Geopolityka
Gruziński parlament zatwierdza „ustawę o agentach zagranicznych”
14 maja gruziński parlament przyjął niezwykle kontrowersyjną ustawę zaostrzającą kontrole i zwiększającą kary dla podmiotów uzyskujących ponad 20 proc. rocznych dochodów z zagranicy. Prezydent Gruzji Salome Zurabiszwili, która jest czołową orędowniczką integracji europejskiej, obiecała zawetować kontrowersyjne przepisy, kiedy trafią na jej biurko. Podkreśla jednak, że rządząca partia Gruzińskie Marzenie może odrzucić weto, zbierając zaledwie 76 głosów.
W Tbilisi od kilku tygodni trwają protesty w związku z próbą przyjęcia przez rząd ustawy o tzw. „zagranicznych agentach”. Zgodnie z projektem osoby prawne i organizacje medialne, które uzyskują ponad 20 procent swoich rocznych dochodów z zagranicy, będą uznawane za podmioty działające w imieniu władz zagranicznych. Dodatkowo, zgodnie z nowymi wytycznymi, będą one również monitorowane przez Ministerstwo Sprawiedliwości i tym samym mogą zostać zmuszone do udostępnienia informacji poufnych pod groźbą dotkliwych kar finansowych do 25 000 GEL (około 9 400 USD/37 000 zł).
Nowa propozycja wydaje się nawiązywać do podobnego aktu przyjętego przez Moskwę w 2012 r., kiedy władze wykorzystały nowe przepisy do rozprawienia się ze swoimi przeciwnikami politycznymi, od niezależnych instytucji medialnych po organizacje praw człowieka. Krytycy podkreślają zatem możliwość wystąpienia takiej samej sytuacji w Gruzji. Wielu twierdzi, że gruziński rząd wykorzystuje to prawo, aby zbliżyć swój kraj do Rosji, tłumiąc jednocześnie sprzeciw obywateli przed kluczowymi wyborami parlamentarnymi, które odbędą się tej jesieni. Zwolennicy projektu podkreślają jednak potrzebę zapewnienia większej przejrzystości informacji o finansowaniu zagranicznym. Odrzucają zarzut, że ustawa opiera się na ustawodawstwie rosyjskim, przypominając, że na podobnych zasadach działa amerykańska ustawa o rejestracji zagranicznych agentów (FARA) z 1938 roku. Należy jednak podkreślić, że postanowienia FARA obejmują znacznie mniej podmiotów niż prawo gruzińskie, a oskarżenie stawiane jest na podstawie bezpośredniej reprezentacji interesów państwa trzeciego, a nie tylko finansowania zagranicznego (które może obejmować np. prowadzenie projektu w ramach otrzymanych grantów czy dotacji unijnych).
Czytaj też
Choć rząd gruziński zapewnia, że ustawa ma na celu jedynie zwiększenie przejrzystości życia publicznego i nie jest wymierzona przeciwko żadnej partii, trudno wierzyć, że nowo przyjęte prawo będzie miało pozytywny wpływ na poziom demokracji w państwie. Wszystkie podobne inicjatywy wprowadzone wcześniej w przestrzeni poradzieckiej – czy to w Rosji, czy w Kirgistanie – miały bowiem szkodliwy wpływ na całokształt tamtejszych praw i wolności. Biorąc pod uwagę kontekst historyczny oraz specyficzny model prowadzenia relacji dwustronnych na linii Tbilisi-Moskwa, nie należy oczekiwać, że Gruzja będzie stanowiła tutaj wyjątek.
Drugie podejście do ustawy
Warto wspomnieć, że partia Gruzińskie Marzenie starała się o przyjęcie wspomnianej ustawy wiosną 2023 roku, ale ostatecznie ją wycofała ze względu na masowe bunty. Obecny rozwój sytuacji pokazuje jednak, że nie porzuciła swoich planów. Biorąc pod uwagę zmiany zachodzące w sytuacji wewnętrznej i zagranicznej Gruzji, rząd ponownie podjął próbę przeforsowania kontrowersyjnej ustawy.
W tym miejscu należy zwrócić uwagę na dwa główne bodźce do szybkiego zatwierdzenia nowego przepisu. W pierwszej kolejności warto wspomnieć o powrocie na lokalną scenę polityczną na początku 2024 roku założyciela partii rządzącej – Bidzina Iwaniszwilego, który otwarcie wspierał projekt. Jego zdaniem nowe prawo pomoże chronić suwerenność państwa i zapobiegnie wciągnięciu Tbilisi w konflikt z Moskwą. Dodatkową, niemniej jednak równie ważną kwestią jest to, że Gruzja w końcu uzyskała status kandydata do Unii Europejskiej. Mogłoby się wydawać, że Gruzińskie Marzenie potraktowało ten krok jako czynnik równoważący przyszłe rozczarowanie społeczeństwa, niemniej jednak ratio zadowolenia z postępu w procesie akcesyjnym do poziomu rozczarowania nowym prawem okazał się nierównomierny, co doprowadziło do licznych starć pomiędzy demonstrantami a służbami porządkowymi.
W ostatni weekend w Tbilisi zgromadziło się ponad 50 000 demonstrantów, domagających się odrzucenia propozycji nowego prawa. Tysiące ludzi spędziło także noc przed gruzińskim parlamentem, a niektórzy nawet próbowali uniemożliwić prawodawcom wejście do budynku. We wczesnych godzinach porannych zamaskowane służby rozpędziły tłum za pomocą armatek wodnych, gazu łzawiącego i kul gumowych. Rosyjskie media państwowe podały, że wśród 20 zatrzymanych osób było dwóch Amerykanów i jeden Rosjanin.
Przedstawiciele partii opozycyjnych, organizacji pozarządowych, a także zwykli obywatele sprzeciwiający się wprowadzonym zmianom deklarują gotowość kontynuowania protestów pomimo szeregu represji, jakie wprowadza wobec nich prorosyjski rząd. Moskwa jest odpowiedzialna za utratę kontroli Tbilisi nad około 20% terytorium swojego państwa. Skutkowało to m.in. tym, że ponad 80% gruzińskiego społeczeństwa opowiada się za pełną integracją z Unią Europejską, a jego młode pokolenie, wychowane w świetle idei i wartości zachodnich, nie widzi możliwości zacieśnienia stosunków z Rosją.
Reakcja Unii Europejskiej
Bruksela, która w grudniu ubiegłego roku przyznała Gruzji status kraju kandydującego do Unii Europejskiej, wyraźnie przestrzegała przed przyjęciem ww. ustawy, która najprawdopodobniej posłuży do wyciszenia niezależnych głosów w państwie.
Wysoki Przedstawiciel Unii do Spraw Zagranicznych i Polityki Bezpieczeństwa Josep Borrell i europejski komisarz ds. rozszerzenia Oliver Varhelyi wydali wspólne oświadczenie, w którym określili obecny rozwój sytuacji w Gruzji jako „niepokojący”.
„Ostateczne przyjęcie tej ustawy będzie miało negatywny wpływ na postęp Gruzji na drodze do UE. To prawo jest niezgodne z podstawowymi normami i wartościami UE”.
Czytaj też
Wydaje się jednak, że Gruzińskie Marzenie nadal ma nadzieję na to, że Bruksela jest obecnie zbyt zajęta innymi sprawami, aby zająć się kwestią Tbilisi. Jest też mało prawdopodobne, aby UE szybko zmieniła swoją decyzję w sprawie kandydatury Gruzji. Całkowite wykluczenie tego państwa automatycznie wepchnie go w ramiona Rosji, z czego Zachód doskonale zdaje sobie sprawę. Istotne w tym kontekście będą także czerwcowe wyniki wyborów do Parlamentu Europejskiego. W tej chwili rząd Gruzji nie ma w nim silnych sojuszników, co jest pokłosiem m.in. ubiegłorocznych homofobicznych wypowiedziach gruzińskiego premiera.
Przyszłość Gruzji
W sondażach z grudnia ubiegłego roku Gruzińskie Marzenie wyprzedziło swoich najbliższych rywali o około 21 proc., co pokazuje, że partia cieszyła się jak dotychczas umiarkowanym poparciem społecznym. Obecny rząd mógł pochwalić się kilkoma znaczącymi sukcesami w prowadzeniu polityki zagranicznej. Podczas jego ostatniej kadencji Gruzja zarówno uzyskała status kandydata do UE, jak i poprawiła dwustronne relacje z Federacją Rosyjską, która oficjalnie uznała ją za kraj „niewrogi”. Ponadto wojna w Ukrainie wpłynęła także na sytuację ekonomiczną w regionie. Gruzińska gospodarka przeżywa obecnie ożywienie dzięki zwiększonej liczbie migrantów (zwykle tych lepiej sytuowanych) z Rosji, którzy z różnych powodów zdecydowali się na czasowe lub stałe opuszczenie swojego państwa.
Biorąc powyższe pod uwagę, wydawać się może, że obecnie rządząca partia była na tyle pewna siebie, że nawet nie próbowała szukać możliwego konsensusu, który choć w minimalnym stopniu zadowoliłby (podzieloną) opozycję. Tym samym, czując, że nie może już ani więcej zyskać, ani stracić, przyjęła kontrowersyjną ustawę, dzięki której zdobyła nową broń do walki z przeciwnikami politycznymi. Jednocześnie, zadeklarowała ona stałą chęć współpracy z państwami zachodnimi w wymiarze bilateralnym, jak i multilateralnym. Można mniemać, że umacnia ją w tym fakt, że Unia Europejska, biorąc pod uwagę zmiany zachodzące obecnie w jej najbliższym otoczeniu, nie może sobie teraz pozwolić na bagatelizację problemu, a tym bardziej na całkowite wykluczenie kraju-kandydata, balansującego pomiędzy Wschodem a Zachodem.
wojghan
Bruksela wyraźnie przestrzegała przed przyjęciem ww. ustawy, chociaż identyczne rozwiązania prawne są w USA, Niemczech i UK.. No brawo Bruksela.
sprawiedliwy
Ostatnio w Polsacie byla rozmowa z szefowa jedej z organizacji ekolgicznych ktore dopwadzly do rozprawy sadowej nakazujacej zamknecie kopalni przt granic Niemieckiej. Prawdzacy spytal czy to prawda ze fundsze tej eco grupy pochdza z Nimeiec i czy prawda ze ta sama organizacja nie protestuje przeciw kopalnii po Niemckiej stronie. Przewodniczaca powidzizla ze oni zajmyja sie POlska i ze 80% dotacji bylo z Niemiec. Wlasciwie to jest szokujace ze takie rzeczy teraz dopieto sie pojawiaja.
bmc3i
Zappmniałeś wziąć pod uwagę że po wyroku sądu, po rozprawie sądowe, w której reprezentowane był interesy I poglądy wszystkich stron.
sprawiedliwy
Wiesz jesli funadaja ma miliony na dobrych prawnikow to zapomiales spytac czemu Ci prawncu nie zabrali sie za niemieckie kopalnie? To naptawde wazna sprawa - moze nie jest to wojna hybrydowa ale wplwa na nasze bezpoczestwo. Nowy rodzaj dzialan.
em6
Niemiecka soft power jest w Polsce (i innych krajach regionu) reprezentowana nie tylko przez organizacje 'eko' itp., których zadaniem jest wchodzenie w bezpośredni spór prawny i działania 'na froncie'. Głównym elementem wpływu politycznego RFN są pozarządowe organizacje pośredniczące, będące przedłużeniem działania konkretnych niemieckich partii politycznych, które w/w frontmanów bardziej lub mniej jawnie i bezpośrednio wspierają, na co dzień dla niepoznaki mając na sztandarach górnolotnie brzmiące frazesy nt pokoju, wolności, liberalizmu, demokracji, dobrobytu, sprawiedliwości etc, ale przede wszystkim prowadząc programy stypendialne, kreujące przyszłych reprezentantów niemieckiej racji stanu za granicą. Wg oficjalnej informacji MSZ Niemiec w Polsce działa: 19 instytucji o profilu kulturalno-oświatowym, 5 instytucji politycznych (polskie filie partii CDU, SPD, FDP, Zielonych, Die Linke), 12 instytucji o charakterze gospodarczym, 12 instytucji naukowych.
Rozczochrany74
Poważne kraje takie jak USA, Rosja, Chiny, Francja i Wielka Brytania maja podobne ustawy. W Polsce też powinniśmy przyjąć taką. Nie może być tak, że utrzymywane za zagraniczne pieniądze fundacje i stowarzyszenia, reprezentujące interesy innych państw i organizacji uczestniczą w tworzeniu prawa dla Polaków i podejmowaniu decyzji polskich władz państwowych i lokalnych. Spróbuj w USA mając swoją organizację wziąć pieniądze z zagranicy. Służby wpadają, prokurator i dożywocie w więzieniu federalnym za zdradę. To tylko w takich krajach jak Polska dopuszczalne są działania stowarzyszeń i fundacji finansowanych z zagranicy.
sprawiedliwy
Wlasnie to ciekawe ze USa maja nawet wieksze restrykcje niz Rosja w tej kwestii a tu sie pokazuje jakby to bylo cos zlego...dziwne
Rusmongol
@sprawiedliwy. No tak...z tym że w Rosji coś takiego jak wolna prasa nie istnieje w ogóle... Nawet jak by były tam jakieś udziału obce to dostaną kary lub pójdą siedzieć za obrażanie żołnierzy rosyjskich czy za inne bzdety mające na celu ukrywać prawdę.
em6
Nie dziwne, bo dla projekcji własnych wpływów US będą potrzebowały ewentualnie wyjątku od ustawy, co dla Gruzji podważy sens jej wprowadzenia.
Stary
A u nas była "gruba kreska" i stąd późniejsze kłopoty.
Podszeregowy
Akurat taka ustawa to by się u nas też przydała. Większość mediów czy fundacji w PL jest finansowana oraz sterowana zza granicy, a Polacy myślą że są nasze, bo słyszą przekaz w j. polskim. Obywatele mają pełne prawo wiedzieć jaki kapitał stoi za mediami i fundacjami, czytaj interesy jakiego państwa te podmioty realizują w PL.
Davien3
Ale przecież w Rosji jest taka ustawa to po co chcesz kolejną?
marian123
Taka ustawa by się w Polsce przydała bo stale udajemy w Polsce, że kapitał nie ma narodowości.