Technologie
Kolejne S-400 dla Turcji w nadchodzących miesiącach?
„Rosja i Turcja kończą negocjacje w sprawie kontraktu w kwestii dostawy drugiej partii systemów przeciwlotniczych S-400” – poinformował Aleksander Michejew, dyrektor generalny koncernu Rosoboronexport, podczas moskiewskiej wystawy lotniczej MAKS-2021. Jego zdaniem pozostały do uzgodnienia jedynie kwestie modelu finansowania i współpracy technicznej. Warto jednak odnotować, że kwestie te były „jedynymi do uzgodnienia” również rok temu.
„Trwają końcowe konsultacje, ukształtował się model finansowy, powstał program współpracy technologicznej w tym projekcie, więc spodziewamy się zakończyć ten projekt w nadchodzących miesiącach” – przekonywał dyrektor generalny Rosoboronexportu w rozmowie z agencją TASS 20 lipca 2021 roku. Jednak w sierpniu ubiegłego roku ten sam dyrektor generalny mówił o zawarciu umowy, w której brakowało tylko „kilku szczegółów”… takich jak terminy dostaw, sposób finansowania i kwestie techniczne. Prawdopodobnie zawarto wówczas wstępne porozumienie, natomiast po roku nadal nie udało się uzgodnić kompromisu satysfakcjonującego obie strony.
Czytaj też: Tureckie S-400 z rakietami nowej generacji
Turcja eksploatuje już dwa bataliony (dywizjony) S-400 Trumf, na które składają się cztery baterie z łącznie 36 wyrzutniami i systemem wykrywania oraz kierowania ogniem. Dalsze zakupy miały wiązać się ze znacznym transferem technologii do Turcji i prawdopodobnie to wraz z wyceną tych transferów jest największym wyzwaniem w negocjacjach. Ankara już jednak co najmniej dwukrotnie ogłaszała, że zrezygnuje z zakupu dalszych S-400 i będzie rozwijać własne rozwiązania. Byłoby to krokiem w stronę uspokojenia USA i poprawy stosunków z Waszyngtonem. Z drugiej strony po niedawnych rozmowach z prezydentem Bidenem Erdogan ogłosił, że nie zmienił stanowiska w sprawie S-400. Jest to więc kwestia rozgrywana politycznie, ale też istotna ekonomicznie i technologicznie.
Ankara od lat rozwija własne programy rakietowe bardzo krótkiego, krótkiego i średniego zasięgu. Z pewnością jest zainteresowana pozyskaniem niezbędnych technologii, pozwalających na dalsze uniezależnienie się od zewnętrznych dostawców. Rosja natomiast ma zdecydowanie więcej interesów w zaostrzaniu stosunków Turcji z USA, dostawach sprzętu jak również dostępie do niego rosyjskich ekspertów. Nie bez znaczenia są też koszty, które przy pierwszej transzy z nieznanym dziś, ale ograniczonym transferem technologii, najpewniej dotyczącym jedynie wsparcia eksploatacji wyniosły około 2,5 mld dolarów.
Patrząc z tej perspektywy trudno uznać, że deklaracja dyrektora Michejewa to coś więcej, niż "fakt medialny" związany z wystawą MAKS-2021. Nawet jeśli uda się przełamać impas i zawrzeć umowę w najbliższych miesiącach, to druga transza S-400 mogłaby zostać dostarczona Turcji w ciągu około dwóch lat, biorąc pod uwagę tempo realizacji przez Rosjan pierwszego kontraktu. Otwartą kwestią o kluczowym znaczeniu pozostaje czas potrzebny na transfery technologii oraz ich zakres.
"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie