Reklama

Polityka obronna

Szczyt NATO w Wilnie. Rewolucja wspólnej obrony, ale jaka? [KOMENTARZ]

Autor. Luftwaffe

Rozpoczynający się szczyt NATO w Wilnie już teraz można nazwać przełomowym. Sojusz Północnoatlantycki po raz pierwszy od zakończenia zimnej wojny przyjmie szczegółowe plany obronne dla wszystkich krajów sojuszniczych. Jednocześnie otwarte pozostają pytania o akcesję Ukrainy, a w pewnym stopniu także Szwecji.

Reklama

Wojna na Ukrainie - raport specjalny Defence24.pl

Reklama

Tegoroczny szczyt NATO jest pod wieloma względami przełomowy. Spotkanie szefów państw i rządów w Wilnie pod bezprecedensowym parasolem wojsk Sojuszu Północnoatlantyckiego, obejmującym wojska specjalne i baterie Patriot, odbywa się oczywiście w tle toczącej się od lutego 2022 roku pełnoskalowej wojny na Ukrainie. Broniąc się przed rosyjską agresją, Kijów oczekuje umożliwienia wejścia do struktur Sojuszu Północnoatlantyckiego.

Z kolei główne państwa sojusznicze, czyli kraje takie jak Niemcy, ale i Stany Zjednoczone, obawiają się eskalacji z Rosją i nie chcą przyjmować Ukrainy do NATO, dopóki trwa wojna. Wszystko odbywa się niejako w cieniu szczytu NATO w Bukareszcie z 2008 r., na którym odmówiono Ukrainie i Gruzji Planu Działań na Rzecz Członkostwa (MAP, tj. Membership Action Plan), zadawalając się deklaracją, że oba państwa staną się członkami Sojuszu.

Reklama

Czytaj też

Obecnie NATO najprawdopodobniej zdecyduje się na formalną decyzję o umożliwieniu Ukrainie członkostwa bez MAP. To przyspieszy proces akcesji, ale nie oznacza jeszcze decyzji o przyjęciu Ukrainy do NATO. Najprawdopodobniej ta będzie musiała czekać na koniec wojny, choć w kręgach eksperckich, w tym niemieckich, mówi się o tym, by po ewentualnym zawieszeniu broni rozważyć przyjęcie Kijowa do Sojuszu na takiej zasadzie, jak w latach 50. XX wieku przyjęto zachodnie Niemcy (RFN), które były w sporze terytorialnym z NRD i blokiem sowieckim. W takim scenariuszu gwarancjami wynikającymi z artykułu 5 Traktatu Waszyngtońskiego objęte zostałyby tereny kontrolowane przez legalne władze w Kijowie..

To jednak luźna koncepcja, a na przyjęcie do NATO Ukraina będzie musiała poczekać. Natomiast na szczycie zostanie podjęta decyzja o stworzeniu Rady NATO-Ukraina, czyli faktycznym wzmocnieniu relacji między Sojuszem a Kijowem, a także o pakietach wsparcia przygotowywanych przez NATO i kraje członkowskie. Te ostatnie mogą też udzielić Ukrainie dwustronnych lub wielostronnych gwarancji bezpieczeństwa.

Czytaj też

Znacznie bliżej akcesji do NATO jest Szwecja, bo po spotkaniu "ostatniej szansy" z premierem Szwecji i sekretarzem generalnym Sojuszu turecki prezydent Erdoğan stwierdził, że zatwierdzi wniosek o ratyfikację dokumentów akcesyjnych dotyczących Szwecji. Przyłączenie Sztokholmu będzie bardzo istotnym wzmocnieniem systemu obrony kolektywnej, szczególnie w regionie Morza Bałtyckiego. Szwedzka marynarka i siły powietrzne będą miały możliwość oddziaływania w ramach jednolitego systemu dowodzenia NATO, z kolei wojska sojusznicze będą mogły być rozmieszczane na terenie Szwecji w ramach jednolitych planów obronnych oraz systemu dowodzenia.

Ale właśnie to jednolite planowanie obronne ulegnie w czasie szczytu w Wilnie prawdziwej rewolucji. Sojusz przyjmie podczas rozpoczynającego się szczytu, po raz pierwszy od zakończenia zimnej wojny, regionalne plany obronne, dotyczące nie tylko sił reagowania, ale sił głównych pozostających w stałej gotowości, przyporządkowanych do konkretnych obszarów.

Do realizacji tych planów będzie potrzebne 300 tys. żołnierzy, pozostających w stałej gotowości do rozmieszczenia w ciągu 30 dni od podjęcia decyzji, oczywiście nie tylko wojsk lądowych, ale też sił powietrznych i morskich. Plany będą podzielone na trzy regiony: północ (Atlantyk i Europejska Arktyka), centrum (Europa Środkowo-Wschodnia i Morza Bałtyckie) oraz południe (obszar Morza Czarnego i Śródziemnego), będą też dotyczyć dwóch zagrożeń: Rosji oraz terroryzmu. Plany obronne będą też dotyczyć domeny kosmicznej i cybernetycznej.

Jednak jak powiedział szef komitetu wojskowego NATO admirał Rob Bauer, teraz trzeba będzie te decyzje wypełnić. Oznacza to, że kraje NATO będą musiały podejmować wysiłki w celu ustanowienia i utrzymywania odpowiednich zdolności. Sojusznicy będą więc musieli inwestować w duże formacje, ich ukompletowanie, szkolenie, wyposażenie i zapasy amunicji. A także – co warto podkreślić – w tworzenie odpowiednich struktur dowodzenia i zapewnienie interoperacyjności, czyli zdolności współdziałania tych sił.

Czytaj też

Doświadczenia, chociażby z dyżurów bojowych w Siłach Odpowiedzi, które od 2014 r. zostały istotnie wzmocnione, pokazują, że zapewnienie zdolności współdziałania – zwłaszcza na poziomie małych pododdziałów, a nie dowództw/systemów dowodzenia wyższego szczebla – pozostaje wyzwaniem. No i wreszcie sojusznicy będą musieli zapewnić rozwiązania logistyczne, zarówno wojskowe, jak i cywilne (np. infrastruktura), pozwalające na wypełnienie planów przemieszczenia wojsk ujętych w planach obronnych.

Na szczycie NATO będą też podejmowane decyzje w sprawie wzmocnienia produkcji obronnej w krajach sojuszniczych (Defence Production Plan) oraz zwiększenia wydatków obronnych. Obecnie 2 proc. PKB ma być minimum, a nie celem. W bieżącym roku jedynie mniejsza część, bo 11 państw sojuszniczych, spełnia kryterium wydawania 2 proc. PKB na obronę, aczkolwiek kraje europejskie zwiększyły w 2023 r. realne wydatki obronne (po uwzględnieniu inflacji) o 8,3 proc.

Patrząc nieco w przyszłość, to właśnie determinacja w sprawie budowy własnych zdolności obronnych może być kluczowa, jeśli chodzi o realizację postanowień szczytu NATO. Bo do utrzymania nie tylko wydzielonych, ale dużej części sił głównych w wysokim stopniu gotowości, potrzebne będą większe pieniądze, by dysponować siłami i środkami wymaganymi przez plany. I to nie tylko na spektakularne projekty nowych samolotów oraz okrętów, ale też na części zamienne do nich. Przykładowo, Niemcy wydzielali do Sił Odpowiedzi średnio 14 tys. żołnierzy rocznie, natomiast w nowym modelu sił będzie to 30 tys. wojskowych, w tym dywizja wojsk lądowych. "Zbierania" sprzętu z różnych jednostek dla sił wysokiej gotowości (praktykowanego nie tylko w Niemczech) nie będzie już można realizować w takim zakresie. Swoją drogą, system planowania i oceny zdolności obronnych państw sojuszu będzie również wzmocniony i bardziej szczegółowy, aby odpowiadać tym wyzwaniom.

Czytaj też

Z politycznego punktu widzenia, paradoksalnie również wydatkowanie większych sum na obronność może przesądzić o wiarygodności Sojuszu. Bo na to naciskają Amerykanie, a zwłaszcza Republikanie (w przyszłym roku mamy przecież wybory w USA). Jeśli decyzje z Wilna będą realizowane w pełni, to może to utorować drogę do utrzymania zaangażowania USA w kolektywną obronę Europy i dalszego jej wzmocnienia. Może to się wydarzyć choćby poprzez realną perspektywę przyjęcia Ukrainy do Sojuszu, czy dalsze decyzje o wzmocnieniu wschodniej flanki, jak poprzez dopuszczenie integracji polskich F-35 z bronią jądrową rozmieszczoną na Zachodzie w ramach programu Nuclear Sharing.

Jeśli jednak Europejczycy nie będą na tyle zdeterminowani, by w odpowiedni sposób finansować swoją obronę, to USA mogą być niechętne jej dalszemu wzmacnianiu. A to dla Starego Kontynentu byłoby mocno niekorzystne. Dobry przykład daje tutaj Polska, która – po latach zaniedbań – wydaje w tym roku na obronę 3,9 proc. PKB. Z drugiej strony, nawet uwzględniając tak duże sumy, pozostają wyzwania, chociażby związane z szkoleniem kadr oraz utrzymaniem doświadczonych żołnierzy w służbie i unikaniem różnego rodzaju "dróg na skróty" przy wzmacnianiu potencjału bojowego. Szczyt NATO w Wilnie będzie więc ważnym elementem wzmacniania obrony kolektywnej Sojuszu, ale jest to ciągły proces, który będzie musiał być realizowany przez najbliższe lata.

Czytaj też

Reklama
Reklama

Komentarze (2)

  1. Tadeusz Żeleźny - analityk systemowy

    To są tylko plany. Podczas ostatniego szczytu w Madrycie ustalono np. po brygadzie na Bałtów - a Niemcy nawet teraz [już na kolejnym szczycie] nie wskazali konkretów, jaka jednostka, jak wyposażona i kiedy zacznie operować na Litwie. Wobec odejścia ASAP USA do Zatoki Perskiej dla ratowania petrodolara wypieranego przez petrojuana - pozostaje REALNIE sojusz zagrożonych przez Rosję państw Flanki od Arktyki po Morze Czarne, nawet Kaspijskie.- czyli niekoniecznie członków NATO. USA patrzy na ustanowienie spójności NATO pod kątem nadania Europie atlantyckiego politycznego przywództwa, natomiast dla nas liczy się REALNE bezpieczeństwa - a nie przywództwo USA i jego polityka. To właśnie z uwagi na polityczne przywództwo USA chcą z Niemiec zrobić lidera - chociaż polityka Niemiec w sprawach bezpieczeństwa była i jest zupełnie niezadowalająca dla ZAGROŻONYCH graczy.

  2. Franek Dolas

    Przez cały okres swojej prezydentury Tramp naciskał na członków NATO aby zaczęły wypełniać swoje zobowiązania sojusznicze i przeznaczać na obronę min. 2% PKB. Między innymi z tego powodu stał się obiektem ataków lewacko liberalnych rządów, mediów i środowisk. Wycofał również USA z kilku organizacji czy układów całkowicie nieefektywych a jedynie przejadających pieniądze podatników. No i wtedy ruszyła prawdziwa fala hejtu darmozjadów.