejszych możliwościach niż te – działające w rosyjskiej armii.

Reklama

W Ukrainie działali jednak Rosjanie, na sprzęcie z własnych jednostek wojskowych i po pełnym procesie szkolenia według opracowanych wcześniej własnych norm. I doszło do katastrofy. Nie sprawdziły się rosyjskie czołgi, pojazdy bojowe, systemy łączności, dowodzenia i walki elektronicznej, lotnictwo, rakiety, systemy obrony przeciwlotniczej itd. itd. Jak można więc teraz sprzedawać śmigłowce uderzeniowe Ka-52 Aligator, jeżeli na Ukrainie były one zestrzeliwane nawet przez stare zestawy MANPADS typu „Igła".

Jak można kupować od Rosjan okręty, jeżeli flagowy krążownik Floty Czarnomorskiej po modernizacji zostaje zatopiony dwiema rakietami przeciwokrętowymi. Jak można kupować rosyjskie systemy przeciwlotnicze, jeżeli toporne, ukraińskie drony są w stanie atakować lotniska ze strategicznym bombowcami na pasach startowych. Gospodarka rosyjska będzie miała oczywiście własne zamówienia. Jednak czołgi T-90 obecnie dostarczane do jednostek wojskowych nie są z docelowym wyposażeniem, ponieważ Rosjanie nie są w stanie samodzielnie wyprodukować dobrych systemów termowizyjnych.

Reklama

Podobne ograniczenia są również w innych gałęziach przemysłu, ponieważ produkty tam wytwarzane bez zachodnich maszyn i technologii są coraz gorszej jakości i z możliwościami o wiele mniejszymi niż ich zachodnie odpowiedniki. Pierwszym miejscem, gdzie może dojść do katastrofy, mogą być zakłady produkujące statki powietrzne – w tym samoloty pasażerskie, których poza rosyjskim granicami nikt już nie chce kupować.

Upadek społeczny i wizerunkowy Rosjan

Wojna na Ukrainie zdjęła ostatecznie klapki z oczu, co do sposobu prowadzenia polityki przez Rosję i sposobu działania rosyjskiego wojska. Nagle ludzie zrozumieli, że sygnały o popełnianych przez Rosjan zbrodniach przekazywane z Czeczenii, Afganistanu, Gruzji i Syrii mogą być prawdziwe.

Reklama

Świat zetknął się więc z teoretycznie cywilizowanym krajem, dla którego nie jest problemem zbombardowanie szpitali, zabijanie cywilów czy porywanie i rusycyzacja dzieci. Co więcej wszystko to dobywa się przy akceptacji większej części rosyjskiego społeczeństwa. Skutki dla Rosjan tego „zachodniego objawienia" będą jednak odczuwalne i to przez wiele lat. W ciągu 500 dni Federacja Rosyjska z państwa uznawanego się w polityce światowej stała się pariasem politycznych salonów.

Zobacz też

Żadne z demokratycznych państw nie liczy się już z głosem Rosji, nie przyjmuje jako prawdy tez wygłaszany przez rosyjskich polityków, jak również nie wierzy w deklaracje składane przez Rosjan. W krajach zachodnich zniknęły rosyjskie flagi (poza budynkami powiązanymi z dyplomacją), nie jest grywany rosyjski hymn i nie mogą pod swoimi barwami występować rosyjscy sportowcy.

Reklama

Ludzie wprost z odrazą reagują na rosyjski język, filmy, piosenki a nawet muzykę, która jak się okazało w dużej części była przez Kreml wykorzystywana do podsycania mitu o wielkości Rosji. Rosyjscy artyści nie są już zapraszani na festiwale i koncerty, tym bardziej że w dużej części jeżdżą ze wsparciem do walczących żołnierzy. Przykładem może być rosyjska artystka pop-rockowa np. Julia Chicherina, która koncertując w „strefie specjalnej wojskowej operacji" śpiewała do żołnierzy takie pieśni jak: „Marsz rosyjskiego Donbasu", „Na froncie" i „Rosyjski las".

Zmiana podejścia rosyjskiego społeczna będzie bardzo trudna i trwała wiele lat. Tym bardziej, że Kreml ma cały czas pełną kontrolę nad mediami, które w oficjalnych przekazach nie mówią o zbrodniach wojennych, ale o wielkości Rosji.

Reklama

Zamiast sukcesu politycznego straty – i to po obu stronach

Reklama

Świadomość nieodwracalnego fiaska planów Putina nie zmienia faktu, że wywołana przez niego wojna przyniosła ogromne straty. Duża część Ukrainy została zniszczona lub ograbiona. Ukraińska gospodarka jest w ogromnym kryzysie, którego koniec może nastąpić dopiero po zakończeniu działań wojennych. Co gorsza giną ludzie w tym również dzieci.

Tymczasem Rosjanie próbują to zakamuflować opisując w sowich oficjalnych raportach jedynie straty armii ukraińskiej. W meldunku z 8 lipca 2023 roku chwalono się zniszczeniem od początki prowadzenia tzw. „specjalnej operacji wojskowej: „453 samolotów, 241 śmigłowców, 4938 bezzałogowych statków powietrznych, 426 przeciwlotniczych zestawów rakietowych, 10582 czołgów i inne bojowych wozów opancerzonych, 1135 wieloprowadnicowych wyrzutni rakietowych, 5383 sztuk artylerii polowej i moździerzy, a także 11512 sztuk specjalnych pojazdów wojskowych". I nikt z kremlowskich propagandystów nie przejmuje się tym, że Ukraińcy utraciliby w ten sposób więcej samolotów, śmigłowców i czołgów niż kiedykolwiek posiadali.

Reklama

Zobacz też

Reklama

O wiele bardziej przekonywające są raporty strony ukraińskiej, która straty rosyjskie poniesione od 24 lutego 2022 roku do 7 lipca 2023 roku określiła na: 232810 wyeliminowanych żołnierzy, 4070 zniszczonych czołgów, 4330 zniszczonych jednostek artylerii, 658 zniszczonych wieloprowadnicowych wyrzutni rakietowych, 408 zniszczonych zestawów przeciwlotniczych, 325 zestrzelonych samolotów, 309 zestrzelonych śmigłowców, 3652 zestrzelone drony, 8898 zniszczonych pojazdów samochodowych oraz 18 zniszczonych jednostek pływających itd.

Chociażby po tych stratach wiadomo, że w tej wojnie nie będzie zwycięzcy. Wiadomo jednak również, że to Rosja będzie stroną przegraną. I to na wiele lat.

Reklama
Reklama
WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]
Reklama
Reklama